Bunt lemingów
Pierwszy to mit patriotyczno-religijny, tłumaczący powstanie Solidarności jako bunt Polaków w obronie polskości i wiary. Ten aspekt oczywiście miał miejsce i to w sposób wyraźny, ale był raczej odwołaniem do pewnych oczywistych, a przez lata niszczonych wzorców pamięci/obyczaju, niż celem głównym.
Drugi mit to bunt proletariatu, który głównie chciał kiełbasy, a reszta żądań doszła przypadkiem poprzez manipulację opozycyjnych elit.
Tymczasem rzeczywistość była zupełnie inna.
PRL przez lata wytworzyła na skutek systemowej propagandy, edukacji i "prucia mózgów" zupełnie nową warstwę społeczną – wykształconych robotników i tzw. inteligencji pracującej, produkt jak najbardziej systemowy. W tej warstwie uczestnictwo we władzy, tzn. członkostwo w PZPR czy reżimowych związkach i organizacjach społecznych nie był niczym nagannym. I to właśnie ta grupa, poprzez strajki sierpniowe i żądanie niezależnych związków zawodowych tak naprawdę zażądała rzeczywistego, a nie pozornego uczestnictwa we władzy, albowiem oceniła, że ówczesna władza/PZPR nie działa w jej interesie, nie szanując jej pracy i wyników tej pracy.
To był zasadniczy aspekt buntu Solidarności i w pierwszym okresie ten dostęp do władzy, czyli informacji i podejmowania decyzji, został jak na owe czasy w dużym stopniu osiągnięty – ponieważ żądanie to poparła również część ówczesnego establishmentu, świadoma zapaści gospodarczej kraju.
To dlatego dzisiaj tak trudno zrozumieć, o co chodziło nam ponad 30 lat temu i dlaczego władza spacyfikowała Solidarność stanem wojennym – bo NSZZ miał coraz większą wiedzę i żądał, z poparciem wielu autorytetów również z PZPR, zmian w polityce i poszerzenia owej "demokracji socjalistycznej", zapisanej w ówczesnej konstytucji. Nikt nie myślał o natychmiastowym zerwaniu sojuszu z ZSRR, to było niemożliwe w tamtym czasie – żądano prawa do decydowania w obszarach, które nie groziły sojuszowi, głównie zaprzestania marnotrawstwa i złodziejstwa elit kosztem reszty społeczeństwa. Nie na darmo establishment władzy nazwano "właścicielami PRL", co w ówczesnym języku oznaczało złodziei i wyzyskiwaczy. Dopiero stan wojenny, poprzez oczywisty podział na agresorów i "podziemne społeczeństwo", stał się czynnikiem nasilającym patriotyczny i niepodległościowy sens Solidarności.
Przywołuję tamten, jakoś dziwnie dziś wypierany aspekt Solidarności, żeby postawić następującą tezę:
Obecnej władzy, którą niektórzy już zaczynają, i słusznie, nazywać "właścicielami III RP", nie obali opozycja (oczywiście mam na myśli demokratyczne wybory). Tę władzę może obalić tylko bunt lemingów – tak, tak! I zaraz to wyjaśnię.
Tworząca się nowa warstwa społeczna, właściwa zwłaszcza dla dużych miast, której prześmiewcze zwierciadło podstawił pod nos Mazurek ( i przejdzie tym do historii :) jest faktem społecznym. Ma określoną wrażliwość, wzorce zachowań i uważa się za warstwę nowoczesną/ wykształconą/korzystającą z nowych możliwości rozwoju – w przeciwieństwie do mitycznych, zacofanych moherów. Oczywiście to nie jest prawda, tak, jak nie było prawdą, że tzw. inteligencja pracująca PRL była lepsza od inteligencji przedwojennej i jej etosu. Ale to w wymiarze społecznym nie ma znaczenia, liczy się samoświadomość grupy.
Dopóki ludzie, zwani złośliwie lemingami, nie zorientują się, że są wykorzystywani, a ich praca i osiągnięcia osobiste marnotrawione przez grupę establishmentu i że nie są to przypadki jednostkowe, tylko natura systemu, dopóty nie nastąpi żadna zmiana.
Robotnicy 80' walczyli o prawo do decydowania, czyli o władzę. Tematy patriotyczne, jak chociażby Katyń, prześladowania AK itp. pojawiły się niejako przy okazji, jako efekt stworzonego, niezależnego obiegu informacji i oczywiście stały się źródłem budowania bardziej polskiej/narodowej świadomości tamtej grupy. Ale początkiem było niedotrzymanie obietnic > miała być "druga Polska", a wracała stara bieda.
Dlatego rację ma Wildstein, pisząc że nie Smoleńsk przekona tę nową, wytworzoną przez III RP warstwę społeczną. Przekonać ich może wg mnie tylko uświadomienie sobie, że zostali wykorzystani.
Ja, wg definicji tutejszych "lemingów", stary moher i kapral PIS /to ostanie określenie okropnie mnie śmieszy wobec faktu, że PIS mnie nie chciał :)/ - uważam, że dyskusję należy sprowadzić na tory, które są zrozumiałe – bowiem dotyczą interesów osobistych wszystkich obywateli. Smoleńsk nie jest przyczyną, jest skutkiem pewnego sposobu sprawowania władzy. Ale jeśli ktoś odmawia przyjęcia tego do świadomości, to może dotrze do niego inny aspekt, zwłaszcza finansowy.
Bo, kochane lemingi – prawda jest taka, że wasz dobrobyt opiera się głównie na kredycie, często we frankach, a ten kredyt wisi na waszej pensji. Jeśli zabraknie owej pensji, to stajecie się z dnia na dzień bankrutami. A bezrobocie rośnie, rośnie też – już ponad miarę - dług publiczny. I jeśli obecny rząd przyjmie i zastosuje również i u nas twardą politykę finansową a'la Merkel, to leżycie. A jeśli nie przyjmie - to leżycie za chwilę, ale za to bardziej dotkliwie.
Redukcja w urzędach i obszarach budżetowych, tudzież niższe dochody ludności, skutkujące mniejszym popytem na produkty korporacji – czynią bankrutami w pierwszym rzędzie właśnie was, tych, którzy uwierzyli w "zieloną wyspę" i zaciągnęli długi na poczet przyszłego , pomyślnego rozwoju kraju.
Nazywamy was lemingami, bo my to widzimy, a wy jeszcze nie. Byłoby dobrze, żeby ta świadomość jednak dotarła, zanim będzie ostry kryzys – tyle, że ja w to nie wierzę. Większość ludzi nie reaguje, póki sama nie oberwie – ludzie tak mają, po prostu.
Bunt lemingów jednak nastąpi, chyba że stanie się cud i władza zmieni sposób działania. Jednak to ostatnie też jest niemożliwe, bo została przekroczona pewna granica, zza której już nie mogą się cofnąć, tak jak cofnął się Miller, pozwalając na komisję Rywina. Tamto przebudzenie zmiotło SLD, ale pozwoliło na drugi oddech w gospodarce.
Gdyby dziś powstała podobnie działająca sejmowa komisja d/s Smoleńska, być może zmiotłaby PO, ale pozwoliła na stworzenie consensusu co dalszego statusu i rozwoju Polski.
A tak musimy czekać na bunt lemingów....który nastąpi, spokojna głowa, albowiem, jak powiadaTocqueville, wolności nie żądają niewolnicy, tylko ci, którzy już trochę jej posmakowali, a potem ktoś ją chce ograniczyć.
Głównym aspektem wolności jest prawo do decydowania o własnym losie, jeśli nagle okazuje się, że jesteśmy niewolnikami kredytu i pracodawcy, który to wykorzystuje, samoświadomość szybko rośnie!
Dlatego, kochany lemingu, masz prawo do swojego mieszkania, grilla i uczciwej zapłaty za pracę i nawet do tej służbowej toyoty. A jeśli się okaże, że ktoś ci to zabiera mimo twojej ciężkiej pracy – to zacznij myśleć, dlaczego tak się dzieje i kto jest temu winien. I wyciągnij wnioski.
PS. Tekst głównie dla lemingów (Salon24), ale mysle, że warto go opublikować i tutaj :)
- eska - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. @eska
Przekonać ich może wg mnie tylko uświadomienie sobie, że zostali wykorzystani. - WIERZYSZ W ZAMIANĘ PEŁNEGO BRZUCHA-mieć NA ROZUM I SERCE - być?
Trzy ustawy, wyrok TK i Sądu Najwyższego, czyli Polaku twoje ulice, nasze kamienice z wozem Drzymały w tle.
©
do tego trzeba miec rozum, a ten u leminga nie występuje.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. p.s.
Leninowska, organizatorska rola mediów, czyli Wielki Kompromis z aparatem PZPR. Od Czerskiej po Wiertniczą.
to działa i nic nie wskazuje na to, żeby działać przestało. Wystarczy zobaczyć liczne programy na Multipleksie Dworaka.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. @Maryla
Siedziałam w celi z pracownicą kopalni, która przed Solidarnością z zaangażowaniem działała w ORMO.
Wszystko jest możliwe.
Śp. Lech Kaczyński, współpracując z WZZ, doradzał robotnikom, przy okazji ich uświadamiając. Trzeba siać i liczyć na cud :)
Ludzie, myślcie, to nie boli...ha, ha....