Coraz więcej wiem...(3)

avatar użytkownika guantanamera

 

Sygnały... Czytałam je jak Indianin tropiący ślady wroga w trawie. Nie zapamiętałam tematów moich reportaży, choć na pewno były istotne i ważne. W mojej pamięci odcisnęły się sygnały, tropy wiodące do prawdy, która miała się dopiero ujawnić. W moją pamięć wbiły się błyski olśnień i wydarzenia - symbole. Pozostały w mojej pamięci, jak skały o niezwykłych kształtach, na których narysowano oznaczenia szlaku....

Znak... Koleżanka, której brat jest partyjnym działaczem opowiada, że ci ludzie między sobą wyrażają się o nas, członkach „Solidarności” najgorszymi, wulgarnymi słowami. Nie mogę uwierzyć, że wstrętne słowa ktokolwiek może odnosić do naszych dobrych i pięknych planów dla Polski. Mogłabym jeszcze zrozumieć, gdyby obelgami miotali starzy komuniści, którzy wciąż na rękach mają krew żołnierzy Armii Krajowej. Ale one padają z ust brata mojej znajomej, młodego człowieka, który pracuje gdzieś na partyjnym stanowisku. Stamtąd płyną do niego pieniądze, tam umiejscowił swoje życiowe plany. My - z naszą nadzieją na prawdę, sprawiedliwość i dobro - jesteśmy dla niego i jego kumpli, przepraszam, towarzyszy, po prostu wrogami. Oni nas, naszych marzeń, naszych celów i naszych wartości już wtedy nienawidzili...

Dzisiaj te plugawe słowa można usłyszeć na ulicy i w tramwajach, posługują się nimi dziennikarze i politycy. Pełno ich w komentarzach na menelskich portalach internetowych. A Magdalena Środa rzuca propozycję, by nazwę „Solidarność” zmienić na „Nienawiść”. Po co? Prawdę lepiej oddaje konstatacja, że są dwie różne solidarności. Jest Solidarność patriotów, ale jest też solidarność zdrajców. Solidarność gospodarnych i solidarność złodziei. Solidarność prostolinijnych i solidarność spiskujących. Solidarność naiwnych i solidarność perfidnych. Solidarność z JEZUSEM i solidarność ze Złym. Jedni są po jednej, a drudzy po drugiej stronie. Kto kogo nienawidzi?
To, że nie chcemy być jak wy, to od razu „nienawiść”? Nie szafujcie tym słowem! Przecież my dobrze pamiętamy określenie „seanse nienawiści”, którym Urban („Tu i teraz” z 19 września 1984) nazwał kazania błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. I dobrze pamiętamy co się stalo miesiąc później - 19 października 1984...

Znak.... W siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przy Foksal dyskusja. Na podwyższeniu trybuna, za nią jacyś ludzie, wśród nich Jerzy Urban, który już niebawem zostanie ministrem propagandy stanu wojennego. Właśnie zapowiada wystąpienie ze stowarzyszenia, ale chwilowo jeszcze nam - ludziom „Solidarności” - nie ubliża. Do podium podchodzi Adam Michnik – dyskutują, rozmowa się rozwija i… nagle dociera do mnie, że oni rozmawiają ze sobą kodem, który wyraża coś, co pozostaje poza wypowiadanymi na głos słowami, to znaczy owszem, ich słowa mają jakieś znaczenie, ale ważniejsze jest to, że oni rozumieją się w pół słowa i właściwie rozmawiają o swoich sprawach, o jakiejś im tylko znanej rzeczywistości, która mnie nie dotyczy i od której chcę trzymać się z daleka. Przepycham się do wyjścia - i wychodzę. Rozmowa tych dwóch mężczyzn trwa nieprzerwanie do dzisiaj. Ja w niej nie uczestniczę.

15 czerwca 2012 roku rano słucham Tok FM - to moja porcja adrenaliny. Dziennikarka GW oburza się na słowo na k... krzyczane przez kiboli. Co za obłuda. Kobieto, przecież wszyscy są świadomi, że założyciel Twojego pisma i jego wieloletni naczelny, używa tego słowa zamiast przecinka, to przez takich ja on trafiło do publicznego obiegu.

W sierpniu 1981 roku dostaję polecenie, żeby przeprowadzić rozmowę z członkinią KC ... Redakcja popiera „Solidarność”, więc dla równowagi trzeba teraz zrobić w kręgach partyjnych dobre wrażenie. Na rozmowę jedziemy z naszym fotoreporterem, jego samochodem.
Na miejscu okazuje się, że towarzyszka traktuje mnie jak swoją. Prasa jest własnością partii, więc dziennikarze powinni - jeśli nie z racji własnych przekonań - to przynajmniej z poczucia niewolniczego obowiązku - rozumować tak jak ona. Pociesza mnie że „już niedługo tego chaosu” i radzi „żebym się nie martwiła”. Ostatnie zdanie powtarza nawet kilka razy. Ja z kolei z ironią i drwiną pocieszam ją, żeby się też nie martwiła, że „Solidarność” i dobro zwyciężą. Ona po prostu wie, że szykuje się stan wojenny i może nawet zna datę jego ogłoszenia. Ja, naiwna, wierzę, że to my wygramy, że siła naszych zasad i przekonań oraz siła dziesięciu milionów ludzi powstrzyma Jaruzelskiego od niepoczytalnych posunięć.

Skłamałabym twierdząc, że nie widziałam przygotowań do stanu wojennego. Tylko człowiek nie zdejmujący nawet do snu różowych okularów mógł nie zauważyć, że samochody wojskowe demonstracyjnie błyszczą nową zieloną farbą, że na pokaz odnawiane są budynki należące do wojska, a i sami wojskowi nagle zaczęli się w mundurach pokazywać na ulicach i poruszać jakby bardziej sprężyście. Widziałam to na własne oczy - w Warszawie i poza nią... Jednak łudziłam się, że Polskie Wojsko swoją milczącą, nie użytą siłą będzie wspierać kierunek przemian. Nie sądziłam, że zostanie skierowane przeciw zmianom, przeciw ludziom, przeciw jedności i - przeciw Bogu.

Ale wyjazd na te rozmowę jest dla mnie ważny nie z powodu aluzji o stanie wojennym... W drodze powrotnej ma miejsce ważniejsze wydarzenie-symbol. Znów coś po prostu wiem... Rozmawiamy z fotoreporterem o naszych wakacyjnych planach. On pyta gdzie się wybieram, a ja nagle, ni stąd ni zowąd oświadczam, że tego lata chcę znaleźć się w Norwegii. Dochodzimy do wniosku, że Szwecją też byśmy nie pogardzili. Ale rozmawiamy o tym jak o marzeniach, nierealnych choć uroczych. Nie stać mnie na wyprawę do Norwegii. Po powrocie w drzwiach mieszkania (nie mam telefonu, więc nie można do mnie po prostu zatelefonować) - zastaję zatkniętą kartkę od Ewy, tej z którą cztery lata temu byłyśmy w Belgii. „Zadzwoń, mam bardzo ważną sprawę.”

Ważana sprawa to propozycja wyjazdu do Szwecji. Jakiś Szwed założył skup borówek i czarnych jagód, a ponieważ jego rodacy nie palą się do takiej roboty, więc już w ubiegłym roku umówił się z mężem naszej koleżanki, że ten przywiezie mu latem grupę zbieraczy z Polski. Praca będzie całkowicie legalna, bo odwieczny królewski edykt stanowi, że każdemu wolno zbierać runo w tamtejszych lasach. Zebrane jagody sprzedamy w skupie, więc pieniądze będą legalnie opodatkowane. Organizuje się spora ekipa i do niej zapraszani są nowi chętni..
Trzeba szybko kupić 100 dolarów i złożyć podanie o paszport. Po z górą miesiącu paszporty dostajemy i we wrześniu w kilka samochodów jedziemy nad Bałtyk, stąd promem do Malmo i dalej - kilkaset kilometrów na północ. Właściciel skupu oferuje nam tanie noclegi w domkach campingowych i wypożycza specjalne podbieraki i nosidła. Następnego dnia wyruszamy do szwedzkich lasów.

Odnajduję się nagle w nieznanym mi dotąd bajkowym krajobrazie pełnym rudych i brunatnych skał, zielonych, a pod koniec pobytu już kolorowych lasów - liściastych i iglastych, wśród ogromnych leśnych polan, bagien i łąk. Jeździmy małymi fiatami 126p po leśnych drogach, wędrujemy pieszo po leśnych polanach i zbieramy niesłychane ilości borówek, mając do dyspozycji całe hektary borówkowych krzaków – dzielone ze stadami łosi, które biegają po górkach i włażą nam pod samochody...
Śmiejmy się, że to super-wakacje, najpiękniejsze z możliwych. Idziesz sobie spacerem przez lasy i polany - nachylisz się, zgarniesz parę dolarów. Tu pięć, tam dwa. Poleżysz chwilę na słońcu i znowu - tu dolar, tam trzy... Byliśmy też w Norwegii. Bardzo nam wszystkim spodobała się granica, której nie było..
Najbardziej jednak zachwyca mnie wolność, którą ofiarują pustkowia. Tu wszystko zależy wyłącznie ode mnie. Wśród niezmierzonych przestrzeni, wśród niezmiennych punktów odniesienia - szczytów wzgórz, jezior i strumieni - każdy mój krok jest prawdziwy i zmierza do prawdziwego celu. Tu mogę śpiewać pełnym głosem, więc śpiewam! Hymn „Ciebie Boga, wysławiamy...” Jakże on pasuje do tych przestrzeni i kolorów!

I teraz dopiero, na tych pustkowiach zaczynam pasję Wandy, pasję alpinistów, dostrzegać w zupełnie nowym nowym świetle. Zaczynam ich rozumieć... Dociera do mnie jak bardzo realna jest dla ludzkich drobinek nasza planeta Ziemia tam, w Himalajach, gdzie punkty odniesienia są o wiele bardziej widoczne - i tak trwałe.
Nie da się stracić z oczu ośmiotysięcznego szczytu - pozostanie zawsze niezmienny i nieruchomy i nie zmiecie go z horyzontu żaden kataklizm, żadne prawdziwe, polityczne ani kulturalne trzęsienie ziemi, żadne zabiegi słowne, ani manipulacje socjotechniczne.
Postmodernista, który ośmieliłby się obstawać tutaj przy jakiejś własnej, a nie obiektywnej prawdzie spadnie w przepaść razem ze wszystkimi swoimi fałszywymi tezami. Tu traci sens słowo „interpretacja” - nie należy zbyt długo „interpretować” oznak zbliżającej się lawiny... Tu liczba osób wywierających na nas wpływ maleje do minimum, każda nietrafna rada może skończyć się śmiercią, bo natura nieczuła jest na nasze błędy, kłamstwa, obłudę i hipokryzję. Każda podjęta samodzielnie decyzja przynosi jednoznaczne skutki.

A na dole - sytuacja dokładnie przeciwna. Miliardy ludzi na całym świecie w prawie całkowitym bezruchu przed odbiornikami telewizyjnymi. Przed ich oczyma migają kolorowe obrazki. Największy fałsz świata: nieruchomy i bezwolny człowiek wśród barwnych, ruchomych fantomów zdarzeń, jednostka, od której zależy już tylko to, co kupi w sklepie i co obejrzy w telewizji, ofiara manipulacji, pionek w cudzej grze przestawiany na planszy pełnej kolorowych miraży.
Jesienią 1981 roku w szwedzkiej telewizji oglądamy plansze Bałtyku z wybrzeżem Polski. Nie rozumiemy słów, ale mapę rozpoznajemy, a jakże! Również wymowę małych okręcików przesuwających się od strony ZSRR i koncentrujących blisko polskiego wybrzeża potrafimy zinterpretować bez znajomości szwedzkiego. Przewidywania jak flota naszego „najlepszego przyjaciela” - Związku Radzieckiego może przybyć do Polski z bratnią pomocą.

Ze szwedzkich wakacji przywożę tyle pieniędzy, że od razu mogę kupić używanego Fiata 126p. Nie byłam w stanie zarobić na samochód przez kilkanaście lat mojej pracy dziennikarskiej. Po miesiącu zabawy w zbieranie jagód kupuję zielone toczydełko. I nawet przez chwilę nie podejrzewam, że przyjdzie czas, gdy za pieniądze zarabiane w ten sposób będę musiała żyć w tej niby wolnej III Rzeczpospolitej.

 

Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @guantanamera

NIENAWIŚĆ - słowo klucz. Ta nienawiść była sączona przez dziesięciolecia.

Dziel i rządź - to doktryna obowiązująca cały czas, a szczególnie mocno nasilająca sie, gdy Polacy zaczynaja się gromadzić przy celach dobrych i w obronie wartości.

Historia PRL-u i III RP jest usłana takimi kamieniami nienawiści.

Dlatego zginął śmiercia męczeńską bł. ksiądz Jerzy. Bo mówił o miłości, odrzucał nienawiść.



"Módlmy się abyśmy byli wolni od lęku, zastraszania a przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy." (Ks. Jerzy Popiełuszko)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jacek Mruk

2. Prawda zawsze była wrogiem dla złego krętacza

On się syci kłamstwem, które go otacza
Ponieważ nacja wybrana ma do tego skłonności
Więc wynik poznajemy nie będąc w gotowości
Spada jak grom z jasnego Nieba, tragicznie
Zdarza się to nam co raz, cyklicznie
Zło jest wszędzie . ale najwięcej w ciemnocie
Ona myśli o mamonie i o złocie
Za srebrniki gotowi są sprzedać ojca, matkę
Powinno się im odbierać głos , dawać pałatkę
Niech mieszkają jak dzicz skoro tak postępują
Jak się nauczą myśleć niech się wyprostują
Pozdrawiam serdecznie:)

avatar użytkownika guantanamera

3. @Jacek Mruk

Skąd wiedziałeś, że opuściłam fragment o mamonie? Oto on:
Nie wolno nam jednak zapominać jacy są ci, którzy z nami walczą... Oni nie mają żadnych zasad, prócz jednej - nie mieć zasad, gdy chodzi o swoje. I żeby nie wiem co twierdzili – chodzi im o mamonę. Zrobią wszystko, co doprowadzi ich do celu. A ich celem jest mamona. Mimo że mówią co innego, mimo że wciągają w swój zasięg ludzi naiwnych i wierzących w społeczną wrażliwość.. Nie znają wahań, nie rozpraszają uwagi na sprawy dla nich nieistotne - dla nich istotna jest mamona. Planują zawsze o kilka kroków naprzód, obmyślając wcześniej skuteczne i bezwzględne sposoby działania, żeby się dobrać do czego? Jasne - do mamony. Pójdą jak czołgi - miażdżąc dających się zmiażdżyć przeciwników, albo wyprowadzą na ulice prawdziwe pojazdy pancerne i czołgi - żeby tylko nie stracić mamony. Tak jak rozjeżdżali czołgami Polskę w roku 1981. Zawsze wiedzą o co chodzi, a chodzi o mamonę. Czemu powtarzam słowo „mamona” aż tyle razy? Żeby przypomnieć, że nie da się dwom panom służyć! A przecież niemal w każdym starciu, w każdym posunięciu, górę biorą ci, co swój każdy ruch, każde poruszenie serca, każde drgnienie myśli poświęcili mamonie. Dlaczego Tak się dzieje? Odpowiem pytaniem: A ile m y poświęciliśmy Bogu, jaki procent ich starań ofiarowaliśmy Bogu? Jeden procent? Dwa? Piętnaście? Odpowiedzmy sobie najpierw na to pytanie...
Pozdrawiam...

avatar użytkownika intix

4. Guantanamera

...Jest Solidarność patriotów, ale jest też solidarność zdrajców. Solidarność gospodarnych i solidarność złodziei. Solidarność prostolinijnych i solidarność spiskujących. Solidarność naiwnych i solidarność perfidnych. Solidarność z JEZUSEM i solidarność ze Złym. Jedni są po jednej, a drudzy po drugiej stronie. Kto kogo nienawidzi?
***
Na zadanie pytanie
odpowiedź jest jedna ...
...Nienawiść… to cecha Szatana
i każdego, kto z nim spółkuje


W czasach,
Gdy Szatan nad całym światem
Przejąć władzę usiłuje
Polski nie omijając...
Ratuje Nas tylko walka z nim...
Modlitwa...
Święty Różaniec...
Krucjata Różańcowa za Ojczyznę.

***
Serdecznie Pozdrawiam...


avatar użytkownika nadzieja13

5. .......

Tu wszystko zależy wyłącznie ode mnie. Wśród niezmierzonych przestrzeni, wśród niezmiennych punktów odniesienia - szczytów wzgórz, jezior i strumieni - każdy mój krok jest prawdziwy i zmierza do prawdziwego celu. Tu mogę śpiewać pełnym głosem, więc śpiewam! Hymn „Ciebie Boga, wysławiamy

Tak... I tu niewiele mogę dodać, poza tym, że zdeptując dziesiątki km; głównie górskich szlaków, wspinając się po naszych, polskich szczytach, czy też "uciekając" choćby na weekend przez cały kraj, by wejść, wdrapać się, pomilczeć, ogarnąć i to właśnie poczuć...
Stawało się.... i moim udziałem..

każdy mój krok jest prawdziwy i zmierza do właściwego celu... i ten Hymn..
Tak było..

Nie wolno nam jednak zapominać jacy są ci, którzy z nami walczą... Oni nie mają żadnych zasad, prócz jednej - nie mieć zasad, gdy chodzi o swoje. I żeby nie wiem co twierdzili – chodzi im o mamonę. Zrobią wszystko, co doprowadzi ich do celu. A ich celem jest mamona

Tak... ale jeszcze jedno.. nie wiem, czy nie nadrzędne?
władza
władza nad rzędami dusz
Najlepiej nad czystszymi, psychopatyczna radość, która spełnia się na widok ludzkiego cierpienia...

Intix zacytowała też bardzo ważne....jest Solidarność...

Piękne i jakże prawdziwe Twe przemyślenia, Guantanamero..
I piękne Gości tutaj..
Pozdrawiam Wszystkich.

avatar użytkownika guantanamera

6. @Nadzieja13

Jeszcze kilka razy później jeździłam do Szwecji - potem już żeby w ten cudowny sposób zarabiać na życie....
Ale naprawdę, uwierz mi. Gdy wyruszałam, to zawsze największą radość sprawialo mi to, że już już niedługo, na tych górach, na tych zielonych polanach, będę śpiewać na cały głos:
Ciebie, Boga, wysławiamy!!!!

avatar użytkownika nadzieja13

7. @Guantanamera

Ale naprawdę, uwierz mi. Gdy wyruszałam, to zawsze największą radość sprawialo mi to, że już już niedługo, na tych górach, na tych zielonych polanach, będę śpiewać na cały głos:
Ciebie, Boga, wysławiamy!!!!

Wierzę... i wiem:)
I jeszcze to... takie sekundy gdy się zamiera i zamiera świat.... i jest się jednością z...

avatar użytkownika Jacek Mruk

8. Quantanamera

Być może to telepatia, a może myślenie
Bo widziałem wokół siebie to dzikie pragnienie
Wielu to nie zdziwi , to byli milicjanci
Dla mnie czerwone zło i kapusie figuranci
Zdziwić może ,że tam było pełno robactwa
Które się żywiło z kapowania i łajdactwa
Pozdrawiam serdecznie:)