♦ Habent sua fata piosenki
Habent sua fata libelli – to łaciński przysłowie można rozszerzyć na wszelkie wytwory myśli ludzkiej. Bo czyż nie mają swoich losów kredensy, kolie, obrazy, łyżki, a nawet… nocniki? (wielbiciele Sienkiewicza wiedzą, o czym mówię). Nic więc dziwnego, że w XX wieku pojawiła się nowa kategoria przedmiotów materialnych obdarzonych Losami. Mowa oczywiście o nośnikach audio-wideo. Wśród cudownie odnalezionych lub bezpowrotnie straconych kopii filmowych czy taśm z nagraniami, mieści się opowieść o kasetach magnetofonowych nagranych w ośrodkach internowania dla Joanny Wierzbickiej-Rusieckiej.
Pani Joanna odwiedzając internowanego syna, Aleksandra Rusieckiego, współpracownika KOR, zorientowała się, że uwięzieni niewiele wiedzą o sytuacji w kraju, gubią się w domysłach i albo trwają w złudnej nadziei, że „zima wasza, wiosna nasza”, albo bliscy są kompletnego załamania.
Z tej obserwacji zrodziła się koncepcja pisma informacyjnego dla internowanych. Zostało nazwane „Skrót”.
Pani Joanna i jej współpracownicy przez rok kursowali po całej Polsce, krążąc między Iławą, Kielcami, Kwidzynem, Łowiczem, Mielęcinem, Nowym Łupkowem, Rzeszowem, Strzebielinku, Suwałkami, Uhercami. Dokonywali cudów przebiegłości wynajdując preteksty do odwiedzania znajomych, których nie widzieli latami czy podszywając się pod członków rodzin.
Joanna Wierzbicka-Rusiecka zbierała informacje ze wszelkich odstępnych źródeł niezależnych i oficjalnych, redagowała, przepisywała na maszynie, organizowała ludzi do powielania. Z tymi materiałami kilkadziesiąt następnych osób z całego kraju docierało do ośrodków dla internowanych.
W rozprowadzaniu „Skrótu” za kratami pomagali internowani i księża, a niekiedy nawet pracownicy Służby Więziennej (np. sierżant Andrzej Deptuła z Iławy).
Tymi samymi kanałami szły na Zachód dokumenty dotyczące internowanych, listy osób przetrzymywanych w poszczególnych obozach i więzieniach, opisy panujących tam warunków oraz relacje. Wszystkie te materiały zostały opublikowane w paryskich „Zeszytach Historycznych” pod tytułem „Głosy zza muru”.
Czym jednak zajmowali się internowani? Oczywiście – gównie knuciem w celu obalenia ustroju siłą. Pisali wywrotowe teksty przy lampkach z więziennej margaryny i bandaży, organizowali protesty i głodówki, wymyślali kawały o klawiszach i esbekach, dyskutowali do upadłego, organizowali wszechnice i kursy, a nawet tajne drukarnie…
Ale wachlarz działań dla ludzi za kratami jest mocno ograniczony. Ileż można dyskutować i grać w brydża? Co robić, gdy ogarnie cię beznadzieja i przejmująca tęsknota, a w duszy rodzi się wściekły gniew, który nie znajduje ujścia? Można… śpiewać. Więc prawie we wszystkich obozach śpiewano. Nie zawsze było to takie bezpieczne. W Załężu koło Rzeszowa za śpiewanie nieprawomyślnych piosenek aresztowano czterech internowanych pod zarzutem „szkalowania ustroju PRL w miejscu publicznym”.
W pieśni internowali chcieli wykrzyczeć swój bunt i rozpacz, wyszydzić znienawidzonych komunistów, znaleźć nadzieję i przeżyć chwile wspólnoty. Śpiew pozwala zjednoczyć się grupie i solidarnie stawić czoła wrogowi. Śpiewając dawne pieśni można było poczuć więź z przodkami, układanie nowych piosenek dawało siłę do przetrwania. Zarazem pieśni te dużo więcej mówiły o nastrojach panujących za kratami i na tzw. wolności niż stosy depesz czy wywiadów. Stanowiły żywy dokument wręcz rozsadzany emocjami.
Pani Joanna i współpracownicy „Skrótu” od razu zorientowali się, jak doniosłe znaczenie ma ta sfera działalności internowanych. Zapadła błyskawiczna decyzja: „nagrywamy i wydajemy zeszyt z tekstami” (był rok 82, jeszcze nikt nie myślał o wydawaniu podziemnych kaset).
Nagrania zrealizowano w 5 ośrodkach – w Głogowie, Kwidzyniu, Nowym Łupkowie, Uhercach i Załężu, znów dokonując cudów improwizacji. Szmuglowano magnetofony, pozorowano wesołe zabawy towarzyskie, byleby tylko klawisze się nie zorientowali. W Nowym Łupkowie Małgorzata Jedynak z Redakcji Muzycznej Polskiego Radia weszła do obozu jako siostra Tadeusza Jedynaka, którego w życiu na oczy nie widziała. Nagranie w Kwidzyniu miało miejsce na kilka dni przed brutalną pacyfikacją tego obozu, w której obrażenia, niekiedy bardzo poważne, odniosło 81 osób.
Później było żmudne przesłuchiwanie kaset. Tak po skończonej pracy wspominali ją twórcy „Skrótu”:
Miesiące te SKRÓT wspominać będzie jako czas rozwiązywania skomplikowanych zagadek: porównywania mało czytelnych tekstów, wsłuchiwania się w nienajlepsze niekiedy nagrania, tropienia szlaków, jakimi wędrowała piosenka. Nieoczekiwane odpowiedzi na trudne pytania, fantastyczne zbiegi okoliczności. Ale przede wszystkim – chwile wzruszeń, wieczorne słuchanie obozowych pieśni, czytanie górniczych strof. Może w przyszłości krytyk-polonista weźmie pod lupę te wiersze, przepisywane niekiedy ręką bardziej nawykłą do kilofa, może niektórym zabroni wstępu do literatury. Ale teraz, dziś – poprzez skuteczność swego oddziaływania na serca i sumienia ludzkie – zasłużyły one sobie w pełni na naszą uwagę. Wybór piosenek z obozowego repertuaru ma służyć dziś – do śpiewania w więzieniu, do którego ciągle przybywają nowi internowani, ale ma też ocalić dla jutra piosenki – jako pamiątki i jako świadectwo losu, jaki Polakom zgotowali Polacy: losu jeńców wojennych w rodzinnym kraju, w haniebnej wojnie, którą całemu Narodowi ważyła się wypowiedzieć WRON-a.
Tak powstał III Zeszyt „Skrótu”, przedrukowany zaraz potem w Paryżu. A kasety zaległy w archiwum. Jakimś cudem nie skonfiskowała ich bezpieka, gdy w 86 aresztowała całą redakcję kolejnego pisma wydawanego przez panią Joannę – KAT-a, czyli Krajowej Agencji Terenowej. Zapewne szukali tylko materiałów drukarskich.
Po 1989 taśmy nadal leżały w prywatnych zbiorach pani Joanny. Nie było zainteresowanych. Żaden krytyk polonista, żaden historyk, żaden muzykolog nie zajął się nimi. Skromne tomiki krajowego przedruku „Głosów zza muru” z 83 roku znikały z domowych archiwów, trafiały na makulaturę, do bibliotek jako pochłaniacz kurzu.
Aż trafiły do mnie. Ale tę historię już opisałem w tekście Moja iluminacja.
- wielka-solidarnosc.pl - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz