Redl - zdrada tęczowego Pułkownika (2)
godziemba, śr., 16/03/2011 - 07:02
Początek końca szpiegowskiej działalności Alfreda Redla nastąpił zupełnie przypadkowo w kwietniu 1913 roku.
Wtedy to do wiedeńskiego Głównego Urzędu Pocztowego na poste restante nadszedł list zaadresowany na nazwisko „Nikon Nizetas”, wysłany z miejscowości Eydkunen, znajdującej się na granicy niemiecko-rosyjskiej. Gdy po kilku tygodniach nie został odebrany, zgodnie z obowiązującymi w Austro-Węgrzech przepisami został on odesłany do miejsca nadania. Z tamtejszego urzędu pocztowego przekazano go do berlińskiej Dyrekcji Poczty, by ustalić dane osobowe nadawcy. Po otwarciu listu okazało się, że zawiera on sześć tysięcy koron austriackich oraz dwa adresy – z Genewy oraz Paryża. Cała zawartość podejrzanego listu została przesłana mjr Walterowi Nicolai szefowi berlińskiego Biura Informacyjnego, będącego agendą wywiadu niemieckiego.
W wyniku porozumienia mjr Nicolai z austriackimi kolegami, list został odesłany z powrotem do wiedeńskiej Poczty Głównej, która została podana bacznej obserwacji, prowadzonej przez przeszkolonych agentów. Koordynacją całości działań zajęła się specjalna komisja skompletowana przez mjr. Rongego, w skład której wszedł m.in. ekspert od spraw rosyjskich kpt. Włodzimierz Zagórski.
Nie znane są przyczyny dlaczego Redl nie odebrał w terminie przesyłki, możliwe iż zaszła pomyłka po stronie nadawcy, ewentualnie szpieg nie potrzebował gotówki. W maju jednak sytuacja zmieniała się, jego długoletni kochanek Hornika zażądał od niego wysokiej kwoty pieniędzy za milczenie o ich homoseksualnym związku. To zmusiło Pułkownika do udania się do Wiednia po odbiór listu z pieniędzmi. Tak więc homoseksualizm Redla stał się przyczyną jego zdrady, doprowadził także do jego wpadki.
Na chwilę przed pojawieniem się Redla na Poczcie Głównej w Wiedniu, trzech detektywów pełniących tego dnia służbę obserwacyjną z niewiadomych przyczyn opuściło swój posterunek. Z tego powodu sygnał urzędniczki pocztowej nie wywołał w pierwszej chwili niczyjej reakcji. Dopiero w kilka minut później w gmachu pojawili się zaalarmowani dzwonkiem agenci. Na ich szczęście podejrzana osoba w cywilnym ubraniu nie oddaliła się na tyle daleko, by stracić ją z pola widzenia. Jednak po dotarciu do placu św. Stefana szpieg wsiadł do taksówki i odjechał w nieznanym kierunku, pozostawiając bezradnych agentów, którzy jednak zanotowali numer rejestracyjny auta. To pozwoliło rozpoznać go po powrocie na plac. Taksówkarz poinformował detektywów, iż odwiózł pasażera do hotelu „Klomser”. W taksówce agenci znaleźli także futerał po scyzoryku.
Po przybyciu do wspomnianego hotelu detektywi dowiedzieli się, że jedną z ostatnich osób wchodzących do gmachu, był ubrany po cywilnemu pułkownik Redl. Gdy po kilku minutach śledzony pojawił się na schodach holu, jeden z agentów podszedł do niego i spytał się, czy odnaleziony w taksówce futerał od scyzoryka jest jego własnością. Gdy otrzymał potwierdzającą odpowiedź, wszystko stało się dla obu stron jasne.
Wiadomość o odkryciu zdrajcy w osobie wieloletniego pracownika Sztabu Generalnego płk. Alfreda Redla całkowicie zaskoczyła kierownika komisji śledczej mjr. Ronge i wtajemniczonego w sprawę, głównodowodzącego sił zbrojnych gen. Conrada von Hotzendorfa.
Hotel został otoczony przez ścisły kordon detektywów, których zadaniem było niedopuszczenie do ucieczki Redla. Specjalna komisja z Ronge na czele późno w nocy przyjechała do hotelu „Klomser” i wkroczyła do pokoju Redla. „To, co nastąpiło później, to najsmutniejsze moje wspomnienie z tego okresu – napisał Ronge - Redl był kompletnie załamany, chciał złożyć zeznania, ale tylko mnie samemu. Pozostali członkowie komisji udali się do innego pokoju; wtedy opowiedział, że w latach 1910 i 1911 służył przeważnie obcym państwom”. Po zakończeniu tej rozmowy, na biurku szpiega położono rewolwer, o było oczywistą wskazówką , o powinien uczyni po wyjściu śledczych z pokoju.
Redl rozstał się z życiem na kwadrans przed godziną drugą w nocy z 25 na 26 maja 1913 roku. Ciało szpiega pochowano na wiedeńskim cmentarzu Zentralfriedhof.
Sprawa Redla miała pozostać tajną. Można przypuszczać, iż główną przyczyną podjęcia takiej decyzji przez szefa c.k Sztabu Generalnego była chęć zapewnienia stabilności i porządku w armii i państwie. Możliwe, że Conrad von Hotzendorf był świadom licznych komplikacji, jakie mogły pojawić się w relacjach z Niemcami, po wyjściu na jaw prawdziwych powodów samobójstwa Redla. Ponadto utrata zaufania do armii ze strony opinii publicznej mogła okazać się bardzo groźna w skutkach. Nie można też wykluczyć możliwości, iż w Biurze Ewidencyjnym narodził się pomysł wykorzystania używanych przez szpiega kanałów kontaktowych do przekazania Rosjanom dezinformacyjnych danych o armii austriackiej.
Najważniejsza wydaje się jednak chęć uniknięcia kompromitacji armii. Po wyjściu na jaw afery Pułkownika, na armię spadła fala szyderczych komentarzy, nastąpiło także polowanie na oficerów, potencjalnych rosyjskich szpiegów.
Wykrycie zdrady w sercu organizacji wywiadu wojskowego Austro-Węgier mogło być także bardzo kłopotliwe dla samego von Hotzendorfa, który posiadał licznych przeciwników z ministrem spraw zagranicznych hr Aloysem von Aehrenthale-Lexy na czele. Sztab generalny ukrywał informację o zdradzie Redla także przed samym cesarzem, który nie został poinformowany o daniu szpiegowi możliwości popełnienia samobójstwa, stanowiącego w oczach oficerów honorowe wyjście z sytuacji.
Mimo prób zachowania zdrady w tajemnicy, sprawa już po dwóch dniach wyciekła do pracy za przyczyną znanego reportera Kischa oraz wiedeńskiego dziennikarza Emila Badera.
Opozycja w parlamencie poddała sztab generalny bardzo ostrej krytyce i nawoływała do wyciągnięcia surowych konsekwencji wobec członków najwyższego dowództwa. Żądania parlamentarzystów zaczęła skutecznie podtrzymywać i mocno nagłaśniać prasa, domagając się szczegółowych wyjaśnień ze strony dowództwa armii.
Redl ujawnił Rosjanom również fakt nawiązania współpracy przez grupę Piłsudskiego z Biurem Ewidencyjnym. Dziwnym trafem natychmiast po wyjściu na jaw afery Redla, w organie prasowym endecji „Przeglądzie Narodowym” opublikowano cykl artykułów autorstwa Zygmunt Balickiego, ośmieszających ruch strzelecki w Galicji i osobę samego Piłsudskiego. Balicki starał się także uświadomić czytelników o obcej inspiracji ruchu strzeleckiego. Nacechowany teoriami spiskowymi cykl artykułów Balickiego przedstawiał Redla jako prowokatora galicyjskiego ruchu rewolucyjnego. Pułkownik wedle publicysty był Żydem, co miało tłumaczyć gorliwy udział jego ziomków w przygotowywanej akcji powstańczej, będącej dla autora oczywistą prowokacją rosyjskiej Ochrany. W odpowiedzi Józef Piłsudski opublikował w krakowskim „Naprzodzie” artykuł „Orientacja Pana Balickiego”, w którym piętnował bierność organizacji narodowych w zaborze rosyjskim, zarzucając przywódcom endecji sięganie do „obcych narodów, a jeszcze lepiej – brudnych i wstrętnych źródeł” dla osiągnięcia własnych celów politycznych .
Tak więc afera „tęczowego” zdrajcy przyczyniła się do dalszego pogorszenia stosunków między endecją a obozem niepodległościowym Józefa Piłsudskiego.
Wybrana literatura:
J. Czerniak – Pięć wieków tajnej wojny. Z historii wywiadu
M. Ronge – Dwanaście lat służby wywiadowczej
J. Piekałkiewicz – Dzieje szpiegostwa
R. Świętek – Lodowa Ściana. Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904-1918
K. Stępniak – Rekonesans. Studia z literatury i publicystyki okresu I wojny światowej
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz