"O Poległych pamiętaMy". Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego obchodzona w całej Polsce.

avatar użytkownika Maryla
"Walka jest ryzykiem. Stąd też nie zawsze może się kończyć zwycięstwem."

Nie udało się przez dzisięciolecia propagandy komunistycznej zniszczyć pamięci o Walczącej Warszawie. Hołd składali rówieśnicy Poległych Niepokonanych, ich dzieci, dzisiaj ich wnuki. Polska pamięta. Nie potrzebuje do tego oficjalnego nakazu od władz, które często wolą czcić pamięć "wyzwolicieli" z Armii Czerwonej, choć podobno w 1989 roku "komuna upadła".

W całej Polsce 1 sierpnia czcimy pamięć o Poległych Niepokonanych. W różnych środowiskach, z władzami i bez władz.

W 2010 roku po raz pierwszy upamiętnienie obchodów wybuchu Powstania Warszawskiego przez kibiców Legii przybrało skalę ogólnopolską. Zainteresowane fan-cluby zgłosiły się do SKLW, które we współpracy z OFMC rozdystrybuowało okolicznościowe blankiety na znicze z wkładem, które biorący udział w akcji kibice stawiali w wybranych przez siebie Miejscach Pamięci, nie tylko związanych z Powstaniem Warszawskim, ale również poświęconym poległym i pomordowanym w czasie drugiej wojny światowej.

Kibice Legii z całej Polski uznali datę 01.08., jako symboliczny dzień hołdu dla walczących i wymordowanych żołnierzy podziemia w czasie drugiej wojny światowej. Jak co roku, organizują się sami do uczczenia Bohaterów.

Cześć Ich pamięci. PamiętaMy.

Zaczęło się w Warszawie...... poszło w Polskę

Powązki Wojskowe, pomnik Gloria Victis

 

 

"Lecz na miły Bóg, nie mówmy o winie! Wszak Powstanie było nie tylko dziejową koniecznością między dwiema niewolami, ale bodaj najwspanialszym czynem w ciągu ostatnich lat kilkudziesięciu, płonącą pochodnią, zapaloną przez naród na długie lata niewoli."

pisarz i publicysta Jan Bielatowicz:

Spór o celowość rozpoczęcia walk 1 sierpnia 1944 r. z pełną mocą rozgorzał po upadku Powstania i zakończeniu II wojny światowej. Klęska ostatniej próby zachowania suwerenności bardzo negatywnie wpłynęła na możliwość debaty publicznej w kraju. Zgodnie z Orwellowską zasadą „kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość; kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość", komuniści rządzący w Polsce powojennej starali się zafałszować pamięć Powstania Warszawskiego.

Ujawnienie prawdy o jego istocie miałoby bowiem dla nich dramatyczne skutki – ukazałoby całkowity brak legitymacji władz do rządzenia.

W pierwszym okresie – w latach stalinowskich 1944 – 1956 – sama przynależność do AK bywała wystarczającym powodem do wieloletniego wyroku, żołnierze często przedstawiani byli jako niemieccy kolaboranci i bandyci. Wielu z nich zostało zgładzonych w wyniku zbrodni sądowych.

Broniący decyzji o wybuchu Powstania nie zgadzali się przede wszystkim z tezą o nieuchronności klęski. Argumentowali, że Powstanie nie było wcale ze swej istoty skazane na porażkę, zaś plany militarne zostały przygotowane poprawnie, o czym świadczyć miała niemal identyczna ocena sytuacji na froncie wschodnim dokonana przez niemieckie dowództwo. Według takiej interpretacji podjęte zostało duże ryzyko, jednak konieczne, gdyż jedynym innym rozwiązaniem wobec niego była całkowita kapitulacja wobec wkraczającej Armii Czerwonej, ergo – zgoda na zniewolenie.

Skoro irracjonalną była decyzja o walce w Warszawie w sierpniu i wrześniu 1944 r., ponieważ „sprawa polska była przegrana", to nie mniej bezsensowne mogą się jawić wysiłki polskich żołnierzy pod Monte Cassino, w Normandii czy pod Arnhem, skoro wówczas także już nie walczyli „o swoją sprawę". W debacie o Powstaniu bardzo często pojawiała się również teza o jego nieuchronności. Część jej zwolenników podkreślała atmosferę stolicy po pięciu latach brutalnej okupacji i gorące pragnienie odwetu, które mogłoby doprowadzić do wybuchu spontanicznego, co mogliby wykorzystać komuniści. W tej logice niezwykle istotne miejsce zajmował przywoływany argument, w myśl którego decyzja de facto zapadła we wrześniu 1939 r. wraz z powołaniem do życia Polskiego Państwa Podziemnego."

 

 http://blogmedia24.pl/node/50546

http://wpolityce.pl/view/15641/Z__Biuletynu_IPN___Pawel_Ukielski__Spor_o_Powstanie_Warszawskie___Pochodnia_zapalona_przez_narod_na_dlugie_lata_niewoli_.html

Etykietowanie:

12 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Jak pojawiła się „Kotwica”?

http://www.kotwica-walczaca.waw.pl/index.php?id=5



Znak patriotyczny, mający na celu podtrzymanie w czasie okupacji w
polskim społeczeństwie nadziei na zwycięstwo, musiał mieć
przewidzianych z góry realizatorów do jego upowszechniania. Była nią
wspomniana już, organizacja harcerskiej konspiracji „Wawer” (1940 – 1944
r.) Nazwa ta pochodzi od upamiętnienia miejsca niemieckich
rozstrzeliwań w podwarszawskiej miejscowości celem zastraszenia
ludności cywilnej. W Wawrze, po zabójstwie z pobudek kryminalnych 2
żołnierzy niemieckich, policja niemiecka, w odwecie rozstrzelała 27
grudnia 1939 r. 106 Polaków, po wyjątkowo brutalnej brance (nocą).
Ponadto, postarała się o nadanie szczególnego rozgłosu tej „akcji
odwetowej”, w której stosując metodę zbiorowej odpowiedzialności ginęli
zupełnie niewinni ludzie, aresztowani w okolicach tej miejscowości. Tego
nie można było zapomnieć. Po jakimś czasie na murach warszawskich
pojawiły się więc napisy „WAWER 27.XII.39” lub „Wawer pomścimy”.



Organizacja „Wawer” powstawała w grudniu 1940 r. W akademickim
zrzeszeniu konspiracyjnym starszego harcerstwa ze środowiska AK,
zorganizowano początkowo krąg zainteresowań p.n. „Kuźnia”. Kierowniczką
jej była studentka polonistyki, Maria Straszewska. Formalnie „Kuźnia”
działała jako zwykłe szkolenie obywatelskie w młodzieżowych zespołach
RGO (Rady Głównej Opiekuńczej – oficjalnej organizacji pomocy społecznej
w tzw. Generalnym Gubernatorstwie). W listopadzie 1940 r. odbyło się
jednak zebranie tej organizacji w sprawie udziału jej członków w
niepodległościowych akcjach antyniemieckich i w tzw. małym sabotażu. W
związku z tym, w grudniu tego roku powołano do działania młodzieżową
organizację konspiracyjną małego sabotażu „Wawer”. Powołanie do
działania i sama działalność organizacji „Wawer” była możliwa dzięki
finansowaniu jej przez Biuro Informacji i Propagandy (BIP)
warszawskiego okręgu ZWZ-AK, gdzie też efekty działania „Wawra” były
najbardziej widoczne. Ocenia się, że organizacja ta liczyła po pewnym
czasie w Warszawie ok. 400 członków a jej działalność zaczęła się
rozwijać już na przełomie stycznia/lutego 1941 r. Tworzyło ją kilka
drużyn „Szarych Szeregów”. „Szare Szeregi” stanowiły polskie harcerstwo
konspiracyjne. Zostało zorganizowane dla 3 grup wiekowych. Były to:
„Zawiszacy” – grupa najmłodszych harcerzy w wieku lat 12 – 16, „Bojowe
Szkoły” (BS) – dla harcerzy w wieku 16 – 18 lat oraz „Grupy Szturmowe”
(GS) dla wieku ponad lat 18.



Poczatki Kotwica

Zdjęcie znaku Polski Walczącej wymalowanego podczas

okupacji
na murze przy ulicy Oddolańskiej na Mokotowie.

Fotografia Eligiusza Brulińskiego z 1945 roku.




Do realizowania przez polskie harcerstwo konspiracyjne akcji tzw.
małego sabotażu, do której to działalności należało m.in. malowanie
„Kotwic” na murach aby dać świadectwo, ze Polska walczy, kierowano
przede wszystkim harcerzy z „Bojowych Szkół”. Taką też głównie grupę
wiekową młodzieży stanowili „Wawerczycy”, chociaż w malowaniu znaków
„Kotwicy” brali udział i inni, nierzadko nawet najmłodsi „Zawiszacy”.
Organizacja „Wawer” była konspiracyjną organizacją, podlegającą pod
Biuro Informacji i Propagandy (ps. „Filharmonia”) KG AK. W związku z tym
jej zadania były dosyć rozległe. Konspiracyjne Szare Szeregi
zrealizowały wiele programów inicjowanych przez „Wawer”, jak np.
podtrzymywanie na duchu społeczeństwa i dywersję psychologiczną wobec
okupanta (w tym akcję malowania „Kotwic”) oraz całą akcję zwaną Małym
Sabotażem.



Oczywiście, Mały Sabotaż nie był dużym sabotażem, w rodzaju
deorganizacji i sabotowania produkcji przemysłowej i powodowania np.
różnych katastrof. Były to tzw. „ukłucia osy”, stosowane wobec okupanta a
mające na celu ogólne podtrzymywanie ducha w polskim społeczeństwie.



Zadaniami małego sabotażu było:



• Podnoszenie na duchu społeczeństwa

• Przeciwdziałanie propagandzie hitlerowskiej

• Psychiczne gnębienie okupanta

• Karanie (ostrzegawcze) obywateli za nadmierne wysługiwanie się

i nieodpowiednie dla Polaka zachowanie się wobec okupantów.



W ramach tych zadań, „Wawer” przede wszystkim miał na celu podnoszenie
na duchu społeczeństwa. „Wawer” rozpoczął więc malowanie znaków „Polski
Walczącej”, czyli „Kotwicy” w miejscach dobrze widocznych dla Polaków i
okupantów.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Wystawa "Kobiety w Powstaniu


Wystawa "Kobiety w Powstaniu Warszawskim" zostanie
otwarta 1 sierpnia w stołecznym Muzeum Niepodległości. - Powstanie nie
było kwestią płci ani poglądów, ale na historii uczymy się głównie o
mężczyznach - zauważyła Jolanta Załęczny z Muzeum Niepodległości.

Według organizatorów, wystawa i towarzyszące jej widowisko
muzyczno-literackie mają być "kobiecym spojrzeniem" na powstańczą
historię. Wystawa jest zorganizowana w ramach obchodów 67. rocznicy
wybuchu Powstania Warszawskiego.

- O udziale kobiet w walkach powstańczych nadal wiemy niewiele. Na
lekcjach historii uczymy się o powstańcach-mężczyznach i walczących
dzieciach, a przecież powstanie nie było kwestią płci czy poglądów
walczących w nim ludzi. Z tego powodu zaprezentujemy w poniedziałek
wystawę planszową, poświęconą losom walczących w powstaniu kobiet i
specjalne widowisko teatralne, podczas którego odczytane zostaną wiersze
Saliny Baniewicz, matki jednego z powstańców
- powiedziała Jolanta
Załęczny, kierownik Działu Edukacji i Promocji muzeum.


Na wystawę ma się składać 48 plansz, poświęconych historii
uczestniczących w powstaniu kobiet: sanitariuszek, łączniczek, oraz
kobiet biorących czynny udział w walkach. Na planszach znajdą się
biogramy 27 kobiet. - Historie tamtych kobiet można usłyszeć w takich
powstańczych piosenkach, jak »Sanitariuszka Małgorzatka« czy »Mała
dziewczynka z AK« - zauważyła Załęczny.

Organizatorzy planują zaproszenie na otwarcie wystawy kombatantów, którzy brali udział w powstaniu.

Po wernisażu gościom zostanie zaprezentowane widowisko
muzyczno-literackie "Sierpniowe słońce" przygotowane na podstawie
wierszy Saliny Baniewicz, matki Antoniego Baniewicza, powstańca zabitego
podczas walk na Żoliborzu. Wiersze przeczyta artystka Maria Hoffman,
która dokonała ich wyboru, jest także autorką scenografii widowiska.
Oprawę muzyczną spektaklu przygotował kompozytor Andrzej Rejman.

- Salina Baniewicz była jedną z wielu matek, które straciły w czasie
powstania swoje dzieci. Tym jednak różniła się od innych, że opisała
swój ból i poczucie straty w wierszach. Zaznajomił mnie z nimi Andrzej
Rejman. Wybrałam spośród nich kilkanaście i odczytam je w poniedziałek -
powiedziała Hoffman. - Chciałam jednak, żeby w tych wierszach nie było
martyrologii i cierpienia. Raczej zaduma, refleksja, nostalgia. Chciałam
też, żeby w ostatecznym rozrachunku te wiersze dawały nadzieję na
lepsze jutro - dodała artystka.

Wystawa ma być czynna przez tydzień.

PAP

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jacek K.M.

3. Komentarz fraszką

warszawscy powstańcy

między wolnoscią a smiercią w historii głos
wsłuchani rzucili swój życia los na stos.

Pozdrawiam.
Jacek.

PS.
Na jutro przygotowuję dłuższy tekst o Powstaniu Warszawskim.

avatar użytkownika Maryla

4. Wierzymy, że to miało sens

Z gen. Januszem Brochwicz-Lewińskim „Gryfem”,
dowódcą obrony pałacyku Michla, rozmawia Piotr Zychowicz

Niemcy nazywali pana rycerskim dowódcą. Pytam więc eksperta: czy Powstanie Warszawskie było bitwą rycerską?

Zależy, z kim się biliśmy.

Jak to?

Jeżeli
z Wehrmachtem, oddziałami regularnego niemieckiego wojska, to tak.
Powstanie było rycerską bitwą. Co innego z gestapo czy SS. To była bitwa
brudna, niezwykle brutalna. Żołnierze z 1. Dywizji
Pancerno-Spadochronowej „Hermann Göring" byli przez nas traktowani
honorowo, jak godni przeciwnicy. Ale zbiry z brygady Dirlewangera nie
mogli na to liczyć. I vice versa. To byli pospolici przestępcy
powypuszczani z więzień na rozkaz Heinricha Himmlera. Patologiczni
mordercy, którzy bez skrupułów mordowali kobiety, dzieci, księży czy
pacjentów na szpitalnych łóżkach. To była najgorsza jednostka w całych
siłach zbrojnych Trzeciej Rzeszy.

To właśnie przed SS, podczas bitwy, która przeszła do legendy, bronił pan pałacyku Michla przy Wolskiej 40.

Oni
chcieli zdobyć barykadę na Wolskiej. Aby to zrobić, musieli przejść
przez pałacyk. Ja go po kryjomu obsadziłem i spokojnie czekałem tam
na nich ze swoimi ludźmi. Przez dwa dni, choć nieprzyjaciel był
o kilkaset metrów, nie daliśmy żadnego znaku życia. Niemal się nie
poruszaliśmy. W efekcie, gdy ruszyli w stronę barykady, podeszli
pod nasze okna krokiem marszowym, niczego się nie spodziewając... Nie
mieli najmniejszej szansy.

Sporo ich tam było?

Około 60.
Wszyscy w jednej chwili zostali zabici lub ranni. Otworzyliśmy do nich
ogień z bardzo bliskiej odległości, ze wszystkiego cośmy mieli. Dwóch
karabinów maszynowych, pistoletów maszynowych i karabinów. Do tego
granaty i miotacz płomieni. Gdy położyli się pokotem na ulicy, ranni nie
mogli liczyć na naszą pomoc. Wiedzieliśmy, z kim mamy do czynienia.

A wołali o pomoc.

Tak.
Do dziś pamiętam te krzyki: „Hilfe!", „Kameraden!", „Ich bin schwer
verwundet!", „Nicht schiessen!". Mogli jednak sobie tak wołać do woli.
Nie miałem dla nich żadnej litości. Wiedziałem, że jeżeli to oni
złapaliby kogoś z naszych, to nie tylko by go zamordowali, ale jeszcze
wcześniej w okrutny sposób by się nad nim znęcali. To samo robili
z naszymi cywilami. Ci esesmani mieli ręce po łokcie unurzane we krwi.
Gdy patrzyłem wtedy na nich, pomyślałem: niech te skurwysyny konają
na ulicy.

I skonali.

Większość tak. Druga
kompania Niemców w pewnym momencie próbowała im pomóc. Zrobili zasłonę
dymną i sanitariusze z noszami zdołali uratować część najdalej leżących
rannych. Innych dobiliśmy, strzelając z okien.

Kiedy doszły do was pierwsze informacje, że SS dokonuje mordów na ludności cywilnej?

Wiedzieliśmy
o tym od początku. 500 metrów w dół od pałacyku Michla stał tramwaj.
A w nim siedział kat Woli, generał SS Heinz Reinefarth, który urządził
sobie w tym tramwaju stanowisko dowodzenia. To stamtąd szły jego
ludobójcze rozkazy. My nie tylko otrzymywaliśmy na bieżąco informacje
z terenu o tym, co się wyrabia, ale widzieliśmy zbrodnie na własne oczy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika barbarawitkowska

5. Marylu

Baaardzo Ci dziękuję, zwłaszcza wywiad wspaniały. Niestety dla oprawców nie ma litości. Taka powinna być kolej rzeczy. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę niestety.
I żeby wygrać czasem trzeba leżeć plackiem bez słowa.
A na spotkaniu będę. W tym dniu jest w Warszawie wiele uroczystości, ale ta będzie dla mnie szczególna. W końcu jestem tez kobieta i matką. A wzrory najwyższej próby.
Pozdrawiam

avatar użytkownika Maryla

6. Basiu

Witam, o tyle cenny, że z roku na rok ubywa Kustoszy Pamięci.

A wszyscy, którzy byli Powstańcami Warszawy powtarzają słowa, które są najważniejsze :

po latach upokorzenia, strachu i śmierci czuli wolni przez te dwa miesiące - naprawdę wolni i dumni. Po Niemcach przyszli sowieci i znów byli ścigani, zabijani, katowani.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Walczyliśmy o sprawę najwyższą, o wartości w życiu

Byli wolni przez dwa miesiące

16:24 04.10.2009 / tvnwarszawa.pl
Byli wolni przez dwa miesiące
Ulica Wspólna. Akcji ewakuacyjna po kapitulacji. fot. Czesław Gerwel "Orłoś"/MPW
Środa,
4 października, dwa dni po kapitulacji. O godz. 10 pierwsze oddziały AK
w zwartym szyku idą do niewoli. W ciągu dwóch dni trafi do niej łącznie
około 15 tys. żołnierzy. Ukazują się ostatnie numery dzienników
powstańczych, a "Błyskawica" nadaje swój ostatni program.

- Byliśmy wolni przez dwa miesiące. Dziś znowu idziemy do niewoli… Ale
Niemcy nigdy nie zdobędą Warszawy. Warszawa nie istnieje, to, co
pozostało, jest stosem gruzów... – mówi łamiącym się głosem spiker. Po
emisji "Warszawianki" ekipa obsługująca radiostację własnoręcznie ją
niszczy, żeby nie dostała się w ręce wroga.


Niszczyciele wkraczają do akcji


Z ruin i zgliszcz wychodzą cywile. Wkrótce trafią do obozu w Pruszkowie,
a stąd na roboty przymusowe do Niemiec. Generał von dem Bach zaprasza
do Ożarowa "Bora" Komorowskiego, aby omówić szczegóły trwającej
kapitulacji. Podstawia samochód. "Bór" jedzie mijając wypalone
kamienice, na terenach, na których nie toczyły się walki. To efekt pracy
oddziałów niszczycielskich, które wkroczyły do akcji. Cel: zrównać
miasto z ziemią. Do połowy stycznia będą metodycznie burzyć, wysadzać,
palić budynki, grabić i niszczyć dobra kultury. 1/3 wszystkich zniszczeń
wojennych w Warszawie zostanie dokonana juz po upadku Powstania -
między 5 października 1944 a 1 stycznia 1945 roku.


Powstańcy zakopują broń


Von dem Bach przedstawia się jako przeciwnik terroru wobec polskiego
społeczeństwa i zapewnia, ze rozumie rozgoryczenie Polaków. Namawia do
przyłączenia się wystąpieniu przeciw Sowietom. Propozycje z oczywistych
względów nie mogą być potraktowane poważnie. Niemiecki generał proponuje
naczelnemu wodzowi śniadanie i nadzorowanie ewakuacji z wygodnej willi.
Komorowski odmawia.


To już koniec. Dowództwo AK podpisuje kapitulację

Decyzja zapadła. Po wielogodzinnych pertraktacjach, w nocy z 2 na 3 października zostaje p...
więcej»




Zgodnie z układem kapitulacyjnym polskie oddziały wychodzą z bronią, ale bez amunicji trzema wyznaczonymi trasami:
- ulicami Śniadeckich, 6 sierpnia, Suchą, Filtrową
- placem Napoleona, aleją Sikorskiego, ulicą Grójecką
- ulicami Grzybowską, Chłodną, Wolską


Do rąk niemieckich trafia: 1067 karabinów, 467 pistoletów maszynowych,
633 pistolety, 7 ckm, 49 lkm i rkm, 54 piaty i rusznice przeciwpancerne
oraz 33 granatniki i moździerze. Większość broni zostaje jednak
zakopana. Powstańcy za wszelka cenę nie chcą oddać jej okupantowi.


Tędy przeszła Warszawa

Zdaniem byłych więźniów, niewiele różnił się od obozów koncentracyjnych. W halach trudno b...
więcej»




Krystyna Mierzejewska-Rogalska "Soból" tak wspomina moment, kiedy szła ul. Grzybowską: Wynędzniałe
sylwetki utworzyły szpaler, który krzyczał i milczał na przemian,
szlochał i uśmiechał się dodając nam otuchy, której sami potrzebowali
tak bardzo. [..] Poczęli wynosić swój skromny majątek, aby go nam
wpychać do rąk. Zasypywano nas ołówkami, zeszytami, obładowywano jakimiś
garnuszkami, kubeczkami, czasem znajdowaliśmy w dłoniach czajniki,
chustki do nosa, agrafki, jakieś grzebyki i lusterka.



Większość tych rzeczy powstańcy stracą już pierwszej nocy w Żyrardowie, gdzie zostają uwięzieni w dwóch halach fabryki "Kabel". Na
drodze między Wolą a obozem w Ożarowie posterunki niemieckie
rozmieszczone są co 50 metrów. Dlatego po zmroku uciec z kolumny udaje
się nielicznym.


Stracony kwiat narodu


- Walka skończona. Zamknięty przeszło dwumiesięczny okres jednej z
najszczytniejszych i najtragiczniejszych zarazem kart naszej historii
- donosi "Biuletyn" - Walczyliśmy o sprawę najwyższą, o wartości w życiu Narodu największe. Zapłaciliśmy też najwyższą cenę tej walki”. Już wtedy autorów boli świadomość utracenia kwiatu zarazem i owocu narodu, zapalonej i entuzjastycznej, bezinteresownie ofiarnej młodzieży.




O godz. 21.40 w swojej ostatniej depeszy "Bór" melduje droga radiową prezydentowi RP o składaniu broni: Oddaje się z wojskiem w ręce Niemców jutro, dnia 5 bm., przed południem.
Komorowski nie chce jednak, żeby kapitulacja Warszawy oznaczała
kapitulację Polski, dlatego mianuje następcą gen. Okulickiego. Ten wraz z
dobraną grupa kilku oficerów opuszcza miasto.


Za 4 dni korpus von dem Bacha zostanie rozwiązany, ponieważ w wyniku
poniesionych strat jego wartość bojowa jest zbyt mała, żeby kontynuować
walkę.


Piotr Bakalarski


Korzystałem z książek:
- Władysław Bartoszewski "Dni Walczącej Stolicy"
- Adam Borkiewicz "Powstanie Warszawskie 1944"
- Tadeusz Bór-Komorowski "Powstanie Warszawskie"

http://www.tvnwarszawa.pl/archiwum/28415,1622398,wiadomosc.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

8. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Za prekursorkę małego sabotażu jest uważana Elżbieta Maria "Fostowicz" Zachorska herbu Lubicz O Elżbiecie Zahorskiej, studentce historii, jednej z pierwszych ofiar terroru w zajętej przez Niemców Warszawie pisze Tomasz Szarota "Okupowanej Warszawy dzień powszedni", datując Jej śmierć na 3 listopada 1939 roku. Zginęła za zerwanie plakatu przedstawiającego rannego polskiego żołnierza w ruinach zburzonego miasta, od którego obojętnie odwracał się premier Chamberlain. Podpis pod plakatem głosił: "Anglio! Twoje dzieło!"

Wieczna Cześc i Chwała Jej pamięci

http://img714.imageshack.us/img714/4607/x3bukdlabiaoczerw2.jpg

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

9. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo.

Twórcą zwrotu "mały sabotaż" był Aleksander Kamiński, który w listopadzie 1940 roku zamieścił w "Biuletynie Informacyjnym" artykuł pod takim właśnie tytułem.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika barbarawitkowska

10. Ależ to było

piękne pokolenie. Nawet tylko w sensie czysto estetycznym. A teraz kundlizm panuje.
Czasem jakas perła ise trafi, ale chciałoby się więcej, lepiej, mądrzej.

avatar użytkownika Maryla

11. Dawid Hallmann: Warszawa 44

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

12. Daleko od Warszawy

ale za to w z wielkim wzruszeniem palimy w naszych Domach swiece
ku ICH Pamięci
Tak robiły nasze Babcie,Matki
a TERAZ MY,Polskie Kobiety,pamietamy i serce nam pęka z bólu,tak jak TAMTYM Matkom,ktorych Dzieci
szły na BÓJ z Niemcami
Warszawskie Dzieci,niegdyś w TYM Dniu rozbrzmiewał DOM tymi nutami,dzisiaj stary fortepian szczerzy pożółkłe zęby,brakło TEJ,której ręce to grały
ale świece się palą.........
a zdjęcie tego, który zginął w Powstaniu,patrzy na ich blask zadumanym wzrokiem i tylko sumiasty wąs,jakby drgał
Dymy nad Warszawą,płacz,ból i WOLNOŚĆ krótka ale jak piękna
i ci
ktorzy stali po drugiej stronie Wisły patrząc na dymiace Miasto
niektórzy nie wytrzymywali i wpław próbowali pokonać Wisłe,by POMÓC Dumnemu Miastu.
Polskiej Stolicy

gość z drogi