Po cichu, w przededniu, w imieniu
tu.rybak, czw., 11/04/2013 - 07:27
Zniknął nie tylko Tusk. Zniknął również Komorowski. O ile wiadomo, że Tusk odleciał do ciepłych krajów, o tyle słuch po - zwykle gadatliwym i biorącym udział w czym się da - prezydencie zaginął.
Tak działa propaganda. Tusk nie tylko odleciał, ale jest na wylocie. A o Komorowskim cicho sza.
To przeszukałem Kancelarię Prezydenta i znalazłem trzy komunikaty.
W pierwszym W kaplicy Pałacu Prezydenckiego została odprawiona w środę przed południem msza św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. We mszy uczestniczył prezydent Bronisław Komorowski z Małżonką i rodziny ofiar związanych z Kancelarią Prezydenta RP
W drugim Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Minister Olgierd Dziekoński w przededniu trzeciej rocznicy katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem złożył wieniec pod tablicą na Krakowskim Przedmieściu poświęconą pamięci ofiar katastrofy.
W trzecim Główne państwowe uroczystości w Centrum Opatrzności Bożej w Warszawie rozpoczęły się po południu od złożenia wieńców w przed tablicą wskazującą miejsce pochówku prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego (...) Wieniec od Prezydenta RP złożył minister Maciej Klimczak.
W ten sposób wyciszono propagandowo Komorowskiego. Wszyscy o uciekającym Tusku, więc pragnę zwrócić uwagę, że Komorowski również uciekł.
Tak działa propaganda. Tusk nie tylko odleciał, ale jest na wylocie. A o Komorowskim cicho sza.
To przeszukałem Kancelarię Prezydenta i znalazłem trzy komunikaty.
W pierwszym W kaplicy Pałacu Prezydenckiego została odprawiona w środę przed południem msza św. w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. We mszy uczestniczył prezydent Bronisław Komorowski z Małżonką i rodziny ofiar związanych z Kancelarią Prezydenta RP
W drugim Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP Minister Olgierd Dziekoński w przededniu trzeciej rocznicy katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem złożył wieniec pod tablicą na Krakowskim Przedmieściu poświęconą pamięci ofiar katastrofy.
W trzecim Główne państwowe uroczystości w Centrum Opatrzności Bożej w Warszawie rozpoczęły się po południu od złożenia wieńców w przed tablicą wskazującą miejsce pochówku prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego (...) Wieniec od Prezydenta RP złożył minister Maciej Klimczak.
W ten sposób wyciszono propagandowo Komorowskiego. Wszyscy o uciekającym Tusku, więc pragnę zwrócić uwagę, że Komorowski również uciekł.
- tu.rybak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Rybaku
Komorowski uciekł przed Jarmalem i Smoleńskiem. Tuska wystawiony do odstrzału, przesuwa się coraz wyraźniej do wylotu. Pytanie kiedy? I kto go odstrzeli?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Strach...
Ich strach jest aż nazbyt widoczny. Strach przed prawdą i przed Polakami, którzy tej prawdy żądają.
Chyba faktycznie Tusk już jest przeznaczony na odstrzał, chociaż uważam, że to B.K. ma najwiecej na sumieniu i jego ucieczka też jest symptomatyczna.
Pozdrawiam
Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
3. PILNOWAŁ WŁASNEGO INTERESU I SIEDZIAŁ CICHO
Bronisław Komorowski: Nie warto szukać spisków, trzeba pilnować własnego interesu
- Polska smoleńska i niesmoleńska powoli się skleja. Coraz więcej
ludzi w Polsce nie chce wojny politycznej, której powodem ma być pamięć o
katastrofie smoleńskiej - mówi w wywiadzie dla ''Gazety Wyborczej''
prezydent Bronisław Komorowski.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. schowany przed społeczeństwem, tylko z GW czuje się baezpiecznie
Wywiad ukazał się w "Gazecie Wyborczej" 13 kwietnia 2013 r.
Paweł Wroński: W rocznicę smoleńską Antoni Macierewicz stawia
zarzut, że raport komisji Millera jest sfałszowany. Jarosław Kaczyński
mówi o wybuchu. Sugeruje, że na miejscu prokuratora badałby, czy "pomysł
i wykonanie wyszły z Polski".
Prezydent Bronisław Komorowski: Ja mam to komentować? Jeśli ktoś
uważa, że katastrofa smoleńska przebiegała inaczej, niż ustaliła komisja
Jerzego Millera, niech zgłosi się do prokuratury. Niech przedstawi
dowody, jeśli je ma. To bardziej przystoi niż snucie mętnych dywagacji i
podejrzeń. Nie jest to też dobry sposób na obchodzenie tej rocznicy, na
wyciszenie. Tego by sobie życzyła większość rodzin ofiar. Bo
wyciszenie, spokój są potrzebne, jeśli ktoś chce przeżywać tę tragedię w
sposób osobisty, a nie robić z tego wydarzenie polityczne.
Uczestnicy demonstracji mówili, że "wydepczą sobie w Warszawie pomnik
smoleński". Czy możliwe jest upamiętnienie ofiar w Warszawie?
W Warszawie stoi pomnik na Powązkach, ale nie widać, by działał
tonująco. Myślę jednak, że i na inne wspólne upamiętnienie przyjdzie
czas. Aby jednak Smoleńsk mógł być upamiętniony godnie, to nie może się
to odbywać z awanturą polityczną w tle. Nie mogą temu towarzyszyć
jątrzące, bulwersujące, nieznajdujące żadnego potwierdzenia teorie o
zamachu, wybuchu, sztucznej mgle czy - od środy - o zaginionych w
przestrzeni trzech cudownie ocalałych pasażerach Tu-154. Jest to bowiem
trudne do zaakceptowania dla dużej części opinii publicznej, a także dla
rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Ci, którzy jątrzą w tej sprawie, mają znaczny udział w tym, że dzisiaj
po prostu trudno sobie wyobrazić, by taki zamiar mógł być zrealizowany
bez negatywnych emocji politycznych.
Pomniki dramatom narodowym stawia się na ogół, gdy minie pewien czas,
gdy ucichną najgorętsze spory. Takie pomniki są najtrwalsze i
najmocniejsze.
Propaganda smoleńska jest skuteczna. Jedna trzecia społeczeństwa zaczyna mieć wątpliwości i dopuszcza myśl o możliwości zamachu.
Jest wolność mediów, wolność poglądów. Mówiłem wielokrotnie, że dobrze
by było, gdyby na miejsce rozwiązanej komisji Jerzego Millera, powstało
ciało, które broniłoby tego raportu przed nieodpowiedzialnymi
interpretacjami, pomówieniami. Dobrze, że powstaje zespół pod
kierownictwem dr. Macieja Laska, choć to inicjatywa spóźniona.
Wydawałoby się, że ludzie zaangażowani do pracy w komisji Millera
powinni być wcześniej w większym stopniu zainteresowani obroną własnego
poglądu, swojej reputacji zawodowej. Tak się niestety nie stało.
Trudno ludziom nauki dyskutować z kolejnymi hipotezami w stylu hel czy bomba magnetyczna.
Zgoda. Doskonale rozumiem niechęć ludzi nauki, profesjonalistów do
wchodzenia w polemikę z ludźmi, którzy ferują daleko idące wyroki, nie
znając się na rzeczy. Wiem, z jak ostrymi atakami się spotykają. Chodzi
jednak o ich reputację i o zaufanie do państwa.
Do "tego państwa", które dopuściło do katastrofy, część sceny politycznej nie ma zaufania.
- Jeśli tylko z przyczyn politycznych podważa się dobrą wolę
merytorycznej komisji państwowej, to podważa się wiarygodność wszystkich
innych komisji badających przyczyny katastrof. One działały i będą
działać na tych samych zasadach. Jest to o tyle istotne, że ustalenia
komisji nie mają zastąpić stanowiska prokuratury, ale poprzez wskazanie
przyczyn eliminować negatywne zjawiska.
Chodzi o to, by w przyszłości takich wypadków nie było. Podważanie
wiarygodności komisji szkodzi państwu i po prostu bezpieczeństwu ludzi.
Czy uda się skleić Polskę smoleńską i niesmoleńską?
Według mnie ona się powoli skleja. Mówię to wbrew temu, co widać na
zewnątrz, a niestety widać narastającą zaciekłość polityczną. Zawsze
będzie część ludzi, dla których atrakcyjne są proste, ostre, radykalne
sądy. Uważam jednak, że coraz więcej ludzi w Polsce nie chce wojny
politycznej, której powodem ma być pamięć o katastrofie smoleńskiej.
Ale badania opinii publicznej...
Jeżeli w tych badaniach sformułowano by pytanie np. tak: "czy Smoleńsk
powinien Polaków dzielić", to nawet ci, którzy mają wątpliwości co do
przyczyn czy przebiegu katastrofy, nawet ci, którzy czuli oburzenie po
błędach związanych z identyfikacją zwłok czy innymi aspektami sprawy,
odpowiedzą, że nie chcą wojny nad trumnami. Tylko nikt jakoś tego nie
bada. Łatwiej eksploatować sensacyjną tezę, że coraz więcej Polaków
nadstawia ucha na słowa Antoniego Macierewicza.
Jak pan ocenia zamieszanie z memorandum na temat budowy rurociągu
nazwanego Jamał II i sprzecznymi reakcjami polityków rządu Donalda
Tuska?
Jest to niepokojący sygnał świadczący o problemie Polski resortowej. W
Polsce nie ma odrębnego centrum zajmującego się sprawami energetyki i
zabrakło komunikacji poziomej między resortami oraz koordynacji.
Zrozumiałe i sensowne myślenie spółek skarbu państwa w kategoriach
czysto ekonomicznych powinno być weryfikowane przez drugi punkt
widzenia - interesu politycznego państwa polskiego. Szczególnie w
relacjach z naszym bardzo poważnym sąsiadem, prowadzącym bardzo twardą
grę.
Sąsiad poważny, ale my zachowaliśmy się niepoważnie. Minister się
ostro wypowiedział, premier nie wiedział, wicepremier ponoć wiedział,
ale nie powiedział.
Rzeczywiście sytuacja nie wyglądała dobrze. Była nadreakcja ministra
skarbu na informacje o działaniach na dość niskim szczeblu. Zaowocowało
to zamieszaniem medialnym przy niskiej randze dokumentu, który o
niczym nie rozstrzyga.
Ale merytorycznie: ten gazociąg to dla Polski szansa czy kolejny rosyjski spisek?
Nie warto szukać spisków, tylko trzeba pilnować własnego interesu.
Wiemy doskonale, że koncepcja, o której mówi prezydent Putin, dotyczy
zupełnie innego przebiegu niż proponowany pierwotnie Jamał II. Miał on
iść równolegle do Jamału I na zachód Europy. To, o czym się teraz
zrobiło głośno, to "pieremyczka", która miałaby skręcić na południe w
kierunku Słowacji z perspektywą ominięcia Ukrainy jako kraju
tranzytowego. To oczywiście powinno skłonić do myślenia, że taka
koncepcja niesie poważne implikacje natury nie tylko ekonomicznej, ale i
politycznej.
Nord Stream już ominął Ukrainę.
Nie tylko Ukrainę, ale i Polskę przede wszystkim. Radziłbym o tym pamiętać.
Jak powinniśmy reagować? Co mówić?
My nic nie musimy w tej sprawie mówić. Memorandum to umowa bardzo
niskiej rangi dotycząca przygotowania studiów i oceny potencjalnych
możliwości. Dopiero to powinno być poddane ocenie ze względu na skutki
gospodarcze i polityczne.
Czyli mówimy "nie"?
Od dawna mówimy, że nie chcemy zwiększenia polskiego uzależnienia od
jednego dostawcy gazu. Stąd starania o dywersyfikację dostaw, wzrost
własnego wydobycia, budowa portu LNG w Świnoujściu czy inwestycje w
wydobycie gazu łupkowego. Powinniśmy też otwarcie mówić, że nie chcemy
ułatwiać nacisku Rosji na Ukrainę. Szczególnie gdy trwają negocjacje
Ukraina - UE w sprawie umowy stowarzyszeniowej.
Tylko?
Ale kto wie, czy nie byłoby dobrze szukać rozwiązania interesującego i
dla strony ukraińskiej, i polskiej, a także rosyjskiej. Ostatecznie
Unia Europejska preferuje dzisiaj liberalizację rynku
energetyczno-gazowego.
W niedzielę prezydent Wiktor Janukowycz zwolnił bohatera pomarańczowej rewolucji Jurija Łucenkę.
Decyzja ta została odebrana jako dobry sygnał w UE, że Ukraina zamierza
znosić przeszkody, które stoją na drodze podpisania umowy
stowarzyszeniowej podczas listopadowego szczytu Partnerstwa Wschodniego
w Wilnie.
"Gazeta" pisała, że prezydent Janukowycz obiecał rychłe zwolnienie
Łucenki w lutym podczas spotkania z udziałem pana i prezydenta Słowacji
Ivana Gašparoviea. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin
Schulz mówi, że to wynik misji Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coxa.
Im więcej będzie młynarzy, tym lepszy będzie chleb z tej mąki. M.in
zwolnieniu Łucenki była poświęcona kolacja w Belwederze z udziałem pani
kanclerz Merkel i prezydenta Hollande'a oraz czterech premierów Grupy
Wyszehradzkiej, a później moje rozmowy z prezydentami Ukrainy i Węgier
22 marca, w dniu meczu Polska - Ukraina.
W Unii oczekuje się kolejnych gestów, które by pozwoliły odblokować
ukraińską drogę ku UE. W niedzielę rozmawiałem z prezydentem
Janukowyczem o realizacji innych ważnych zobowiązań strony ukraińskiej,
niezbędnych do wypełnienia warunków podpisania umowy
stowarzyszeniowej. Chodzi o reformę systemu prawnego, także zmiany w
ordynacji wyborczej i kilku innych reform. Strona ukraińska ma
świadomość, że maj to ważna cezura, bo wtedy Komisja Europejska
przedstawi swoją ocenę.
Julia Tymoszenko nadal siedzi w więzieniu.
Nieustannie powtarzam prezydentowi Ukrainy, że sprawa Julii Tymoszenko
to wciąż jest problem. Z drugiej strony od czegoś trzeba zacząć. A takim
początkiem było zwolnienie Jurija Łucenki.
Szykuje się skandal międzynarodowy z budową - przy Muzeum Żydów
Polskich - pomnika Polaków, którzy ratowali Żydów. Pojawiają się
protesty, że polskie władze koniecznie chcą uczcić swoich bohaterów.
Powstanie Muzeum Historii Żydów Polskich jest wielką szansą nie tylko na
usatysfakcjonowanie polskich Żydów i środowisk żydowskich związanych z
Polską. To również ogromna szansa na uzyskanie cennego narzędzia do
tworzenia dobrych relacji polsko-żydowskich dzisiaj i jutro.
A także narzędzia edukacyjnego, które może kształtować wzajemną wiedzę o
sobie Polaków i Żydów. Plac przed pomnikiem Bohaterów Getta wzbogacony o
muzeum będzie miejscem najważniejszym z punktu widzenia kształtowania
nie tylko wiedzy o sobie nawzajem, ale także budowania pozytywnych
emocji.
Dlatego przekonuje mnie propozycja Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu, by
wybudować właśnie w tym miejscu pomnik. To bardziej upamiętnienie
żydowskiej wdzięczności niż polskiej dumy. Wdzięczności dla tych, którzy
w tak strasznych okolicznościach zdobyli się na ludzki odruch pomocy
bliźniemu, ryzykując życie swoje i najbliższych. Pomnik wdzięczności nie
musi oznaczać rozgrzeszenia zła. Wyeksponowanie dobra nikomu niczego
nie ujmuje, a może dodać wszystkim wiary, że nawet w ludzkim piekle
były, są i będą małe triumfy dobra.
Obserwuję debatę na łamach "Gazety". Podzielam pogląd wyrażony przez
prof. Adama Rotfelda, Konstantego Geberta i Halinę Flis-Kuczyńską.
Decyzję podejmie Rada Warszawy. Nie sądzę, by była to decyzja pośpieszna, niepoprzedzona dyskusją.
Ci, którzy protestują, twierdzą, że budowa tego pomnika może być
odebrana na zasadzie: Polacy chcieli powiedzieć, że "nasze na wierzchu".
Nie chodzi o to, by czyjeś było na wierzchu, ale o to, by nasze wspólne
myślenie miało się dobrze. Warto też pamiętać, że w tym miejscu jest już
obelisk "niemiecki" upamiętniający piękny gest kanclerza Niemiec
Willy'ego Brandta.
Na otwarcie muzeum miał przyjechać prezydent USA Barack Obama. Obiecał to dwa lata temu.
Tylko że otwierany jest gmach muzeum, ale jeszcze nie ekspozycja.
Niestety, straciliśmy szansę, jaką jest zbliżająca się 70. rocznica
powstania w getcie. Mój przyjaciel Szymon Peres, prezydent Izraela,
powiedział: "Po co ja mam przyjeżdżać taki kawał drogi, jeśli nie
zobaczę gotowego muzeum". Mam nadzieję, że przyjedzie na otwarcie
muzeum, gdy będzie gotowe. Prezydent Izraela pochodzi z Wiszniewa na
Wileńszczyźnie.
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/wywiady/art,183,prezydent-w-gw-nie-warto-szukac-spiskow-trzeba-pilnowac-wlasnego-interesu.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. wracając do schowanego pREZYDENTA w trzecią rocznicę śmierci
poległych nad Smoleńskiem,to nigdy nie zapomnę jego śmiechu na lotnisku warszawski,gdy lądowały smoleńskie trumny,a wcześniej historycznych już słów:
"Tylko ślepy snajper nie trafiłby z 30 metrów"
gość z drogi