Przystanek Woodstock, czyli plajta w gody lemingów
Podobno na Przystanek Woodstock przyjechało w tym roku 650 tys młodych ludzi. Przyjechali, bo były specjalne pociągi, bo można było „jakoś” spędzić kilka dni wakacji, mieć jakieś przeżycie. Co robili podczas tego festiwalu? Pewnie nic zaskakującego. Napili się piwa, niektórzy pewnie trochę przyćpali, trochę przelotnych romansów – ot taka kilkudniowa dyskoteka pod chmurką. Z pozoru nic w tym strasznego.
Nazwa imprezy nawołuje do słynnego festiwalu w Woodstock, który odbywał się za mojego dzieciństwa.Wtedy w USA też zebrała się wielka rzesza młodzieży po to , by posłuchać muzyki, przy okazji napić się piwa i trochę przyćpać.
Jednak wraz z informacjami o niebywałym sukcesie Przystanku Woodstock dotarły do mnie informacje o tym, że świat finansów uznał, iż USA przestały prowadzić odpowiedzialną politykę finansową, że ich wiarygodność zaczyna się robić coraz mniejsza. Mówi się też, że jest to skutkiem powrotu do polityki społecznej i gospodarczej Billa Clintona, chłopaka z pokolenia Woodstock, uciekiniera przed służbą wojskową, który lubił sobie, i przyćpać, i wdać się w przygodny romans dokładnie jak festiwalowa młodzież. Uważał też, że drobne kłamstwo ułatwia życie. Słowem jeden z setek tysięcy uczestników Owsiakowej imprezy, który z czasem stał się czołowym lemingiem. Mogąc obecnie na przykładzie USA obserwować skutki upowszechnienia się postawy Woodstock w życiu państwowym, kierowanym przez leminga to widać finał podróży przez życie obecnych 20-latków, w której przystankiem było zakończony właśnie festiwal.
Kresem tej podróży, w której przystankiem jest Woodstock, widzimy wyraźnie, że jest plajta, plajta pod każdym względem, osobistym i społecznym nawet w najbogatszym i najsilniejszym kraju świata. Jakie wiec będą skutki, gdy w naszym kraju damy się dominować temu środowisku? Takie same jak w USA, tylko dużo szybciej. Można więc powiedzieć, że taka postawa to ciężka choroba, bo powoduje degres fizyczny i organizacyjny całego społeczeńtwa.
Jak to widać na przykładzie USA, atrofia następuje stopniowo. Najpierw jest degres zdrowotny i cywilizacyjny społeczeństwa, później obkurcza się gospodarka realna a rozbudowuje się sektor finansowy, później dochodzi do bezwładu państwa. Obecne pokolenie młodych Amerykanów jest gorzej wykształcone od pokolenia ich rodziców i w gorszej kondycji zdrowotnej. Nikt nie zadbał o ich wykształcenie i zdrowie. Skraca się również oczekiwana długość życia młodych obecnie ludzi a państwo staje się coraz mniej wiarygodne. Najsilniejsze państwo świata pod przywództwem leminga staje się mniej wiarygodne finansowo niż niektóre instytucje prywatne!
W sumie katastrofa społeczna spowodowana drobiazgiem, można by rzec błahostką. Tym drobiazgiem jest postawa jaką reprezentowała “Jedna Pani z Ameryki”. Widziałem w telewizji “Jedną Panią z Ameryki”, która ważyła ok 200 kg. Nie za bardzo mogła się ruszać, nie za bardzo zadbać o siebie, ale nic nie robiła w celu ozdrowienia bo jak twierdziła miała …. dobrą samoocenę! Wzorowa ofiara amrykańskiego owsiakowego “róbta co chceta”. Ona akurat chciał jeść, ale każdy może wybierać co chce robić a jak ma problem z samooceną to zawsze może ….. posłuchać muzyki, co z resztą czyniła “Ta Pani”. Czy gdyby po każdym obżarstwie miała obniżoną “samoocenę”, miała wyrzuty sumienia to była by chudsza- pewnie tak. Jeżeli jednak zamiast rachunku sumienia włączy muzykę i napije się wina, to wtedy nie będzie nawet chciała robić, co dla niej korzystne. Trudno się więc dziwić, że w lewicowej telewizji była “Ta Pani” przedstawiana życzliwie.
Kiedyś Herbert powiedział, że nie lubi słuchać muzyki, bo za łatwo zmienia człowiekowi nastrój a przez to, nie tylko jest sama w pewnym sensie oszustwem ale i prowadzi do dalszych oszustw emocjonalnych. Na Przystanku Woodstock muzyka grała bez przerwy. Przy czym dygresja. Herbert nie był przeciwnikiem słuchania muzyki dla poprawy nastroju, on też poprawiał sobie nastój sztucznie ale wolał korzystać z alkoholu. Istotą jego spostrzenia było to, że muzyka i alkohol wywołują podobne skutki emocjonalne a za tym i skutki praktyczne. Powodują niedbałość o własne interesy.
Gdzie jest źródło Woodstock, gdzie jest źródło tego zła, tej śmiertelnej dla ludzi i społeczeństwa choroby polegającej na tym, że ludzie robią co chcą, a nie co przynosi im korzyść. Chciałoby się powiedzieć, że w oddzieleniu nastroju człowieka od rzeczywistości, w tym że jego nastrój nie musi być spowodowany jego porażkami lub osiągnięciami w świecie realnym a jest zależny np. od muzyki, od przekazu propagandowego pozwalającego np. “prywatyzować” sukcesy sportowe innych, jest zależny do przyjmowanych “środków nastrojogennych”, czyli od czynników nieistotnych dla rzeczywistej kondycji danej osoby.
Zasłuchana w muzyce lekko oszołomiona osoba tańcząc zapomina o świecie i jest jej dobrze. W rezultacie jak później robi się jej źle, to nie chce nic poprawić w swoim życiu, a chce włączyć muzykę, otworzyć piwo i wziąć kogoś w ramiona. I już wtedy jest dobrze! Nie potrzeba żadnych zmian politycznych, nie potrzeba żadnych środków materialnych do samorealizacji, nie potrzebuje nawet niczego posiadać!
Można więc takiej osobie wszystko zabrać, nie płacić za pracę a on zamiast kłócić się o swoje włączy muzykę i otworzy piwo. To jest świat Przystanku Woodstock! Oczywiście osoba wierząca jak zrobi rachunek sumienia to wyjdą jej w nim wszystkie zaniechania i błędy, będzie się zastanawiać co zrobić, by było jej realni lepiej. I do tego właśnie nie chcą dopuścić ludzie lewicy. Osoba wierząca zawsze będzie mogła wrócić do życia realnego ale nie osoba nie wierząca!
Czyli warunkiem bezpiecznego okradania ludzi z ich dorobku jest unicestwienie Kościoła Katolickiego, który jest związkiem ludzi robiących rachunek sumienia (między innymi) .
W Polsce źródłem tej choroby Woodstock jest symbolicznie Wałbrzych i blokowiska wielkich miast. Olbrzymie skupiska ludzi a wśród nich wielu nie mających jakiejkolwiek nadziei na przyszłość i nie mających wpływu na swój los, o ile nie opuszczą swej małej ojczyzny, o ile nie porzucą swej ojcowizny. Jak nie wyjadą ze swego Wałbrzycha czy Ursynowa to nie będą mieli z czego żyć. Doprowadza to do tego, że w skali kraju można powiedzieć o całym pokoleniu ludzi, którzy nie mogą bazować na dorobku, czy choćby doświadczeniu rodziców, bo dorobek rodziców z trudem starcza na ich wegetację a ich nabyte doświadczenie dotyczy czasów już nie istniejących. Oni śpiewają, że z rodzicami nie da się żyć “bo komuna im mózgi wyjadła”.To są ludzie, dla których to wszystko, co dla nas jest bazą do życia, dla nich jest kamieniem u szyi! Oni od tego jeszcze w dzieciństwie uciekali w media, w alkohol, w seks. Owsiak i inni są drogą ucieczki od świata a Woodstock przystankiem w tej drodze, na którym lemingi mogą zobaczyć, że nie są same, że jest ich bardzo dużo, że prawie nie ma innych ludzi. Bo widzieli tylu i wszyscy byli im podobni !
Ponieważ dla nich źródłem nastroju nie są ich własne dokonania, nie jest ich własne życie to pozytywny obraz świata również czerpią z zewnątrz - przede wszystkim z mediów.
Czyli celebryci, o których na podstawie obserwacji można powiedzieć, że wiedzą jak żyć wchodzą w ich świadomości w miejsce tradycji, rodziny, doświadczenia historycznego!
I dla tego nie możemy się z nimi dogadać w żadnej sprawie, nawet w sprawie rozwoju gospodarczego, zdawało by się wspólnego dla nas wszystkich interesu finansowego. Po prostu im pomyślność w naszym rozumieniu nie jest do niczego potrzebna. Oni chcą alkoholu usuwającego hamulce, muzyki zagłuszającej świat i ludzi wokół siebie zasłaniających ich samotność.
Na szczęście jeszcze jest ich zdecydowana mniejszość a my moherowi pislamiści jesteśmy dla nich wyrzutem sumienia i nie pozwalamy odejść od życia całkowicie.Dlatego ci co mają interes w ubezwłasnowolnieniu społeczeńtwa tak nas nienawidzą i tej nienawiści uczą lemingi.
Geneza choroby Woodstock.
W Polsce, po wojnie, na skutek przesiedlenia i komunizmu została przerwana ciągłość egzystencji wielu ludzi. Podobnie zresztą jak 15 lat wcześniej w USA, w czasie wielkiego kryzysu! Ci co zostali umieszczeni na Ziemiach Zachodnich nie mogli wrócić do domu rodzinnego, jakby się im przestało podobać w Wałbrzychu, Wrocławiu czy Zielonej Górze, do domu w którym czekałby na nich znany z dzieciństwa kąt, czy jakiś posiłek, bo tego domu już dla nich nie było.
W podobnej sytuacji były miliony Amerykanów po wielkim kryzysie. Oni też nie mieli dokąd wrócić. Nie tylko ich domy, ale wręcz całe miejscowości zniknęły na skutek bankructwa jedynego w okolicy zakładu przemysłowego, lub przejęcia ziemi i zburzenia domu rodzinnego przez dużą spółkę rolną. To były bardzo podobne doświadczenia do doświadczeń naszych przesiedleńców z lat 40-tych. Wielu z tych ludzi po obu stronach Atlantyku (choć oczywiście nie dotyczy to wszystkich) nie zapewniło w związku z tym komfortu stabilizacji swoim dzieciom, czyli u nas rodzicom obecnych uczestników przystanku Woodstock, a w USA rodzicom uczestników pierwszego Woodstock. Sami nie mogli odnaleźć się w nowej rzeczywistości a cofnąć się nie było gdzie. Dalej migrowali gdzie mogli szukając chleba, rozwodząc się z żonami/mężami porzucając swoje dzieci. Dla nich stabilizacja to …. nieuchronny brak perspektyw, to nieuchronna utrata materialnych podstaw życia. To zło i się go boją!
Wszystko im wydaje się być ulotne, chwilowe. Jest jednak istotna różnica z czasami przeszłymi w USA a obecnymi w Polsce i polega na tym, że tych obecnie młodych ludzi z naszych blokowisk naprawdę nikt nie chce a 40 lat temu młodzi Amerykanie mogli liczyć na prace na to, że zakosztują wygodnego i dostatniego życia.
Dziadkowie tych nie chcianych młodych ludzi z naszych blokowisk, byli przynajmniej mięsem armatnim lub przystawką sterującą do maszyny i to był jakiś sens ich istnienia. Mogli pracować lepiej lub gorzej, mogli służyć partii chętniej lub z oporami. To było jakieś życie, był jakiś wybór. Obecnie znaczna część młodych ludzi w domach jest ciężarem a system społeczny nie daje im ani pracy, ani możliwości kariery a oni, jak każdy, chcą żyć. Nie widzą więc żadnej potrzeby by system społeczny umacniać, bo nic z niego nie mają!
W ich środowisku poczucie bezpieczeństwa zaniknęło nie tylko jako norma kulturowa, ale w ogóle jako powszechnie znane dobro i dla tego młodzi ludzie z Przystanku Woodstock, nie wiedzą co to jest. Jak my się do tej wartości odwołujemy w naszym przekazie, to dla nich mówimy bzdury. Ponieważ oni i wszyscy ich znajomi są trzecim pokoleniem żyjącym bez poczucia stabilizacji, bez ochrony jaka daje rodzina, to uważają , że pracuje się po to by mieć nowy gadżet, nowy samochód, by mieć pieniądze na zabawę. Starają się żyć chwilą obecną, teraźniejszością, bo sądzą z doświadczeń rodziców przyszłość jako taka jest okropna! W rezultacie więc generują zabójczy kryzys zadłużeniowy, którego przedsmak widzimy obecnie. Swoją postawą generują plajtę, do której właśnie doszło w USA i która dociera do nas. Tyle że USA jako kraj niezmiernie bogaty ma majątek, który może skonsumować a mu go nie mamy.
Nie może więc dziwić, że niebywały sukces Przystanku Woodstock zbiegł się w czasie z niebywałym kryzysem zadłużeniowym, bo są to splecione ze sobą efekty tej samej postawy, tylko w różnych dziedzinach życia. Nasilenie tej postawy w społeczeństwie widoczne na Przystanku, gdzie młodzi ludzie cieszą się chwilą , ale jest również widoczne na rachunkach bankowych! Jedni jadą na Przystanek inni idą do banku wziąć nowy kredyt na wypasiony telefon, na laptopa lub motocykl by się nim chwilę pobawić. To ta sama postawa tylko różne objawy!
Co więcej, w ich środowiskach ustają po kolei wszystkie instytucje społeczne mające na celu zapewnienie ludziom poczucia bezpieczeństwa - przede wszystkim rodzina i tradycja. W sferze publicznej są im, czyli “przystankowiczom” , obce te partie polityczne, które uważają, że dobre rządy to rządy przezorne, dające poczucie bezpieczeństwa nie tylko nam ale i naszym starcom i naszym dzieciom. One są im obce, bo nie ma dla tych ludzi czegoś takiego jak poczucie bezpieczeństwa społecznego! Oni to wiedzą z doświadczenia historycznego swoich rodzin i ta wiedza jest prawdziwa, bo wynika z prawdziwych doświadczeń ich rodzin. Jeśli ktoś mówi o czymś, czego nie ma, to znaczy, że kłamie! My chcemy ponad pokoleniowego, czyli w pewien sposób ponadczasowego poczucia bezpieczeństwa a oni chwilowej radości, bo uważają, że tego czego my chcemy to nie ma, nie istnieje w przyrodzie! My, w sferze politycznej nawołując do rozsądku, do patrzenia w przyszłość narażamy się na nienawiść bo …. mówimy o przyszłości, czyli o czymś dla nich tragicznym z definicji! Wiedzą to obserwując rodziców i dziadków! Dlatego jesteśmy okropni. Zwłaszcza w Wałbrzychu lub na Ursynowie.
Można więc powiedzieć, że nasz problem z lemingami bierze się z tego, że żyjemy w innej perspektywie czasowej. My mamy świadomość ciągłości czasu i mamy nadzieje na przyszłość, a oni żyją dniem dzisiejszym i obawą przed przyszłością!
Jeżeli postawili byśmy się w sytuacji mieszkańca Wałbrzych, który widzi, że zmiany w życiu społeczny dezawuują wszelkie osobiste doświadczenie historyczne, że z ich perspektywy historia to ciągłe erupcje wulkanów, to ciągłe zalewanie lawą tego, co było poprzednio,to zapewne też szukalibyśmy nowych norm zachowania a naukę historii uważalibyśmy za zbyteczną ekstrawagancję. To daje nam nadziej na przyszłość, bo jesteśmy sobie podobni.
Pamiętajmy, że tym ludziom w ciągu ostatnich 20 lat zawalił się cały świat na głowę i to kilka razy. Po pierwsze okazało się, że nie brakuje wcale rąk do pracy. W PRL był wielki brak pracowników. Każdy mógł zawsze znaleźć jakąś pracę, choćby w Wałbrzychu. Nagle okazało się, że jest inaczej. Byli przekonani, że węgiel jest najważniejszym i zawsze potrzebnym surowcem. Okazało się, że nie. W sferze politycznej też rewolucja. Wszechmocny zdawało by się kacyk partyjny zaczął kicać wokół zachodniego inwestora i stawać na dwóch łapkach by mieć lepszy samochód. Wielki i potężny ZSRR po prostu przestał istnieć z braku pieniędzy. Okazało się przestał nawet zaliczać się do najważniejszych krajów świata. Znowu mamy grupę G7 a nie G8. Wielki i potężny Polski Kościół Katolicki pod przewodnictwem najpierw Glempa a później innych biskupów zaczął powoli się kundlić i dochodzi w nim do rozłamów. W sumie w ich oczach nic stałego nie zostało.
Moje doświadczenia są zupełnie inne. Ja nigdy nie wierzyłem w trwałość sytemu komunistycznego, bo widziałem jego nieefektywność ekonomiczną. Nie bardzo przeszkadzało mi kundlenie się hierarchii kościelnej zapoczątkowane w latach 80-tych, bo widziałem kogo rekomendował Wyszyński na swego następcę i gdy usłyszałem, że na to stanowisko szykuje się Glemp, to się z tym faktem pogodziłem podobnie jak prawie wszyscy ze środowisk katolickich w Warszawie. Mogliśmy wtedy, w 81 roku zrobić jeszcze silniejszą akcję niż w sprawie bp Wielgusa, ale nie chcieliśmy, by nie osłabiać Papieża, by nie wprowadzać nowego pola konfliktu społecznego w Polsce. Można więc powiedzieć, że mamy co wybraliśmy
i zdajemy sobie z tego sprawę.
My jednak widzimy nabieranie siły przez naszą formację, widzimy, że nasze dzieci są lepiej wykształcone od nas ( średnio to ujmując) , są bardziej obyte w świecie. W naszej formacji widzimy powolne dojrzewanie efektów Powstania Warszawskiego, niezłomnej postawy wielu ludzi w czasach stalinowskich, widzimy sukcesy ewangelizacji narodu prowadzonej przez Kardynała Wyszyńskiego. My żyjemy w innym strumieniu historii!
Im więc wydaje się, że świat wcale nie zmierza ku dobremu a ku zatraceniu. Logicznym więc jest brać z niego co wejdzie w ręce, nie dbać o przyszłość, bo i tak będzie podła. Można zadłużać się ile wlezie, bo na starość i tak nie będzie się miało pieniędzy – co widzą po rodzicach. Itd itp.
Jak dobrze się przyjrzeć, to właśnie oczekiwanie negatywnych zdarzeń w przyszłości jest kluczem do zrozumienia postawy leminga. Do zrozumienia tego, że nie chcą mieć dzieci, do tego,że nie chcą żadnych zobowiązań osobistych i służbowych.
Jest to cecha charakterystyczna lemingów na całym świecie.
Kto na tym zarabia
Na całym też świecie, postawy te są wzmacniane przez elity. Szczególnie dobrze widać to w Krajach Skandynawskich, zwłaszcza w Szwecji, ale proces jest powszechny. W USA impulsem dla postaw Lemingw były dwa pisma. Wielce obrzydliwe pismo Hustler i na nieco wyższym poziome Playboy. Otóż obydwa te pisma mogły się rozwinąć tylko dzięki pomocy przedstawicieli i ochronie najstarszego establishmentu Stanów Zjednoczonych. Najbardziej konserwatywnych, najbardziej wpływowych rodzin Wschodniego Wybrzeża. Rodziny te promowały również rozwój antropologii w nurcie libertyńskim, propagowały psychoanalizę i indyferentyzm religijny. One również zabiegały o ciągle finansowanie ZSRR. Czy podcinały gałąź na której siedzą- wręcz przeciwnie, w ten sposób ją wzmacniały.
Chodzi o to, że elity zostały elitami, bo brały odpowiedzialność za bezpieczeństwo obywateli. Elitą byli ci dzielniejsi, ci mądrzejsi. Elitą byli oficerowie , przemysłowcy, posiadacze ziemscy. Jedni zapewniali bezpieczeństwo fizyczne, drudzy niezbędne towary, trzeci żywność. Właśnie to, że sobą ci ludzie gwarantowali zaspokojenie tych potrzeb było powodem, dla którego cieszyli się szacunkiem społecznym i przyznawano im prawo kształtowania norm społecznych, by nie zbrakło chleba i ubrań, by nie przyszedł wróg i nie zabrał domu. Wbrew pozorom u nas za komuny było podobnie. Jak długo wyznaczona elita nie była kwestionowana przez społeczeństwo to ludzie mogli się cieszyć względnym dobrobytem, względnym bezpieczeństwem.
W czasie I wojny światowej zaczą się jednak proces obumierania elit. Zakończył się on w drugiej połowie XX wieku w USA i w Europie Zachodniej a trochę później u nas, bo okazało się, że ci ludzie nie byli w stanie zagwarantować niczego. W pierwszej połowie XX wieku ich przedsiębiorstwa z powodu wojny przeszły de facto pod zarząd państwowy i to było na całym świecie, w związku z tym w większości z nich została przerwana ciągłość zarządu! Rodziny przestały zarządzać swoimi firmami i po drugiej z kolei wojnie w większości nie potrafiły już do tego wrócić. Oczywiście były wyjątki np. rodzina Fordów, Peugot’ów, czy Bombardier’ów- ale to była mniejszość. W większości do zarządów fswoich rzekomo firm zaczęły wynajmować menadżerów a same zaczęły oddawać się niespiesznym kontemplowaniem swej zamożności. Rolnicy przestali decydować o sposobach gospodarowania, bo zostali przymuszeni do stosowania centralnie rozdzielanych pasz, każde zwierze zostało okolczykowane i przeszło “na stan państwa” a władze decydowały o zasiewach. W sumie jeśli gospodarstwo było wystrczająco duże by zatrudnić parobków, to właściciel nie miał w nim nic do roboty i o niczym nie decydował. Dodatkowo, by całkiem już zniechęcić rolników do prowadzenia samodzielnej gospodarki choćby ze chciwości, ustalono dopłaty do każdego hektara ziemi wykorzystywanego zgodnie z zarządzeniami władz. Nie do produktu, czyli nie do aktywności a do ziemi, czyli do czynnika pasywnego! Przekaz był jasny, nic nie rób będziesz miał pieniądze.
W takiej sytuacji społeczno-ekonomicznej, gdyby nie udało się przekonać społeczeństwa, że istotą życia jest konsumpcja, czyli życie chwilą obecną, bo z takiego sposobu życia wynika konsumpcjonizm, to dawne elity straciły by wszystko. Pozycję społeczną, szacunek a w dalszej kolejności i posiadanie mienie, bo nie byłyby w stanie obronić swego posiadania! Stąd też było dla elit tak ważne rozbudowanie sektora pomocy społecznej, rozdzielenie zarobków od efektów pracy, bo bez tego całkiem przestałyby istnieć! W końcu podatek spadkowy dochodzący do 90% wartości spadku znany z wielu krajów miał to na wywłaszczenie niepotrzebnych elit. Elity musiały więc znaleźć jakiś na niego sposób.
Elity w obronie swego posiadania, stając się celebrystami weszły z powrotem na szczyt popularności, która chroni je przed utratą majątków, bo zrobienie im krzywdy może nie spodobać się ludziom a ci mogą nie wybrać odpowiedzialnych za to polityków. Pokazując ludziom jak mają konsumować rozmaite dobra, do jakich dóbr mają dążyć w danym czasie, stają się znowu niezbędnym elementem systemu społecznego! Nawet rozsądny Hayek w swej “Konstytucji Wolności” tak postrzega role dawnych elit i taką rolę wręcz propaguje, mimo, że to bzdura. Ale bez tego prawdopodobnie nikt by, ani o nim, ani o jego poglądach nie słyszał.
Czyli Woodstock promując hasło powtarzane przez Owsiak “róbta co chceta” promuje próżniactwo niepotrzebnych już elit i uzasadnia ich istnienie. Wbrew pozorom akceptacja dla hippisowskiej abnegacji była drogą do akceptacji rozpasanej konsumpcji. Bo skoro wszelkie przedmioty są niepotrzebne, to kupuje się je dla zabawy a nie z potrzeby. Po co komu samochód o mocy silnia czołgu z II wojny światowej, po co komu samochód terenowy skoro nigdy nie będzie jeździć po bezdrożach. Po nic, dla zabawy. Po co komu bogactwo i elegancja Paris Hilton - po nic, dla zabawy, ale to wystarczy by nikt jej nie obrał z majątku.
U nas było z elitami inaczej to Owsiak jest również potrzebny byłym elitom partyjnym U nas okazało się, że elity partyjne nie są w stanie zapewnić niczego. Dlatego są one łże - elitami i jakby się nie obrażali za to określenie, to nic nie zmieni faktu, ze sami z siebie nic nie potrafią. Do tego by cokolwiek zrobić muszą się do grupy społecznej im wrogiej, czyli do nas.
Owsiak jest potrzebny elita partyjnym do tego by ubezwłasnowolnić biednych, by ci nie buntowali się, gdy są w nędzy a nawet jeśli uda się im zarobić jakieś pieniądze to by je natychmiast wydali. Jeśli potem będzie im źle, to im Owsiak zagra i poprawi humor!
Wydaje się coraz prawdopobniejsze, że w najbliższych wyborach nasza formacja przejmie władzę w kraju.Musimy sie wiec zastanowic do czego stworzone w ten sposób moożłiwości możemy wykorzystać. Najważniejszym zadaniem będzie odbudowa fundamentów naszej gospodarki, będzie zachęcenie ludzi do funkcjonowania w świecie gospodarki realnej a w tym celu musimy uporać się z konsumpcjonizmem, który tę gospodarkę niszczy.
Tu dochodzimy do paradoksu. Otóż by przemysł się rozwijał to musi mieć rynek zbytu na swoją produkcję. Czyli im wiecej ludzie kupią wyprodukowanych towarów, tym gospodarka szybciej się rozwija. Czyli konsumpcjonizm pozornie jest z ekonomicznego punktu widzenia dobry. To prawda ale tylko dla przedsiębiorstw w obecnym ich kształcie. Przedsiębiorstwo to grupa ludzi produkujących jakieś dobro , które drożej sprzedaje niż wynoszą koszty jego produkcji. Czyli, im wiecej tych dóbr sprzeda tym więcej ta grupa ludzi zarobi.
Ale widzimy, że jest to droga do nikąd. Może jeszcze przez rok ten system gospodarczy potrwa, może przez póltora, ale chyba nie dłużej i w końcu zawali się z hukiem.
A co w zamian. Nasza tradycja. Gospodarowanie dla wygody życia a nie dla wzrostu zamożności określanego jako ilość posiadanych dóbr i usług konsumpcyjnych. Pisze z reztą o tym wspomniany wyżej Hayek. Najłatwiej nie żyje się człowiekowi najbogatszemu a człowiekowi w miarę zamożnemu, który ma zbilansowane wszystkie swoje potrzeby. To bylo fundamentem naszej tradycji narodowej. Z jednej strony równość wobec prawa a z drugiej ograniczony rozsądkiem wzrost gospodarczy. To była kwintesencja życia w I RP, to jest nasza tradycja a zarazem jedyna realna alternatywa dla libertynów. Tak więc Allejua i do przodu!
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Róbta co chceta
Tak, tak - „róbta co chceta” i jedźcie posiłki u McDonald’a
a będziecie wyglądać jak ten poniżej Amerykanin
800 funtów wagi tj. prawie 400 kg
http://www.youtube.com/watch?v=7cSSmx2LOq8
Tusek i HGW wspierają tą firmę i „zapewniają opieke zdrowotną” na odchudzenie.
Same zyski - strumień pieniędzy do kieszeni ... czyich?