Delta Dunaju i Antypody

avatar użytkownika dzierzba

Wczoraj nie było mi dane oglądać „Faktów” od początku i chyba właśnie stąd też mózg mój nie dostroił się do tej częstotliwości fal alfa, gdy na usta spontanicznie cisną się słowa: i Donek, i Bronek, i Partia. Właśnie tym brakiem właściwej synchronizacji tłumaczę łatwość z jaką dane mi było, zamiast wchłonąć go jako całość,  skupiać się na tworzących omawiany niżej przekaz detalach.

Materiał dotyczył podwyżek cen żywności. Na początku dowiedzieliśmy się, że te są niestety faktem i większość Polaków już je zauważyła.  Ich przyczyną, w przypadku powszechnego chleba, były powodzie. W Polsce, Europie, ale również w odległej Australii. Tak, świat jest globalną wioską, telewidzu młody, i ma to swoje minusy. Jednak nie jest wcale najgorzej, bo chociaż zboże podrożało o pięćdziesiąt procent, to sam chleb tylko o dziewięć. Nie ma więc o co rwać włosów z głowy.  Zwłaszcza, że podwyżkę wzięli na swoje barki znani ze swojego altruizmu i pozytywistycznej postawy, odziani w białe fartuchy filantropii  – piekarze. Na usta samo cisnęło mi się pytanie „Co by bez nich począł  konsument wygłodzony?” 

 

Niestety, jak dowiedziałem się z dalszej części materiału, podrożał nie tylko chleb. Zaczepieni na tę okoliczność przygodni wyborcy wymieniali ceny innych podstawowych produktów spożywczych, które poszły w górę. 

 

Czyżby więc Milionom Polaków(TM) faktycznie miało żyć się teraz gorzej? Oczywiście nie, a przynajmniej nie do końca. Wyjaśnił nam to psychologiczny głos rozsądku z offu stwierdzający, że człowiek w swej niedoskonałości (sprawdzić, czy nie wyborca PO) tak już jest skonstruowany, że najczęściej dostrzega, gdy coś drożeje, jednak w drugą stronę już niekoniecznie. A poza tym, jest zima, więc musi być zimno, zatem pewne artykuły – siła wyższa – po prostu muszą drożeć. Są za do dobre, pyszne. Pani z targowiska daje za to głowę. W międzyczasie „Dyzma” z pejotenu dowodził, że rząd powinien wcześnie, gdy było tańsze, skupować zboże.

Dalej było nadal o podwyżkach, ale inaczej. Jak  pokazują wyraźnie wyniki wyborów, przybyło nam przecież  inteligencji. A ta, nie tylko IQ, ale też wymagania ma wyższe. Woli dołożyć dziesięć groszy i zjeść coś lepszego. Opowiedziała o tym pewna pani.  Wprawdzie z wcześniejszego materiału wynikało raczej, że nie tylko dziesięć groszy i bynajmniej nie z powodu poprawy jakości trzeba dołożyć, ale nie bądźmy tacy drobiazgowi. Nikt rozsądny przecież nie zaprzeczy, że do lepszy produkt nie może być przeceniony. 

 

Podsumowujący materiał pracownik tefałenu etatowy przypomniał jeszcze raz, że zalane pola uprawne w odległej delcie Dunaju i jeszcze odleglejszej Australii, mają wpływ na ceny bułek w naszym nadal zasługującym na cud gospodarczy kraju. I chociaż jest to raczej mało pocieszające, to takie są właśnie skutki życia w globalnej wiosce. Czymże wobec tego mogą być jakieś podwyżki podatków, vatów czy innych kosztów energii? Każdy głupi rozumie, że to muszą być detale. Jestem przekonany, że po wysłuchaniu wczorajszego materiału, miliony telewidzów zrozumały, że co jak co, ale wpływu na powodzie w odległych rejonach świata nie mamy.
Tak więc nie było innego wyjścia, i również ja musiałem przyznać uczciwie przed samym sobą, że o tym wszystkim nie wiedziałem i za podwyżki obwiniałem rząd… 

 

Zatem dziękuję ci Platformo, że taką wspaniałą telewizję edukacyjną mamy. I oczywiście  przepraszam, że do wczoraj nieuświadomiony, trochę na Ekipę Cudotwórców pomstowałem. Teraz już zawsze dostrajał będę odpowiednio mózgowe fale alfa by rozumieć,  jak przeogromny wpływ ma ta globalna wioska na nasz kraik bananowy.


Filed under: dywagacje, fun, Internet, media, pastisz, polityka, Polska, społeczeństwo

napisz pierwszy komentarz