O Marcie Kaczyńskiej i o tym dlaczego w ogóle mnie nie martwi odejście „Tych Trzech” a PJN uważałem za zagrożenie.
UPARTY, ndz., 06/11/2011 - 09:22
Czytając wywiad z Martą Kaczyńską chyba zrozumiałem proces, który obecnie zachodzi w Pisie, którego kolejnymi etapami było najpierw odejście Pionków a teraz Ziobrzystów.
Po wyborach prezydenckich Kluzikowcy byli przekonani, że skoro przez kilka tygodni Pis pozwalał im na pełną aktywność polityczną w jego imieniu, to są oni najaktywniejszym elementem w Pisie, że oni rządzą Pisem. Gdy okazało się, że to nie prawda, że oni nie tyle rządzili Pisem, ile mieli zadanie do wykonania i po jego wykonaniu powinni sobie odpocząć albo zająć się czymś innym jeśli nie są zmęczeni, to tak się obrazili, że po prostu wyszli z Pisu i nie było to „wyjście po angielsku”.
Oni postawę reszty Pisu odebrali jako degradację za dobrze ich zdaniem wykonana pracę! Bo w trakcie kampanii wyborczej oni mówili Jarosławowi co ma robić i co ma mówić. Wyciągnęli z tego wniosek, że skoro Jarosław postanowił się ich słuchać w trakcie kampanii wyborczej, to uznał ich wyższość a nie kompetencje medialne! Oni zaś nie mogli zrozumieć co się zmieniło między nimi a Jarosławem, że po wyborach przestał ich słuchać!
Gdyby ich postawa znalazła zrozumienie w „Ludzie Pisowskim”, gdyby „Lud Pisowski” ich poparł to czułbym się całkiem wyobcowany.
Zobaczyłem bowiem, że dla dal Kluzikowców istnieje związek między prawem do aktywności a pozycją społeczną, że ich zdaniem im ktoś jest wyżej w strukturach formalnych, to tym więcej może mieć zajęć a nie musi ich mieć więcej! To co zrozumiałem z ich postawy przestraszyło mnie.
Taka ideologia jest bowiem całkowicie sprzeczna z Pisizmem, który zakłada, że wszyscy ludzie są równi sobie , są wolni i każdy ma nie tyle prawo do aktywności społecznej, co ma taki obowiązek. O tym właśnie przypomniała Marta Kaczyńska. Czyli aktywność społeczna, jak każda praca jest w moim przekonaniu ciężarem, jest przeklętym skutkiem grzechu pierworodnego, a dla nich jest dobrodziejstwem! Dla mnie przewodnikiem w życiu powinien być ten, kto ma najlepszy wzrok, najlepiej widzi cel, drogę dojścia i jest prawdomówny a dla nich ten, który jest najwspanialszy – bo chyba im nie chodzi o żaden cel, oni nigdzie nie idą a chcą dostojnie kroczyć, choćby w kółko. Jest to zupełnie inna formacja, wręcz inna cywilizacyjna.
Bo zwróćmy uwagę, iż zgodnie z rozumowaniem Kluzikowców, człowiek rodzi się całkowicie ubezwłasnowolniony, bo dziecko nie ma prawa do żadnej samodzielności i dopiero trakcie dorastania poszerza mu się zakres wolności, aż wreszcie w wieku 18 lat jest już całkiem wolny. Może się i „napić” alkoholu, i zagłosować, i w ogóle robić co zechce. O ile rozumiem Kluzikowcow, to ich zdaniem, człowiek który chce mieć prawo do aktywności społecznej , musi je uzyskać od społeczeństwa w drodze kariery!
Czyli ich zdaniem ludzie nie mają żadnych praw wynikających z ich człowieczeństwa a wszystkie prawa są im przyznane – to jest skrajny, charakterystyczny dla laickiej lewicy etatyzm. Ja bowiem sądzę, że każdy ma równe prawa bez względu pozycje społeczną a wiedza o świecie zależy tylko od zdolności osobistych i pracowitości. Oni natomiast przekładają największa wagę do dostępu do informacji. Dla mnie to nie jest tak ważne, bo ja wiem, że świat jest logiczny i na podstawie widocznych znaków mogę się domyślać prawdy i to bardzo skutecznie – o czym między innymi uczy Ewangelia. W wielu wypadkach orientowania się w rzeczywistości po znakach jest o wiele skuteczniejsze, czyli szybsze i dokładniejsze, niż przez zbieranie informacji. Człowiek orientujący się w rzeczywistości po znakach jest też mniej podatny na oszustwo, kłamstwo i manipulacje niż ludzie, którzy bazują na przekazanych im informacjach. Kłamstwo najczęściej jest nie logiczne.
Nic dziwnego, że musiało dojść do konfliktu PjoNków z resztą Pisu. Gdyby PJoNki nie poległy w tym konflikcie, to oznaczało by wielką słabość Pisizmu, praktycznie jego agonię przed narodzeniem. Teraz jednak jest zupełnie inaczej.
Gdy po ostatnich wyborach parlamentarnych nie doszło w Pisie do rozliczeń a młodsza generacja działaczy nie została obciążona winą za rzekomą porażkę wyborczą 9 października Ziobrzyści zrozumieli, że nie ma dla nich łatwego powrotu na pierwsza linię, że w Pis otworzył się ma młodych, mam nadzieję inteligentnych działaczy politycznych, że próbuje zmienić swój wizerunek, ale nie przy ich pomocy.
W pewien sposób ich rozumowanie jest podobne do odrzuconego przez „Lud Pisowski” rozumowania PjoNków.
Niewątpliwie wszyscy Ziobrzyści mają głęboką potrzebę działalności publicznej. Powstaje więc pytanie dlaczego, skoro sądzą, że należy budować struktury lokalne nie robią tego wokół swoich osób. Czy ktoś im przeszkadza jeździć po kraju z odczytami, czy ktoś im zabrania utrzymywania kontaktów z wielbicielami. Nie, nie zabrania im tego nikt a mimo to tego chyba nie robią. Nie widzę na naszych portalach ogłoszeń o spotkaniach z Kurskim, czy Cymański. Nie widziałem ogłoszeń o wykładach Kurskiego na temat sposobu działania mediów i zasad propagandy politycznej. Nie widziałem też ogłoszeń o obecności Cymańskiego na spotkaniach ruchów społecznych zrzeszających ludzi chcących pomóc innym w zwalczaniu nałogu nikotynizmu, mimo, że jest on wielkim przeciwnikiem palenia tytoniu. Czyżby nie mając „desygnacji do aktywności społecznej” wynikającej z zajmowanego etatu nie czuli się uprawnieni do wcielania w życie swoich poglądów?
Czyżby myśleli sobie, że ponieważ za kilka lat, po zakończeniu kadencji w Europarlamencie wspomnienia o Ziobrze Cymańskim i Kurskim bardzo by wyblakły a oni sami przeszli by do kategorii emerytowanych polityków od dawna już tylko obserwujących życie polityczne w Polsce? Może poczuli się zaniepokojeni ryzykiem utraty formalnej desygnacji do aktywności. Przestraszyli się tego, że nie będą mogli nic robić, bo będą nikim, że cofną się w swoich prawach do statusu osiemnastolatka?
Jeżeli rzeczywiście tak sądzą, to ich odejście tylko wzmocni Pis bo uczyni go bardziej wyrazistym ideologicznie, mniej nastawionym na wywyższenie się nad innych a bardziej na rozwiązywanie problemów kraju.
Natomiast będzie to dobre i dla Ziobrzystów. W końcu Kurski zostanie przewodniczącym partii politycznej i będzie mógł spotykać się z Kowalem już nie jako z kolegą europosłem a oficjalnie, jako z przewodniczącym drugiej partii politycznej. Jeśli razem usiądą w bufecie sejmowym, to zwrócą tym uwagę dziennikarzy, bo to nie będzie zwykłe pójście dwóch facetów na piwo, tylko „akt polityczny”. Ale kariera, ale życie!
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz