Szczepionka patriotyczna Prof. Andrzej Zybertowicz
W marcu 2012 roku jako gościa Bydgoskiego Klubu Frondy zapytano mnie, jak widzę perspektywy Polski. Rozejrzawszy się po sali wykładowej - było ponad 150 osób - odpowiedziałem (rekonstruuję z pamięci): "Sądząc po tym, co widzę na sali, przyszłość nie rysuje się zbyt optymistycznie".
Na spotkaniu przeważały osoby w moim wieku (rocznik 1954) i starsze. Powiedziałem: "Państwo przyszliście porozmawiać o sytuacji, w jakiej znajduje się nasz kraj. Ale nie przyprowadziliście swoich dzieci i wnuków. Najwyraźniej nie potraficie ich przekonać do zainteresowania się tym, co dzieje się w polskiej polityce. Nie potraficie, ba, my wspólnie nie potrafimy trafić z naszym patriotycznym przekazem do dużej, może przeważającej części młodego pokolenia".
Wiele osób ze starszego pokolenia zostało uformowanych w warunkach, które minęły i już nie wrócą. Te warunki to sytuacja, w której starsi mówią, a młodzi słuchają. Słuchają i są, w zasadzie, posłuszni. Tak było przez stulecia. Ale tak już nie będzie.
Dlaczego to już nie wróci? Bo dzisiejsi młodzi wychowują się (właśnie, niejako się wychowują!) w cywilizacji odmiennej od tej, w której wzrastaliśmy my. Z powodu nowych technologii. Od wszystkich wcześniejszych technologii te współczesne różnią się tym, że bezpośrednio oddziałują na mózgi - są technologiami informacyjnymi. To powoduje, że starsze pokolenie nie ma już kontroli nad systemem impulsów, które docierają do młodych. Docierają i uwodzą ich. Porywają do swego świata.
Przekaz patriotyczny nie potrafi się przebić przez kordon współczesnych technologii, przez wytwarzany przez nie szum informacyjny. Bo czy potrafimy w ogóle młodym zaoferować coś, co ich przyciągnie?
Bez dzieci i wnuków, czyli patriotyzm w próżni?
Każdy człowiek żyje w jakiejś przestrzeni informacyjnej. Jaka jest ta przestrzeń u osób, które poznaję na licznych spotkaniach w całym kraju, gdy promuję moją książkę "Pociąg do Polski. Polska do pociągu" (Wydawnictwo Prohibita)? Ta przestrzeń to m.in. całkiem liczna grupa mediów szeroko rozumianego obozu niepodległościowego. Tu następuje wymiana informacji, konfrontacja opinii, tu toczone są poważne dyskusje na temat losów naszego kraju.
Tymczasem informacje, oceny i interpretacje, sposoby myślenia obecne w tej przestrzeni są bardzo słabo lub zupełnie nieznane nie tylko znacznej części, ale - śmiało zaryzykuję uogólnienie - przeważającej części młodzieży.
Czy wiemy, w jakiej przestrzeni bodźców zanurzona jest współczesna polska młodzież?
Wypełnione kuszącymi towarami witryny sklepów, reklamy prasowe, uliczne billboardy, SMS-y, MMS-y, pliki mp3, filmiki na YouTubie, demotywatory, przekazywane prywatnie filmy na DVD i na pendrive´ach, reklamy radiowe, tańce z gwiazdami, z draniami, mentalne podrygi Wojewódzkie. To chaotyczna przestrzeń impulsów.
I być może przede wszystkim muzyka. Muzyka pochodząca w znacznej mierze z internetu i często słuchana bezpośrednio do ucha - przez słuchawki podłączone do empetrójki (odtwarzacza) lub telefonu komórkowego. Młodzi słuchają muzyki, dzięki niej przeżywają niekiedy intensywne emocje, ale często nie dzielą się tą muzyką z nikim innym. A już najrzadziej ze starszym pokoleniem.
Na spotkaniach zatem pytam: Czy wiecie, jakiej muzyki słuchają wasze dzieci i wnuki, gdy słuchaweczki odcinają ich od całego świata? Czy wiecie, z jakim przekazem, z jakimi emocjami i wartościami mają kontakt, gdy godzinami klikają w internecie?
W tle tego zgiełku, informacyjnego szumu jest młody człowiek, który chce jakoś dać sobie radę. Chce dobrze się bawić. Bo przecież tak wypada. Wiele młodych osób zachowuje się tak, jakby podlegało obowiązkowi dobrej zabawy. Nie ma obowiązkowego poboru do wojska, ale jakieś obowiązki przecież w życiu muszą być. Na przykład obowiązek gorliwego konsumowania.
Ale także chciałby znaleźć pracę, jakoś zachować szacunek do samego siebie. Zahaczyć się w dobrym miejscu.
Przeciwstawić się "porwaniu" naszych dzieci i wnuków
Gdy osoby w moim wieku lub starsze raz po raz pytają: Co możemy zrobić dla Polski?, namawiam: Przeciwstawmy się "porwaniu" naszych dzieci i wnuków. Przeciwstawmy się swoistemu przywłaszczeniu ich przez dzisiejszą cywilizację techniczną. Ten świat młodych nie musi być dla nas tak bardzo nieprzejrzysty, jak się niekiedy wydaje.
Mówię: Podejmijcie wysiłek, opanujcie obsługę komputera, surfowania po internecie i wyruszcie na zwiad po tych samych terytoriach, które odwiedzają wasi bliscy. Zorientujcie się, co robią na Naszej klasie, czym zajmują się na Facebooku, do czego służą im takie programy, jak Gadu-Gadu lub Skype. Zaglądajcie na grupy dyskusyjne, na fora internetowe, przeglądajcie komentarze nie tylko pod tekstami politycznymi, ale także takimi, które dotyczą sztuki, techniki, mody i plotek o celebrytach.
Każdy pewnie słyszał o wirusach komputerowych. Potrafią nie tylko zniszczyć dane, wykraść je, zaburzyć pracę komputera, ale także go "przechwycić". Potrafią wykorzystać taki przechwycony komputer jakiejś osoby, bez jej wiedzy, w celu infekowania innych komputerów, szpiegowania ich, a także do ataków na sieci komputerowe instytucji publicznych. Potrafią za pomocą Twojego komputera załatwiać swoje interesy.
Dlatego też uważa się, iż każdy rozsądny posiadacz komputera powinien zainstalować program antywirusowy chroniący przed "zakażeniem" przez szkodliwe programy. Komputer bowiem, który nie jest dobrze chroniony, może po przechwyceniu stanowić poważne niebezpieczeństwo dla innych użytkowników sieci.
A jak jest z jednostkami ludzkimi we współczesnej cywilizacji? Czy poszczególni ludzie, zawieszeni w sieci kontaktów z innymi, nie podlegają zagrożeniom podobnej natury co komputery? Czy ludziom nie grozi infekcja przez destrukcyjne wzorce zachowań, przez alkoholizm, narkotyki, satanizm, przez liczne inne patologie, przez nadmierną pobłażliwość wobec nieuczciwości, skrajnego egoizmu, przez obojętność na cierpienie innych? Ile osób co dzień jest tym infekowanych przez filmy i gry komputerowe niosące przemoc oraz puste ekscytowanie bodźcami?
I czy ludzie - podobnie jak komputery - także nie mogą być przechwytywani, by niczym marionetki zarażać innych bezmyślnością, powierzchownością, skrajnym hedonizmem, brakiem szacunku dla swoich przodków i tradycji, z takim trudem kiedyś bronionej?
Nie trzeba być bardzo przenikliwym obserwatorem, by widzieć, że to zagrożenia realne. Oraz, co także powinno być oczywiste, że w największej mierze ryzyku takiej infekcji podlega właśnie młodzież.
Wniosek z tego wydaje się prosty: to właśnie umysły młodych ludzi należy wyposażać w najlepsze programy "antywirusowe" chroniące przed infekcjami i dalszym, epidemicznym roznoszeniem wirusów po społecznym świecie. Zatem powinniśmy proponować młodym psychologiczne szczepionki antywirusowe.
Ale co dzisiaj może być taką szczepionką? I kto może szczepionki chroniące nasze umysły wytwarzać? Z czego powinien składać się taki psychiczny program antywirusowy? Z kodów kulturowych umożliwiających odróżnianie dobra od zła oraz prawdy od kłamstwa. We współczesnym informacyjnym zgiełku takie odróżnienia są coraz trudniejsze. W jaki sposób, od kogo młodzi ludzie mogą takie kody przyswoić?
Przez wieki kody takie przekazywała religia, rodzina, szkolnictwo, niekiedy państwo i jego ideologie. Dzisiaj religie są spychane na margines życia społecznego, wiele rodzin przeżywa kryzys, system oświaty, a i całe organizmy państwowe są osłabiane i stawiane pod znakiem zapytania.
Trucizna antypatriotyczna?
Jeden z ekspertów problematyki bezpieczeństwa, komentując funkcjonowanie środowisk działających w duchu partii Andrzeja Rozenka, zwraca uwagę na destabilizowanie związków ideologicznych - zwłaszcza młodzieży - z państwem polskim. "To, co powtarzane i utrwalane, podlega automatyzacji, ta natomiast wyłącza proces podejmowania decyzji poza próg świadomości - w tym wypadku zbiorowo infekowanej. Stąd też inicjatywy typu: "dzień bez Smoleńska" oraz inne mające zautomatyzować niechęć młodego pokolenia do budowania tożsamości opartej na historii niepodległościowej. Robi się wiele (szkolnictwo, media, autorytety etc.), aby odwracać uwagę od nabierania wiedzy konstruktywnej i kreować pseudoproblemy społeczne, które w całości mają zaangażować potencjał intelektualny ludzi młodych". Ekspert ów dodaje: "Tego oczywiście życzą sobie państwa, które po zaborze energetycznym powolnie prowadzą proces zaboru ideologiczno-intelektualnego naszego kraju".
Niezależnie do tego, czy partia Andrzeja Rozenka jest przez kogoś z zewnątrz inspirowana lub podpierana, czy też nie, funkcjonuje ona tak, jakby jej celem było nie tylko "przyklejenie" młodzieży do marihuany, ale jednocześnie "odklejenie" naszej młodzieży od własnego państwa.
Nie możemy młodzieży "odpuścić". Kto dzisiaj utrwali kulturową władzę nad młodzieżą, uzyska kontrolę nad przyszłością. Hodując całe środowiska Polaków niezdolne do wspólnotowego, patriotycznego działania, tworzy się potulnych w swej gorliwości konsumentów.
Kto bowiem dziś ma władzę nad młodzieżą, nad chaosem wprowadzanym do głów młodych ludzi, jutro będzie miał władzę nad całym społeczeństwem.
Dlatego zachęcam do odzyskania naszych dzieci. A w tych wypadkach, gdy one - bezpowrotnie, może się zdać - wymknęły się poza oddziaływanie naszych wartości, ocalmy chociaż nasze wnuki. Badacze już dość dawno zauważyli, że w społecznościach emigranckich często to trzecie pokolenie wraca do korzeni, chce poznać historię swoich przodków. Może zatem, paradoksalnie, z wnukami łatwiej znaleźć wspólny język.
Można zacząć od opowieści o Polsce, z której ludzie ongiś byli dumni. Na przykład tak, jak mówił prezydent Lech Kaczyński. Na seminarium w Lucieniu, bodaj wiosną 2009 roku, podczas wieczornej luźnej rozmowy, prezydent mówił (cytuję z pamięci): "Nie wiecie, państwo, jakie to zabójcze dla naszej pozycji międzynarodowej, gdy ważny polityk europejski, poklepując mnie po ramieniu, mówi: "Wy, Polacy, jesteście biednym, nieszczęśliwym narodem: pozbawieni przez półtora wieku państwowości, potem niszczycielska II wojna światowa, wreszcie dekady komunizmu". W takiej sytuacji odpowiadam - kontynuował prezydent - że to my, Polacy, przez tysiąc lat potrafiliśmy powstrzymywać parcie germańskie na Wschód, to my w XVII w. przyczyniliśmy się istotnie do osłonięcia Europy przed islamem, to my w roku 1920 postawiliśmy tamę marszowi bolszewików na Zachód, wreszcie to od naszej "Solidarności" rozpoczął się koniec komunizmu w Europie. Przywołanie tego pomaga w grze o polską rację na arenie międzynarodowej".
Takie mówienie o naszej historii to właśnie jeden z elementów szczepionki antywirusowej.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120407&typ=my&id=my07.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Nic dodać nic ująć.
Filozofia towarzyszy szmaciaków, lewaków, kochających inaczej zdominowała młode polskie pokolenie.
Ukłony moje najnizsze
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. Podoba mi sie ta szczepionka,Szczepionka pana Profesora Andrzeja
Zybertowicza,polecam ją Wszystkim
i wtedy nie odkleją naszym Dzieciom i Wnukom Polski,jako Matki...
gość z drogi