Lwów * Breslau * R.i.P Ofiary z d r a d y
nissan, pt., 27/05/2011 - 09:09
Akcja "Znicz w parku"
Jakiś czas temu umówiliśmy się w redakcji, by 1 listopada zapalić lampkę na zapomnianej kwaterze cmentarnej - w pobliżu własnego miejsca zamieszkania. Dziś w miejscach dawnych cmentarzy częstokroć mieszczą się miejskie parki. O wielu miejscach wiecznego spoczynku dawnych mieszkańców Śląska, nikt dzisiaj już nie pamięta. Wybrałem się zatem w ostatni poniedziałek w jedno takie miejsce.
Obecnie jest to niewielki skwer za zajezdnią tramwajową nr 6 (Dąbie), przy ul. Wróblewskiego. O cmentarzu w tym miejscu dowiedziałem się w formie miejskiej legendy, powtarzanej po zmroku przy paru puszkach piwa. Jak zwykle w takich przypadkach, potraktowałem rzecz jako "możliwe, ale mało wiarygodne". Dopiero w ubiegłym roku trafiłem (przypadkiem) na ślad tej historii w dokumentach. Gregor Thum w książce "Wrocław obce miasto 1945 i potem", przytacza obszerne fragmenty pamiętników i wspomnień polskich osadników z lat 1945-1947. I jest: w maju 1945 roku, gdy szło się Tiergartenstrasse w stronę osiedli Bischofswalde i Zimpeln i gdy minęło się zajezdnię tramwajową, mijało się także po lewej stronie zbiorowe groby, do których starszy mężczyzna zwoził furmanką ciała. Tak zanotowała w swoim pamiętniku kobieta, która wraz z rodziną i całym dobytkiem w kilku walizkach podążała ku mniej zniszczonej części Breslau (osiedle Bischofswalde). Widok, komponujący się z rykami niedożywionych zwierząt z ZOO i przewróconym nieopodal składem tramwajowym, był - jak wspominała - przygnębiający i irracjonalny. Tyle dokumenty.
Kogo tam pochowano? Okolicznych mieszkańców? Przymusowych robotników budujących niedaleko pod gradem radzieckich bomb pas startowy lotniska (dzisiejszy plac Grunwaldzki)? Obrońców Festung Breslau? Albo i jego zdobywców... Nie wiem.
Było jednak rzeczą naturalną, że lampkę pójdę zapalić właśnie tam - w miejscu, które składa się na mój heimat, które mijam tysiące razy, które nasiąkło drobnymi wspomnieniami (dobrymi i złymi), które na najprywatniejszej mapie świata jaką wielu z nas nosi w głowach, leży dla mnie w ścisłym centrum. Na tym niewielkim obszarze, gdzie ojczyzną jest każdy kamień i każde drzewo. Gdzie każda z ulic pamięta nasze dzieciństwo, dorastanie, kłótnie, miłości, pasje, czy smutki. Gdzie rozpoznajemy nawet zapach powietrza i codzienne dźwięki. W miejscu, w którym wracając z dłuższej podróży i zbliżając się do domu człowiek czuje już, że jest u siebie.
Wybaczcie mi tę poetycką dygresję o ojczyźnie, ale ona ma na celu pokazać, jak wielkie było moje zdumienie gdy dotarłem na miejsce. Pod sporych rozmiarów iglakiem stał krzyż. Stary, zdaje się z metalowych kątowników i skorodowany. A pod krzyżem stał świeżo zapalony znicz. Jakby zmaterializował się tu przed chwilą. Wytrzeszczyłem oczy nie bardzo wiedząc jak to się stało, że nigdy wcześniej go nie zauważyłem. I jak to się stało, że ktoś uprzedził mnie dziś ze zniczem w tym parczku. Osłupienie przerodziło się w wątpliwości. Może to zbieg okoliczności? Może tu później ktoś zginął - np. wpadł pod tramwaj trzy kroki dalej i stąd krzyż w tym miejscu? Stoi w cieniu, więc mijając go codziennie tramwajem lub autem, nie zwróciłem nań uwagi. Przechodziłem tędy setki razy, siadywałem na pobliskiej ławce - nie popatrzyłem i już. Być może tych dwóch historii: grobów z 1945 i krzyża nic nie łączy. - Mój krytyczny umysł ze wszystkich sił próbuje sfalsyfikować cisnącą się na usta teorię. Mimo wszystko, nie jestem w stanie tego wykluczyć. To może być krzyż dla pogrzebanych tu ofiar oblężenia Festung Breslau. I ktoś o nim jeszcze pamięta.
Ustawiam obok drugą lampkę, robię kilka ujęć i wracam do spraw współczesnych.
Jakiś czas temu umówiliśmy się w redakcji, by 1 listopada zapalić lampkę na zapomnianej kwaterze cmentarnej - w pobliżu własnego miejsca zamieszkania. Dziś w miejscach dawnych cmentarzy częstokroć mieszczą się miejskie parki. O wielu miejscach wiecznego spoczynku dawnych mieszkańców Śląska, nikt dzisiaj już nie pamięta. Wybrałem się zatem w ostatni poniedziałek w jedno takie miejsce.
Kogo tam pochowano? Okolicznych mieszkańców? Przymusowych robotników budujących niedaleko pod gradem radzieckich bomb pas startowy lotniska (dzisiejszy plac Grunwaldzki)? Obrońców Festung Breslau? Albo i jego zdobywców... Nie wiem.
Było jednak rzeczą naturalną, że lampkę pójdę zapalić właśnie tam - w miejscu, które składa się na mój heimat, które mijam tysiące razy, które nasiąkło drobnymi wspomnieniami (dobrymi i złymi), które na najprywatniejszej mapie świata jaką wielu z nas nosi w głowach, leży dla mnie w ścisłym centrum. Na tym niewielkim obszarze, gdzie ojczyzną jest każdy kamień i każde drzewo. Gdzie każda z ulic pamięta nasze dzieciństwo, dorastanie, kłótnie, miłości, pasje, czy smutki. Gdzie rozpoznajemy nawet zapach powietrza i codzienne dźwięki. W miejscu, w którym wracając z dłuższej podróży i zbliżając się do domu człowiek czuje już, że jest u siebie.
Wybaczcie mi tę poetycką dygresję o ojczyźnie, ale ona ma na celu pokazać, jak wielkie było moje zdumienie gdy dotarłem na miejsce. Pod sporych rozmiarów iglakiem stał krzyż. Stary, zdaje się z metalowych kątowników i skorodowany. A pod krzyżem stał świeżo zapalony znicz. Jakby zmaterializował się tu przed chwilą. Wytrzeszczyłem oczy nie bardzo wiedząc jak to się stało, że nigdy wcześniej go nie zauważyłem. I jak to się stało, że ktoś uprzedził mnie dziś ze zniczem w tym parczku. Osłupienie przerodziło się w wątpliwości. Może to zbieg okoliczności? Może tu później ktoś zginął - np. wpadł pod tramwaj trzy kroki dalej i stąd krzyż w tym miejscu? Stoi w cieniu, więc mijając go codziennie tramwajem lub autem, nie zwróciłem nań uwagi. Przechodziłem tędy setki razy, siadywałem na pobliskiej ławce - nie popatrzyłem i już. Być może tych dwóch historii: grobów z 1945 i krzyża nic nie łączy. - Mój krytyczny umysł ze wszystkich sił próbuje sfalsyfikować cisnącą się na usta teorię. Mimo wszystko, nie jestem w stanie tego wykluczyć. To może być krzyż dla pogrzebanych tu ofiar oblężenia Festung Breslau. I ktoś o nim jeszcze pamięta.
Ustawiam obok drugą lampkę, robię kilka ujęć i wracam do spraw współczesnych.
Maciej Wołodko
http://www.slaskwroclaw.info/index5.php?wiersz=2
Władza nie odpuści nawet Donala co "MA TOLE".
Wydawało się że transparenty tej treści będą "bezpieczne" dla kibiców, ale nic z tego.
Jak informuje PAP:
Podczas meczu piłkarskiego Wisła Płock - Sokół Sokółka [...] na ogrodzeniu stadionu zawieszono m.in. transparenty o treści: "Wolna Białoruś. Wolne stadiony", "Tola ma Donalda. Donald ma Tole" i "Copacabana"
Czterech kibiców Wisły Płock, którzy wywiesili na ogrodzeniu stadionu transparenty krytykujące władzę, zostało zatrzymanych przez policję
Jak poinformował rzecznik płockiej policji Piotr Jeleniewicz, zatrzymani kibice w wieku 20-30 lat złamali regulamin stadionu i naruszyli przepisy ustawy o imprezach masowych. Wywiesili podczas wczorajszego meczu transparenty o treści niezgodnej z charakterem imprezy. W ich sprawie skierowany został do sądu wniosek o karę grzywny i objęcie zakazem stadionowym.
Poniżej "DONALD MA TOLE" sprzed kilku dni:
Uzupełnione:
Jak informuje lokalny portal:
"W drugiej połowie meczu spiker zaapelował do kibiców o zdjęcie transparentów, bo z godnie z przepisami zakazane jest umieszczanie napisów, niemających związku z wydarzeniem sportowym. Reakcji nie było, więc po kilku minutach do ogrodzenia żwawym krokiem ruszyło 6-7 ochroniarzy. Gdy byli około 50 metrów od celu, kibice szybko zdjęli transparenty, a publiczność ryknęła śmiechem. Tuż po meczu, już po godzinie 20, dość liczne siły policji zebrały się przed wejściem na trybunę wschodnią.[...]
policja zatrzymała czterech kibiców, w tym gniazdowego, czyli kibica prowadzącego doping [...]
Sprawa jest rozpatrywana w trybie przyśpieszonym, policja wnioskuje o karę po 2 tys. zł grzywny i zakaz stadionowy dla każego z zatrzymanych. - Przekazaliśmy materiały do sądu, sędzia właśnie się z nimi zapoznaje, a zatrzymani nadal są w areszcie - informuje Piotr Jeleniewicz. - Kibice złamali zakaz wywieszania informacji niezwiązanych z meczem i zgodnie z prawem, policjanci jako świadkowie wykroczenia czy przestępstwa musieli podjąć w związku z tym takie działania. Nie ma w tym żadnej nagonki na kibiców. [...] O tym, czy aresztowani są winni zarzucanych im czynów zadecyduje niezawisły sąd. "
http://www.slaskwroclaw.info/index5.php?wiersz=2
APPENDIX.
POpolsza.
Nawet "DONALD MA TOLE" jest przestępstwem
Dołek i po 2 tys. grzywny za transparentWładza nie odpuści nawet Donala co "MA TOLE".
Wydawało się że transparenty tej treści będą "bezpieczne" dla kibiców, ale nic z tego.
Jak informuje PAP:
Podczas meczu piłkarskiego Wisła Płock - Sokół Sokółka [...] na ogrodzeniu stadionu zawieszono m.in. transparenty o treści: "Wolna Białoruś. Wolne stadiony", "Tola ma Donalda. Donald ma Tole" i "Copacabana"
Czterech kibiców Wisły Płock, którzy wywiesili na ogrodzeniu stadionu transparenty krytykujące władzę, zostało zatrzymanych przez policję
Jak poinformował rzecznik płockiej policji Piotr Jeleniewicz, zatrzymani kibice w wieku 20-30 lat złamali regulamin stadionu i naruszyli przepisy ustawy o imprezach masowych. Wywiesili podczas wczorajszego meczu transparenty o treści niezgodnej z charakterem imprezy. W ich sprawie skierowany został do sądu wniosek o karę grzywny i objęcie zakazem stadionowym.
Poniżej "DONALD MA TOLE" sprzed kilku dni:
Uzupełnione:
Jak informuje lokalny portal:
"W drugiej połowie meczu spiker zaapelował do kibiców o zdjęcie transparentów, bo z godnie z przepisami zakazane jest umieszczanie napisów, niemających związku z wydarzeniem sportowym. Reakcji nie było, więc po kilku minutach do ogrodzenia żwawym krokiem ruszyło 6-7 ochroniarzy. Gdy byli około 50 metrów od celu, kibice szybko zdjęli transparenty, a publiczność ryknęła śmiechem. Tuż po meczu, już po godzinie 20, dość liczne siły policji zebrały się przed wejściem na trybunę wschodnią.[...]
policja zatrzymała czterech kibiców, w tym gniazdowego, czyli kibica prowadzącego doping [...]
Sprawa jest rozpatrywana w trybie przyśpieszonym, policja wnioskuje o karę po 2 tys. zł grzywny i zakaz stadionowy dla każego z zatrzymanych. - Przekazaliśmy materiały do sądu, sędzia właśnie się z nimi zapoznaje, a zatrzymani nadal są w areszcie - informuje Piotr Jeleniewicz. - Kibice złamali zakaz wywieszania informacji niezwiązanych z meczem i zgodnie z prawem, policjanci jako świadkowie wykroczenia czy przestępstwa musieli podjąć w związku z tym takie działania. Nie ma w tym żadnej nagonki na kibiców. [...] O tym, czy aresztowani są winni zarzucanych im czynów zadecyduje niezawisły sąd. "
- nissan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz