Na Ziemi bez zmian
…Jakżeż pozbawione sensu jest wszystko, co kiedykolwiek zostało napisane, uczynione, pomyślane, jeśli coś podobnego jest możliwe. Widocznie wszystko było skłamane i puste, jeśli kultura wielu tysięcy lat nie zdołała temu zapobiec, przelaniu tych strumieni krwi, istnieniu setek, tysięcy tych więzień udręki… - Na Zachodzie bez zmian - E.M. Remarque
Gdyby choć część ludzkich marzeń i obietnic władców się ziściła, przyszłoby nam żyć na najpiękniejszej planecie we Wszechświecie. Zakładając oczywiście dobre intencje jednych i drugich.
W moim życiu, które jest zaledwie mgnieniem oka, napełniły mnie idee przeszłe i te mi współczesne, wzajemnie się przenikające tym co wspólne dla ludzi bez względu na „czas i miejsce akcji”. Na moich oczach rodziły się komputery, Internet i postęp nabierał niesłychanego tempa.
Wojny Światowe stawały się historią, a państwa wysoko rozwinięte nie ustawały w trosce o losy świata. Nadzieja i odwieczna tęsknota za Rajem Utraconym przysłaniała trzeźwy osąd. Refleksja, jak zwykle przyszła za późno. Zawsze można ją nazwać uwarunkowanym rozczarowaniem, takie znamię wykluczenia z podziału łupów. Tylko ja nie o nie wojowałem.
Mieliśmy żyć coraz dłużej, odciążeni od trudu rozwojem nauki, pozbawieni trosk niepotrzebnych. Miało nam serce żywej bić tylko w miłosnych uniesieniach, a łza spływać po policzku, gdy nadchodzi nieuchronne. Bezkrwawo podbijać Nowe Ziemie i powrócić do Natury. Umiejętnie korzystać z Bożego Dzieła i opartych o nie coraz to nowych umiejętności.
Czerpać z Krynicy, nie wyczerpując jej. Wzlecieć do Gwiazd Skrzydłami Umysłu i zgłębić wewnętrzny Kosmos. Spojrzeć w Słońce Absolutu z rozwagą i bez pychy. Być bliżej siebie, tak najzwyczajniej.
Wojna pozostała wojną, a głód, głodem. Władcy zmieniają imiona, poddani są bezimienni. Tylko na Dworze coraz więcej upudrowanych krwiopijców, a grzbiet żywicieli coraz węższy. Piramida odwrócona chwieje się wątła posadą, a my tak sterowalni ją podpieramy.
Bowiem feudałowie dbają o zaplecza wyzysku. Zbędność wyparła opokę, strojąc się w piórka miłe gawiedzi. Zbyt wiele otoczki, miast treści. Złote Cielce rozgościły się na całego. Wstajesz i nawet nie wiesz, że łożysz na byty zbędne, a co najmniej poboczne.
Łożymy daninę nie dla spraw wspólnych. Bogacą się, jak zwykle bogaci, a biedni nie mają najmniejszej szansy, by się wyzwolić z pętli. Tak skutecznie zadzierzgniętej. Ostatni krzyk zamienia się w głos szaleńca. Miazmaty wypierają podstawowe kanony. W imię kuszenia źle pojętą doczesnością. Ruchome piaski ułudy wciągają kolejne ofiary.
Świat zatacza koło, łamiąc żebra Ludziom Wiary. Czyniąc miejsce dla wyznawców kolejnej namiastki. Rodziciele wekslują swych potomnych, by odgonić troskę i trud wolnej, lecz nie bez zobowiązań, woli.
A tak niewiele trzeba, nawet nie odwagi, tylko czystego serca. Jednej kropli ze studni, ze źródła, które bije bliżej, niż sądzimy. Trzeba Nam konfrontacji, spojrzeć prosto w oczy ostatnich Polskich Portretów, bez narzuconej zasłony. Spękanych jak nasz los, naznaczonych patyną przez którą i tak się przebija ta Iskra w oczach. Nasze ściany puste, gładź się rozgościła.
Mury kruszeją w zaniedbaniu wszechobecnym. Wszystko co uczynione zostało, każde słowo i gest stał się nadaremną ofiarą. Spartakus odnajdzie swój Krzyż i tak się skończy Pieśń o Rolandzie.
Smutek jest stanem przejściowym, przed nim, jest Gniew i Żałoba. Gdy już wykaraskamy się z pułapki, przyjdzie nam, być może odrzucić rzeczy i sprawy, które stały się dla Nas Wartością.
Nie ma takiego lasu z którego nie można wyjść. Trza nam tylko odnaleźć Azymut. Po starych śladach iść. Tam, gdzie stopy naszych przodków krwią wydeptywały ścieżki ku Wolności.
By nigdy więcej nie nadszedł komunikat – „…Im Westen nichts Neues…”.
A jest to co najmniej prawdopodobne.
„…W 1933 roku naziścii z rozkazu Josepha Goebbelsa,
ówczesnego ministra propagandy
zabronili wydawania dzieł Remarque'a
i publicznie spalili jego książki…”
Teraz spala się Nasza Tożsamość.
Ubodzy Duchem i Wiedzą stanowią największe zagrożenie.
Piosenki dla dzieci i rodziców, album Marka Grechuty z 1991 roku.
Toć mamy dzisiaj tak niewiele lat.
I tak niewiele wiemy o tym świecie.
To już kochamy ten cudowny świat
I wiemy to czego wy już nie wiecie.
Chociaż nie znamy się na wielu sprawach,
Chociaż nie wiemy skąd się bierze kwiat,
To znamy się na wesołych zabawach,
Tych, których wy nie znacie już od lat.
Zostawcie nam czysty kawałek świata.
Zostawcie nam strumyka czysty bieg.
Zostawcie nam lasy, ogrody w kwiatach,
Czyste powietrze, zimą czysty śnieg.
Zostawcie nam czysty kawałek plaży.
Zostawcie morza czystość pośród fal.
Pozwólcie nam o życiu pięknie marzyć.
Gdy niema marzeń, w duszy rośnie żal.
Wy dzisiaj macie tyle różnych spraw,
I planujecie wiele nowych cudów.
A dla nas cudem jest zieloność traw,
Choć na nią spada chmura pyłu, brudu.
Wiemy, że życie dzisiaj jest bogate,
Wspaniałe sprzęty czynią z życia raj.
Lecz nie zastąpisz żadnym aparatem
Zapachu wiosny, kiedy kwitnie maj.
Zostawcie nam czysty kawałek ....
Wiemy, że dbacie o nas tak troskliwie.
Że kupujecie nam zabawek stosy.
Kto z was pamięta, jakże niecierpliwie
Czeka się kiedy znów zakwitną kłosy.
Świat jest wspaniałym darem od prawieków,
I nie zastąpi go komputer żaden.
Więc nie zapomnij, dorosły człowieku,
Pozwolić nam iść jego darów śladem.
Zostawcie nam czysty kawałek ....
- jwp - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz