Kryterium najniższej ceny
Hitem serwisów informacyjnych przed i poświątecznych było zamknięcie lotniska w Modlinie z powodu popękania i pokruszenia pasa startowego. W mediach mainstreamu stwierdzono, iż powodem tego były mrozy. Nie jest to jednak prawda. "Gazeta Nowodworska" z dnia 24.12 doniosła /TUTAJ/, że:
"Fatalny stan nawierzchni pasa na lotnisku w Modlinie to nie efekt ostatnich mrozów. Dotarliśmy do raportów pracowników lotniska, którzy codziennie sprawdzali stan nawierzchni pasa. Raporty z poszczególnych dni np. 9 grudnia, donosiły m.in. o zebraniu na początku grudnia z drogi startowej ok. 0,5 kg odprysków. Te, jak informowały służby lotniska, były różnej wielkości od bardzo niewielkich do nawet 5-6 centymetrowych. „Występują na całej długości strefy przyziemienia” – pisali pracownicy. Jak wynika z raportów, na naprawianej już wcześniej przez ERBUD, wykonawcę pasa, powierzchni, kawałki betonu odrywają się bez większego trudu.". Co więcej:
"Do redakcji portalu i Gazety Nowodworskiej dotarła też informacja Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych (ITWL) dotycząca materiałów jakie proponowano do remontu płyt betonowych na lotnisku. Wynika z niej, że do ITWL zwrócono się z pytaniem dotyczącym żywicy, którą miały być łatane pęknięcia na płycie lotniska. - Na podst. dostarczonych kart materiałowych wynika, że materiały te są przeznaczone do stosowania przy wykonywaniu posadzek, a nie napraw powierzchni lotniskowych. Zdaniem ITWL nowo wybudowane płyty betonowe, na których stwierdzono pęknięcia szczelinowe powinny być wyburzone i odtworzone, ponieważ są objęte jeszcze gwarancją – informował Mariusz Wesołowski, kierownik Zakładu Lotniskowego ITWL.".
W swojej doskonałej notce "Wszyscy naprawiamy pas w Modlinie!" blogerka Ufka napisała /TUTAJ/:
"ukazałoby się nawet piękne zdjątko robotnika ręcznie naprawiającego pas w maju 2012 roku - za 10zł/h. W przywołanym artykule z Rzepy www.rp.pl/artykul/884764.html także opinie panów: Bogusława Holeksa (realizator budowy lotniska w Kaniowie koło Bielska Białej) i prof. Mirosława Graczyka, kierownika Laboratorium Diagnostyki Nawierzchni Instytutu Badawczego Dróg i Mostów.Mówili wtedy (maj 2012) zgodnie: Uszkodzenia nawierzchni mogą być powodem awarii koła samolotu podczas lądowania lub startu. Także to lepiszcze, którym wypełniane są powstałe dziury może w dłuższym terminie zachowywać się różnie" Jak widać ich ocena była prawidłowa.
Dziennikarze mogliby sprawdzić w necie kto przyjął ten pas do użytku. Służę pomocą: "6 czerwca 2012 Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję o pozwoleniu na użytkowanie części lotniczej portu, pas startowy uzyskał pozytywną ocenę Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych.".
No właśnie. Z powyższych cytatów wynika jasno, że mamy tu do czynienia z fuszerką, której skutki, już po raz drugi, próbuje się prowizorycznie usunąć. Jak wynika z opinii fachowców, nawet jeśli się to uda - za parę miesięcy sytuacja się powtórzy. Takie przypadki stają się nagminne, czy to przy budowie autostrad, czy też warszawskiego metra. Na ogół tłumaczy się to tym, iż prawo nakazuje ZAWSZE wybór najtańszej oferty przy przetargach publicznych.
Postanowiłam sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście. Poszperałam w sieci i znalazłam analizę Witolda Jarzyńskiego "Najniższa cena w przetargach publicznych - gdzie naprawdę leży problem?" dla Forum Obywatelskiego Rozwoju /TUTAJ/ oraz projekt ustawy o zmianie ustawy Prawo zamówień publicznych wniesiony do Sejmu w dniu 29.11.2012 przez Ruch Palikota /patrz - /TUTAJ//. Z tego ostatniego można się dowiedzieć, jak naprawdę brzmi przepis obecnie obowiązujący:
"Obecnie zgodnie z art. 91 ust. 2 ustawy – Prawo zamówień publicznych, kryteriami oceny ofert określonymi w specyfikacji istotnych warunków zamówienia są „cena albo cena i inne kryteria odnoszące się do przedmiotu zamówienia, a w szczególności: jakość, funkcjonalność, parametry techniczne, zastosowanie najlepszych dostępnych technologii w zakresie oddziaływania na środowisko, koszty eksploatacji, serwis oraz termin wykonania zamówienia”."
Nie ma tu wcale mowy o przymusie wybierania najtańszej oferty. Witold Jarzyński w swojej analizie sporządzonej w listopadzie 2011 pisze wręcz:
"Stosowanie „rażąco niskich cen” w przetargach publicznych jest zjawiskiem bardzo rzadkim, porównywanym w ekonomii do częstotliwości występowania potwora z Loch Ness. Niemniej jednak w Polsce jest to przedstawiane jako znaczący problem.". I dalej:
"Zamiast zmieniać przepisy ustawy Prawo zamówień publicznych ustawodawca powinien dać możliwość wykonawcom bronienia swoich prawa przed sądem. Należy więc obniżyć maksymalną kwotę opłaty od skargi na orzeczenia KIO z zaporowej dla małych firm kwoty 5 mln zł na 100 tys. zł, tak, aby orzeczenia Izby dla wykonawców nie były ostateczne a procedura odwoławcza (w wielu przypadkach) 1-instancyjna. (...)
W 2004 roku jedynie 29% przetargów publicznych było rozstrzyganych tylko w oparciu o kryterium ceny. Dzisiaj w 9 na 10 przetargach cena jest jedynym kryterium wyboru oferty. Znaczący skok zastosowania tego kryterium zanotowaliśmy po wejściu Polski w struktury Unii Europejskie, kiedy to zwiększyła się ilość wydawanych pieniędzy za pośrednictwem systemu zamówień publicznych, co skutkowało również bardziej szczegółowymi i częstymi kontrolami. Urzędnicy zaczęli więc coraz częściej stosować obiektywne, przejrzyste a co za tym idzie i bezpieczne kryterium ceny.".
To właściwie wyjaśnia całą sprawę. Nie prawo zmusza do wyboru najtańszych ofert, ale strach przed kontrolą /a nawet sądem - z oskarżenia o niegospodarność/. Powinno się więc zmienić system kontroli przetargów, który w dodatku jest nieefektywny i przed niczym nie zabezpiecza. Dowody na to można znaleźć w świetnym felietonie prof. Andrzeja Zybertowicza "Przemysł nagonkowo-przykrywkowy" /TUTAJ/. Podaje on przykłady dwóch wielkich afer "przykrywanych" zdjęciami agenta Tomka bez koszuli. Pierwsza z nich to sprawa gigantycznej korupcji w górnictwie, a druga dotyczy zmów przy przetargach:
„Prokuratura oskarża dziesięciu byłych i obecnych szefów firm budowlanych o zmowę przy przetargach drogowych”. W piątek 7 grudnia ten temat na s. 2 podejmuje komentator gospodarczy „Wyborczej”. W tekście o tytule „Miliardy tracimy przez zmowy” wskazuje: „Zmowy przy przetargach publicznych są w Polsce zjawiskiem powszechnym. (…) My, podatnicy, tracimy na tym miliardy, które wędrują do kieszeni firm zawiązujących zmowę. W ten sposób marnotrawiona jest część funduszy unijnych. (…) Urzędnicy państwowi doskonale zdają sobie sprawę z sytuacji i próbują coś z tym zrobić, choć mało skutecznie”.
Zybertowicz pisze następnie: "Ale nie dajmy sobie wmówić, że to po prostu uleganie naturalnej, występującej nie tylko w Polsce tabloidyzacji mediów. To jest świadome podkręcanie tego procesu w celach ściśle politycznych. To nieprawda, że o korupcji w górnictwie i zmowach gospodarczych nie można dyskutować w atrakcyjny sposób. Gdyby tylko chciano, to i przecieki, i niezłe zdjęcia by się znalazły.".
Jak widać, prawdziwe przyczyny niekorzystnych zjawisk można przykrywać w różny sposób - także powołując się na nieistniejące przepisy prawne.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz