Odwiedziłem właśnie stronę: http://wyborczapinokio.pl/index.php i musze przyznać, że jestem pod coraz większym wrażeniem wojny jaką wykreowano wokół kibiców. Jest to bardzo ważny aspekt przemiany społecznej, która powoli zachodzi w naszym postkolonialnym społeczeństwie. Ja wierzę, że zajdzie szybciej niż myślimy.

 

Po pierwsze, powstaje pytanie na co liczyła Agora świadomie idąc na wojnę z dużą, jeśli nie bardzo dużą, grupą społeczną, która w dodatku jest świetnie zorganizowana, a co najważniejsze ten poziom prowadzenia konfliktu, tzn. hasłowo - wizerunkowy jej idealnie odpowiada (przykład: „Szechter - przeproś za ojca i brata”). Jeśli Agora się do tego posunęła, oznacza to, że sprawy, które trzeba przykrywać są znacznie poważniejsze, niż mogą sobie śnić opozycjoniści.

Osobiście wydaje mi się, że to nie jest powód, a przynajmniej nie decydujący, raczej istotna okoliczność. Wydaje mi się, że Agora, a myślę, że wymyślił to sam Michnik po prostu się przeliczyła. Michnik powrócił do pełni władzy nad duszami Polaków, odbudował dawne wpływy, już nie tylko w rządzie, ale w Pałacu. Pokazuje to także żenujący poziom umysłowości tych, którzy dziś władają informacją, dla nich w świecie mediów i społeczeństwie nic się nie zmieniło od lat 70. trzeba używać informacji w każdy możliwy sposób by formować „ciało społeczne” jako prawdziwy i oddany "funkcjonariusz jutra" - prawdziwego postępu.

Konflikt z kibicami nie wkroczył jeszcze w fazę krytyczną, ale w tym kierunku zmierza. Tak czy inaczej nie pozostaje żadnej wątpliwości, że ten - dość przecież marginalny konflikt - biorąc pod uwagę możliwości tej grupy, będzie miał znacznie większe reperkusje polityczne, niż cały Salon, Rzepa, Uwarzam Rze, Niezależna, GP, ND razem wzięte. Dokładnie tak samo, jak dla władzy komunistycznej marzec '68 nie był poważnym zagrożeniem, w przeciwieństwie do sierpnia '70. Rządowcy nie zauważyli bowiem, że popełnili najbardziej strategiczny błąd jaki można było popełnić - po raz pierwszy od 20 lat zjednoczyli lud (ta rola niestety w tej analogii przypada kibicom) i elity polityczne, które tę sytuację doskonale znają i opisują od dawna.

W wymiarze politycznym mamy zatem dokładnie sytuację z przed roku 70. Sytuacja dla coraz większej ilości obywateli jest jasna i podstawowa opozycja my - oni została już naszkicowana, co jest absolutną porażką strategiczną całego postkomunistycznego reżimu. A postkomunistyczne elity są pewne, że sukces przyniesie im stosowanie dokładnie takich samych reguł jak w PRL (zamykanie dzienników, zwalnianie dziennikarzy, przejmowanie gazet, zakazywanie marszów, wyśmiewanie itd..), nie da się tego w ogóle racjonalnie wytłumaczyć, to już nie jest Tuskizm

Takie błędy popełnia tylko ktoś kto jest pewny sukcesu i uważa, że dotychczasowe metody dziennikarskie i fotograficzne „a la Gierek” w zupełności wystarczą - i ma rację - wystarczą, żeby wygrać wybory, ale na pewno nie by dotrwać do końca kadencji. Oczywistym jest bowiem, że opozycja będzie się teraz jednoczyć (choć to akurat idzie jej słabiutko), oczywiście nie w formie organizacyjnej - broń Boże, lecz w formie przekazu (konsolidacja ideowo-programowa, a tu właściwie wystarczy robic odwrotnie niż rząd w większości spraw i już mamy program) i czekać... czekać na .... KRYZYS. Dokładnie tak jak w ’70. A wtedy - Kaczyński to wie doskonale - wziąć wszystko!

Najzabawniejsze jest zatem, że rząd robi wszystko, żeby skonsolidować opozycję i społeczeństwo - zemści się to szybciej niż wszyscy przypuszczają (Gierek też był bardzo zdziwiony jak szybko kryzys pozbawił go władzy). Do rąk opozycji są wkładane coraz mocniejsze argumenty:

1) Zdrada stanu

2) Zamach na wolność słowa

3) Totalitarne metody

4) Horrendalne zadłużenie

5) Manipulacje medialne coraz większego kalibru

6) Poważne błędy w polityce międzynarodowej

7) Coraz więcej byłych działaczy postkomunistycznych (nawet ja, który nigdy potrafię spamiętać tych wszystkich agenturalnych plotek wymieniłbym kilku na kluczowych stanowiskach)

8) Zwrot w lewo (- co za idiota podpowiedział to Tuskowi)

9) Odwrócenie się od wszelkich miłych polskiemu sercu emblematów i symboli. Oddanie całej retoryki patriotycznej i kombatanckiej opozycji.

Zdaje się, że do ucha Tuska szepce ktoś, kto wie, że era Tuska przemija, ale skonsolidowany blok interesów, który ma tylko jedną twarz będzie bardzo łatwo przejąć (niekoniecznie oficjalnie). Bronią Tuska zawsze był pozór i kłamstwo, ale widać dokładnie, że za tymi działaniami stoi ktoś kto buduje coś znacznie więcej niż postpolityczny spektakl. Tu racje mają Ci komentatorzy, którzy wieszczą mniej lub bardziej otwarte jednoczenie się PO i SLD, z tym, że Ci którym się wydaje, że są rozdającymi, mogą się okazać rozdawanymi…

Wracając jednak do tematu wojny z kibicami. To jest olbrzymi błąd, którego nikt jeszcze nie zauważył, a ja osobiście, nie mogę zrozumieć, jak mógł go popełnić główny poszkodowany ‘68, a więc ten, który doskonale powinien wiedzieć jak łatwo rozprawia się w naszym kraju z inteligencją i elitami, podczas, gdy ze związkami i kibicami jest znacznie trudniej, szczególnie w demokracji, w której możliwość fałszowania wyborów jest, bądź co bądź, ograniczona. Jedyne co tak naprawdę tłumaczy ten stan rzeczy, to rzecz najmniej weryfikowalna, ale bardzo prawdopodobna, do głosu coraz bardziej w różnych środowiskach: od prokuratury, policji, po dziennikarzy dochodzą starzy komunistycznie wyjadacze, którzy po latach "siedzenia cicho", mają na celu tylko jedno - dorwanie się choćby jeszcze na chwilę do władzy, „niech powrócą stare dobre czasy” - jak można było robić z ludem co się chciało, poza tym trzeba  "zarobić na emeryturę".

To nonszalanctwo Michnika, będzie dużo kosztowało Tuska, to nie ulega wątpliwość. Bo tu akurat bardzo łatwo policzyć wzburzoną masę krytyczną, którą zjednoczono przeciw rządowi (suma miejsc na stadionach największych klubów w Polsce + rodziny, znajomi) to lekką ręką kilkaset tysięcy ludzi, którzy na pewno nie zagłosują na ten rząd. Aż się wierzyć nie chce, że ktoś w rządzie mógł popełnić taki błąd?

1) mógł liczyć na to, że suma pozyskanych głosów zrównoważy głosy stracone (?). Ale to w ogóle nie jest w stylu tego rządu, głosy można inaczej pozyskiwać. Poza tym to zupełnie niweczy wizerunek Tuska kibica i budowniczego stadionów.

2) Te działania - typowy dla Polskiej sceny politycznej manewr medialny - był skierowany w istocie przeciw Tuskowi, a obliczony był na wypromowanie Komorowskiego, jako mediatora. Tylko, że żaden fakt tego nie potwierdza, bo to Tusk rozpoczął te batalię. Zatem nie ulega wątpliwości, że pierwszy czynnik-przyczyna był jednak decydujący przynajmniej w początkowej fazie konfliktu, później jednak zadecydowały inne czynniki.

 

Nie ma zatem, żadnych wątpliwości NADCHODZI DRUGA SOLIDARNOŚĆ jest to o tyle paradoksalne, że w dużej mierze dlatego, że do tej konfrontacji dąży sama władza, chcąca raz jeszcze stanąć za sterami historii. To  nie jest już Tuskizm - a więc robienie fortun na pieniądzach z Unii i utrzymywanie pozorów modernizacji, to jest coś więcej, coś nad czym Tusk może ostatecznie nie zapanować i dojdzie do identycznego zderzenia jak w roku 70, z tym, że nie będzie już mowy o żadnej koncesjonowanej opozycji...

 

http://michalpodniesinski.salon24.pl/320990,nadchodzi-druga-solidarnosc