Wydawać
by się mogło, że 15 lat od tajemniczych śmierci Michała Tadeusza
Falzmanna i Jego szefa, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli prof. Waleriana
Pańki, to wystarczająco długi okres czasu, aby wszystko, co się wiąże z
tzw. aferą FOZZ zostało ostatecznie wyjaśnione, nawet gdyby ujęcie i
ukaranie winnych nie było możliwe. Nie tylko przecież przez prawie 9 lat
prowadzone było drobiazgowe śledztwo prokuratorskie, nie tylko
zakończył się prawie 7 lat trwający proces karny, ale w tzw.
międzyczasie powstał Instytut Pamięci Narodowej, a w nim setki wysokiej
klasy specjalistów z dostępem do najtajniejszych akt.


Tymczasem, 15 lat od tamtych wydarzeń, sprawa FOZZ bez
przerwy pojawia się w obiegu publicznym i wydarzenia, pozornie bez
najmniejszego z nią związku, stają się nagle przedmiotem zainteresowania
dociekliwych komentatorów, a także podstawą tajemniczych i mglistych
oskarżeń pod adresem różnych bohaterów naszego życia publicznego. Utarło
się już określanie afery FOZZ jako „matki wszystkich afer”, co jest o
tyle niezrozumiałe, że kwoty, jakich zagarnięcie zarzucono oskarżonym
niecałe 400 milionów złotych – wydają się dość skromne w porównaniu z
innymi aferami, o których mówi się znacznie głośniej, jak chociażby przy
przesłuchaniach kolejnych sejmowych komisji śledczych. Z jakiegoś
jednak powodu, od dawna zapowiadane powołanie komisji śledczej w
sprawie FOZZ nie może się doczekać realizacji. XV rocznica śmierci
Waleriana Pańki i Michała Falzmanna minęły praktycznie
niezauważone, a ludzie, którzy stracili życie z powodu ich zaangażowania
w obronę majątku narodowego, nie doczekali się nawet pośmiertnego
uhonorowania.

 

Co ujawnił Falzmann?

 

Michał Falzmann w swoim memoriale dla Prezesa NIK przedstawił i opisał „źródła
utraty pieniędzy” przez państwo polskie, wskazał zasadnicze kanały
rabunku – gdzie FOZZ był tylko najnowszym i wyrafinowanym elementem - i
przedstawił program postawienia mu tamy (zob.ref.1)W tych „źródłach”
narastania długu polskiego najważniejszą rolę odgrywały umowy kredytowe i
sposób ich wykorzystywania. Przez prawie pół wieku te „umowy kredytowe”
wykorzystywane były – przy pomocy przemyślnych technik - do
bogacenia się klasy beneficjentów komunizmu i ograbiania bezbronnego
społeczeństwa. Wraz z „nową polityką ekonomiczną” od roku 1989 te
techniki rabunkowe zostały niesłychanie wzbogacone przez nowe
instrumenty, z których najbardziej skutecznym i wydajnym okazał się mechanizm naruszenia parytetu stóp procentowych.

 

Prawo Parytetu Stóp Procentowych.


Od roku 1989 wysokość stóp procentowych i
kursy wymiany walut dyskutowane są zupełnie niezależnie od siebie,
zupełnie tak, jakby nie było między nimi żadnego związku. Zarówno uczeni
profesorowie i eksperci, jak zaangażowani politycy, jak i czujni i
błyskotliwi publicyści mówią i piszą o tych sprawach całkiem oddzielnie,
tak jakby tymi dwoma podstawowymi parametrami polityki finansowej
państwa można było manipulować bez związku jednego z drugim. Tymczasem
taki związek istnieje, a nawet, co więcej, posiada on matematycznie
ścisłą postać i w świecie finansów jest znany pod angielską nazwą
Interest Rate Parity Relationship (IRP), co na język polski możemy
przetłumaczyć jako Prawo Parytetu Stóp Procentowych. Nie uciekając się do wzorów matematycznych, prawo to sformułować możemy tak (zob. Ref. 2 i 3)

Jeżeli
w dwóch krajach, np. w Polsce i USA, przez jakiś czas obowiązuje
różnica stóp procentowych, to kurs wzajemnej wymiany walut tych krajów
nie może być stały, lecz musi się zmieniać w odpowiedniej relacji do tej
różnicy. Jeśli przy różnicy stóp procentowych kurs
wymiany pozostaje stały, to otwiera to drogę do tzw. arbitrażu, czyli do pozbawionego ryzyka bogacenia się na czystej spekulacji finansowej.

Polski NEP

 

W
Polsce, od czasów „Pierwszego Balcerowicza”, a więc od 1989 roku, to
prawo parytetu stóp procentowych jest w sposób ciągły i systematyczny
gwałcone, w wyniku czego główne „prawdziwe interesy” jakie się w Polsce i
na Polsce robi, to są interesy spekulacyjne. To właśnie złamanie tego
prawa stanowi podstawę prawie wszystkich do dzisiaj niewyjaśnionych,
afer gospodarczych, przede wszystkim tej, którą się określa jako „afera FOZZ”, ale także Art.B
i wielu innych. Skuteczność i „wydajność” tych spekulacji jest tym
większa im większa jest różnica stóp procentowych i im dłużej
utrzymywany jest niezmieniony kurs wymiany.

Na
początku roku 1990, Zarządzeniem Prezesa NBP (zob. Ref. 4)
oprocentowanie lokat bankowych zostało wyznaczone jako 36% na miesiąc.
To oprocentowanie potem ulegało zmianom, ale średnio nie było wówczas
mniejsze niż 80% w stosunku rocznym, podczas gdy w bankach zachodnich
nigdzie nie przekraczały 10 %. Możemy więc przyjąć, że różnica
oprocentowań wynosiła średnio 70% w stosunku rocznym.

W
tym samym czasie kurs wymiany złotego do dolara został ustalony jako 1
USD do ok.10.000 złotych i taki stosunek był utrzymywany przez ponad 2
lata. Opinia publiczna była utrzymywana w przeświadczeniu, że był to
niesłychany sukces polityki Balcerowicza, który w ten sposób pokonał
szalejącą inflację i stworzył „twardą, wymienialną złotówkę”. Ta
złotówka nie była jednak ani „twarda” ani „wymienialna”, gdyż swobodnie
wymieniać można było złotówki na dolary jedynie w kantorach, co więcej,
rozkwit i powstanie tych kantorów nie był pomyślany dla ułatwienia życia
obywatelom, lecz że były to swoistego rodzaju „transformatory
pieniędzy”, odgrywające istotną rolę w spekulacjach finansowych. Nic też
dziwnego, że przejęli od razu „w opiekę” różni funkcjonariusze służb
specjalnych, jak np.osławiony senator Gawronik.

Jak to działało (i nadal działa!)?

Aby zrozumieć co się naprawdę działo, spróbujmy prześledzić następujący przykład.

1. .Wyobraźmy
sobie, że mamy w USA Ciocię, która gotowa byłaby pożyczyć nam na rok
jeden milion dolarów. Ciocia w Ameryce trzyma swoje pieniądze w banku,
więc żeby Ciocia nie poniosła straty, umawiamy się, że po roku oddamy
jej tę sumę z odpowiednim procentem, powiedzmy 10%, a więc oddamy jej
1.100.000 USD.

2. Pożyczone
dolary szybko wymieniamy, w kantorze oczywiście, na złotówki, i
dostajemy za nie 10 miliardów starych polskich złotych.

3. Te 10 miliardów złotych zanosimy do jednego z polskich banków , które gwarantują nam lokatę na 80% na rok. Po roku czasu bank nam wypłaca 10 miliardów plus 80%, czyli 18 miliardów złotych.

4. Ponieważ
kurs wymiany w tym czasie się nie zmienił, więc udajemy się do
kantorów, tam kupujemy dolary, których kupimy 1.800.000.

5. Oddamy Cioci 1.100.000 i w ten sposób zarobiliśmy „na czysto” i bez wysiłku 700.000 dolarów..

Zwróćmy uwagę, że gdyby było przestrzegane w tym czasie Prawo Parytetu Stóp Procentowych, to taki interes byłby
w ogóle niemożliwy! Albowiem Prawo Parytetu wymaga, żeby przy takiej
różnicy stóp procentowych, kurs wymiany dolara na złote rósł w ciągu
roku i na koniec roku 1 USD kosztować powinien nie 10.000 złotych ale
około 20 tysięcy i to chodzenie do kantorów i banków żadnego zysku by
nie przyniosło. Stało się jednak inaczej i zysk był gwarantowany.

Spekulacje bardziej wyrafinowe: „oscylator”!

Ale
w ten sposób opisaliśmy jedynie „zysk prosty” i „spekulację prostą”.
Tymczasem pogwałcenie prawa parytetu otwierało drogę do zysków bardziej
wyrafinowanych i dużo większych.

Przypuśćmy, że lokując 10 miliardów złotych w NBP (PKO BP, czy gdzie indziej), zawarliśmy z bankiem umowę i otrzymaliśmy „kwit gwarancyjny”, że bank ten wypłaci nam, na koniec roku, 18 miliardów złotych, czyli równowartość 1.800.000 dolarów USA.

Z
kwitem na taką kwotę moglibyśmy pojechać np. do Luksemburga czy Wiednia
i tam, w normalnym banku, pod zastaw tego kwitu, zawrzeć umowę kredytową.
Powiedzmy, że negocjacje przebiegły pomyślnie i jakiś bank zachodni
(albo jakaś inna Ciocia) pożyczył nam 1.800.000 USD! Jeśli to jest znowu
pożyczka na 10%, to po roku trzeba będzie oddać 1.980.000 USD.

Teraz możemy operację powtórzyć: pojechać
do Polski, wymienić szybko na złotówki, uzyskując z wymiany 18
miliardów złotych. Lokując te 18 miliardów na 80% na rok, powinniśmy z
banku otrzymać 18 mld plus 80% czyli 32 miliardy 400 milionów złotych.

Teraz to wszystko policzmy:

Oddać Pierwszej Cioci: 1.100.000 USD

Oddać Drugiej Cioci: 1.980.000. USD

Razem do oddania : 3.080.000 USD

Wypłata Pierwszej Lokaty: 18.000.000.000 zł

Wypłata Drugiej Lokaty: 32.400.000.000 zł

Razem z polskich banków: 50.400.000.000 złotych

Wymieniamy to w kantorach na 5.040.000 USD

Oddając „ciociom” 3.080.000 USD zostaje nam na czysto: 1.960.000 USD.

Każdy
może teraz sobie policzyć, jaki zysk osiągnęlibyśmy, gdybyśmy, zamiast
czekać i kasować te pieniądze na koniec roku, poszukali Trzeciej Cioci i
wzięli z Drugiej Lokaty kwit na równowartość trzech milionów dolarów!
Itd. Itd. Gdyby tak udało nam się „oscylować” pomiędzy kolejnymi
„ciociami” i kolejnymi bankami powiedzmy raz na miesiąc, to w ciągu 12
miesięcy z jednego miliona dolarów moglibyśmy „wyciągnąć” nawet i 100
milionów dolarów (zob. Ref.2)! Takie oto możliwości stworzyło pomysłowym
i sprytnym (i ustosunkowanym!) ludziom pogwałcenie Prawa Parytetu Stóp
Procentowych przez zamrożenie kursu dolara i „utwardzenie złotówki”.

Te
możliwości zostały wykorzystane, ponieważ w Polsce (i za granicą!) nie
brakuje ludzi sprytnych i pomysłowych. Najlepiej opisane są osiągnięcia
Art.B w książce „Bagsik & Gąsiorowski: jak kradliśmy księżyc”
(ref.5) W książce „Kto się boi Art.B ?” (ref.6) Bagsik i Gąsiorowski
chwalą się, że ten „oscylator” przyniósł im, w ciągu jednego roku, zysk
18.000 procent! Swego wynalazku nie nazwali jednak „oscylatorem”, ta
nazwa przyjęła się później, ale „B.G. Moneytron”, a więc, tłumacząc na
polski : „Bagsika i Gąsiorowskiego Akcelerator Pieniędzy”.

W taki oto sposób, przez zamrożenie kursu dolara przy wysokich stopach procentowych, stworzona została okazja do nieograniczonego arbitrażu, a co za tym idzie do nieograniczonego drenażu finansów publicznych.

Kto mógł na tym skorzystać?

Co było potrzebne aby móc wykorzystać tę niebywała okazję? Dwa elementy:

1. Trzeba
było wiedzieć, że kurs dolara zostanie utrzymany przez dłuższy okres
czasu przy wysokich stopach procentowych. Innymi słowy, trzeba było mieć
dostęp do sekretów polityki finansowej państwa.

2. Trzeba
było mieć dostęp do przyzwoitego kredytu, potrzebna była „ciocia”,
która pożyczy ten pierwszy milion dolarów, czy pierwszy miliard złotych
(mniejszych sum nie bierzemy pod uwagę).

A
zatem odpowiedź na postawione wyżej pytanie jest taka: z możliwości
opisanego wyżej arbitrażu (oscylatora, moneytronu itp.) skorzystać mógł
każdy, kto posiadał odpowiednią informację i miał dostęp do odpowiedniego kredytu.

Najlepszą,
najbardziej hojną i wydajną „ciocią” okazał się być FOZZ – Fundusz
Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. „Operatorzy FOZZ-u”, jego dyrektor
generalny przede wszystkim i jego „partnerzy biznesowi”, otrzymali do
dyspozycji z Budżetu Państwa kwotę ok. miliarda dolarów, z którą mogli
robić praktycznie wszystko co im przyszło do głowy. Na dodatek, przy
minimalnych obowiązkach księgowych, a nawet wręcz bez księgowania, gdyż
przykrywką tych operacji wykonywanych „szyto-kryto” był pretekst wykupu
polskich weksli dłużnych na tzw. wtórnym rynku. Ponieważ operacje takie
były, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, nielegalne, więc ta
„nielegalność” stanowiła uzasadnienie do utajniania operacji i braku
zapisów księgowych. Jednakże prawdziwe „interesy” operatorzy FOZZ
przeprowadzali w sposób wyżej opisany: wykorzystując różnice stóp
procentowych i stały kurs dolara.

Istnieją
wszelkie podstawy sądzić, że zarówno drobiazgowe śledztwo w sprawie
FOZZ, trwające 9 lat i kosztujące Skarb Państwa miliony dolarów, jak i
wieloletni proces karny poszły w całkiem niewłaściwą stronę. Ani liczący
ok. 600 stron Akt Oskarżenia, ani Wyrok, który wraz z Uzasadnieniem
zajmuje ok. 850 stron tym aspektem sprawy się nie zajmują. Zakładając dobrą wolę sędziów,
prokuratorów i śledczych w tej sprawie, przyjąć wypada, że wynika to z
braku odpowiedniego wykształcenia i nieznajomości przedstawionego tu
Prawa Parytetu Stóp Procentowych. Prokuratorzy zajęli się rachunkami
księgowymi, czy udzielone kredyty zostały w odpowiednim czasie spłacone,
czy pożyczane pieniądze oddane. Jak wiemy ten trop doprowadził do
ujawnienia, że nie rozliczone zostały jakieś kwoty, razem na około 400
milionów złotych czyli nie wiele ponad 100 milionów dolarów. Akurat kilka razy mniej niż Bagsik i Gąsiorowski wywieźli w czasie swojej słynnej ucieczki z Polski. Jednakże
istota sprawy nie polegała na tym, czy „ciocia” otrzymała pożyczony
milion dolarów w całości i w terminie: tylko głupiec próbowałby
oszukiwać taką dobrą „ciocię”, która umożliwia robienie takich
fantastycznych interesów. Drenaż finansów publicznych i rabunek Polski
polegał na tym co działo się pomiędzy pożyczeniem pieniędzy i ich oddaniem?

Jak oszacować straty jakie Polska poniosła w wyniku tych machinacji i jak znaleźć udziałowców tego procederu?

Odpowiedź na te pytania nie wymaga trudu i
nie ma konieczności wysyłania ekip prokuratorów w najodleglejsze
zakątki Ziemi. Odpowiedź znajduje się w NBP i w innych bankach w Polsce.
Można postawić dwie hipotezy, których prawdopodobieństwo słuszności
jest bliskie 1:

1. Wszystkie lokaty bankowe na sumy powyżej 100.000 USD - czytaj: jednego miliarda starych złotych, to były lokaty spekulacyjne, drenujące finanse Polski.

2. Wszystkie
kredyty na kwoty przekraczające jeden miliard starych złotych i nie
wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem (banki nie mogą udzielać kredytów w
celach spekulacyjnych, każdy kredyt musiał mieć jakieś „rzeczowe”
uzasadnienie), to kredyty spekulacyjne, a więc przestępcze.

W
procederze drenowania finansów Polski uczestniczyli zarówno rabusie
„rodzimi”, krajowi, polscy, jak i zagraniczni. Na świecie pełno jest
arbitrażystów, których jedynym zadaniem jest wyszukiwanie okazji do
arbitrażu i za to otrzymują wysokie uposażenia. Jawne złamanie parytetu
stóp procentowych, jakie miało, i nadal ma, miejsce w Polsce, stwarzało
okazję, której trudno było się oprzeć. Był to zresztą
schemat powielany w wielu miejscach na świecie i w różnych krajach,
przede wszystkim tzw. krajach trzeciego świata. Jednym z bardziej
głośnych przykładów jest casus Argentyny (zob. Ref. 1). Można się
zasadnie obawiać, że w tym rankingu Polska wysuwa się na niechlubne
pierwsze miejsce, gdyż nigdzie, o ile mi wiadomo, odstępstwa od Prawa
Parytetu Stóp Procentowych nie były bardziej rażące i mechanizm rabunku
nie pracował z większą wydajnością.

15
lat od śmierci Falzmanna i Pańki to 5 kadencji Sejmu, rządy 12
premierów ,14 ministrów spraw wewnętrznych i 14 ministrów
sprawiedliwości, wielokrotne zmiany i transformacje służb specjalnych,
reorganizacje prokuratury i policji. Można by oczekiwać, że czas już
najwyższy na wykrycie i ujawnienie wszystkich siostrzeńców, bratanków i kuzynów cioci FOZZ. Tylko w ten sposób możemy spłacić dług, jaki zaciągnęliśmy wobec Profesora Waleriana Pańki , zabitego w dniu 7 października 1991 (w dniu 50 urodzin!) oraz Jego inspektora, Michała Tadeusza Falzmanna.

 

* wystąpienie na sesji „Profesor Walerian Pańko w XV Rocznicę Tragicznej Śmierci”, Uniwersytet Śląski , 11 grudnia 2006

Literatura:

1. M. Dakowski, J. Przystawa: Via bank i FOZZ, Antyk, Warszawa, 1992

2. M. Baxter, A. Rennie: Financial Calculus, Cambridge University Press, Cambridge, 1996

3. J. Przystawa, M. Wolf: Physica A, 285 (2000), 220-226

4. Zarządzenie Prezesa NBP nr 18/89 z 20 grudnia 1989, Dz. Urz. NBP.89.7.15

5. J. Diatłowicki: Bagsik&Gąsiorowski: Jak kradliśmy księżyc, Wydawnictwo Art. & Scence, Wrocław 1991.

6. A. Kwiatkowska, T. Rudomino: Kto się boi Art.B?, Polska Oficyna Wyudawnicza BGW, Warszawa 1997