Co się dzieje w służbach i dziwny proces Metalxport z MON o 20 mln euro.
Premier Donald Tusk jest jednoosobowo odpowiedzialny za wszystkie służby. Tak zdecydował, po tajemniczej rezygnacji z funkcji koordynatora ds służb obecnego rzecznika rządu, jednocześnie ciecia niemieckiego przedsiębiorcy, Pawła Grasia.
rzecznik rządu w tym .... Ta funkcja nie jest trampoliną do politycznej kariery.
... po decyzji PO o likwidacji stanowiska koordynatora ds. służb specjalnych ...
http://www.wprost.pl/ar/155380/Bond-Tuska/
Dzisiaj dziwny komunikat w Rzeczpospolitej :
Kontrwywiad stworzył wydział do ochrony kontraktów armii i MON
Od początku roku trwa reforma Służby Kontrwywiadu Wojskowego – dowiedziała się "Rz". W jej ramach utworzono nową komórkę kontrwywiadu. Szef służby gen. Janusz Nosek chce bowiem m.in. lepiej chronić realizowane przez armię i resort obrony kontrakty oraz organizowane przetargi.
– Nowy zarząd ma nie tylko wykrywać ustawione przetargi i zapobiegać im, ale także pomagać opracowywać i chronić polskie technologie – mówi "Rz" osoba z SKW.
Jednym z punktów reformy jest też likwidacja Zarządu Studiów i Analiz, głównej komórki analitycznej służby. To właśnie tam opracowywano prognozy i raporty dotyczące problemów związanych z bezpieczeństwem Sił Zbrojnych. Wskazywano też na niebezpieczeństwa i próbowano przewidzieć konsekwencje podejmowanych przez służbę działań.
W ramach reformy połączono też Biuro Bezpieczeństwa Teleinformatycznego z Biurem Ochrony Informacji Niejawnych. Nowy Zarząd Bezpieczeństwa Informacji Niejawnych ma się m.in. zajmować wydawaniem poświadczeń bezpieczeństwa dla żołnierzy oraz firm pracujących na rzecz armii.
http://www.rp.pl/artykul/182403,615529.html
Zakup śmigłowców Mi-17 dla żołnierzy w Afganistanie skończy się w sądzie. Niedoszły dostawca Metalexport-S pozywa MON za zerwanie umowy, a resort będzie walczył o kary za niewywiązanie się z umowy: nawet 20 mln euro - dowiedziała się "Rz".
Metalexport-S miał dostarczyć pięć używanych Mi-17 dla żołnierzy w Afganistanie jeszcze w ubiegłym roku. Umowę z tą firmą, wybraną w przetargu, resort obrony podpisał na początku lipca 2010 r.
Planowano zakup czterech Mi-17-1V oraz jednego Mi-172 wyprodukowanych w latach 1992-1995. Miały kosztować 313 mln zł brutto. Trzy tygodnie później MON zmieniło zapotrzebowanie na dwa Mi-171 oraz trzy Mi-17-1V, wyprodukowane nie wcześniej niż w 1995.
Po niespełna trzech miesiącach od podpisania umowy z Metalexportem-S, MON niespodziewanie ją zerwało. Według Jacka Duńskiego, obecnego prezesa Metalexportu-S, MON 28 września 2010 r. powiadomiło pisemnie spółkę o odstąpieniu od umowy, "podpisując jednocześnie tego samego dnia własny kontrakt z tą samą firmą rosyjską, z którą ustaleń dokonywał Metalexport-S, na dostawę śmigłowców Mi-17".
Pytany przez "Rz" resort obrony twierdzi, że to Metalexport-S "nie wywiązał się z wynikającego z umowy obowiązku dostarczenia wymaganych przez zamawiającego dokumentów". Jakich? Nie precyzuje.
http://www.rp.pl/artykul/2,615007_MON-zazada-milionow-euro-od-dostawcy-smiglowcow.html
A w tle wciąz nie wyjaśnione zgony ludzi związanych ze słuzbami.
Szyfrant Zielonka, Grzegorz Michniewicz , minister Wróbel. Jak zmarł urzędnik premiera.
Era Bondaryka i podsłuchy PO . Szyfrant Zielonka, Grzegorz Michniewicz , minister Wróbel.
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Komunikat Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastro
Komunikat Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M:
Przedstawiciele Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej podczas
konferencji prasowej w Moskwie potwierdzili wszystkie tezy formułowane
w raporcie końcowym MAK i nagłośnione także podczas wczorajszej
konferencji prasowej w państwowej agencji RIA-Novosti w Moskwie.
W szczególności stwierdzili, że nie ma żadnych dowodów sprzecznych z
ustaleniami MAK i powtórzyli – nie odnosząc się do stanowiska polskich
ekspertów przedstawionego 19 grudnia 2010 r. w „Uwagach
Rzeczypospolitej Polskiej do projektu raportu MAK" - że kontrolerzy
lotu ze Smoleńska bezbłędnie wykonywali swoją pracę, że nie wywierano
na nich żadnych nacisków, lotnisko było świetnie przygotowane a
Tu-154M nr 101 wykonywał międzynarodowy nieregularny lot pasażerski.
Przedstawiciele Komitetu Śledczego FR podczas konferencji prasowej w Moskwie stwierdzili m.in., że:
- faktycznie akceptują ustalenia MAK i że nie posiadają dowodów, które podważałyby ustalenia raportu końcowego MAK;
-
zakończyli zasadniczy etap postępowania, polegający na gromadzeniu
dowodów, śledztwo weszło w ostatni etap i zbliża się ku końcowi, ale nie
sposób ocenić jak długo etap ten będzie trwał;
- nie ma dowodów
na wywieranie presji na kontrolerów lotu ze Smoleńska a rady, jakich
im udzielali ich przełożeni spoza Smoleńska (LOGIKA z Moskwy) nie
miały charakteru presji;
- lotnisko państwowe „Smoleńsk Siewiernyj"
było znakomicie przygotowane i przeznaczone specjalnie do
przyjmowania zagranicznych delegacji oraz statków wojskowych,
dysponowało wszystkimi potrzebnymi urządzeniami i ekipą w pełni
przygotowaną do przyjmowania tego typu statków powietrznych;
- lot
TU-154 M miał charakter międzynarodowego nieregularnego lotu
pasażerskiego realizowanego przez państwowy statek powietrzny;
-
kontroler nie miał prawa zamknąć lotniska a jedynie mógł wskazać jakie
są warunki meteorologiczne i wskazać odejście na zapasowe lotnisko;
-
wszystkie fragmenty wraku Tu-154 oraz „czarne skrzynki" pozostaną w
dyspozycji Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej do zakończenia
postępowania sadowego;
- polscy prokuratorzy potwierdzili swoimi
podpisami nienaruszalność i oryginalność kopii czarnych skrzynek a
podczas przesłuchań wszyscy świadkowie odpowiedzieli na wszystkie
pytania polskich prokuratorów i żaden z nich nie skorzystał z prawa do
odmowy składania zeznań;
- upublicznienie sekcja i badanie zwłok gen. Andrzeja Błasika było obowiązkiem prawnym;
- nie niszczono żadnych dowodów, a wrak był cięty wyłącznie w celu wydobycia z niego szczątków ofiar.
Budzi zaniepokojone stanowisko polskiej Prokuratury, która
po raz kolejny potwierdza oryginalność kopii zapisów czarnych
skrzynek, nie przeprowadzając niezbędnych ekspertyz i aprobując
pozostawienie oryginałów w rękach rosyjskich.
Polscy prokuratorzy nie wyjaśnili też, jaki status w polskim
śledztwie mają zeznania kontrolerów lotu z dnia 10 i 12 kwietnia 2010
r. i czy zostanie spełnione żądanie prokuratury rosyjskiej, by je
unieważnić.
Budzi zaniepokojenie, że mimo wielokrotnych zobowiązań
strony rosyjskiej, wciąż nie wydano polskiej prokuraturze 32 gotowych
już tomów akt rosyjskiego śledztwa.
Wszystko to wskazuje na to, że na skutek decyzji o powierzeniu
postępowania prokuraturze rosyjskiej, polska prokuratura jest nadal
bezradna wobec dyktatu prokuratury rosyjskiej. Oznacza to, że wobec
braku jednoznacznego stanowiska państwa polskiego strona rosyjska
narzuci opinii międzynarodowej takie tezy jakie będą jej wygodne, nie
uwzględniając stanowiska polskiego, a polscy prokuratorzy nie będą
dysponować kluczowymi dowodami.
Jest oczywiste, że bez stanowczej interwencji rządu polskiego nigdy
nie odzyskamy naszej własności, a polskie śledztwo nie będzie mogło
być zakończone.
Antoni Macierewicz
Przewodniczący
Zespołu Parlamentarnego
Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy
TU-154 M z 10 kwietnia 2010 r
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Polskie dokumenty z akt śledztwa smoleńskiego publikują rosyjski
Polskie dokumenty z akt śledztwa smoleńskiego publikują rosyjskie gazety
Polskie dokumenty w Moskwie
Prokremlowska
"Komsomolskaja Prawda" opublikowała dokument wytworzony w 36.
Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, dotyczący rezygnacji z
rosyjskiego nawigatora w locie PLF 101 do Smoleńska. Wszystko wskazuje
na to, że jest to materiał z akt śledztwa smoleńskiego. Jak Rosjanie
weszli w jego posiadanie?
"Polacy nie wzięli rosyjskiego
nawigatora do samolotu Kaczyńskiego" - napisała sobotnia "Komsomolskaja
Prawda", wielonakładowy rosyjski dziennik, medialna tuba premiera Rosji
Władimira Putina. Tezę tę gazeta podpiera konkretnym dokumentem 36.
Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego w Warszawie, który publikuje
na swojej stronie internetowej. Z dokumentu, podanego zarówno w języku
polskim, jak i rosyjskim, wynika, że jednostka ta zrezygnowała z usług
rosyjskiego nawigatora naprowadzania, czyli tzw. lidera. Jako powód
takiej decyzji w piśmie wymienia się to, że na loty do Smoleńska 7 i 10
kwietnia 2010 r. została wyznaczona załoga, która zna język rosyjski.
Adresatem pisma jest Szefostwo Służby Ruchu Lotniczego RP. Dokument
sygnowany jest podpisem mjr. Pawła Odo, szefa Sekcji Planowania i
Ewidencji, Pion Szkolenia. Jak dokument trafił do rąk rosyjskich
dziennikarzy? - Brak słów, wprost porażające. Jak w takim razie
komentować śledztwo prowadzone przez naszą prokuraturę, jeśli takie
dokumenty przedostają się do rąk Rosjan? I jak w ogóle można to nazwać
śledztwem? Im dłużej ono trwa, tym więcej porażających faktów. Totalne
lekceważenie strony polskiej przez stronę rosyjską - tak bym to też ujął
- komentuje Marek Opioła, poseł PiS z sejmowej Komisji Obrony
Narodowej. - W tej sytuacji polska prokuratura powinna wszcząć śledztwo z
urzędu na poczet ewentualnego przecieku z akt śledztwa - dodaje. -
Powinna zostać przeprowadzona kwerenda w instytucjach, które mogły w
jakiś sposób mieć do czynienia z tym dokumentem, należałoby też
sprawdzić, czy dotarł on do adresata. Wtedy też będziemy wiedzieli, czy i
kiedy został sporządzony i wysłany - tłumaczy Karol Karski, poseł PiS,
wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. W artykule rosyjskiej
gazety nie zabrakło też dywagacji na temat tego, że to Polacy sugerują,
jak to strona rosyjska zwlekała z odpowiedzią i dlatego Polacy
zrezygnowali z nawigatora. "A tego, że rosyjskich 'liderów' od lat nie
było w polskich samolotach, pod uwagę się nie bierze" - twierdzi
rosyjski dziennik.
- Od interpretowania przepisów rosyjskich są
Rosjanie. Strona rosyjska wielokrotnie wydawała zgody na przeloty bez
lidera, choć ich prawo wymagało jego posiadania. W ten sposób sugerowali
stronie polskiej, że jest on niepotrzebny. Ponadto Rosjanie zdawali
sobie sprawę ze stanu tego lotniska, w przeciwieństwie do Polaków,
których delegacji technicznej wcześniej tam nie wpuszczono. Dlaczego
więc wydali zgodę na lot? - pyta Karski.
Polscy dziennikarze nie mogą milczeć!
"Komsomolskaja
Prawda" krytykuje również polskich korespondentów w Moskwie za to, że
podczas środowej konferencji prasowej rosyjskich ekspertów lotniczych
dociekali, dlaczego to spotkanie z mediami zostało zwołane w tak
błyskawicznym tempie. Dziennikarze zostali o nim poinformowani w środę
wieczorem, a odbyło się ono w czwartek rano. "Ze słów kolegów wynikało,
że rosyjscy specjaliści nie mają prawa organizować takich spotkań z
prasą, a jeśli to robią, to wyłącznie w celu manipulowania opinią
publiczną. Tego, że polscy eksperci w Warszawie organizują takie
konferencje prasowe w Warszawie z godną pozazdroszczenia regularnością,
pod uwagę najwyraźniej nie wzięto" - pisze dziennik. W trakcie
konferencji prasowej w Moskwie rosyjscy eksperci, w ślad za
Międzypaństwowym Komitetem Lotniczym, całą odpowiedzialnością za
tragedię pod Smoleńskiem obarczyli stronę polską. "KP" zarzuca też, że w
badaniu katastrofy Tu-154M uczestniczyli polscy "wywiadowcy", o czym
Warszawa nie poinformowała strony rosyjskiej.
Anna Ambroziak
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110221&typ=po&id=po15.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Tuski
z racji swoich ,za przeproszeniem, kwalifikacji, moze byc odpowiedzialny glownie za sluzby miejskie, glownie sanitarne. A w nagrode mozna bedzie wypuscic go na boisko jakiejs D-klasy, by mu tam wtrabili dziesiec do kola i w zyc nakopali chudzince, pobudzic ja do wykonywania ruchow konczyn. Nie glowy-o tej czesci skladowej osobnika -zapomnij! To nie ten przypadek.