O powrocie do sytuacji przypominającej początki lat 90-ych, kiedy o naszej demokracji można było powiedzieć, że jest fasadowa

avatar użytkownika Maryla

Niezwykle ciekawy wywiad z dr Barbarą Fedyszak-Radziejowską w tygodniku „Uważam Rze". Znana socjolog mówi m. in. O „Zdumiewającym powrocie do sytuacji przypominającej początki lat 90-ych, kiedy  o naszej demokracji można było powiedzieć, że jest fasadowa":

Powrót do monopolu jednej partii i jednej elity we wszystkich obszarach życia publicznego. To, co uważałam za spadek po PRL, z którego stopniowo będziemy wychodzić, dzisiaj okazuje się zjawiskiem trwałym.

Zdaniem dr Fedyszak-Radziejowskiej, uprawnione jest mówienie, że "system się domyka":

Nieprzypadkowo np. Waldemar Kuczyński mówi o systemie, a nie o demokracji. Słychać to choćby w jego stwierdzeniach, że PiS jest partią antysystemową. Podobnie mówią politycy rządzącej partii.

Zdaniem socjolog, sytuacja jest trudniejsza niż za czasów PRL, ponieważ system domykają "ludzie z dobrymi legitymacjami solidarnościowymi, którym „wolno" w życiu publicznym znacznie więcej". "To oni rewitalizują nam spadek po PRL" - ocenia socjolog.

Nie chodzi o to, że ta władza jest tak samo brutalna,  totalitarna, czy wyznaje tamtą ideologię, bo to absurd. Rzecz w tym, że dostrzegam domykanie się systemu  przypominającego Polskę Ludową w takim sensie, w jakim władza była w PRL całkowicie niekontrolowana. Coraz mniej silnych mediów, które patrzą jej na ręce. Opozycji zaś odbiera się prawo normalnego funkcjonowania, krytyki. Gdy tego próbuje, słyszy, jak w PRL, że dzieli i jątrzy. Pojawiły się nawet zarzuty o „faszyzm". To też już było, tuż po II wojnie światowej faszystami był rząd londyński i żołnierze wyklęci. Tak likwidowano ówczesną opozycję.

Dr Fedyszak-Radziejowska mówi także o systemie medialnym. I tak odpowiada na pytanie, dlaczego w polskich mediach nie ma miejsca choćby na półgodzinny program „Warto rozmawiać":

To był naprawdę ważny i rewolucyjny program. Wprowadził kilka nowości; na równych prawach rozmawiali ze sobą przedstawiciele różnych środowisk życia publicznego. Siedzieli obok siebie, a  nie w różnych ligach, politycy, eksperci, dziennikarze i przedstawiciele organizacji pozarządowych. Musieli ze sobą rozmawiać, a ponieważ, zwłaszcza na początku, program trwał długo, musieli rozmawiać poważnie. Nie był to wyścig o to kto pierwszy wyciągnie plastikowego penisa, ale prawdziwe starcie na argumenty.

Druga ważna nowość polegała na tym, że dziennikarz prowadzący, czyli Jan Pospieszalski miał poglądy i ich nie ukrywał. Dawał widzowi szansę samodzielnego wyrobienia sobie opinii, bo nie grał roli neutralnego arbitra. To sprawiało, że jego możliwości manipulowania widzami były mniejsze.

Socjolog wyjaśnia także, "dlaczego konserwatyści nie mogą założyć własnej telewizji":

Ryzyko biznesowe stacji, która musiałaby niejako odpracować nawyki świadomościowe powstałe przez lata skutecznego „urabiania" jedynie słusznych poglądów jest ogromne. (...) to jest element szerszej i skomplikowanej układanki. Dopóki nasz ukochany establishment i nasze najdroższe elity, w tym biznesowe, nie zostaną zmuszone do zaakceptowania normalnego, demokratycznego układu, w którym równoprawnie aspirują do władzy różne, naprawdę (!) różniące się od siebie, środowiska i ugrupowania, dopóty niewiele się zmieni. Przewaga kształtowanego przez 20 lat establishmentu nad innymi środowiskami  jest ogromna.

Socjolog wraca także do ukutego przez siebie określenia OSE - czyli Okrągłostołowy establishment. Jak podkreśla, OSE ma wielką siłę przyciągania.

Daje bezpieczną stabilizację na niezłej pozycji za cenę umiejętnie skrywanego konformizmu.

Mam swoją hipotezę o skutecznym awansowaniu w OSE. Korzystam z przykładów dwu znanych postaci, mam nadzieję, że nie poczują się tym dotknięci, Tomasza Wołka i Cezarego Michalskiego. Zaczynamy od pełnienia roli ikon na niezależnej prawicy, bo tam więcej miejsca i łatwiej o sukces. Gdy pozycja jest już dobrze ugruntowana, ewentualna zmiana poglądów daje szansę na owacyjne przyjęcie po drugiej stronie. Wtedy stajemy się liberałami, lewicą, zwolennikami L. Wałęsy,  a na pewno przeciwnikami braci Kaczyńskich i sukces murowany. Gdyby zaczynać normalnie, od samego dołu, w środowisku OSE, awans trwałby znacznie, znacznie dłużej.

Tu się windujemy, tam konsumujemy?

Tak. Bo po prawej stronie do konsumpcji jest niewiele, ale za to łatwiej zaistnieć, bo więcej miejsca... Ale proszę zauważyć, jak to dramatycznie utrudnia pojawienie się kontrelity. Dla młodych ludzi, którzy zastanawiają się czy uczestniczyć w trudnych i kosztownych sporach, wybór nie jest łatwy. Łatwiej (?) żyje się cynikom. Innym, z cynikami – nie.

Pytana o pojawiające się coraz częściej - ze strony polityków PO i wspierających ich publicystów - postulaty delegalizacji Prawa i Sprawiedliwości, dr Fedyszak-Radziejowska stwierdza:

To jest dobrze przemyślany plan. Nie sądzę, żeby przed wyborami doszło do próby delegalizacji PiS. Moim zdaniem główny cel tych ataków jest inny. Chodzi o  osłabienie opozycji poprzez zatrzymanie dopływu zdolnych, nowych ludzi do środowiska PiS oraz osłabienie woli wyborców do głosowania na partię, którą pewnie „zdelegalizują". Efekt końcowy tych zabiegów to sytuacja, w której jedyna, realna opozycja może liczyć na poparcie maksimum 20% wyborców. Demokracja pozornie jest, a kontroli rządzących przez opozycję – nie ma. I nie ma na to szans także w przyszłości, bo przekaz jest prosty, czytelny i doskonale rozumiany : marzycie o karierze? Chcecie się normalnie rozwijać? Tam nie macie na to szans!!

Co więcej - ocenia socjolog - ta socjotechnika działa:

Każda zablokowana z powodu poglądów, czy zwyczajnej niezależności kariera dziennikarska działa edukacyjnie, podobnie, jak w nauce, czy biznesie. Socjalizacja ku postawie konformizmu wobec rządzących postępuje. Mimo wszystko mam nadzieję, że mechanizmy konkurencji i szukanie własnych dróg awansu społecznego wygrają ostatecznie z tą socjotechniką. Na razie ograniczanie poparcia dla PiS poprzez sugerowanie delegalizacji tej partii wydaje się  skuteczne. Komunikat brzmi - tam się kariery nie zrobi. I to działa.

Bardzo ciekawa jest opinia socjolog nt. działań Litwy w sprawie polskiego nauczania oraz pisowni polskich nazwisk:

(...) to za kadencji [Radosława Sikorskiego] spadek pozycji Polski już nie tylko w  Europie, ale i w naszym regionie jest tak duży, że Litwa podjęła decyzje, z którymi zwlekała, gdy Polska była silniejsza; o podwójnej pisowni nazwisk i ograniczeniu szkolnictwa polskiego.

Czego to wynik?

Po tragedii smoleńskiej pozycja Polski straszliwie się obniżyła. Zrezygnowaliśmy z tak wielu elementarnych praw - do naszego wraku, do naszych czarnych skrzynek, do wyników sekcji, do otwarcia trumien, może wystarczy... Trudno traktować poważnie takie państwo.

Ale jest też nutka optymizmu. Zdaniem socjolog, rocznica tragedii smoleńskiej pokazała, że obóz niepodległościowy żyje:

Część wyborców PIS po tragedii smoleńskiej zdawała się przypominać mocno przygiętą trzcinę, bliską złamania. Presja niszczących, barbarzyńskich ataków na obywateli spod Prezydenckiego Pałacu miała ich zniechęcić i złamać. Tak się nie stało, wyprostowali się. Po takiej swoistej pralni są zahartowani i nie sądzę, by poparcie dla PiS radykalnie spadło.

Nawet jeśli w Warszawie 10 kwietnie było tylko ok. 70 tysięcy ludzi, w innych miastach byli kolejne setki, nawet tysiące. Myślę, że to nie są tylko chwilowe „uniesienia", to trwały wybór. Chyba, że zaczną się jakieś bardziej spektakularne represje, pobicia, areszty, ale mam nadzieję, że „solidarność" zobowiązuje nawet PO.

Choć i tak nienawiść wobec części Polaków jest "nienawiścią quasirasową", dodaje socjolog:

Jeśli celem zamachu byłoby wyeliminowanie elity politycznej prowadzącej politykę suwerenności i przywództwa w regionie, to to się stało. Następców podobnie traktujących państwo polskie w PO, PSL i SLD  nie dostrzegam. Chciałbym, się mylić. Ale takich, jak ci, którzy zginęli, tj. z mocnym poczuciem podmiotowości, czujących wagę państwa, aktywnych i odważnych,  trudno dzisiaj zastąpić.

Zdaniem dr Fedyszak-Radziejowskiej, argument "po co ktoś miałby uderzać w prezydenta, który ma 22 procent poparcia i za chwilę przegra wybory" jest łatwy do obalenia:

Nawet jeśli by przegrał, nadal byłby potencjalnym przywódcą. Jego obóz byłby dużo silniejszy. Poza tym, nie ma gwarancji, że przegrałby. Był prezydentem. I miał być nim jeszcze rok. Ale najbardziej czytelny jest inny, umykający większości komentatorów efekt tragedii smoleńskiej: fakt, że nigdy wcześniej nie było tak sprzyjających okoliczności (trauma po katastrofie) do  stworzenia w Polsce stabilnej i tak dalece niekontrolowanej przez opozycję i media władzy. Tak fasadowej demokracji, jak w Rosji. Mam nadzieję, że ostatecznie to się nie uda.

Zachęcamy do lektury całości wywiadu w najnowszym "Uważam Rze". Dr Fedyszak-Radziejowska mówi m. in. o tym, dlaczego uważała, iż śp. prezydent Kaczyński powinien zostać pochowany na Wawelu oraz dlaczego polskie władze nie są w stanie przeciwstawić się Rosji.

Skaj

 

http://www.wpolityce.pl/view/11213/Dr_Fedyszak_Radziejowska___Czesc_wyborcow_PiS_po_10_04_przypominala_trzcine_bliska_zlamania__Tak_sie_nie_stalo__wyprostowali_sie_.html
Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. I to oni rewitalizują nam spadek po PRL.

Ale postkomuniści dzisiaj znaczą dużo, dużo mniej.

Problem w tym, że to nie oni dzisiaj domykają system. Robią to ludzie
z dobrymi legitymacjami solidarnościowymi, którym „wolno" w życiu
publicznym znacznie więcej niż byłym działaczom PZPR. I to oni
rewitalizują nam spadek po PRL.

Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

2. A jutro wszystko może się zmienić....

Nie wiem czy ta wiadomość była już omawiana na Blogmedia 24, bo przez kilka dni nie śledziłam doniesień internetowych, ale to ciekawe. Mam nadzieję, że to prawda. A wtedy cały gaz z umowy z Rosją mogliby sobie zabrać do domów Tusk i Pawlak oraz ich towarzysze... I zapłacić.

„Mister X” ma ujawnić technologię darmowej energii 4 maja o godzinie 22

Taką sensacyjną informację podał Glenn Kennedy z Project NSearch. Ujawnienie technologii ma nastąpić w programie internetowym „Late Night in the Midlands”. Informacje nie trafią do tzw. „mediów tradycyjnych”.
Po opublikowaniu nagrania na YouTube samochodu Dodge Truck, który przejechał 8500 mil napędzany silnikiem na wodę, „Mister X” dostał ofertę 1 miliarda dolarów za utrzymanie tej technologii w tajemnicy. Z tej oferty jednak nie skorzystał, ponieważ jest bardzo religijny – twierdzi, że Bóg zlecił mu ujawnić technologię światu. Dlatego to uczyni nie zważając na niebezpieczeństwo utraty życia. Próbowano go już zlikwidować 10 razy(...) Z uwagi na ryzyko, „Mister X” zabezpieczył informacje o technologii w taki sposób, że nawet jeśli by mu się coś stało, to zostanie ona ujawniona opinii publicznej.