Ukazała się książka J.M.Rymkiewicza "Reytan. Upadek Polski"
Trzeba więc wybierać – albo będziemy ludźmi rozsądnymi i stracimy Polskę; albo będziemy ludźmi szalonymi i przyczynimy się do jej ocalenia.
Fragment pochodzi z najnowszej książki Jarosława Marka Rymkiewicza "Reytan. Upadek Polski", która ukazała się nakładem Wydawnictwa Sic!
27 maja 1833 roku w wydawanym wówczas w Paryżu piśmie, które nazywało się „Pielgrzym Polski” – wydawcą „Pielgrzyma” był Eustachy Januszkiewicz, a wiosną i latem 1833 roku redagował go Adam Mickiewicz – ukazał się artykuł zatytułowany O ludziach rozsądnych i ludziach szalonych. Artykuł nie był podpisany – nazwisko jego autora zostało ujawnione dopiero ponad dziesięć lat później, w roku 1844, w czwartym tomie zbiorowego wydania Pism Mickiewicza – ale wszyscy nasi paryscy emigranci świetnie oczywiście wiedzieli, kto go napisał. Coś takiego – coś tak radykalnego, radykalnie polskiego mógł bowiem wtedy napisać tylko Mickiewicz.
Artykuł O ludziach rozsądnych i ludziach szalonych – niewielki, we współczesnych wydaniach Dzieł zajmuje on ledwie cztery strony – poświęcony był pojawieniu się w Polsce nowego gatunku ludzi – tych właśnie, których Mickiewicz nazwał ludźmi rozsądnymi. Ten nowy gatunek ludzi pojawił się w Polsce razem ze swoim własnym językiem – równie nowym jak oni i równie rozsądnym. Kiedy to się stało? „Pierwsze zjawienie się historyczne w Polsce ludzi rozsądnych i z profesji dyplomatów – czytamy w artykule O ludziach rozsądnych – przypada na czasy pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej”. Na czasy pierwszego rozbioru, a dokładnie – na rok 1773, kiedy polski sejm zatwierdził ten rozbiór. „Kiedy haniebne- mu sejmowi Ponińskiego – pisał Mickiewicz – radzono podpisać akt samobójstwa, nie śmiano już do Polaków przema- wiać językiem starym, wzywać ich w imię Boga, w imię p o w i n n o ś c i, trzeba było stworzyć język nowy”. W tym nowym języku mówiono, jak twierdził Mickiewicz, o okolicznościach czasu i miejsca, o trudnościach, o środkach, a zwłaszcza o rozsądku – „zaklinano obywateli w imię rozsądku, aby przestali czuć po obywatelsku”. Ludzie rozsądni z ich rozsądkiem oraz z ich rozsądnym językiem pojawili się więc w Polsce, jak z tego wynika, w pewnym konkretnym celu – po to, żeby uniemożliwić innym Polakom protestowanie przeciw rozbiorowi Polski; czyli po to, żeby rozbiór doszedł do skutku, został zatwierdzony i żeby Polska przestała istnieć. Cytując ludzi rozsądnych, którzy pojawili się w polskim sejmie w kwietniu 1773 roku, Mickiewicz pisał tak: „Gdzież r o z s ą d e k – wołano – chcieć opierać się woli trzech dworów?
Gdzie są ś r o d k i oparcia się? Czy jest c z a s po temu? Czy nie lepiej c z ę ś ć poświęcić, aby r e s z t ę zachować?”. Ludzie rozsądni rozprawiali więc (według Mickiewicza) – rozprawiali, kiedy ginęła Rzeczpospolita, kiedy gwałcono jej prawa, kiedy rozpadały się jej instytucje, kiedy jej król zabawiał się z tancereczkami i z poetami, kiedy ulice Warszawy patrolowali rosyjscy i pruscy żołnierze – o rozsądku, o środkach, o czasie, o okolicznościach, o stosunku części do całości. Polacy, przynajmniej ci nierozsądni (czyli, można by powiedzieć, trochę gorzej zorientowani w sytuacji, w jakiej znalazła się wówczas Polska; w tym, co w języku ludzi rozsądnych nazywano okolicznościami, czasem i środkami), nie rozumieli jednak, i nawet, według Mickiewicza, nie próbowali zrozumieć tego nowego języka ludzi rozsądnych, którym wtedy zaczęto do nich przemawiać. „Poczciwi posłowie, szczególniej z głębi prowincyj przybyli, słuchali z podziwieniem nowych dla Polaka rozumowań, nie umieli, nie chcieli nawet wdawać się w rozprawy, zatykali uszy na po dobne bluźnierstwa”.(...)
źródło
W taki to więc sposób konflikt, w jaki język ludzi rozsądnych (akceptujących, z uwagi na okoliczności, rozbiór Polski) wszedł ze starym językiem dawnych Polaków – tych poczciwych prowincjuszy, którzy uważali, że istnieją jakieś obywatelskie powinności – w taki to sposób konflikt językowy przekształcił się w konflikt społeczny orazw konflikt narodowy: między Polakami szalonymi a Polakami rozsądnymi, między polskimi szaleńcami i barbarzyńcami, którzy chcieli i chcą, żeby Polska istniała (i zaklinają w tej sprawie swoich współobywateli „na rany boskie”) a polskimi Europejczykami, którzy uważają, że do ich tutejszego istnienia wystarczy im ich istnienie europejskie. Tak przynajmniej ten ówczesny, osiemnastowieczny, reytanowski konflikt językowy – właśnie jako kon( ikt społeczny oraz narodowy – zinterpretował w roku 1833 Mickiewicz. Ta jego interpretacja – dzieląca Polskę na dwie części a Polaków na dwa narody– na naród ludzi szalonych oraz naród ludzi rozsądnych – bardzo dobrze przylegała do jego ówczesnej dziewiętnastowiecznej rzeczywistości – i równie dobrze przylega teraz do naszej obecnej rzeczywistości. Trzeba więc wybierać – albo będziemy ludźmi rozsądnymi i stracimy Polskę; albo będziemy ludźmi szalonymi i przyczynimy się do jej ocalenia.
Moja rada w tej sprawie jest taka. Jak się jest Polakiem, to lepiej jest oszaleć z Mickiewiczem i z Reytanem, niż znaleźć się wśród ludzi rozsądnych, którzy takich szaleńców nie lubią, i razem z ludźmi rozsądnymi stracić Polskę – a tym razem, to może nawet na zawsze.
Jarosław Marek Rymkiewicz
http://www.teologiapolityczna.pl/jaroslaw-marek-rymkiewicz-kim-sa-ludzie-rozsadni-czego-oni-chca/
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz