Przekomarzania przed salwą (Stanisław Michalkiewicz)

avatar użytkownika Maryla

Tegoroczne obchody 90 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, obchodzone były pod znakiem traktatu lizbońskiego i przyłączenia Polski do unii walutowej, czyli wprowadzenia euro. Obydwa te przedsięwzięcia związane są z wyrzeczeniem się niepodległości państwowej, więc kto wie, czy tegoroczne obchody nie były przypadkiem ostatnimi. To znaczy obchody będą zapewne i po przyłączeniu Polski do Eurosojuza, być może nawet jeszcze bardziej huczne, niż obecnie. Być może Józef Piłsudski, którego w Warszawie od lat przedstawia pan Janusz Zakrzeński, pojawi się z tej okazji w innych miastach, zwłaszcza położonych w dawnej Galicji i Kongresówce – oczywiście przedstawiany tam przez zupełnie innych aktorów – ale mimo całej staranności te inscenizacje mogą w tym kontekście wywoływać mimowolny efekt komiczny. Ale zanim padnie salwa, humory jeszcze dopisują i uwaga merdiów skoncentrowała się na gali prezydenckiej, jaka z tej okazji odbyła się w Teatrze Wielkim.

Początkowo miało to być wielkie wydarzenie polityczno-towarzyskie, bo na balu, jaki prezydent Kaczyński miał wydać z okazji 90 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, mieli pojawić się najważniejsi europejscy i światowi politycy. W miarę upływu czasu stawało się jednak oczywiste, że zainteresowanie balem jest znacznie mniejsze od oczekiwanego, zwłaszcza że wzgardziła nim pierwsza dama Francji pani Bruni. W tej sytuacji pan prezydent musiał trochę spuścić z tonu i zamiast balu wydać tak zwaną „galę”, to znaczy – występy zasłużonych artystów estrady oraz bankiet. Galę zbojkotował rząd premiera Donalda Tuska, za wyjątkiem ministra Sikorskiego, który modną dzisiaj mową ciała dawał ustawicznie do zrozumienia, że bawi tam wyłącznie z obowiązku. Że z obowiązku – to było oczywiste, jako że na gali u prezydenta Kaczyńskiego była pani kanclerz Aniela Merkel, która przez polityków Platformy Obywatelskiej traktowana jest na podobieństwo Katarzyny. Nie jest wykluczone, że premier Tusk uznał, iż obecność pani kanclerz całkowicie wystarczy i tubylczy rząd byłby na gali dodatkiem zgoła niepotrzebnym. Może to i prawda, bo kto wie, czy obecność takiego, dajmy na to, ministra Grzegorza Schetyny nie stałaby się, przynajmniej dla niektórych uczestników, przeżyciem nazbyt traumatycznym, chociaż każdy z nich widywał już przecież różne osobliwości.

W tej sytuacji do rangi największego wydarzenia towarzyskiego urosło niezaproszenie na galę Lecha Wałęsy. Były prezydent, który początkowo nosił się z zamiarem zorganizowania gali konkurencyjnej, ale kiedy ktoś starszy i mądrzejszy wyperswadował mu tę niestosowność z uwagi na panią kanclerz Merkel, „po chrześcijańsku” prezydentowi Kaczyńskiemu wybaczył, ale widać było, że zachował urazę. W ogóle prezydent Wałęsa ogromnie się ostatnio zradykalizował – do tego stopnia, że związkowców potraktowałby „siłowo”, czyli pałami. Najwyraźniej nie tylko wolność słowa, ale i swoboda zrzeszania się zaczęła go przerażać, że nie tylko „legendę” mogą mu zabrać, ale – co byłoby znacznie gorsze – również „zdobycze”. Urazę zachował również prezydent Lech Kaczyński, co się okazało już po kilku dniach. Kiedy bowiem 6 grudnia ma pojawić się w Polsce prezydent Sarkozy, by młotować prezydenta Kaczyńskiego w sprawie podpisania Traktatu Lizbońskiego, prezydent Kaczyński usunął mu się spod celownika pod pretekstem oficjalnej podróży do Azji na zaproszenie Cesarza Japonii. Jużci gdzie najprędzej dowie się, jak zrobić drugą Japonię, jeśli nie tam? Prezydent Sarkozy mógłby co najwyżej podzielić się z nim doświadczeniami z kobietami, no i poradzić, jak się robi długi, ale po co prezydentowi Kaczyńskiemu wiedzieć takie rzeczy? W rezultacie premier Tusk będzie musiał bić z nim pianę w Gdańsku na temat euro, co – powiedzmy sobie szczerze – musi być gorsze od śmierci - i tak zemsta, choć leniwa, zostanie dopełniona.

Nie znałeś litości panie i my nie znajmy litości” – wołały sowy, puchacze i kruki. Jeszcze pan premier Tusk nie zdołał nacieszyć się wizytą w Pałacu Elizejskim, gdzie rośli gwardziści prezentowali przed nim swoje tajne i oficjalne bronie, kiedy z tubylczej Warszawy doszły go wieści skrzydlate, że w jego własnym biurze poselskim, gdzie gwoli oszczędności (il faut economiser!) mieści się też główna kwatera Platformy Obywatelskiej, urządzili sobie białe miasteczko związkowcy z Sierpnia-80, domagający się odwołania częściowej likwidacji emerytur pomostowych. Premier, chcąc wywabić okupujących ze swego biura, wydelegował aż pięciu wiceministrów do sławnego Centrum Dialogu Społecznego przy ulicy Limanowskiego na warszawskiej Sadybie, gdzie diabeł mówi dobranoc i w związku z tym każda delegacja rychło pojmuje jałową daremność swoich usiłowań i z podwiniętymi ogonami wraca skąd przyjechała. Ale związkowcy z Sierpnia-80 jak dotąd wywabić się nie dali, więc tylko patrzeć, jak jacyś społeczni wrażliwcy zaczną czynić premieru Tusku gorzkie wyrzuty i karcić go za „arogancję władzy” – podobnie jak on to czynił wobec premiera Kaczyńskiego, któremu pielęgniarki z białego miasteczka zaczęły się rozgaszczać w gmachu Kancelarii. Najwyraźniej na to właśnie liczą związkowcy, bo właśnie wezwali inne centrale do „strajku powszechnego”. Ano – zobaczymy, jak mocne są fundamenty polskiej gospodarki.

Kiedy więc w kraju trwają takie przekomarzania, Rosjanie przedstawili amerykańskiemu prezydentowi-elektowi ofertę, że w zamian za zaniechanie planów rozmieszczenia tarczy antyrakietowej w Polsce, Rosja nie rozmieści rakiet w okręgu Królewieckim. Nie jest wykluczone, że prezydent-elekt tę ofertę rozważy, bo z dotychczasowych jego deklaracji wynika, iż uwarunkowania wynikające ze strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego przyjmuje do wiadomości. Dlatego nie wzbudziła niczyjego zdziwienia również wiadomość, że w Niemczech powstał Ruch Autonomii Śląska, którego polski odpowiednik istnieje już od początku lat 90-tych. Wygląda na to, że postulat, zgłoszony jeszcze pod koniec lat 80-tych przez Edwarda Szewardnadze, który, zgadzając się w imieniu Związku Radzieckiego na zjednoczenie Niemiec, postawił warunek, by między zjednoczonymi Niemcami a Związkiem Radzieckim utworzona została „strefa buforowa”, pozostaje aktualny.




 Stanisław Michalkiewicz
  www.michalkiewicz.pl

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Pelargonia

1. Pani Marylu,

Jestesmy wielbicielkami p.Stanisława i codziennie jestesmy na jego stronie. Nie opuszczamy jego wspanialych felietonów. Chce przypomnieć, że niedawno p.Stanisław obchodził 61 urodziny oraz imieniny. Wyslałyśmy mu z tej okazji zyczenia i dostałyśmy podziękowanie. Zawsze pamiętamy o p.Stanisławie i o tym, co robi dla Polski. Podoba nam się jego obiektywizm i oczywiście język, którego nie da się podrobić. Niech nam żyje sto lat! Pozdrawiamy serdecznie Pelargoniowo

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika Maryla

2. Niech nam żyje sto lat!

dołączam sie do zyczeń. Pan Stanisław jest wyjątkowy i tez jestem Jego fanką ! pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl