Powstanie i tak by wybuchło

avatar użytkownika witas

 

 „Trzeba było przeżyć pięć lat okupacji w Warszawie w cieniu Pawiaka, trzeba było słyszeć codziennie odgłosy salw, tak że przestawało się je słyszeć, trzeba było asystować na rogu ulicy przy egzekucji dziesięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu przyjaciół, braci lub nieznajomych z ustami zaklejonymi gipsem i oczami wyrażającymi rozpacz lub dumę. Trzeba było to wszystko przeżyć, aby zrozumieć, że Warszawa nie mogła się nie bić."  Płk. Iranek-Osmecki, szef wywiadu KG AK, przeciwnik wybuchu Powstania 1-ego sierpnia

   Przy okazji kolejnej rocznicy wybuchu Godziny „W” kolejni malkontenci podniosą daremny lament nad sensem, istotą i stratami Powstania. Nad tyloma bezcennymi diamentami z najlepszego pokolenia jakie zdołała Polska wydać w nowożytnych dziejach. Nad stratami ludności cywilnej przypominającymi hekatombę ludobójstwa Holocaustu. Nad nieodwracalnymi stratami materialnymi i kulturalnymi najważniejszego miasta Polski. To wszystko prawda. Koszta nieporównywalne do żadnych innych narodów walczących z hitleryzmem, a nawet samego pobitego III Reichu.
     „Warszawa została zniszczona bardziej niż Berlin, klęska Polski w tej wojnie, w której Polacy walczyli w obozie zwycięzców, jest większa od klęski Niemiec.
   Sowietom zależało na zniszczeniu Warszawy, a tak się pomyślnie dla nich składało, że dla tego zniszczenia nie trzeba było używać sowieckich armat ani pocisków. Od czegóż patriotyzm polski! Jest on wielki i wspaniały. Ale ma właściwość bezrozumnego dynamitu. Wystarczy do niego przyłożyć zapałkę prowokacji, aby wybuchł.
   Powstanie warszawskie bije wszystkie rekordy wytrzymałości. Przez wiele setek lat, dopóki istnieć będzie naród polski, każdy Polak będzie przyznawał, że powstanie warszawskie było samobójczym szałem, i będzie miał do niego synowską tkliwość i miłość. Będzie z niego dumny...”  Cat-Mackiewicz, najwybitniejszy pisarz polityczno-historyczny II RP i emigracji
   
Ale czy możliwe do uniknięcia dla narodu, który wbrew wielce niekorzystnemu położeniu geograficznemu aspirował do grona nacji niepodległych i wolnych, idących, czy raczej starających się, podążać własną drogą ? Na co znacznie potężniejsi, zaborczy sąsiedzi nawet nie myśleli pozwolić…
    „Kto przeżyje wolnym będzie, kto umiera wolnym już…”
Złowieszczo, wręcz wyzywając przeznaczenie, te słowa z wcześniejszego powstania polskiego przeciw zaborcom przyświecały zrywowi Polaków latem 1944 r. – chyba nikt nie sądził, że wolnym będzie na Tej Ziemi tylko ten, kto przeżyje tu jeszcze 44 lata …
  
Gdyby 1 sierpnia 1944 w Warszawie nie wybuchły walki (bo to rzeczywiście był bardzo niekorzystny moment – pisałem o tym w „Bezpośrednie przyczyny wybuchu Powstania 1-ego sierpnia 1944” , aż dziwne, że niekorzystny tylko-li dzięki przypadkowi...)
i gdyby nie wybuchły one w późniejszym czasie, na skutek prewencyjnych działań Niemców, lub spacyfikowania w KG AK „jastrzębi” (dziwnym trafem te jastrzębie znalazły się potem w PRL i ZSRR) przez „realistów”, to jaka była by sytuacja w stolicy konspiracyjnego Polskiego Państwa Podziemnego, „źródła 4/5 kłopotów jakie mieli hitlerowcy w Generalnym Gubernatorstwie” (z raportu hitlerowskiej bezpieki) ? W siedlisku ponad 50 tys. zaprzysiężonych, zorganizowanych ochotników, marzących o wolnej Polsce i walce za Nią.
   Jak przyjęli by oni warunki narzucone przez Sowietów, zarówno rosyjsko- , jak i polsko- języcznych z PKWN ? Alternatywa wojsko Berlinga czy Sybir prowadziła by nieuchronnie do trzeciego wyjścia – las, opór, miejska partyzantka.
   Wystąpienie zbrojne było by tylko kwestią czasu. Ale i chytrzy Sowieci zdawali by sobie z tego sprawę. I podobnie jak w wielu innych przypadkach, doprowadzili by do detonacji zagrożenia w dla siebie korzystnych okolicznościach, np. zimą 1944/45, gdy zachodni alianci zmuszeni byli zwracać się do nich w charakterze petentów. Sytuacja ta nie zmieniła się zresztą do lata 1945, gdy Amerykanom bardzo zależało na wsparciu ZSRR w wojnie przeciw Japonii.
   Nie „zauważyli” by więc „antysowieckiego buntu polskich faszystów”, którzy nie chcieli walczyli z Niemcami, a zaatakowali tyły bohaterskiej i zwycięskiej Armii Czerwonej. Potok bezpłatnego dla ZSRR Lend-Leasu nie zmniejszył by się ani ciutkę, a na informację o szczegółach tłumieniu „polskiego buntu” nałożono by w zachodnich mass-mediach wojenną cenzurę. Świat by się nie dowiedział i nie chciał by wiedzieć.
   Nawet gdyby powstanie wybuchło po rozpoczęciu zimnej wojny Zachodu z Sowietami, to jego sytuacja różniła by się na tyle, że w wolnych mediach cieszyło by się współczuciem i sympatią (w odróżnieniu od tego z 44-ego, kiedy honoru brytyjskiej prasy bronił jedynie George Orwell, piętnując zakłamanie i lizusostwo lewicowych pismaków powielających sowieckie przekłamywania dotyczące Polaków). Dowód powstanie węgierskie 1956.
    Nie można nie uświadamiać sobie, że późniejsze, antysowieckie powstanie nie miało by takiego powszechnego poparcia całego społeczeństwa i mogło by być do pewnego stopnia bratobójczą wojną domową. Nie miało by więc takiej pięknej, pełnej mistycyzmu legendy jak teraz nieprzerwanie od tych dni „krwi i chwały” lata 44-go.
    Powstanie Warszawskie jest czczone i pamiętane z takimi emocjami po dziś dzień, ponieważ jego wyjątkowość i mistyka nie pozwalają przestać poruszać miliony tych, których skutków dotknęło i również tych, którzy urodzili się pół wieku po nim.
Właśnie połączenie brutalnej polityki z idealistycznym mistycyzmem czyni je takim.
     W której drugiej bitwie II wojny „niszczycielami czołgów” były drużyny kilkunastoletnich chłopców uzbrojonych w butelki zapalające?
     Gdzie indziej walczył całkowicie ochotniczo pluton złożony z głuchoniemych ?
Łączność niemal całkowicie oparta na pieszych łączniczkach, padających jak gołębie, właśnie od ostrzału „gołębiarzy”, a na dalsze odległości prowadzona przez kanały ściekowe również przez młodziutkie dziewczęta. Im hołd napisałem w „
   Zbrojny bunt i otwarta bitwa prowadzona nie przez regularną armię, a ochotników z wolą walki i zwycięstwa, ale bez broni i amunicji, ani wsparcia sojuszników…
   Fakt nie pisanej zmowy, czy nawet współdziałania dwóch wrogich armii, które od 4 lat prowadziły przeciwko sobie wojnę totalną, we wspólnym celu pokonania Polaków:
   Czynne lotniska wroga w zasięgu dział artylerii polowej przez półtora miesiąca nie atakowane, ani przez armaty, ani przez lotnictwo to kuriozum niespotykane w dziejach nie tylko II wojny światowej, ale i w całym XX wieku od początku lotnictwa!
 
 
    Podobnie z położonym 10 km dalej lotniskiem na Bielanach. Pomimo, że Sowieci otrzymali już 13.sierpnia spis obiektów do bombardowania, w którym były oba lotniska - Okęcie i Bielany, przez kolejny miesiąc nie zrobili kompletnie NIC, aby utrudnić swoim byłym sojusznikom z 1939-41 korzystanie z tych aerodromów i bezkarne bombardować Polaków.
    Nie tylko lotniska nie były przez 6 pierwszych tygodni Powstania atakowane. Niesamowitym cudem, jakby 1.sierpnia 1944 cała Warszawa została „strefą wolną od sowieckich nalotów”, do 10 września na głowy Niemców i ich sojuszników nie spadła ani jedna bomba ze wschodu. Ogarnięta walką stolica Polski była pod tym względem dla nazistów najbezpieczniejszym miejscem w Europie. Za to dla niemieckiego lotnictwa trwał wspaniały, bezkarny poligon dla nieustannych bombardowań pozycji polskich ( wymierne ich skutki dla losu Powstania przedstawił w notce „A Stalin czekał aż się Warszawa dopali”), co najważniejsze – bezpiecznych zarówno z dołu (powstańcy nie mieli broni przeciwlotniczej), jak i od nieba – sowieckie samoloty nie mogły (!) pojawić się nad „strefą wolną od czerwonych gwiazd”.
     O wręcz histerycznym zakazie Stalina lądowania na sowieckich lotniskach samolotów alianckich, które by pomagły Powstaniu, wiedzą niemal wszyscy. Ale nie wszyscy zdają sobie sprawę, że podczas gdy ZSRR odmawiał przyjęcia samolotów amerykańskich, które by przeleciały nad Wawą, to USAirForce kontynuowały wahadłowe naloty na niemieckie obiekty i spokojnie lądowały na lotniskach w Połtawie i Mirogrodzie. Nikomu one nie przeszkadzały, gdyż nie były skażone warszawskim powietrzem, wolnościowo-buntowniczym duchem, chciało by się powiedzieć. Gdy w końcu przedstawiciele USA i Wielkiej Brytanii zaczęli kombinować połączenie bombardowania Niemiec z pomocą Polakom, niejako po drodze, Stalin zerwał tę współpracę. Widać wolał, aby Niemcy zostali bez dywanowych aliankich nalotów, żeby tylko Powstańcy nie dostali paru pojemników z bronią i lekarstwami. Bardziej nienawidził wolnościowych Polaków niż nazistowskich Niemców… Dopiero po czczych groźbach Churchilla o zerwaniu Lend-Leasu (wiedział cwaniak, że Amerykanie na to nie pójdą, bo zbyt zależy im na jego pomocy przeciw Japonii) i tłumaczeniach zwolenników „sprawy zwycięstwa komunizmu na całym świecie” np. Oscara Lange, że upór ZSRR w sprawie pomocy dla walczącej z nazistami Warszawy jest bardzo szkodliwy dla propagandowego wizerunku Kraju Rad na zachodzie („antysowiecka agitacja” – o Polaków szczególnie upominał się George Orwell), oficjalnie stosunek Sowietów do Powstania zmienił się. Już nie pisano w nim jako "awanturze, z którą kochający wszystkie bratnie narody Związek Radziecki nie chce mieć nic wspólnego". Ale dopiero wtedy, gdy okazało się, że insurekcja umiera, a AK podjęła rozmowy o kapitulacji.
O rzeczywistych efektach tej zmiany i sowieckiej „pomocy” napiszę w następnym tekście o Powstaniu.
 
A na zakończenie fragmenty wspomnień bez których dziś nie można:
 
Oglądamy scenę, której nie zapomnę póki żyję.
Mieszkańcy pobliskich domów bez żadnego rozkazu z góry budują barykadę. Jedni kopią rów, drudzy wyrzucają przez okna co im pod rękę popadnie. Za mało jest łopat i kilofów, więc niektórzy wyrywają bruk gołymi rękoma, ale robią to w z takim niebywałym zapałem i poświęceniem, że w kilkanaście minut powstaje głęboki rów.
Wtem z dala ukazuje się niemiecki samochód pancerny!
Nasz zdobyty z wymalowaną kotwicą ‘PW’. Następuje wybuch szalonego entuzjazmu. Ludzie odrzucają kilofy i - jak na komendę – zaczynają śpiewać „Warszawiankę”. Śpiewa cała ulica od Placu Napoleona po Marszałkowską. Niskim, potężnym basem śpiewa stary Pełczyński, wychowanek Apuchtinowskiej szkoły:
Oto dzień krwi i chwały,
Oby dniem wskrzeszenia był… 
Ogarnia mnie uniesienie, jakiego nie doznałem i nigdy później. Za tę jedną scenę oddałbym całe życie.
Czuję obecność tych spod Belwederu i Arsenału. Niewidoczni, są teraz z nami, wmieszani w ten radosny tłum.” (Jan Nowak-Jeziorański)
 
„...strzelanina przechodzi w ostrą kanonadę. Przylegamy na ziemi, kurczymy się w sobie. Widzę jak kule uderzają przede mną. Przewraca się Kieros. Krzyczę odruchowo „Ranny!”. Słyszę jak ktoś biegnie za mną i Hanka klęka obok pytając gdzie jestem ranny? Pokazuję na Kierosa, on tylko machnął ręką, na znak, że wszystko z nim w porządku.
 Zaimponowała mi odwaga i poświęcenie Hani. Czy też ja bym się na to zdobył ? Podbiec, ratować kogoś TERAZ !”"Leszczyc" Tadeusz Sumiński, żołnierz baonu "Zośka" „Przez Kampinos na Starówkę”)
 
I najdłuższe, ale dla mnie stanowiące dowód KTO był Największymi bohaterami Powstania, naprawdę warto przeczytać:
“Na szarej powierzchni ulicy widnieje okrągły ciemny otwór włazu. Po żelaznych hakach schodzi się w dół, pod ziemię. Specyficzny, ostry zapach siarkowodoru, zmieszany z wonią zastarzałego, gnijącego szlamu i butwiejących roślin uderza w nozdrza. Światło latarki, żółte i skoncentrowane ,pada kilka metrów w głąb kanału, ślizga się wzdłuż owalnie sklepionych ścian pokrytych liszajami wilgoci, wreszcie rozprasza się i zanika. Powierzchnia sięgające po pas błota połyskuje w blasku jak czarny, płynny metal. Czy uda się tędy nawiązać łączność? Jak przejść i trafić na nasz teren? W którym miejscu wyjść? (...)
   Wysokość kanału nie przekracza półtora metra. Należy więc pochylać głowę - niżej, jeszcze niżej.. oprzeć się o oślizłą ścianę, ugiąć w kolanach nogi. Szybko mija odruch zaciskającego szczęki wstrętu. Ładunek okropności, jaki przynosi zae sobą wojna, jest tak wielki, że zatraca się miara zwykłych doznań. Muszę - decyduję się z zawziętością - muszę przejść. A myśleć trzeba o czymś innem, po prostu o czymś innym. Wytrzymać!... jeszcze trochę. Tutaj w kanale, każdy musi sam wypracować sobie swój własny sposób poruszania się, ustawienia ciała, skoordynowania ruchów. Nie znajdzie się jednej dla wszystkich recepty na pokonanie zmęczenia, choć ogólnie rzec biorąc zwiększa się poczucie stabilności gdy nie podnosząc nóg sunie się stopami po dnie. (...)Kanał pod aleją Szucha, węższy i niższy, szybciej jednak doprowadzi do Placu Unii. W postawie zgiętej wpół ciężko oddychać, pot zalewa twarz, drętwieją nogi. Byle prędzej, byle się nie zatrzymać! Szum w uszach rośnie, przed oczami ukazują się czerwone płatki, łączą się ze sobą, zlewają w palmy, wirują. Prędzej, prędzej! Kołysze się zawieszona na szyj latarka, chyboce smuga światła, ogromnieją na ścianach ruchome cienie. Nareszcie! Można się wyprostować – jesteśmy chyba pod Placem Unii. Jak iść dalej? Trzeba zdecydować. Można by iść prosto pod Puławską, jednak cała ta szeroka ulica może pozostawać w rękach wroga. Nie wiadomo czy powstańcy zdobyli wszystkie obiekty, na które planowano natarcie. Trudność zasadnicza przedstawia się konkretnie: w którym miejscu wyjść, żeby trafić do swoich? Blisko Palcu Unii są “flaki” – koszary lotników. Odbijamy w prawo, by zagłębić się w boczne uliczki Mokotowa, gdzie nie było poważniejszych ośrodków niemieckich. Coś zachrobotało, plusnęło. W świetle latarki mignął wydłużony cień. To duży szczur zniknął w kanaliku obok. Czy szczury rzucają się na ludzi?.. ten czmychnął w popłochu – zanotowała pamięć. Błota oblepia nogi. Duchota, brak wprawy i doświadczenia w rozkładaniu sił potęguje zmęczenie. Czasem w ścianie kanału zaczerni się otwór wylotu rury ściekowej. Z jednej sączy się woda, w innej coś się poruszy, by smyrgnąć w mrok. Czarne oczka szczura błysną jak koraliki – nie każdy ucieka. Oto niski kanał. Może tędy? “Nie, nie da rady. Tu się trzeba czołgać. Wejść w taką rurę?... a jeśli ona jest gdzieś zapchana? Jak się z niej wydostać tyłem? – przerażające, aż niedorzeczne w swojej groźbie myśli przelatują przez głowę. Jeśli akurat spadnie deszcz, jeśli Niemcy gdzieś spuszczą wodę lub zamkną jej odpływ – zatopią nas. Szczur może skoczyć prosto w twarz... szczur – na twarz – kotłuje się w wyobraźni – Nie.. szkolili nas na łączniczki, na telefonistki. Nie wejdę w taką dziurę! “Hurra!” – krzyk gromki, radosny odtworzył się w pamięci, odbił się pod czaszką z uderzającą wyrazistością. Żaden z tamtych się nie namyślał, nie zatrzymywał. Jak ja... przy głupim przejściu przez jakimś tam niski kanał – nieomal pogarda dla własnej rozterki nie kasuje wewnętrznego oporu. Może jednak się wycofać? Nikt się nie dowie...Musimy posuwać się na łokciach i kolanach w półzgięciu tamującym oddech, balansować zdrętwiałym ciałem, podpierać się rękami.
    Wysokość kanału w najszerszym miejscu nie przekracza metra. Plecy boleśnie szorują o sklepienie. Niżej, niżej... nogi drżą z wysiłku, pot spływa po twarzy. Niżej.. płuca z trudem chwytają powietrze, serce tłucze jak szalone. Każdy krok staje się męką. Smugi przed oczami zlewają się z cieniem wzdłuż ścian, zatraca się granica rzeczywistości, braknie rozeznania. Kanał przytłacza, obejmuje ścianami jak macka, zamyka w nich, wysysa resztę oddechu.(...)"
Elżbieta Ostrowska pseud. Ela “W Alejach spacerują Tygrysy”
 

Cześć Pamięci wszystkim Powstańcom, kobietom Powstania Warszawskiego - w szczególności.

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @witas

Cześć i chwała Bohaterskiej Warszawie !

wczoraj w TVN24 pani prof.Płatek raczyła powiedzieć, ze Powstańcy walczyli o życie, tak jej mama powiedziała.
To co sie wyprawia w tym roku w "zaprzyjaźnionych mediach" TVN24 i Gazecie Wyborczej, ABY ODEBRAĆ Powstańcom honor i motywację tego zrywu dla Polski Niepodlwgłej, to wstęp do zaplanowanej operacji "zapomnieć o PW", czytam te wszystkie mądraliny od Daviesa przez Winczorka i nóż mi się w kieszeni otwiera.
Wchodzimy w nową fazę zakłamywania historii.
Historię pisza zwyciężcy, a podręczniki juz sie piszą - jeden w Berlinie wejdzie w 2013 r., drugi w Moskwie....

Polecam artykuły w temacie

http://www.rp.pl/artykul/774489,921271-Mit-sowieckiej-bezczynnosci.html

http://www.rp.pl/artykul/774489,921130-Desant-Berlinga---prowokacja-Stal...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika witas

2. > Maryla

Dziękuję za ciekawe linki.
I proszę o kolejne.

Witek