Czystki polityczne w IPN. Zaorali nam IPN. UCHWAŁA ZGROMADZENIA ELEKTORÓW.
z dnia 21 stycznia 2011 r.
w sprawie wyboru kandydatów do Rady Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przedstawianych Sejmowi
Na podstawie § 6 ust. 3 rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 2 czerwca 2010 r. w sprawie zgromadzenia elektorów oraz zgłaszania kandydatów do Rady Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. z 2010 r. Nr 96, poz. 622 i Nr 197, poz. 1310) uchwala się, co następuje:
§ 1.
Zgromadzenia Elektorów dokonało wyboru następujących kandydatów:
- Chojnowski Andrzej
- Czapiewski Edward
- Dudek Antoni
- Franaszek Piotr
- Friszke Andrzej
- Paczkowski Andrzej
- Stola Dariusz
- Suleja Włodzimierz
- Wolsza Tadeusz
- Żerko Stanisław
§ 2.
Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Przewodniczący
Zgromadzenia Elektorów
prof. zw. dr hab. Jan Kofman
UCHWAŁA ZGROMADZENIA ELEKTORÓW
z dnia 21 stycznia 2011 r.
w sprawie wyboru kandydatów do Rady Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przedstawianych Senatowi
Na podstawie § 6 ust. 3 rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 2 czerwca 2010 r. w sprawie zgromadzenia elektorów oraz zgłaszania kandydatów do Rady Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. z 2010 r. Nr 96, poz. 622 i Nr 197, poz. 1310) uchwala się, co następuje:
§ 1.
Zgromadzenia Elektorów dokonało wyboru następujących kandydatów:
- Karpus Zbigniew
- Motyka Grzegorz
- Orłowski Bolesław
- Rezmer Waldemar
§ 2.
Uchwała wchodzi w życie z dniem podjęcia.
Przewodniczący
Zgromadzenia Elektorów
prof. zw. dr hab. Jan Kofman
http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/245/15234/Uchwaly_Zgromadzenia_Elektorow_w_sprawie_wyboru_kandydatow_do_Rady_Instytutu_Pam.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Klęska!
A miałam cichą nadzieję, że chociaż zgłoszą kandydaturę dr Sławomira Cenckiewicza, że tylko zgłoszą - jako wyraz determinacji środwiska niepodległościowego istniejącego niewątpliwie wśród aktywnych współcześnie historyków.
Od początku nie wierzyłam w prawdziwość plotek o kandydaturze Nałęcza, chociaż teraz moga pojawiać się westchienia rzekomej ulgi, że wszystko jest lepsze, niż Nałęcz. Ale to była tylko "koza" z żydowskiego kawału.
L'amelka222
2. IPN na stole operacyjnym
Kluczowa w budowaniu narodowej tożsamości Polaków instytucja, jaką jest Instytut Pamięci Narodowej, wkroczyła w finalny etap zmian, które prowadzą do marginalizacji Instytutu w życiu publicznym. Ze szkodą dla naszej polityki historycznej i więzi wspólnotowych.
We wtorek minął termin zgłaszania się kandydatów do dziewięcioosobowej Rady IPN, która zastąpi funkcjonujące dotychczas Kolegium IPN. Pierwszym zadaniem tego gremium będzie wskazanie spoza swego grona nowego prezesa Instytutu, który zastąpi tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej śp. prof. Janusza Kurtykę. Do Instytutu wpłynęło 46 zgłoszeń. Co dalej z kandydatami? W piątek zebrało się zgromadzenie elektorów, którego zadaniem jest wybrać i przedstawić Sejmowi i Senatowi 14 kandydatów do Rady IPN. Jej skład będzie sumą decyzji Sejmu (wybierze 5 członków Rady) i Senatu (dokona elekcji 2 członków). O obsadzie pozostałych dwóch miejsc spośród kandydatów rekomendowanych przez Krajową Radę Sądownictwa i Krajową Radę Prokuratorów zadecyduje prezydent Bronisław Komorowski. Kiedy poznamy osobowy skład Rady IPN i nowego prezesa, wtedy będziemy w stanie dokładnie powiedzieć, w jaki sposób zmieni się IPN. Ale już teraz warto się pokusić o zarysowanie kierunku, w którym te zmiany zmierzają.
Więcej kontroli bez odpowiedzialności
Kto będzie miał szansę zostać członkiem Rady IPN? Swoje kandydatury zgłosili historycy, m.in. ks. prof. Józef Marecki z Krakowa, prof. Jan Żaryn, prof. Antoni Dudek oraz współautor głośnej książki "SB a Lech Wałęsa" i laureat nagrody Książki Historycznej Roku za "Annę Solidarność" dr Sławomir Cenckiewicz. Nieoficjalnie wiadomo, że o miejsce w radzie będą się starać niektórzy członkowie Kolegium IPN. Chodzi m.in. o profesorów Jana Drausa, Mieczysława Rybę, Andrzeja Chojnowskiego czy Andrzeja Paczkowskiego.
Od początku istnienia IPN można się było przekonać, że o kształcie tej instytucji decyduje osoba prezesa. Szczególnie widać to było w ostatnich latach, kiedy na czele Instytutu stał prof. Janusz Kurtyka. Po jego tragicznej śmierci w katastrofie smoleńskiej, kiedy dodatkowo procedowana była nowelizacja ustawy o działalności Instytutu, nieoficjalnie pojawiły się informacje, że "IPN zostanie utemperowany". Zresztą zgodnie z nachalnymi sugestiami krytyków tej instytucji, którzy rekrutowali się nie tylko z szeregów lewicy (co oczywiście zrozumiałe), ale również ze strony części dawnego obozu solidarnościowego. Dlaczego personalna obsada jest tak ważna i to ona pokaże, w jakim kształcie Instytut będzie istniał dalej.
- Obecna nowelizacja w przypadku określenia roli prezesa to takie przejście od monarchii absolutnej do monarchii parlamentarnej. Zgodnie z nową ustawą Rada IPN będzie mogła odrzucić sprawozdanie roczne prezesa, co oznacza, że raz do roku będzie go mogła zdymisjonować - tłumaczy "Naszemu Dziennikowi" prof. Antoni Dudek, który od lutego 2006 r. do kwietnia 2010 r. był doradcą prezesa Janusza Kurtyki. Bardziej zdecydowany w ocenie zmian, jeśli chodzi o pozycję prezesa, jest inny bliski współpracownik tragicznie zmarłego prezesa, prof. Jan Żaryn. - Zgodnie z duchem ustawy nowy prezes może stać się podwykonawcą, a nie reżyserem kierunku, w którym będzie szedł Instytut - ocenia w rozmowie z nami. Znowelizowana ustawa bardzo ogranicza decyzyjność szefa IPN, co - jak podkreślają niektórzy z naszych rozmówców - było jednym z rzeczywistych zamierzeń w dokonywanych zmianach.
Dotychczas ustawodawca gwarantował Instytutowi, a przede wszystkim jego władzom, dużą niezależność od sejmowej większości. Samego prezesa trudno było powołać, ale również trudno było go odwołać. Na czym, krótko mówiąc, polega nowelizacyjna zmiana w kwestii pozycji prezesa? Zwiększono możliwości kontroli Instytutu przez polityków, a jednocześnie rozmyta została kwestia odpowiedzialności. A wszystko pod odmienianym przy okazji nowelizacji przez wszystkie przypadki hasłem "odpolitycznienia" IPN.
Formować społeczeństwo obywatelskie
Żeby uchwycić, w jaki sposób nowelizacja ustawy może zmienić oblicze IPN, trzeba pokazać ideę, którą w swoich działaniach kierował się Janusz Kurtyka ze swoimi współpracownikami. - Bez wiedzy historycznej nie masz wolności, Polaku, jesteś manipulowany przez różne środowiska, które wykorzystują twoją niewiedzę - w taki sposób streszcza ją prof. Jan Żaryn, który od stycznia 2006 r. do kwietnia 2009 r. był dyrektorem Biura Edukacji Publicznej IPN. I dodaje, że konkretnym celem, który stawiał sobie zespół kierowany przez prof. Janusza Kurtykę, było formowanie społeczeństwa obywatelskiego poprzez popularyzowanie solidnej wiedzy historycznej. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy do spełnienia misję wobec podmiotu znacznie poważniejszego niż przejściowe figury życia politycznego, czyli wobec wspólnoty narodowej. I nie baliśmy się kontestowania naszych działań - mówi prof. Żaryn.
Ekipa, którą wokół Instytutu zebrał Janusz Kurtyka, postanowiła być mocno obecna w debacie publicznej na temat najnowszej historii Polski. - Stąd tworzone specjalne dodatki IPN do prasy. Były też specjalne oferty, które Biuro Edukacji Publicznej przygotowało dla szkół, tzw. teki edukacyjne, i specjalne zajęcia dla nauczycieli. Do tego trzeba dodać internetowe portale tematyczne, które powstają sukcesywnie, oraz mnóstwo wystaw, które Biuro Edukacji Publicznej powoli, ale systematycznie przenosiło z sal naukowych na ulice. W przestrzeń niezwykle łatwo dostępną dla ludzi - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Żaryn.
Ta różnoraka obecność IPN w debacie publicznej przynosi bardzo konkretne efekty. - IPN odgrywa ogromną rolę w procesach społecznych zachodzących w Polsce, gdzie z jednej strony walczymy o nasz obraz na arenie międzynarodowej, a z drugiej strony powoli próbujemy oczyszczać wewnętrznie państwo z pozostałości po dwóch totalitaryzmach. IPN prowadził w dobrze i zdrowo pojęty sposób politykę historyczną państwa - wskazuje historyk prof. Mieczysław Ryba, członek Kolegium IPN, kandydat do tworzonej Rady Instytutu.
Śmiało można powiedzieć, że IPN swoją działalnością mocno przyczynił się do budowania wspólnoty narodowej, chociażby poprzez odkrycie prawdy o relacjach polsko-ukraińskich oraz polsko-żydowskich i poprzez osadzenie tych relacji w szerokim kontekście. Przykładem niech będzie temat ludobójstwa na Polakach mieszkających na Wołyniu. - Chcieliśmy pokazać, że Wołyń nie był wydarzeniem marginalnym, chociaż przez długi czas był tak traktowany, ale jest naszym dziedzictwem narodowym. Walka o pamięć o tamtych wydarzeniach nie jest sprawą małej grupki osób karykaturalnie przedstawianych jako wariaci rozdrapujący rany, ale nas wszystkich - mówi prof. Żaryn. Podobnie jest z tematem relacji polsko-żydowskich.
Gdy światowe media coraz częściej używały oszczerczej formuły "polskie obozy koncentracyjne", a antypolscy autorzy pokroju Jana Tomasza Grossa przedstawiali Polaków jako antysemitów, badacze skupieni wokół Instytutu powoli odtwarzali historyczną prawdę o relacjach polsko-żydowskich. Pokazywali przede wszystkim Polaków, którzy w warunkach okupacyjnych potrafili nieść pomoc Żydom. To wtedy została wydobyta na światło dzienne poruszająca historia rodziny Ulmów z Markowej na Podkarpaciu.
W kierunku szanowanej, ale bliżej nieznanej instytucji
Historycy, którzy chcą swobodnie prowadzić badania naukowe w obszarze najnowszej historii Polski, nie kryją obaw, że po "normalizacji" w IPN ten rozmach może zostać zablokowany. Jednocześnie zduszona zostanie idea formowania społeczeństwa obywatelskiego. - Wszystko wskazuje na to, że IPN po zmianach stanie się wielce szanowaną, ale bliżej nieznaną instytucją - mówi nam jedna z osób od dawna pracująca w IPN. Inni, bardziej krytycznie nastawieni, mówią, iż Instytut wraca do sytuacji z czasów prezesa Leona Kieresa, który opinii publicznej kojarzył się głównie z przecinaniem okolicznościowych wstęg.
Na razie badacze związani z IPN pracują nad zakończeniem projektów, które rozpoczęli już jakiś czas temu. Ale łatwo wyczuć, że dominującymi uczuciami, jakie im towarzyszą, są niepewność i oczekiwanie. Jak podkreśla jeden z naszych rozmówców, obecna działalność, np. prace nad zakończeniem encyklopedii "Solidarności", to efekty pozytywnej pracy i dobrych decyzji z przeszłości. - Na razie toczy się to siłą rozpędu. Pytanie, co dalej po zmianach, z nowym prezesem i Radą IPN - zastanawia się jeden z rozmówców "Naszego Dziennika". Dla tych, którzy wieszczą "pacyfikację Instytutu", sygnałem alarmowym była konferencja podsumowująca działalność i dorobek IPN, która w grudniu 2010 r. odbyła się w Łodzi. - Niektóre z wypowiedzi zaproszonych gości zawierały mocne sugestie, że pora porzucić tradycyjną metodę badawczą, którą dotychczas posługiwał się IPN. Takie patrzenie na historię, jakby już wszystko zostało przebadane, i teraz trzeba zgodnie z "duchem" postmodernizmu skupić się na opisywaniu problemów. Podobny sposób narracji, przejaskrawiania problemów, prowadzi właśnie Gross. To przejście od historii w stronę socjologii - tłumaczy nam jeden z historyków.
Nasi rozmówcy podkreślają, że zmiany w funkcjonowaniu IPN przebiegają wedle zasady: "to jest akceptowane, co nikomu nie szkodzi". I efektem zmian będzie pozbawienie Instytutu wykonywania niektórych zadań, do których został powołany. Jeśli środowiska akademickie zdobędą wpływ na Instytut, to mogą być blokowane tzw. niewygodne tematy z najnowszej historii. - Oznacza to przeniesienie na działanie Instytutu tych problemów, które od lat dotykają polskie środowisko akademickie - wyjaśnia jeden z warszawskich historyków. Tego wątku nie trzeba rozwijać, a mechanizm działania ujawnił się w przypadku opublikowania pracy historyka Pawła Zyzaka na temat Lecha Wałęsy. Histeria elit III RP, opluwanie autora i jego promotora prof. Andrzeja Nowaka, zarządzenie przez minister edukacji Barbarę Kudrycką kontroli na Uniwersytecie Jagiellońskim, wpływają na utrwalanie w akademickim świecie mechanizmu podległości i konformizmu.
Kolejnym niepokojącym elementem jest organizacyjny chaos związany z likwidacją pod koniec ubiegłego roku Gospodarstwa Pomocniczego IPN. Ten twór pozwalał prowadzić Instytutowi działalność gospodarczą, tzn. zaopatrywać hurtownie w całym kraju w publikacje wydawane przez IPN. Dziś, po likwidacji Gospodarstwa Pomocniczego, książek IPN nie można kupić nawet w księgarniach akademickich. Na czym polega powstały problem? Instytut może sprzedawać swoje książki, ale w kwestii zapłaty za nie musi czekać na wyniki sprzedaży i dopiero po czasie może się rozliczyć z hurtownią. Funkcjonowanie w takich realiach rynkowych umożliwiało właśnie Gospodarstwo Pomocnicze. Teraz IPN sam sprzedaje swoje książki. W efekcie można je kupić tylko w oddziałach IPN. Nie trzeba specjalnie tłumaczyć, w jakim stopniu zawęża to krąg potencjalnych czytelników.
Dorobek wydawniczy Instytutu to kilkaset pozycji. Działalność na tym polu została zdynamizowana decyzją prezesa Janusza Kurtyki, który zdecentralizował wydawnictwo, wcześniej formalnie przyporządkowane do struktur warszawskich. Tak powstało 11 wydawnictw, tyle, ile oddziałów IPN. - Nie tylko Biuro Edukacji Publicznej, ale również dział archiwów miał obowiązek publikować wyniki swojej pracy. Zobowiązane do tego zostały regionalne oddziały, których badania i publikacje stawały się istotnym elementem w odkrywaniu lokalnej historii i służyły tamtejszym społecznościom - mówi prof. Mieczysław Ryba.
Biorąc pod uwagę ogromny obszar działalności IPN i jego rolę w kształtowaniu narodowej tożsamości Polaków, trudno się dziwić niepewności i oczekiwaniu, z jakimi o zmianach w tej instytucji mówią ludzi związani z IPN. Wielokrotnie pod adresem Instytutu padały groźby obcięcia budżetu czy nawet likwidacji, a jego funkcjonowanie ograniczano do tematu dzikiej lustracji. W najbliższym czasie okaże się, czy IPN dalej będzie mógł służyć Polsce i Polakom, czy może dojdzie do realizacji zapowiadanych gróźb.
Mariusz Majewski
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=109811
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. dlatego został zaorany, a archiwa mają byc rozproszone
Śmiało można powiedzieć, że IPN swoją działalnością mocno przyczynił się do budowania wspólnoty narodowej, chociażby poprzez odkrycie prawdy o relacjach polsko-ukraińskich oraz polsko-żydowskich i poprzez osadzenie tych relacji w szerokim kontekście. Przykładem niech będzie temat ludobójstwa na Polakach mieszkających na Wołyniu. - Chcieliśmy pokazać, że Wołyń nie był wydarzeniem marginalnym, chociaż przez długi czas był tak traktowany, ale jest naszym dziedzictwem narodowym. Walka o pamięć o tamtych wydarzeniach nie jest sprawą małej grupki osób karykaturalnie przedstawianych jako wariaci rozdrapujący rany, ale nas wszystkich - mówi prof. Żaryn. Podobnie jest z tematem relacji polsko-żydowskich.
Gdy światowe media coraz częściej używały oszczerczej formuły "polskie obozy koncentracyjne", a antypolscy autorzy pokroju Jana Tomasza Grossa przedstawiali Polaków jako antysemitów, badacze skupieni wokół Instytutu powoli odtwarzali historyczną prawdę o relacjach polsko-żydowskich. Pokazywali przede wszystkim Polaków, którzy w warunkach okupacyjnych potrafili nieść pomoc Żydom. To wtedy została wydobyta na światło dzienne poruszająca historia rodziny Ulmów z Markowej na Podkarpaciu.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl