CENA STRACHU

avatar użytkownika Aleksander Ścios
Po złożeniu homagium przez Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, podpisaniu orędzia z wysłannikiem płk Putina, publikacji „przesłania” Komorowskiego w śpiewniku uczestników Orszaku Trzech Króli, mamy kolejny akt politycznego serwilizmu. Akt szczególnie niegodziwy i podstępny, bo odnoszący się do młodzieży zgromadzonej na modlitewnym spotkaniu na polach Lednicy.
Zapraszając Komorowskiego na XVII Spotkanie Młodych Lednica 2000, ojcowie dominikanie poczynili wyrazisty gest polityczny po adresem środowiska Belwederu. Ta decyzja nie znajduje innego uzasadnienia i nie wolno doszukiwać się w niej sensu religijnego czy patriotycznego. Komorowskiego nie zaproszono ze względu na jego życiową postawę lub przymioty osobiste. Nie wpuszczono go dlatego, że swoim życiem zasłużył na miano „ojca narodu” czy „męża stanu”. Ta wizyta leżała w interesie obu stron i tylko w kontekście interesu należy ją oceniać.
Ten kto podjął decyzję, wykorzystał cynicznie nie tylko tradycję spotkań lednickich, ale potraktował instrumentalnie polską młodzież i świadectwo wiary dawane przez młodych Polaków.
Ojciec Jan Góra, odznaczony przed dwoma laty Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, niespecjalnie ukrywał, że zaproszenie lokatora Belwederu jest formą „pijaru”, który ma przyciągnąć zainteresowanie mediów. „Cieszymy się, że pierwsza osoba w państwie daje swoją pieczęć dla tego spotkania. Dzięki temu wiele osób, które zapomniały o Lednicy, nagle sobie o niej przypomniało. Zwielokrotniła się też obecność mediów” – stwierdził inicjator spotkania. Oceniając rzecz w takich kategoriach, można się spodziewać, że na następne spotkania w Lednicy, Jan Góra zaprosi zespoły rockowe i kilka skandalizujących „gwiazdek”.
Nie mam wątpliwości, że decyzja o zaproszeniu Komorowskiego ma wymiar na wskroś propagandowy, służy budowaniu medialnego wizerunku lokatora Belwederu i jest kolejną fałszywą inscenizacją, w której wykorzystuje się zaufanie jakim Polacy obdarzają Kościół i kapłanów. Tym większa wina tych, którzy ze spotkania modlitewnego zrobili prostacki wiec i obrazem „tańczącego prezydenta” próbują narzucić polskiej młodzieży fałszywe, parciane wzorce.
W takim działaniu wolno się dopatrywać szczególnie groźnej intencji. Ludzie, którzy chcieliby uczynić z Komorowskiego „wzór ojcostwa” i „konserwatyzmu” wydają się liczyć na to, że zapomnimy, kim naprawdę jest ten człowiek, jakim wartościom politycznym hołdował, z kim przystawał, co mówił i robił w swojej karierze.
W narzuconej Polakom optyce mamy nie pamiętać, że lokator Belwederu przez lata wspierał „czerwoną generalicję” i środowisko wojskowej bezpieki, stając się najzagorzalszym obrońcą i politycznym patronem ludzi WSI. Mamy zapomnieć jego pełne pogardy słowa na temat przeciwników politycznych i nie pamiętać o nienawiści, jaką żywił wobec prezydenta Kaczyńskiego. Mamy wymazać z pamięci obraz roześmianej twarzy Komorowskiego, gdy nasz prezydent wracał w trumnie z nieludzkiej ziemi. 
Mamy nie rozumieć, skąd brała się radość kremlowskich satrapów po wyborze tego człowieka i nie dostrzegać jego rozlicznych kontaktów z ludźmi służącymi Moskwie. Mamy zapomnieć, że jego serdecznym przyjacielem i alter ego jest poseł na P. i to czego nie mógł zrobić i powiedzieć lokator Belwederu, zawsze wykonywał jego kamrat. Bo i to mamy zapomnieć, że za sprawą Komorowskiego rozpętano walkę z krzyżem upamiętniającym ofiary Smoleńska, że pod jego siedzibą drwiono ze zmarłych, bito i lżono modlących się ludzi. Zapomnieć mamy tym szybciej, że w tym samym czasie polski Episkopat słał do Komorowskiego zadziwiające homagium, a opluwanych i bitych przez motłoch Polaków nazwano „fanatyczną sektą” i ludźmi „zadymionymi PiS-em”. 
Jeśli ojciec Góra i podobni mu ludzie Kościoła, chcą młodym Polakom stawiać „na wzór” postać Komorowskiego – niech mają dość odwagi, by zmierzyć się z prawdą o tej postaci. Jeśli tej odwagi im brakuje – niech własnych słabości i przyziemnych interesów nie osłaniają powagą mojej wiary i mojego Kościoła.
Przez najbliższe dwa lata będziemy świadkami wielu podobnych mistyfikacji i wytyczania „drogi do cerkwi”, podczas których postać lokatora Belwederu będzie wręcz gloryfikowana i stawiana na piedestał. Taka jest logika ludzi budujących sojusz tronu i ołtarza, w którym reżim prezydencki ma stać się gwarantem małych  i większych interesów. Ten proceder nie ominie polskiego Kościoła, nie oszczędzi też „naszych” mediów i środowisk politycznych.
Zamiast mocnego głosu sprzeciwu – usłyszymy nieczysty falset medialnych wyrobników, poznamy „nowy Dekalog” i etykę, sprowadzoną do roli użytecznego narzędzia. Zamiast słów twardych i prostych –dostaniemy miazgę bełkotu lub otchłań haniebnego milczenia.
W tym przyzwoleniu na tryumf podłości, gnie z oczu rzecz najważniejsza. Prezydentura Komorowskiego była możliwa tylko dlatego, że na nieludzkiej ziemi zginął Lech Kaczyński i elita polskiego narodu. Ci, którzy uciekają od prawdy o osobie lokatora Belwederu, niech już dziś szukają odpowiedzi na pytanie – jaką cenę zapłacą Polacy za kolejną kadencję?  

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Szanowny Panie Aleksandrze

" Ci, którzy uciekają od prawdy o osobie lokatora Belwederu, niech już dziś szukają odpowiedzi na pytanie – jaką cenę zapłacą Polacy za kolejną kadencję? "

Ofensywa kreowania Komorowskiego na "dobrego wujka" trwa nie od dzisiaj. Im bardziej Tusk ulega naciskowi lewackiego centrum z Czerskiej, tym bardziej ten sam ośrodek z Czerskiej kreuje Komorowskiego na "patriotę, katolika".

Jednoznaczna wypowiedź, niestety osamotniona w sferze publicznej.
Brak odwagi innym, aby stanąć w prawdzie?

Wypowiedź dla Radia Maryja ks. prof. Pawła Bortkiewicza

Jest mi bardzo trudno oceniać zachowanie prezydenta. Chodzi tutaj bowiem o stronę psychiczną, a to nie leży w moich kompetencjach. Jednak z laickiego punktu widzenia dostrzegam wyraźną niespójność słów i czynów.

Warto zwrócić uwagę na konsekwencję wypowiedzi pana prezydenta. Prezydent mówił o zróżnicowanym świecie, w którym nie istnieje jedno Prawo Boskie. Mamy tutaj bardzo wyraźną sugestię, że istnieje wiele podmiotów Prawa Boskiego. Istnieje, zatem wielu bogów.

Jak to w takim razie pogodzić z wyznawanym i deklarowanym światopoglądem pana prezydenta? To jest po prostu nie do pogodzenia. Problem jest jednak bardzo poważny, ponieważ pan prezydent swoją pielgrzymką do grobu św. Wojciecha, w cudzysłowie pielgrzymką, spotkaniem z Tercio Milenio, następnie spotkaniem na Lednicy, wreszcie wczorajszym udziałem w procesji relikwii św. Andrzeja Boboli, w sposób bardzo ostentacyjny i zarazem nachalny manifestuje swoje przywiązanie do Kościoła.

Jednocześnie dystansuje się w sposób pozornie – jak sądzę w jego mniemaniu – delikatny od całkowitego utożsamienia się z nim. Trzeba powiedzieć, że takim wyrazem pozornego dystansowana się – podkreślam słowo „pozornie” – delikatnego, a w gruncie rzeczy bardzo ostrego były słowa o pluralizmie porządku moralnego. To są słowa, które absolutnie nie są do pogodzenia z tradycją chrześcijańską, a nawet ze zdrową tradycją naszej cywilizacji euroatlantyckiej.

To jest bardzo poważny problem nachalności zewnętrznych postaw. Jednocześnie bardzo radykalnego odcinania się od chrześcijaństwa. Poza tym charakterystyczne dla tej kadencji są niezliczone wypowiedzi, poczynając od kampanii wyborczej, a kończąc na ostatnich wypowiedziach, które bardzo wyraźnie kolidują z doktryną Kościoła katolickiego.

Warto przypomnieć, że pan prezydent jest za in vitro, że jest częściowo za aborcją, ale to nie przeszkadza mu twierdzić, że w tej konfiguracji jest za życiem. Jest za legalizacją spraw, które wywołują najdelikatniej mówiąc ogromne kontrowersje itd. Mamy więc do czynienia z bardzo skomplikowaną sytuacją, która ma, mówiąc bardzo banalnie, jedno wytłumaczenie. Mianowicie pan prezydent próbuje umocnić swój image i jednocześnie image tej formacji politycznej, która się sypie na naszych oczach. Tylko, że jest to manipulowanie Kościołem i Panem Bogiem. A tego czynić się nie godzi.

Musimy mieć świadomość tego, że osoba, która reprezentuje takie poglądy sama siebie wyklucza ze wspólnoty. Zauważmy zresztą rzecz bardzo banalną i zarazem bardzo czytelną. Jeżeli ktoś w sprawach zupełnie mniejszej rangi w ugrupowaniu politycznym deklaruje poglądy niezgodne z poglądami Boga, czy z poglądami ideologii partyjnych, zostaje natychmiast zawieszony w prawach członka tej partii, albo zostaje z niej wykluczony, albo staje się persona non grata. Obserwujemy to niemal, na co dzień w sytuacjach różnych sporów i konfliktów światopoglądowych.

Dlaczego zatem niektórym z nas tak trudno uwierzyć, że ktoś taki – w sprawach o wiele wyższej wagi, jaką jest kontestacja nauczania moralnego i doktrynalnego Kościoła w sprawach wiary i moralności – miałby być nadal członkiem wspólnoty?

On sam siebie wyklucza, dlatego, że odrywa się od tożsamości, od źródeł tej przynależności. Przynależność tutaj nie jest przynależnością czysto formalną, na zasadzie podbicia legitymacji, ale organiczną na zasadzie związku z Chrystusem, który żyje w swoim Kościele, i który wyraża ten związek także poprzez swoją naukę moralną.

Nie można mieć najmniejszych wątpliwości, że taki człowiek jest poza wspólnotą Kościoła i przystępowanie przez niego do sakramentów świętych jest w tym wypadku przystępowaniem po prostu świętokradczym."

I prof. Mieczysław Ryba - ważny głos

(..)

Prezydent dzieli Polaków

Dał temu wyraz prezydent Komorowski, który w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Wyborczej” stwierdził: „Niepokoi mnie instrumentalne wykorzystywanie radykalnych środowisk kibolskich i wciąganie ich w charakterze półbojówek do polityki. To niebezpieczna zabawa, nawet jeżeli się próbuje temu nadać taki sznyt, że sięgamy po radykałów po to, żeby nie przyszli jeszcze więksi radykałowie” („Gazeta Wyborcza”, 1 czerwca 2013).

Ów „niepokój” prezydenta w ogóle nie został przez niego w sposób logiczny uzasadniony. Czy wszyscy kibice wygłaszający polityczne hasła to „półbojówki polityczne” godne potępienia? Poważnie wątpię, czy rzeczywiście chodzi prezydentowi o wybryki chuligańskie na stadionach, czy raczej o to, że młodzież (również szeroko rozumiane środowisko kibiców piłkarskich) nie podziela entuzjazmu obozu prezydenckiego z obecnych układów w polskim życiu społeczno-politycznym.

Widzimy, że niewątpliwie prezydent Komorowski jest realnym reprezentantem polityki historycznej lansowanej przez kręgi związane z Adamem Michnikiem. Co ciekawe, już nie wystarcza czekoladowy orzeł. Komorowski chce ogłosić rok 2014 rokiem wolności, upamiętniając okrągłą rocznicę wyborów kontraktowych z 1989 roku.

Szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski stwierdził: „Będziemy wtedy obchodzić coś więcej niż 25. rocznicę wyborów czwartego czerwca. To będzie 25 lat od każdej z dat, dzięki którym odzyskaliśmy wolność. Od wyborów, powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego, przyjęcia planu Balcerowicza”.

Ciekawe, że obchody okrągłej, 30. rocznicy powstania „Solidarności” nie miały nawet połowy rozmachu, jaki planuje się rozwinąć przy okazji 25. rocznicy wyborów czerwcowych. Zatem, zdaniem środowiska liberałów, to nie tyle wielomilionowy ruch społeczny, ile dogadanie się wąskiej grupy polityków w Magdalence dało Polsce wolność. I wszyscy powinniśmy być z tego zadowoleni.

Propagandowy amok

Można sobie zadać pytanie, czy otoczenie Komorowskiego nie zdaje sobie sprawy, że przesada w tych obchodach może odbić się czkawką ekipie władzy? Wszystko to należy czytać w kontekście wieloletniej już polityki edukacyjnej polskich władz. Wypychanie historii ze szkół doprowadziło całe pokolenie młodych Polaków do stanu całkowitej amnezji historycznej.

Niewiedza co do faktu, czym był komunizm, jest wręcz porażająca. W walce o świadomość młodego pokolenia inżynierowie dusz mają nadzieję, że wmówią im, iż Okrągły Stół to szczyt osiągnięć Polaków w dwudziestym wieku. Patriotyczna młodzież demonstrująca, nie mając porównywalnej siły medialnej, może zostać zagłuszona przez całoroczne świętowanie wolności zaplanowane przez Kancelarię Prezydenta Komorowskiego.

Czy tak się stanie? Można wątpić, znając przekorę Polaków. Im więcej urzędowego optymizmu, im więcej propagandowej przesady, tym większy niesmak i kontestacja. Ciekawe, jak w atmosferze urzędowego optymizmu władza poradzi sobie z kolejną rocznicą stanu wojennego, czy z okrągłą, 30. rocznicą zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki.

Wszak to ci sami ludzie, którzy stali na czele PRL w czasach stanu wojennego (przez co odpowiadali za zbrodnie systemu), byli również późniejszymi architektami Okrągłego Stołu (wystarczy wspomnieć Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka).

Nie ulega zatem wątpliwości, że środowiska patriotyczne (w tym postsolidarnościowe) stoją dziś przed wielkim zadaniem walki o prawdę historyczną, dotyczącą zmagań z komunizmem w latach 80. dwudziestego wieku. Na obiektywizm naszych władz państwowych nie można zbytnio liczyć.

Prof. Mieczysław Ryba

http://www.naszdziennik.pl/mysl/34550,2014-rok-czekoladowego-orla.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

2. Panie Aleksandrze -

Nic dodać, nic ująć. Ceną koniunkturalizmu jest deprecjonowanie przeszłości i jaskrawe nadużycie zaufania "maluczkich". Nie ma takiego celu, który uświęciłby takie środki. Nie takiego zachowania oczekujemy od ludzi Kościoła. Ryba psuje się od głowy.

Dziękuję za trzymanie ręki na pulsie rzeczywistości.

Pozdrawiam - hPdP

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika Maryla

3. Uczestników odwiedził też

Uczestników odwiedził też prezydent Bronisław Komorowski.

- Chciałbym Wam serdecznie podziękować za to, że z tak niezwykłego miejsca, naraz, we wspólnym rytmie, bije kilkadziesiąt tysięcy młodych serc, że kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, młodych Polaków szuka źródła siły i optymizmu, radości życia w wierze. Zawsze chciałem tutaj przyjechać - powiedział prezydent Bronisław Komorowski.

Prezydent, przekazał na ręce ojca Jana Góry kielich, replikę Konstytucji 3 Maja, a także współczesną konstytucję.
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wizyty-krajowe/art,264,tu-mlodzi-pol...

Spotkanie z uczestnikami XVII Spotkania Młodych Lednica 2000
Spotkanie z uczestnikami XVII Spotkania Młodych Lednica 2000
Spotkanie z uczestnikami XVII Spotkania Młodych Lednica 2000
Spotkanie z uczestnikami XVII Spotkania Młodych Lednica 2000



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. cena zdrady - "otwarty kościół" Gościa Niedzielnego

Bogumił Łoziński - facet który oszczerczo atakował TV TRWAM za brak relacjiz Piekar z powodu "pielgrzymki" Komorowskiego.

Niech nas Pan Bóg broni od takich doradców, co nie potrafią stanąć w prawdzie i frymarczą wiarą.

http://gosc.pl/doc/1582029.Prezydent-poboznieje

" Udział prezydenta w uroczystościach religijnych cieszy, ale nie spodziewam się, że za tym pójdzie pełne opowiedzenie się za rozwiązaniami zgodnymi z nauczaniem Kościoła.

Prezydent Bronisław Komorowski w ostatnim czasie często bierze udział w ogólnopolskich uroczystościach religijnych. Uczestniczył w pielgrzymce mężczyzn do sanktuarium Matki Bożej w Piekarach Śląskich, brał udział w VI Dniu Dziękczynienia w Warszawie, gościł na spotkaniu młodych na Lednicy, spotkał się też ze środowiskiem Instytutu Tertio Millennio, którego celem jest popularyzacja nauczania społecznego Kościoła. Jeśli do tego dodamy przygotowanie propozycji całościowego programu prorodzinnego, co Kościół od dawna postuluje, a także odmowę patronatu nad paradą równości, można wysnuć wniosek, że mamy prezydenta, który nie tylko szanuje, ale wręcz promuje chrześcijańskie wartości.

Jednak według mnie jest to wniosek zbyt daleko idący. Problem polega na tym, że B. Komorowski otwarcie deklaruje, że jest za in vitro i obecnie obowiązującą ustawą aborcyjną, pozwalającą m.in. zabijać dzieci chore, co jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Znamienne, że będąc na pielgrzymce w Piekarach Śląskich uchylił się od podpisania pod obywatelskim projektem, zakazującym aborcji dzieci chorych. W sprawie obrony życia stanowisko prezydenta jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła.

Jednak od takiej postawy do aktywnego zwalczania wartości chrześcijańskich jest daleko. Oceniając postępowanie prezydenta z perspektyw wartości katolickich, można powiedzieć, że w części spraw broni on istniejącego status quo, np. nie zgadza się na związki partnerskie. Jest to postawa zachowawcza, jednak wobec coraz silniejszych prób wprowadzenia w Polsce rozwiązań sprzecznych z katolicką etyką, blokowanie przez niego liberalnej rewolucji obyczajowej na pewno ma swoją wartość. Dlatego, mając świadomość, że prezydent nie opowiada się za całkowitą obroną życia, trzeba go wspierać w działaniach broniących wartości chrześcijańskich. Błędem byłoby odrzucenie prezydenta, w sytuacji, gdy w wielu ważnych dla katolików sprawach jest on sojusznikiem."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Związek prawa z moralnością

Związek prawa z moralnością


Oświadczenie Rady Społecznej przy Arcybiskupie Poznańskim nt. związku prawa z moralnością

Władze publiczne nie mogą uchylać się od zajmowania stanowiska w
podstawowych sprawach dotyczących sensu egzystencji człowieka, a tysiące
lat chrześcijaństwa stwarzają dostatecznie mocne i przekonujące
przesłanki, aby opowiedzieć się za wartościami moralnymi pochodzącymi z
dekalogu – uważają członkowie Rady Społecznej przy Arcybiskupie
Poznańskim.

W przedstawionym 4 czerwca oświadczeniu członkowie rady postulują, by
prawo wyborcze stawiało przed kandydatami do parlamentu wymóg
posiadania umiejętności merytorycznych i walorów etycznych. Oświadczenie
rady trafi do prezydenta RP, premiera rządu i polskich
parlamentarzystów.

Poniżej pełny tekst oświadczenia Rady Społecznej przy Arcybiskupie Poznańskim.

„Związek prawa z moralnością to odwieczny problem, istniejący od
początków ustanawianego przez człowieka prawa. Największe trudności w
tej materii wynikają z różnic poglądów zarówno na prawo, jak i na
moralność.

Główne źródło sporów dotyczących definiowania prawa tkwi w różnym
pojmowaniu jego wartości. Jedni, zwłaszcza zwolennicy pozytywizmu
prawnego, wartość tę upatrują głównie w cechach formalnych takich jak
zgodność z hierarchią źródeł prawa, pochodzenie od uprawnionego
prawodawcy, czy zgodność z procedurami legislacyjnymi. Dotyczy to także
norm konstytucyjnych, których obowiązywanie uzależnia się nie tyle od
ich treści aksjologicznych, co od formalnej poprawności ustanowienia
konstytucji. Inni, odwołujący się m.in. do prawa naturalnego, decydujące
znaczenie przywiązują do treści prawa.

W tym kontekście można mówić o odróżnianiu łacińskiego pojęcia „lex”
od „ius”. „Lex” oznacza konkretnie zredagowany przepis (ustawę),
natomiast „ius” wskazuje na wewnętrzne walory prawa, pozwalające
utożsamiać je ze sprawiedliwością. O ile „ius” podlega wartościowaniu
etycznemu, o tyle na obowiązywanie „lex” oceny moralne nie mają
decydującego wpływu. Jego obrońcom wystarczy to, że przepis nie narusza
porządku formalnego (np. wspomnianej wyżej hierarchii źródeł prawa,
kompetencji prawodawcy, czy metod poprawnej legislacji). Utożsamianie
prawa wyłącznie z tak rozumianym „lex” umożliwia uchwalanie tzw. prawa
niegodziwego. W sposób skrajny wystąpiło to np. w okresie nazizmu oraz
komunizmu. Ustanawiane tam prawa, z punktu widzenia formalnego, były w
zasadzie całkowicie poprawne, ale w swej treści moralnej często
niegodziwe. Oddzielanie prawa od moralności powoduje, że podobne
problemy, chociaż w mniej drastycznej postaci, występują także w
państwach demokratycznych.

Moralność związana jest zawsze z jakimś systemem wartości
wynikającym m.in. z określonego światopoglądu, przekonań filozoficznych,
czy religii. Brak jednolitych poglądów w tych dziedzinach zrodził
przekonanie, że prawo, skoro ma obowiązywać wszystkich, powinno być w
tych sprawach bezstronne. Podobne sformułowanie znajduje się w
Konstytucji RP (art. 25). Taki postulat brzmi bardzo atrakcyjnie.
Obarczony jest jednak poważną i nieusuwalną wadą. Polega ona na tym, że
władze publiczne (prawodawcze, wykonawcze i sądownicze) nie mogą uchylać
się od zajmowania stanowiska w podstawowych sprawach dotyczących sensu
egzystencji człowieka. Prawo pośrednio albo bezpośrednio łączy się
często z tymi kwestiami i dlatego nie może być wobec nich neutralne.
Wkraczając w tak fundamentalne dziedziny, jak np. życie ludzkie,
rodzina, prokreacja, wolność człowieka, programy edukacyjne, związki
homoseksualne, czy regulując wiele innych stosunków międzyludzkich,
prawo musi przyjąć jakąś postawę światopoglądową.

W warunkach kultury euroamerykańskiej, do której należy także Polska,
postawa ta praktycznie osadzona jest albo w światopoglądzie
materialistycznym, albo wynika z wartości chrześcijańskich. Błędne jest
więc twierdzenie, że prawodawca jest bezstronny, gdy odrzucając normy
moralne wyrosłe z chrześcijaństwa kieruje się zasadami wynikającymi ze
światopoglądu materialistycznego. (Na ten temat Rada Społeczna przy
Arcybiskupie Poznańskim wypowiadała się już przy innych okazjach – por.
np. Oświadczenie z dnia 10.10.2010 r.). Tysiące lat chrześcijaństwa
wyrosłego z dekalogu oraz z nauczania Chrystusa stwarzają dostatecznie
mocne i przekonujące przesłanki, aby opowiedzieć się za wartościami
moralnymi pochodzącymi z tych źródeł, a nie po stronie modnego ostatnio
światopoglądu materialistycznego, błędnie skrywanego pod pojęciem
„bezstronności”. Nie jest on bowiem w stanie odpowiedzieć na
najważniejsze pytania dotyczące sensu egzystencji fizycznej i istnienia
sfery duchowej. Odrzucanie lub choćby kwestionowanie spraw, które
przekraczając możliwości ludzkiego rozumu stwarzają trudności dowodowe,
nie jest racjonalne. Postulat respektowania w prawie podstawowych
wartości chrześcijaństwa, nie oznacza oczywiście wprowadzania religii do
prawa na wzór niektórych ortodoksyjnych państw koranicznych, czym
straszy się często opinię publiczną. Chodzi bowiem jedynie o uniwersalne
zasady moralne, które są korzystne dla wszystkich i w świecie
cywilizowanym mogą bez obaw być akceptowane także przez ludzi
niewierzących lub wyznawców religii niechrześcijańskich. Przykładem są
prawa człowieka, które wprawdzie nie odwołują się wprost do
chrześcijaństwa (adresowane są do wszystkich mieszkańców naszego globu),
ale w swej treści, a nawet retoryce wyraźnie do niego nawiązują.

Prawa człowieka należą do prawa naturalnego (mają przeto charakter
norm moralnych) w tym sensie, że nie podchodzą od żadnego prawodawcy
ludzkiego, a ich źródłem – według Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka z
1948 r. – jest „przyrodzona godność wszystkich członków wspólnoty
ludzkiej”. Prawa te przysługują każdemu człowiekowi niezależnie od tego,
czy zostały wpisane w dany system prawny, czy zostały tam pominięte.
Istnieje dlatego powszechne przekonanie, że prawa człowieka powinny być
nadrzędne wobec prawa stanowionego. Jest więc mało prawdopodobne, aby
współczesne państwa jawnie odrzucały podstawowe prawa i wolności
człowieka. Dotyczy to w szczególności państw demokratycznych, które –
tak jak Polska – ratyfikowały najważniejsze konwencje międzynarodowe z
tego zakresu. Problemem natomiast staje się interpretacja praw
człowieka, prowadząca do ich relatywizacji. Przykładem może być
najbardziej podstawowe prawo człowieka, jakim jest prawo do życia.
Powołują się na nie zarówno zwolennicy jego dosłownego przestrzegania we
wszystkich fazach ludzkiego życia (od poczęcia do naturalnej śmierci),
jak i domagający się rezygnacji z ochrony życia na tych etapach, które
wybiórczo określi prawodawca w zależności od stopnia rozwoju człowieka
lub stanu jego zdrowia. W takich sytuacjach prawo do życia przestaje
mieć wartość obiektywną, a staje się zależne od subiektywnych poglądów
aktualnej większości parlamentarnej. Prawodawcy często nie tylko
lekceważą argumentację etyczną, czy przyrodniczą, ale nawet usiłują
postępować wbrew orzeczeniom kompetentnych instytucji prawniczych.
Przykładem może być tu wyrok Wielkiej Izby Trybunału Sprawiedliwości
Unii Europejskiej z 18.10.2011 r., (sprawa Bruestle vs Greenpeace),
który m.in. stwierdził niedopuszczalność niszczenia embrionów ludzkich.

W Polsce wciąż podejmuje się próby rozszerzenia legalizacji aborcji,
pomimo orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego stwierdzającego, że życie
ludzkie staje się wartością chronioną konstytucyjnie także w fazie
prenatalnej (orzeczenie z 28.5.1997 r., sygn. K.26/96). Z
niezrozumiałych powodów podobne tendencje, zmierzające do
niebezpiecznych zmian kulturowych, widoczne są także w odniesieniu do
innych fundamentalnych spraw, takich jak np. wolność człowieka, rodzina,
równość czy tolerancja. Być może, iż jedną z przyczyn tych zjawisk są
niewystarczające wymogi stawiane osobom ubiegającym się o funkcje
publiczne, zwłaszcza we władzach ustawodawczych. O ile np. od sędziów,
którzy tylko stosują prawo, wymaga się studiów prawniczych, aplikacji,
złożenia szeregu egzaminów potwierdzających ich kompetencje zawodowe, a
także kwalifikacje moralne wyrażające się m.in. wymogiem
„nieskazitelnego charakteru”, o tyle członkowie władzy prawodawczej, a
więc ci, którzy stanowią prawa, podobnym wymogom prawnym nie podlegają.
Walory etyczne i umiejętności merytoryczne nie warunkują ich startu w
wyborach parlamentarnych. Praktyka pokazuje, że cechy te nie zawsze
ujawniają się w procesie wyborczym. Dlatego byłoby lepiej wprowadzić
stosowne wymogi do prawa wyborczego.

Normy prawne dzielą się zasadniczo na normy nakazujące, zakazujące
lub uprawniające. Pierwsze dwie kategorie zmuszają człowieka do
określonego zachowania się. W przypadku, gdy należą one do tzw. prawa
niesprawiedliwego, ich adresaci stają przed dramatycznym wyborem:
postąpić zgodnie z takim prawem, usprawiedliwiając się słynną rzymską
paremią „dura lex sed lex” (twarde prawo, ale prawo), czy też – kierując
się przesłankami etycznymi – podjąć ryzyko odmowy, której koszt może
być niezwykle wysoki, nie wyłączając utraty pracy, wolności lub w
skrajnych przypadkach nawet życia. W państwach demokratycznych normy
odnoszące się do spraw moralno-światopoglądowych mają jednak najczęściej
charakter norm uprawniających. Na przykład legalizują niemoralne
zachowania lub wprowadzają ich niekaralność, choć takich zachowań nie
nakazują. Mogą wprawdzie do nich zachęcać, gdyż prawo spełnia funkcję
wychowawczą (dobre prawo kształtuje dobre społeczeństwo), ale ostateczna
decyzja należy do poszczególnych ludzi. To konkretne osoby doprowadzają
do aborcji, eutanazji, niszczenia ludzkiego życia przy zapłodnieniu
metodą „in vitro”, wstępują w związki homoseksualne, itd.

Z powyższą sprawą łączy się problem współodpowiedzialności
indywidualnej za zło związane z niemoralnym prawem. Nie zwalnia ono
bowiem od odpowiedzialności poszczególnych osób, jeżeli są one w stanie
posługiwać się własnym rozumem, wolną wolą oraz sumieniem. Te trzy
atrybuty człowieka nie tylko pomagają ocenić wartość etyczną
poszczególnych norm, ale także powodują odpowiedzialność za ich
dobrowolne stosowanie. Należy zatem dążyć do tego, aby moralne
zachowanie było wynikiem świadomej i wolnej decyzji, a nie wyłącznie
lęku przed przymusem prawa. Ponieważ nie wszyscy ludzie są skłonni do
takich refleksji, należy im je przybliżyć. Chodzi zwłaszcza o to, aby
złe prawo nie było wykorzystywane jako alibi dla niemoralnych zachowań.
Wyjaśnianie tych problemów jest trudnym zadaniem, którego nie powinno
się zostawiać jedynie kapłanom. Włączyć się w te prace powinny także
organizacje świeckie i wszyscy ludzie dobrej woli. Przetrwanie wartości,
z których wyrasta nasz system kulturowo-cywilizacyjny zależy bowiem w
większym stopniu od moralności poszczególnych osób, aniżeli od
prawodawcy. Może on bowiem stwarzać tylko zewnętrzne ramy zachowań
ludzkich. Do tych spraw Rada Społeczna przy Arcybiskupie Poznańskim
nawiązywała w oświadczeniu z dnia 4.10.2011 r. w sprawie wolności i
odpowiedzialności. Stwierdziła tam m.in., że gdyby ludzie rzeczywiście
kierowali się rozumem, wolną wolą i prawym sumieniem, niemoralne prawa
stałyby się martwą literą, a wysiłek polityków zmierzających do ich
uchwalania byłby bezprzedmiotowy.

 

Poznań, 4 czerwca 2013 roku

 

Podpisali:

 

prof. dr hab. Czesław Błaszak,

dr med. Szczepan Cofta,

ks. prał. dr Paweł Deskur (sekretarz),

prof. dr hab. med. Janusz Gadzinowski,

prof. dr hab. Bohdan Gruchman (przewodniczący),

prof. dr hab. Tomasz Jasiński,

prof. dr hab. Andrzej Legocki,

prof. dr hab. Wojciech Łączkowski,

prof. dr hab. Roman Słowiński,

prof. dr hab. Michał Sznajder,

 prof. dr hab. Jan Węglarz (wiceprzewodniczący),

mgr Grażyna Ziółkowska.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika TW Petrus13

6. dziękuję panie Aleksandrze

i Tobie Marylko (uprzedziłaś mnie,też o Piekarach chciałem wspomnieć:)). Przed chwilą oglądnąłem piękny - obraz,"Bunt Stadionów". Na tym filmie zobaczyłem coś,o czym marzyłem od wielu lat :). Nie jestem zwolennikiem żadnej drużyny piłkarskiej (nie chcę nikogo dzielić!), Jestem Zdecydowanym Kibol Fun!
ps. z pozdrowieniami do autora i wszystkich Kiboli w Polsce :*