Barbarzyństwo Niemców, gazy bojowe
„Tuż przed rozpoczęciem napadu, profesor mówił ze mną bardzo uczenie o fizjologicznym działaniu wypuszczonych gazów. Zatrzęsło mną i nie mogłem wytrzymać, aby nie powiedzieć:
– Wybaczy pan profesor, lecz czyż nie jest rzeczą bestialską mordować w ten sposób ludzi? Dotąd prowadzimy wojnę z Rosjanami jak ludzie z ludźmi. Teraz zaś zatruje się tych prostaków, wychowanych do walki bagnetem, trucizną, o której nie mają najmniejszego pojęcia.
Profesor milczał, a po chwili rzekł pobłażliwie: – Pan ma rację dla siebie. Ale w tej wojnie, kiedy cały świat z nami walczy, musimy odsunąć wszelkie wątpliwości moralne. Nie możemy postępować inaczej, jeżeli chcemy ocalić własnych ludzi.
Nie byłem wcale przekonany słowami profesora, miałem nieprzezwyciężony wstręt do podobnego rodzaju walki. Co w ten dzień jeszcze przeżyłem, pogłębiło we mnie to uczucie. Przez piekło prowadziła ta droga. Kiedy uznano, że gaz podziałał na nieprzyjaciela i że nie zaszkodzi już nacierającym oddziałom, nasza piechota wyruszyła. Szliśmy z profesorem z drugim rzutem natarcia. Wydawało się to całkiem bezpieczne, ze strony nieprzyjaciela nie padł ani jeden strzał, jego artyleria całkowicie zamilkła. Gaz musiał dokonać swego dzieła. Profesor kazał mi przeczuwać najgorsze, ale to co zobaczyłem, idąc tamtędy, pobojowisko będące rezultatem morderczej teorii – to była sama zgroza, która urągała wszelkiej ludzkiej fantazji. Ludzie, zmagający się w śmiertelnej walce, wlekli się na czworakach i jak w obłąkaniu rwali na ciele odzież. Jeden leżał, wczepiwszy palce w ziemię, drugi obok z szeroko otwartymi źrenicami. W oczach jego tkwiło przerażenie przed niepojętym. Świszczące zatrute oddechy mówiły o niezmiernej męce konających. Niebieskie wargi, niebieskie to, co wcześniej w oku było białe, w kątach ust żółta piana. I nieopisana groza na twarzach! Czy to była jeszcze wojna? Czy też było to tylko prawdziwe oblicze wojny? Nasi żołnierze musieli odczuwać to samo. Widziało się, jak wzdłuż rosyjskich okopów zatruci Rosjanie zaścielali pole. Podejmowano ich z ziemi i odnoszono w tył. To nie było natarcie, ale współczucie i pomoc dla haniebnie potraktowanego przeciwnika, dla umęczonego człowieka. Niektórych Rosjan odratowano. Te akty litości były jedyną rzeczą, która w tym dniu nie pozwoliła mi zwątpić o ludzkości”.
"Gaz ten zostanie dostarczony w stalowych butlach, które należy zainstalować w okopach i otworzyć przy sprzyjającym wietrze. Muszę wyznać, że zadanie wytrucia wrogów jak szczurów wzbudziło mą wewnętrzną odrazę, tak jak stałoby się to z każdym uczciwie czującym żołnierzem. Ale – być może – dzięki trującemu gazowi udałoby się spowodować upadek Ypres, odnieść zwycięstwo decydujące dla kampanii...”.
W końcu kwietnia w okolicach Ypres w Zachodniej Flandrii, przygotowano około 600 butli z chlorem. W dniach 25 maja 1915 roku późnym wieczorem, Niemcy wypuszczają gaz . Około 150 ton. Gaz zgodnie z kierunkiem wiatry ogarnął na szerokości 6 kilometrów pozycje i okopy wojsk francuskich i kanadyjskich.
Arthur Conan Doyle w „The British Campaign in France and Flanders” tak opisał to, co się tam wydarzyło:
„Z niemieckich okopów na znacznym odcinku tryskały strumienie białawej pary, łącząc się zrazu w kłęby, aż utworzyła się gęsta i nisko leżąca chmura brunatnozielonkawej barwy od spodu i żółtawa od góry, w której odbijały się promienie zachodzącego słońca. Ta gęsta warstwa pary, popychana północną bryzą, szybko pokonała przestrzeń dzielącą obie wrogie linie. Żołnierze francuscy obserwowali znad parapetów okopów tę dziwną chmurę, która zapewniała im przynajmniej tymczasową ochronę przed wrogim ostrzałem. Nagle jęli unosić ręce, chwytać się za gardła i padać na ziemię w katuszach duszności. Wielu już się nie podniosło, podczas gdy ich towarzysze broni rozpaczliwie uciekali na tyły jakby w obłędzie, by umknąć trującej chmurze, przeskakując przez znajdujące się za nimi okopy. Wielu nie zatrzymało się, aż dotarli do Ypres, zaś inni podążali dalej na zachód, by przekroczyć kanał, który oddzieliłby ich od wroga”.
Większość źródeł podaje, ze niemieccy barbarzyńcy za pomocą gazu, broni masowej zagłady w ciągu 10 minut zamordowali 5 tysiecy żołnierzy,francuskich, 15 tysięcy zostało poparzonych, niezdolnych do walki. Umierali w straszliwych męczarniach. Niemcy złamały wszelkie konwencje.
Po pierwszym tak silnym atakiem gazowym jak pod Ypres w Zachodniej Flandrii, Alianci zaczęli stosować różnego rodzaju ochrony. Żydowski profesor pracujący dla Niemców, wymyślił nowy gaz bardziej skuteczne źródło mordowania. Chlor.
Ofiary niemieckich zbrodni
W dniu 12 lipca 1917 roku , Niemcy pod Ypres użyli gazu musztardowego Glebkreutz, żółty krzyż. Od miejsca jego użycia, okolice Ypres w Zachodniej Flandrii nazwano iperytem.
"Nagle ujrzeliśmy coś, co niemal wstrzymało bicie naszych serc – ludzie uciekali przez pola jakby bez zmysłów, w całkowitym pomieszaniu. Francuzi uciekają! – wykrzyknęliśmy. Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom... Nadpływała szarozielona chmura, która stopniowo zabarwiała się na żółto i niszczyła wszystko, czego tylko tknęła, także całą roślinność. Nikt się nie spodziewał takiego zagrożenia. Żołnierze francuscy zataczając się zbliżali się do nas. Byli oślepli, kaszleli i dyszeli, ich twarze były sino zabarwione, śmiertelny strach odebrał im mowę, a za sobą, w wypełnionych gazem okopach, zostawili, jak później ustaliliśmy, setki martwych i konających towarzyszy” – tak wspominał dzień 22 kwietnia 1915 r. pewien angielski kapelan".
W późniejszym okresie różnych gazów używały inne nacje. Ten temat, konwencje, być może posłuży za kanwę kolejnego eseju.
Fritz Haber, ma do dzisiaj wiernych zwolenników w Polsce.
We Wrocławiu, w Muzeum Miejskim w Galerii słynnych wrocławian znajduje się popiersie , zbrodniarza niemieckiego, Fritza Habera
Koncepcja stworzenia w Ratuszu galerii wybitnych wrocławian zainicjowana została przez dyrektora Muzeum Miejskiego Wrocławia, dr. Macieja Łagiewskiego. Wszystko to działo się za czasów panowania we Wrocławiu obecnego ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego.
Popiersia w Ratuszu:
1. Św. Jadwiga Śląska (1170-1243)
2. Henryk I Brodaty (1168-1238)
3. Carl Gotthard Langhans (1732-1808)
4. August Borsig (1804-1854)
5. Ferdinand Lassalle (1825-1864)
6. Adolf Andersen (1818-1879)
7. Karl von Holtei (1798-1880)
8. Adolph von Menzel (1815-1905)
9. Jan (Johann) von Mikulicz-Radecki (1850-1905)
10. Albert Neisser (1855-1916)
11. Fritz Haber (1898-1934)
12. Edith Stein - św. Teresa Benedykta od Krzyża (1891-1942)
13. Theodor von Gosen (1873-1943)
14. Gerhart Hauptmann (1862-1946)
15. Ludwik Hirszfeld (1884-1954)
16. Max Born (1882-1970)
17. Eugeniusz Geppert (1890-1979)
18. Wanda Rutkiewicz (1943-1992)
19. Wiktor Bross (1903-1994)
20. Henryk Tomaszewski (1919-2001)
"Tydzień Żuławski" luty 2005
- Michał St. de Zieleśkiewicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Szanowny Panie Michale
Witam w kolejnym Pana Wątku...
Gazy bojowe...
Człowiek odkrył
Wykorzystując swoje umiejętności
Aby z drugiego Człowieka
Zostały tylko kości...
Więc człowiek je odkrył, wynalazł...
Czy NIEczłowiek w Człowieku
Miejsce odkrył... dla siebie znalazł...?
***
Szanowny Panie Michale
Dziękuję za ten Wpis...
Jest to jeden z tych,
Przez które przechodzę z trudem...
Moje człowieczeństwo
Wstrząsane jest bólem...
Ale pisać... i czytać o TYM trzeba...
Jakie metody stosowano
Aby ludzie "NIEPOTRZEBNI"...szli do nieba...
***
Wyrazy szacunku...
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
2. Panie Michale,Intix odpowiedziała tak pięknie wierszem,że
mogę dodać tylko Jedno,dziękujemy za TRUD,za Pracę i Odwagę
niskie ukłony dla Pana,bo własnie DZISIAJ
musimy przypominać,jak
napisała TO
Intix,"Aby ludzie "NIEPOTRZEBNI"../nie/.szli do nieba"
dziękuję RAZ jeszcze...
gość z drogi
3. Szanowny Panie Michale
Braki uczucia, wrażliwości i oznak prawdziwej Miłości
Mają istoty Zombie nie ludzie, największej podłości
Brak Wiary i wyznawania dekalogu to podstawa
Upadku istot rozumnych byle była jakaś sława
Są na świecie nacje mające zadatki bestii
Nam nie potrzeba wskazywać i dawać sugestii
Bardzo dobrze znamy od wieków istoty dzikie
Które dawne wrzaski dziś chcą nadrabiać kwikiem
Niszczą każde życie byle dominować nad Światem
Ich wzorcem jest diabeł , a nawet bratem
Chodzą na sznurku jak psy wściekłej rasy
Myślą głupcy że są wieczne takie czasy
Pozdrawiam
4. Pan Jacek Mruk,
Szanowny Panie Jacku,
Pięknie dziękuję.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz