Przesłanie Michała Falzmanna (Jerzy Przystawa)

avatar użytkownika Maryla

Przeszło, minęło całe pokolenie, kto jeszcze wie co oznacza nazwisko Falzmann i w ogóle o co chodzi? Czy warto wracać do tych przebrzmiałych spraw i czy mają one jakieś odniesienie do dzisiejszej rzeczywistości?

 

Nazwisko Michała Falzmanna wiąże się na ogół z tajemniczą sprawą FOZZ, a co ten akronim oznacza na próżno by pytać dzisiejszych studentów elitarnych uczelni. Sam Falzmann, prowadzący, na początku roku 1991, kontrolę FOZZ z ramienia Najwyższej Izby Kontroli, miał pełną świadomość, że FOZZ to istotny, ale jednak tylko fragment większej całości. Notatka służbowa dla Naczelnika Izby Skarbowej, jaką sporządził jesienią 1989, jak w łupince orzecha, ujmuje istotę sprawy.

 

Donosił w niej, że PHZ „Universal” ,największa w owym czasie firma zajmująca się handlem zagranicznym, udzieliła kredytu w wysokości 5 milionów dolarów nieznanej nikomu firmie „Altex”, założonej bez grosza, na dalekich Wyspach Dziewiczych, którą zarządzał jednoosobowo niejaki Krzysztof P., pracownik „Universalu”. Gwarantem kredytu okazał się być FOZZ. Celem miał być zakup nowoczesnej włoskiej linii produkcyjnej do produkcji włókna sztucznego, które to włókno produkować miała jakaś inna firma w dalekim Szczecinie, nazwę pomińmy. A potem zespoły biegłych kontrolerów Izby Skarbowej zgromadziły stosy dokumentów, a z tych dokumentów wynikało na pewno tylko tyle, że żadna linia produkcyjna kupiona nie została, a firmy, które pośredniczyły w tej operacji gdzieś się pozapadały. Na tej podstawie Falzmann sugerował Naczelnikowi Izby Skarbowej, że w całej tej sprawie nie chodziło nigdy o żadną linię produkcyjną, tylko o spekulację finansową i wytransferowanie z Polski grubych pieniędzy. I nie chodziło tu o głupie 5 milionów dolarów, tylko o znacznie większe kwoty, a dodatkowo Falzmann podejrzewał, że kontrola, którą mu zlecono była tylko pewnym testem sprawności polskich służb kontroli finansowej: czy są one kompetentne i czy są w stanie wykrywać spekulacyjne przekręty finansowe na dużą skalę.

 

Michał Falzmann okazał się człowiekiem kompetentnym, sprawnym i gotowym do odpowiedniego działania. Wobec tego został od razu usunięty z pracy w Izbie Skarbowej, a jak nam w swoich notatkach zapodał, stało się na podstawie polecenia zastępcy Leszka Balcerowicza, wiceministra Finansów , głównego negocjatora polskiego zadłużenia, przewodniczącego Rady Nadzorczej FOZZ, przypadkowo również pułkownika WSI. Jakoś tak się ułożyło, że dyrektorem generalnym FOZZ był inny wysoki oficer WSI, a szef „Universalu”, potem pierwszej polskiej spółki giełdowej, zaprzysięgał się na procesie, jaki wytoczył autorom ksiązki „Via bank i FOZZ”, że nic nigdy z żadnymi służbami specjalnymi nie miał, a nawet mieć nie mógł, bo w KC jakikolwiek kontakt ze służbami specjalnymi był surowo zabroniony. Dzisiaj, naturalnie, akronim KC nikomu nic nie mówi, nawet prowadząca sprawę sędzia Sądu Okręgowego nie wiedziała o co chodzi. Zmuszony do wynurzeń Dariusz Przywieczerski wyjaśnił wtedy, że chodzi o Komitet Centralny PZPR, gdzie wcześniej pracował. W dalszej fazie procesu wyjaśniło się także, ze nie mówił „do końca prawdy”, bo Instytut Pamięci Narodowej wykrył, że jednak miał, a nawet podał sądowi jego służbowy pseudonim i zaszeregowanie.

 

Wspomniany w notatce Krzysztof P. też okazał się być nie od macochy. Przypadkiem jego zięciem był inny polski Przywieczerski, szef innego wielkiego przedsiębiorstwa handlu zagranicznego, a kiedy udało się dziennikarzom wytropić jego telefon, to trop prowadził wprost do Ambasady Związku Sowieckiego w Warszawie. Po latach jego nazwisko pojawiało się tu i tam, zawsze przy okazji jakichś nieważnych setek milionów dolarów, które raptem gdzieś przepadały, niczym pieniądze FOZZ-u, a gdzie by się miały podziać, tego służby prokuratorskie ustalić nie były w stanie, wobec czego śledztwa kończyły się niczym.

 

Kontrola, jaką prowadził Falzmann w Izbie Skarbowej zakończyła się wyrzuceniem go z pracy, co powinien był traktować jako ostatnią poważną  przestrogę Opatrzności, bo już kontrola FOZZ, jaką nieopatrznie zlecono mu w NIK, zakończyła się jego śmiercią, po zaledwie trzech miesiącach dochodzenia, w dniu 18 lipca 1991.

 

Nazwisko Dariusza Przywieczerskiego, który przez 14 lat trzymał nas pod sądem, jeszcze nie jeden raz wypłynie, bo to postać szczególnie zasłużona. Kiedyś był ogłaszany „herosem biznesu i transformacji ustrojowej”, wymieniany bez przerwy na czołówce rankingu najbogatszych Polaków. Chwalił się publicznie, że wszystkie partie polityczne zwracały się do niego o pomoc materialną, a on pomagał tyle ile mógł. Jedyną partią, jaka od niego pomocy nie chciała był Sojusz Lewicy Demokratycznej i chyba tylko z tego powodu w jego pałacu w Głodowie balowali prawie wszyscy eseldowscy twórcy III RP, z Aleksandrem Kwaśniewskim, Józefem Oleksym, Leszkiem Millerem na czele. Potem, na procesie karnym FOZZ, okazało się, że to bidula, skromny emerycina, mieszkający w ,mieszkaniu o powierzchni zaledwie przekraczającym 40 metrów kwadratowych, na utrzymaniu żony – zawodowej tłumaczki, którego nawet nie bardzo stać na adwokata. Dzisiaj, kiedy przepadł bez wieści, a ścigają go po świecie sądowe listy gończe, nadal figuruje w Krajowym Rejestrze Sądowym we władzach ponad 50 firm. W tych spółkach pojawia się także i nazwisko jego żony – tłumaczki.

 

Wielkim zaskoczeniem dla wielu prostodusznych Polaków było pojawienie się na liście tej politycznej dobroczynności Przywieczerskiego osoby Jacka Kuronia. Pośrednikiem w tym zbożnym dziele była niejaka Anna Turska, w owym czasie dziennikarka „Gazety Wyborczej” i przyjaciółka Wielkiego Jacka. Może ten sympatyczny sponsoring polityczny przeszedł by niezauważony, gdyby Pani Anna nie wykpiwała w „GW” ludzi zajmujących się „aferą FOZZ”,  a osobliwie śledczych i prokuratorów, którzy przez lata molestowali ten Fundusz. Zeznając przed sądem zaprzeczyła ona jakimś specjalnym związkom z Dariuszem Przywieczerskim – ot, po prostu Jacek poprosił ją, żeby po drodze wstąpiła do kasy – ale potem się okazało, że zbyt skromnie oceniła  swoje koligacje, bo w wywiadzie prasowym wyznała nieoczekiwanie,  że Przywieczerski to dla niej osoba bardzo bliska, tyle co „szwagier”. Co nie dziwi, ponieważ Przywieczerski założył razem z nią spółkę „Ad Novum” (a więc ku nowym, pięknym czasom!), która to spółka wydawała pamiętną „Trybunę” (już nie „Ludu”), a w drodze ewolucji Anna Turska dostała od „szwagra” tę firmę na własność i objęła funkcję redaktora naczelnego. Co chyba „Trybunie” najlepiej na zdrowie nie wyszło, skoro do dzisiaj ślad po niej zaginął. Ale nazwisko „szwagierki i przyjaciółki” nadal, bez kłopotu, znaleźć można wśród zarządzających i właścicieli ok. 40 różnych spółek opisanych w KRS.

 

Przywieczerski, Pochrzęst, Turska, Kuroń, Sawicki to wszystko rybki, większe i mniejsze, pływające w brudnej wodzie transformacji ustrojowej, a co służyło im za karmę, to wyjaśnił w swoim śledztwie Michał Tadeusz Falzmann. Były to rozliczne „umowy kredytowe”, gdzie różni Żemkowie i Przywieczerscy udzielali kredytów różnym Pochrzęstom, a ci spekulowali uzyskanymi pieniędzmi, korzystając z dobrodziejstw polityki finansowej Leszka Balcerowicza. Albowiem zniesienie prawa parytetu stóp procentowych poprzez zamrożenie kursu dolara na dziesiątki miesięcy, umożliwiało zysk bez ryzyka, wielokrotnie przewyższający kwoty udzielonych kredytów. W tej mętnej wodzie powstały rozliczne „rekiny finansjery” i „imperatorowie III RP”. Wielu z nich, po 20 latach, już gdzieś odeszło, jak i sam Przywieczerski, pochowali się za plecami dzieci, wnuków, szwagrów i szwagierek. Brudna woda jednak nie oczyściła się specjalnie i nadal wielu wędkarzy może w niej łowić złote rybki.

 

Śmierć Michała Falzmanna i procesy, jakie po jego  śmierci miały miejsce, ciężarówki akt śledczych i kompanie prokuratorów i sędziów, dowodnie pokazały, że w konstrukcji ustrojowej III RP tkwi zasadniczy błąd, który oczyszczenie tej wody uniemożliwia. Nad grobem Michała Falzmanna powstał Ruch Obywatelski, który wskazuje, jak tego oczyszczenia trzeba dokonać: konieczna jest reforma systemu wyborczego do Sejmu i wprowadzenie na wzór brytyjski jednomandatowych okręgów wyborczych. I to jest nasze zobowiązanie wobec tego niezwykłego człowieka, który 20 lat temu poległ w służbie publicznej.

 

http://jerzyprzystawa.salon24.pl/324766,przeslanie-michala-falzmanna

 

w temacie :

http://wzzw.wordpress.com/2010/07/15/afera-fozz-oszolom-michal-falzmann/
http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2005/05/2005.05.29.rn18.mp3
http://www.radiomaryja.pl/dzwieki/2005/05/2005.05.29.rn21.mp3

 

Etykietowanie:

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Afera FOZZ (cz.1 z 7).avi

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Cienie PRL-u - Odcinek 13 Majątek PZPR i początki polskiego kapi

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Beta

3. Czy to jest normalne,ze

Czy to jest normalne,ze młodzieży znów nie uczy się historii najnowszej , przed poprzednim pokoleniem ukrywało się pakt Ribbentrop -Mołotow?
O Kuroniu nie zapomniano, zapomniano natomiast jakoś o Anatolu Lawinie, który też był w
NIK-u i też dociekał niebezpiecznej prawdy o FOZZ. Jego grób jest na Cmentarzu Żydowskim.
Wspomnienie o nim to krótka notatka,że dostawał pogróżki i że zginął w niewyjaśnionych
okolicznościach.
Dobrze,że wielkimi literami, szkoda,że tylko tutaj.

avatar użytkownika Maryla

4. Ryszard

Ryszard Legutko

18 lipca 2011 roku mija dwadzieścia lat od śmierci Michała Falzmanna, który odkrył gigantyczna aferę FOZZ

Tylko u nas

Michał Falzmann jest realnym bohaterem uwalniającej się Polski. W
przeciwieństwie do tych z nadania, przy czym, choć z innych względów,
tym ostatnim też biografii się nie pisze.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Zginął, bo nagłośnił sprawę okradania kraju

Zginął, bo nagłośnił sprawę okradania kraju 


Dziś
mija dwudziesta rocznica śmierci Michała Falzmanna, bohaterskiego
inspektora Najwyższej Izby Kontroli, który odkrył największą aferę III
RP – Aferę FOZZ. Za dociekliwość zapłacił życiem. Zresztą nie tylko
on...


/

Michał
Falzmann był pracownikiem NIK. Podczas kontroli Funduszu Obsługi
Zadłużenia Zagranicznego wykrył nieprawidłowości związane z handlowaniem
polskim długiem. Jego kontrola, która doprowadziła do jednego z
najgłośniejszych procesów sądowych, pokazała, że pieniądze na spłatę
polskich zobowiązań trafiały m.in. na konta zagraniczne prywatnych osób
oraz były wykorzystywane w polityce. W wyniku tych działań Polska
poniosła gigantyczne straty (szacowane na około 334 mln zł). W proceder
nielegalnego skupowania polskiego długu zamieszane były służby specjalne
III RP.

 

Michał
Falzmann pracował w NIK trzy miesiące. Stał się wrogiem numer jeden, gdy
tylko zaczął badać sprawę FOZZ. Bezskutecznie próbował zainteresować
nieprawidłowościami najważniejsze osoby w państwie. W raporcie
pokontrolnym Falzmann opisał nieprawidłowości związane z działalnością
FOZZ. Wśród osób współodpowiedzialnych za nadużycia wymienił m.in.
dyrekcję oraz Radę Nadzorczą FOZZ, wiceministrów finansów Wojciecha
Misiąga i Janusza Sawickiego oraz ministra finansów Leszka Balcerowicza.
Raport Falzmanna stał się przedmiotem obrad najważniejszych ludzi w
kraju. Ówczesny premier Jan Krzysztof Bielecki zorganizował w tej
sprawie spotkanie. Na naradzie u szefa rządu spotkali się m.in.:
Walerian Pańko (szef NIK), Stanisław Rączkowski, Anatol Lawina (szef
Falzmanna), Michał Falzmann oraz wymienieni w raporcie Leszek
Balcerowicz i Janusz Sawicki. Mimo zorganizowania narady, na której
prezentowane były wyniki kontroli NIK, Falzmann nie otrzymał żadnego
wsparcia od polityków.

 

Miesiąc
po spotkaniu u premiera Falzmann skierował do Narodowego Banku Polskiego
pismo, w którym prosi o udostępnienie informacji bankowych o obrotach i
stanach środków pieniężnych Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego.
Dzień po skierowaniu tego pisma inspektor otrzymał od swojego szefa
informację o odsunięciu go od wszelkich czynności zawodowych. Pretekstem
tej decyzji było udostępnienie ustaleń NIK osobom nieuprawnionym. W
dniu, w którym Falzmann otrzymał wiadomość o swoim zawieszeniu, został
odwieziony do szpitala. Zmarł następnego dnia. Jako przyczynę zgonu
podano zawał serca. Zdaniem jego najbliższych, został otruty.

 

Śmierć
Falzmanna rozpoczęła serię dziwnych wypadków i wyjaśnionych zgonów.
Walerian Pańko – ówczesny prezes NIK – zginął w wypadku samochodowym. W
jego służbowe auto uderzył jadący z naprzeciwka samochód. Wypadek
przeżył kierowca Pańki. Jednak w przeciągu kilku miesięcy również on
zmarł w dziwnych okolicznościach. Podobnie, jak policjanci, którzy
przybyli jako pierwsi na miejsce wypadku Pańki. Okoliczności śmierci
Anatola Lawiny – bezpośredniego szefa Falzmanna - również nie zostały do
końca poznane. Biorąc pod uwagę zaangażowanie WSI w nieprawidłowości w
FOZZ wielu komentatorów wskazuje, że śmierć ludzi związanych z
wyjaśnianiem największej afery III RP nie jest przypadkowa.
Niewykluczone, że zostali zamordowani.

 

Afera
FOZZ skupiła jak w soczewce patologie polskiej rzeczywistości opartej na
powiązaniach z PRLowskimi służbami. Ludzie, których przejęły po PRLu
służby, byli zaangażowali w okradanie Polski. Parasol ochronny nad nimi
roztaczali najważniejsi politycy w kraju, a ci, którzy chcieli te
patologie leczyć i im zapobiegać, stawali się ofiarami mediów, polityków
i służb. Za swoją uczciwość i patriotyzm często płacili najwyższą cenę.
Dla takich ludzi Polska transformacyjna miejsca nie miała.
Przeszkadzali w robieniu interesów...

 

Stanisław Żaryn


http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/zginal,_bo_naglosnil_sprawe_okradania_narodu_14375

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Wszystkie tropy prowadziły do

Wszystkie tropy prowadziły do Funduszu Obsługi Zadłużenia
Zagranicznego - jak się okazało, koła zamachowego polskich przemian,
systemu samouwłaszczenia nomenklatury, założycielskiego oszustwa III RP

Warchoły to my?

Jerzy Zalewski



Gdyby
nie Michał Falzmann, być może nic nie wiedzielibyśmy o istnieniu i
funkcjonowaniu Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i może łatwiej
by nam było pełnić rolę drugorzędnych Europejczyków. Kto wie? Falzmann,
będąc pracownikiem Izby Skarbowej, a potem Najwyższej Izby Kontroli, z
pełną świadomością niebezpieczeństwa, jakie mu grozi, prowadzi prywatne
śledztwo w sprawie wykorzystania pieniędzy FOZZ do działań
spekulacyjnych na wielką skalę przez podstawione firmy zagraniczne.
Kiedy już wie bardzo dużo, umiera w niejasnych do dziś okolicznościach.
Nie ulega wątpliwości, że Falzmann stał się patronem ludzi odważnych,
samodzielnych, ludzi, którzy chcą wiedzieć, patriotów polskich wreszcie,
zatroskanych utratą wpływu na losy swojego kraju.


18 lipca
1991 roku zmarł Michał Falzmann. Moja mama przyniosła taką wiadomość z
miasta - widziała klepsydrę na Krakowskim Przedmieściu: "Inspektor NIK-u
zmarł tragicznie". Nie znała człowieka, mimo to bardzo emocjonalnie
zareagowała na tę informację. Może dlatego, że jako doświadczony
prawnik, wieloletni radca prawny, chciała w wolnej Polsce być przydatna i
złożyła aplikację w sprawie pracy w NIK. Tak więc, gdy realizowałem
zdjęcia do filmu pt. "Oszołom" poświęconego Michałowi Falzmannowi
(1993/1994) w siedzibie NIK na Filtrowej, mama jeszcze pracowała właśnie
w tym gmachu. Niedługo. Chciała postawić w stan oskarżenia Janusza
Lewandowskiego odpowiedzialnego za prywatyzację "Celulozy" w Kwidzyniu,
Ireneusza Sekułę za "Interster" i Aleksandra Kwaśniewskiego za jego
działalność jako ministra sportu. Bezskutecznie. Spraw nie skierowano do
prokuratury bądź je z niej wycofano, a mamie zaproponowano przejście na
emeryturę. Mama silnie to przeżyła, ale, jak to dziś widzę, jednak
"przeżyła". Nie było to dane Michałowi Falzmannowi.
W momencie jego
śmierci atmosfera była taka, że po paraliżującym zdziwieniu
towarzyszącym obradom Okrągłego Stołu i po opadnięciu euforii wolności
szybko pojawiła się świadomość, jaką cenę za nią płacimy. Państwo nie
było nasze, wszędzie te same, co zwykle, czerwone gęby, tym razem
przystrojone w biznesowe ciuszki, a Wałęsa stracił cnotę wiarygodności.
Ale wtedy jakoś bardzo chciało się uczestniczyć w życiu społecznym,
próbować zrozumieć procesy, których byliśmy świadkami, mieć na nie
wpływ.

Pierwsze symptomy afery
Michał Falzmann,
pracując w Izbie Skarbowej, dostrzega elementy tej właściwej, a nie
fasadowej transformacji - na fikcyjne cele i spółki przez podstawionych
ludzi przekazywano ogromne pieniądze. Wszystkie tropy prowadziły do
Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) - jak się okazało, koła
zamachowego polskich przemian, systemu samouwłaszczenia nomenklatury,
założycielskiego oszustwa III RP. Bo przecież nie o zagraniczny dług
państwa polskiego chodziło.
FOZZ miał służyć wykupowi polskiego długu
po zaniżonych cenach przez współpracujące potajemnie z władzami
polskimi firmy zagraniczne (wykup bezpośrednio przez państwo jest
zakazany). Przeznaczono na to ogromne sumy - w 1989 i 1990 roku było to
ok. 3,5 proc. wszystkich wydatków Skarbu Państwa. Ta operacja
pozostawała w znacznej mierze pod kontrolą wojskowych służb specjalnych,
natomiast całkowicie poza kontrolą innych organów władzy państwowej.
Umożliwiało to wykorzystanie pieniędzy FOZZ do działań spekulacyjnych na
wielką skalę przez podstawione firmy zagraniczne. Najprościej było,
dzięki zadekretowanemu przez Leszka Balcerowicza sztywnemu kursowi
dolara, zastosować tak zwany oscylator - wykupić za dolary złotówki,
umieścić je na wysoko oprocentowanym (kilkadziesiąt procent) koncie, a
po roku kupić znów dolary z tym kilkudziesięcioprocentowym zyskiem. W
ten sposób miliony dolarów opuściły nasz kraj, a inne miliony dały
potężny zastrzyk finansowy wybranym (nie trzeba pytać, przez kogo)
odłamom polskiego biznesu, w tym medialnym imperiom. Zacieranie śladów
było tak skuteczne, że straty Skarbu Państwa przedstawione na procesie
FOZZ w 2005 roku stanowią tylko ułamek strat rzeczywistych.

Państwo igraszką służb
Tymczasem
Michał Falzmann traci pracę w Izbie Skarbowej. W kolejnych miejscach
zatrudnienia dostrzega następne elementy układanki. Razem z
przyjaciółmi, Mirosławem Dakowskim i Jerzym Przystawą, wspierany przez
żonę Izabelę, prowadzi samodzielne śledztwo księgowo-bankowe. Politycy,
także ci z obozu "Solidarności", przyglądają mu się nieufnie. Jego tezy
są daleko idące, jak dla nich, za daleko. Przecież Polska to nie
"matrix" (wtedy zresztą nawet nie funkcjonowało to pojęcie), a Leszek
Balcerowicz ma plan. Owszem, może nawet bolesny dla Polaków, ale
przecież w perspektywie korzystny, a teorie spiskowe zagrażają
przemianom, zagrażają rozwojowi wolnego państwa, osaczają ludzi
nierozumiejących przemian. Gdyby Falzmann w swym rozpoznaniu miał rację,
to, strach pomyśleć, państwo nie jest wolne, pozostaje w rękach służb -
czytaj: państw ościennych. W sumie można z tym żyć, trzeba się tylko
tego nauczyć - w globalnym świecie nie ma miejsca na samodzielne
średniej wielkości państwa. Cywilizacja zachodnia niesie tyle korzyści,
że nie warto pytać o tożsamość.

Zdążył powiedzieć: "Najważniejszy jest Bank Śląski..."
Falzmann
zostaje zatrudniony w NIK. Ma podejrzenie, że ktoś chce sprawdzić w ten
sposób, czy państwo może skutecznie kontrolować działania nieformalne,
przestępcze, rabujące jego mienie. Czuje się wtedy zagrożony. Rozmawia z
żoną, może by się wycofać, ktoś za nim chodzi, martwi się o swoje
pięcioro dzieci. Żona, pani Izabela, stwierdza krótko: "Zacząłeś, to
skończ, taka jest twoja powinność, taka jest twoja odpowiedzialność,
taki imperatyw, wreszcie - sumienie". Mimo telefonicznych pogróżek i
inwigilacji nie przyznano mu ochrony. Jako inspektor NIK żąda rozmowy z
Leszkiem Balcerowiczem, w czasie której reaguje bardzo emocjonalnie.
Balcerowicz, tak można sądzić, powiedział mniej o FOZZ i jego
działalności, niż wiedział jako minister finansów. Falzmann zostaje w
NIK zawieszony, potem odwieszony. Udaje mu się opublikować wiadomości o
aferze FOZZ w piśmie "Spotkania" - inne pisma dotąd mu odmawiały.
Planuje kontrolę Narodowego Banku Polskiego. Ale umiera na zawał, choć
nikt nie przekona pani Izabeli Falzmann, że była to śmierć naturalna.
Wcześniej nie uskarżał się na serce.
W ostatnim dniu życia Falzmann
umawia się na rozmowę z liderem "Solidarności Walczącej" Kornelem
Morawieckim, ma nowe, istotne informacje. Gdy przybywa na spotkanie,
zaczyna się atak serca. Morawiecki wiezie go do szpitala, gdzie Falzmann
umiera. Ostatnie zdanie wypowiedziane do Morawieckiego brzmiało:
"Najważniejszy jest Bank Śląski" (który wówczas właśnie zbankrutował).
Być może będziemy mogli jeszcze poznać jego sens, ponieważ choć nie
ocalał Falzmann, odnaleziony został jego notes z tamtych czasów. O
aferze FOZZ w szerszym kontekście działalności Wojskowych Służb
Informacyjnych pisze obecnie książkę Sławomir Cenckiewicz.
Dodajmy
jeszcze, że śmierć Falzmanna nie jest jedyną towarzyszącą aferze FOZZ.
Ówczesny prezes NIK Walerian Pańko zginął w wypadku samochodowym. Dwaj
policjanci z drogówki, którzy pierwsi przyjechali na miejsce wypadku
Pańki, utonęli na rybach, a służbowy kierowca, który przeżył wypadek,
zmarł na zawał...

Wypełnił swoją powinność
Mija
dwadzieścia lat od tamtych wydarzeń. Symbolem jakiej sprawy jest postać
Michała Falzmanna? Przegranej, udowadniając, że nie warto kopać się z
koniem, bo my, średniej wielkości Naród, i my, pojedynczy ludzie,
pochłonięci naszym życiem prywatnym, i tak nie mamy żadnego wpływu na
losy świata i głupotą jest tego nie rozumieć? Czy może wygranej, co
prawda moralnie, ale zawsze, tak jak w przypadku pacjenta z "Lotu nad
kukułczym gniazdem", który wprawdzie nie wyrwał ogromnej, zamocowanej w
podłodze baterii, ale przecież ktoś to potem zrobił?
Do jednego z
pierwszych programów cyklu "Pod prąd", który prowadziłem w latach
2005-2008, zaprosiłem panią Izę Falzmann. Myślę, że Michał Falzmann stał
się patronem postaw samodzielnych, odważnych, ludzi, którzy chcą
wiedzieć, patriotów polskich wreszcie, zatroskanych utratą wpływu na los
swojego kraju.
Wymazani z pamięci prawie skutecznie żołnierze
wyklęci walczący po II wojnie światowej z komunistami w imię oczywistych
dla nich racji byli skazani na porażkę. Bo Jałta, bo Sowieci, bo było:
nauczyć się nowej rzeczywistości, mieć dzieci i je kochać. Bohater
mojego filmu, aresztowanego od 7 miesięcy przez TVP, "Historia Roja,
czyli w ziemi słychać lepiej" (film nie został skolaudowany), żołnierz
Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, wypełnił swoją powinność wynikającą z
wychowania, tradycji, wiary, odwagi. A Michał Falzmann zrobił to samo.
Świat
zewnętrzny odczytujemy na podstawie dostępnych nam faktów. Możliwe, że
gdyby nie Michał Falzmann, nie wiedzielibyśmy nic o istnieniu i
funkcjonowaniu FOZZ i może łatwiej by nam było pełnić rolę drugorzędnych
Europejczyków. Kto wie?
Nie chciałbym Państwa namawiać do postaw tak
bezkompromisowych jak postawa Falzmanna, ale gdy na własną miarę
dostrzeżemy elementy funkcjonowania nieoficjalnego, podziemnego świata
wymykającego się regułom demokracji, niszczącego istnienie ludzkiej
wolności, to mówmy o tym, próbujmy tę wiedzę przekazać. Inaczej utoniemy
w tym milczeniu, zgadzając się na to, że coraz bardziej ukryty przed
nami będzie sens wydarzeń i co za tym idzie - nasza rzeczywistość.
W
filmie "Oszołom" (miał jedyną emisję w TVP w 1995 r.) cytuję fragment
sceny z maskami z "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego: "Warchoły to
wy" - mówi Konrad, a w filmie aktor grający rolę Falzmanna, mówi tak o
Polakach, którzy nie realizują swoich obywatelskich obowiązków. Żeby nie
stało się tak, że będzie można powiedzieć: "Warchoły to my".


Autor
jest reżyserem filmowym i telewizyjnym. W jego dorobku znajdują się
filmy fabularne, m.in. "Czarne słońca", "Historia Roja, czyli w ziemi
lepiej słychać", filmy dokumentalne, m.in. "Dysydent końca wieku",
"Obywatel Poeta", "Teatr wojny" oraz spektakle Teatru TV i cykl
telewizyjnych programów publicystycznych "Pod prąd". Jest członkiem
Stowarzyszenia Twórców dla Rzeczypospolitej.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110723&typ=my&id=my05.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Wurzel

7. Do końca nie rozumiem tego

Do końca nie rozumiem tego wątku.

Serdecznie zapraszam na kredyt przez internet.

avatar użytkownika Maryla

8. @Wurzel

a co tu jest do rozumienia, dla ludzi którzy żyli w PRL-u? To jest wspomnienie pośmiertne, a jednoczesnie przypomnienie przekrętów, na jakich została zbudowana III RP, obecnie "odzyskana dla Michnika" .

Ten wątek dla tych, co nie rozumieją, mozna uzupełnić czytając ten :


Wykop : Mity założycielskie III Rzeczpospolitej-Łukasz Grysiak

Siedem głównych mitów, półprawd i zwyczajnych kłamstw, które ukształtowały sposób myślenia połowy polskiego społeczeńst...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

9. "Nie rozumiem tego wątku" a ja go zbyt DOBRZE rozumiem

Los śp Michała Falzamanna , sp pana Anatola Lawiny i naszego śląskiego Waleriana PAŃKO
jest mi bardzo bliski i nader zrozumiały
TAK rodziła się nowa Polska,a my przecieraliśmy oczy ze zdumienia,że o to ,o co walczyliśmy,o CO
ginęli nasi Przyjaciele,a inni zmarnowali zycie w tzw ARESZTACH,TO jakaś wielka POMYŁKA
Wtedy rozpadały sie piękne Przyjażnie,cementowane Wojną Jaruzela
wtedy padały słynne słowa ,odcinamy kupony od....
Zdumienie,przerażenie,ZŁOŚĆ
to były uczucia nam towarzyszące,z przyjaciół stawaliśmy się wrogami
BANK ŚLĄSKi dla myślących i cokolwiek rozumiejących
był przykładem,tego
co odkrywaliśmy
a odkrywaliśmy prawdy okrutne
Pan Michał,pan Anatol,Pan Walerian
umarli,ale my żyjemy
i nie wolno nam dopuścić do tego byśmy powiedzieli "warchoły to my"
a Pan Balcerowicz,
to ten sam który nam kazał zaciskać pasa,gdy w tym czasie sam miał Fundację chyba było jej na imie KESZ,czy coś w tym rodzaju
Zdrada,geszefty i złodziejski kapitalizm i pierwsi sekretarze,którzy
KAPITAŁ MARKSA zamieniali
na KODEKS HANDLOWY
a my nadal POD PRĄD
ukłony dla pana Profesora,dla Reżysera pana Zaleskiego i tych wszystkich którzy rozumieją i Pamiętają FOZZ i NIK,z tamtych lat

Ostatnio zmieniony przez gość z drogi o czw., 08/12/2011 - 11:51.

gość z drogi