List otwarty Jadwigi Gosiewskiej : Smoleńskie śledztwo to mistyfikacja!
Ten list Gosiewska zatytułowała "Refleksje matki". I ponownie, chociaż w ostrzejszym tonie, przedstawia w nim swój stosunek do śledztwa podjętego po rozbiciu się samolotu 10 kwietnia pod Smoleńskiem.
"Osiem miesięcy upłynęło od katastrofy smoleńskiej i obserwuję szereg działań polskiego rządu i strony rosyjskiej w kierunku zminimalizowania tragedii, zacierania śladów, lekceważenia ogromu rozpaczy, nieszczęść jakie przeżywają rodziny" - pisze na wstępie Gosiewska. - Sądzę, że ci, którzy przygotowywali ten, jak się okazało, nieszczęsny i tragiczny lot, boją się Narodu. Boją się przede wszystkim tych, którzy mimo trudności, jakie są stwarzane,
Gosiewska podsumowuje śledztwo w sprawie smoleńskiej katastrofy jednym słowem, które pada w liście: mistyfikacja. Po co kolejny otwarty list w sprawie katastrofy smoleńskiej?
- Chcę, aby prawda ujrzała światło dzienne - odpowiada Gosiewska. - Chcę, aby powołano międzynarodową komisję, która się zajmie wyjaśnieniem tej katastrofy.
http://www.dziennikbaltycki.pl/stronaglowna/351098,ostre-slowa-gosiewskiej-smolenskie-sledztwo-to-mistyfikacja,id,t.html?cookie=1
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. Gdzie są notatki prokuratorów?
Według Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, śledczy mieli w Rosji uczestniczyć w kilkudziesięciu czynnościach. Ale w aktach sprawy brakuje potwierdzenia tych działań.
Jaki był rzeczywisty udział polskich prokuratorów w czynnościach po katastrofie smoleńskiej na terenie Rosji? Jak wielokrotnie przytaczała to Małgorzata Wassermann, córka posła PiS, który zginął w katastrofie, powołując się na informacje od prokuratury, miało to być zaledwie kilka czynności. Poddawana krytyce prokuratura wojskowa informowała ostatnio, że uczestniczono w kilkudziesięciu działaniach śledczych. Problem w tym, że ciężko znaleźć potwierdzenie tych stwierdzeń w aktach sprawy. Można w nich odnotować praktycznie jedynie uczestnictwo w przesłuchaniu jednego z kontrolerów oraz w sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Mam wrażenie, na podstawie różnych relacji i informacji zgromadzonych przez zespół, że strona polska w pierwszych tygodniach po katastrofie nie domagała się wystarczająco energicznie większego uczestnictwa w śledztwie, a z drugiej strony Rosja nie tylko nie zachęcała do tego, ale wręcz zniechęcała - uważa poseł Jarosław Zieliński (PiS) z parlamentarnego zespołu smoleńskiego. Prokuratura podkreśla, że do czerwca pozostał w Rosji prokurator Grzegorz Ocieczek, że miał własne biuro i samochód do dyspozycji. - Pytanie jest takie, w jakich czynnościach mógł on faktycznie uczestniczyć - zastanawia się reprezentujący kilka rodzin ofiar tragedii mecenas Bartosz Kownacki. - Jeżeli przeglądał tylko akta, to jest to trochę za mało - dodaje adwokat. Zieliński wskazuje, że działania prokuratorów należy oceniać w kontekście tego, co rzeczywiście mogli zrobić, a czego nie zrobili i z jakich przyczyn, oraz do czego tak naprawdę ich dopuszczono. - Widać tutaj wyraźny brak dobrej woli ze strony prokuratury - zapewnia. Poseł zwraca uwagę, że rodziny również obecnie skarżą się na traktowanie ich przez prokuraturę. - Jeżeli rodzinom odmawia się kopiowania akt z racji, że nastąpił wyciek, to jest karanie ich za nie swoje winy - podkreśla Zieliński. Prawnicy zaznaczają, że podstawową formą odnotowania działań śledczych są protokoły z różnych czynności, ale prokuratura też może w szczególnych przypadkach sporządzić jakieś notatki. - Wcale by to nie było nic wskazanego, gdyby takie notatki zostały sporządzone z działań polskich prokuratorów w Rosji - ocenia Kownacki.
Zenon Baranowski
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=109417
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Terlikowski: Zagłuszyć wątpliwości
Dawno temu śp. Maciej Rybiński napisał o grupie reprezentującej w Polsce interesy rosyjskie, a nie polskie. I niestety im dłużej obserwuję debatę na temat katastrofy smoleńskiej, tym większą mam pewność, że grupa ta obejmuje obecnie znaczącą większość mediów w naszym kraju.
A żeby to dostrzec, wystarczy przeanalizować kilka ostatnich wydarzeń (można analizować szerzej, ale to już temat na o wiele większy tekst). Oto wystarczyło, by premier Donald Tusk (z przyczyn "piarowych", bo stwierdzono, że uchodzi za zbyt prorosyjskiego) zasugerował, że raport MAK jest nieobiektywny, a politycy PO od razu dostrzegli, iż Rosja próbuje zdjąć odpowiedzialność z kontrolerów lotniczych. Do roboty zabrali się też zaraz polscy „specjaliści” i „dziennikarze”.
I w mediach nastąpił wysyp odpowiednio korzystnych dla MAK i samej Rosji komentarzy i artykułów, z których ponownie wynika, że całą winę za katastrofę ponoszą polscy piloci i generał Błasik. Gdy nie udało się zebrać wystarczających dowodów na to, że to on siedział za sterami samolotu, zabrano się za udowadnianie, że na pewno to on wymusił na pilotach start z lotniska na Okęciu.
Takie informacje w mediach pojawiły się już wczoraj. A dzisiaj ich skomentowania w niezawodnym w takich sytuacjach programie „Gość Radia Zet” podjął się pułkownik Robert Latkowski, współautor książki „Ostatni lot”. Jego zdaniem generał Błasik musiał mieć świadomość warunków na lotnisku w Smoleńsku. Zapytany, kto mógł podjąć decyzję o starcie, odpowiedział: „Tylko mógł zadecydować o tym dowódca sił powietrznych. Tylko on”. – Dowodził całym lotnictwem i ma swoją służbę też meteorologiczną, wojskową, natomiast na pewno był zapoznany z prognozą pogody i nie wykluczam, że znając te warunki pogodowe, jakie są na lotnisku w Smoleńsku, przejął – można tak powiedzieć – dowodzenie tym samolotem i on składał meldunek prezydentowi o gotowości do lotu – dodał pułkownik.
Tak więc mamy już pierwszego winnego. Ale jest i drugi, czyli pierwszy pilot, który „zawiesił się”. – Kapitan Protasiuk "był zawieszony". Nie zazdroszczę mu tego stanu psychicznego, bo miałem różne trudne sytuacje i wiem, jak człowiek reaguje. Są takie sytuacje, że pilot nawet jeśli jest w takim stresie - my to nazywamy zawieszeniem - to on mógł nawet kolegów swoich nie słyszeć – dodał pułkownik. – Kolega krzyczał i on nie słyszał tej komendy, że odchodzimy. Drugi pilot nie wykazał się kwalifikacjami, bo obowiązkiem drugiego pilota, jeśli pierwszy nie odpowiada, jest przejęcie sterowania samolotem. Tutaj nastąpiło tak zwane psychiczne zawieszenie, powinien wkroczyć, zdecydowanie przejąć stery i odejść na drugie okrążenie, odejść na zapasowe lotnisko – stwierdził.
Niestety pułkownik Latkowski nie wyjaśnia, skąd ma tak szczegółowy wgląd w psychikę swoich kolegów, a także skąd czerpie swoją wiedzę na temat sytuacji na lotnisku w Polsce. Trudno jednak nie zauważyć, że „wiedza” ta jest dziwnie zbieżna z tym, co „ustalili” Rosjanie, i całkowicie zdejmuje jakąkolwiek odpowiedzialność z Rosjan. I jakoś trudno mi uwierzyć, że to, iż akurat teraz sięga się po płk. Latkowskiego, jest przypadkiem. O wiele bardziej prawdopodobne jest, iż władze rosyjskie obawiając się, że ich „stanowisko” może nie do końca być "na wierzchu", postanowiły uruchomić swoich agentów wpływu. A posłuszne pudła rezonansowe powtórzą tę ich prawdę, tak by odpowiednio się ona utrwaliła.
Tomasz P. Terlikowski
http://fronda.pl/news/czytaj/terlikowski_zagluszyc_watpliwosci
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Tragedia zaczęła się w Warszawie - Kto dowodził Tupolewem?
http://fikcje.salon24.pl/263620,tragedia-zaczela-sie-w-warszawie-kto-dow...
@Rolex > Stenogram bez zapisu z rejestratora pokładowego, który zapisuje parametry lotu, to tylko fragment wyrwany z całości.
Dobrze, że przypomniał Pan te wypowiedź płk Latkowskiego z lipca br. Mamy koniec grudnia, od katastrofy upłynęło juz niemal 9 miesięcy. W związku z tym zarówno prokuratura jak i komisja badania wypadków lotniczych powinyy juz dawno dysponować zapisami z rejestratora QAR.
Tymczasem wg Zbigniewa Rzepy, rzecznika prasowego Naczelnej Prokuratury Wojskowej, badania tzw. rejestratora szybkiego dostępu z pokładu samolotu Tu-154M prowadzi cały czas producent (ATM).
Są to czynności związane z odszyfrowaniem i zdekodowaniem zarejestrowanych informacji po to, by móc potem przekazać je biegłym w celu wykonania tzw. synchronizacji zarejestrowanych zapisów na rejestratorach głosowym i parametrów lotu - podkreślił. Zdaniem płk. Rzepy, dopiero taka analiza (wszystkich zarejestrowanych danych) będzie pełną opinią wskazującą na to, jak 10 kwietnia przebiegał lot Tu-154M, jakie czynności podejmowała załoga, jakie padały komendy. ("Niezależni fachowcy mogą wiele wyjaśnić", Hasz Dziennik, 22.12.2010)
Natomiast w ocenie ekspertów, prace m.in. z czarnymi skrzynkami nie powinny zająć więcej niż dwa miesiące. - Przyczynę wypadku Tu-154M można było określić w ciągu co najwyżej dwóch miesięcy od zaistnienia katastrofy - stwierdził, płk dr inż. Antoni Milkiewicz, były pilot i główny inżynier wojsk lotniczych oraz specjalista z zakresu badań wypadków lotniczych, który w pierwszych dniach po katastrofie pracował w Smoleńsku.
Podkreslił przy tym, ze musi być spełniony jeden warunek - materiały w tej chwili istniejące w Polsce muszą trafić w ręce rzetelnych fachowców, kierujących się etyką.
I to jest kluczowa sprawa. Eksperci kierujący się zasadami etyki. A także prokuratorzy zdeterminowani w dążeniu dojścia do prawdy.
Wtedy nie musielibyśmy wysłuchiwać bredni pani Olejnik, Pani Pochanke i sprowadzanych przez nich do studia ekspertów-pilotów, ocalałych ze smoleńskiej katastrofy.
WIESŁAWA 0 5858 | 30.12.2010 13:33
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Warto przeczytać cały list Jadwigi Gosiewskiej (podk moje):
Osiem miesięcy upłynęło od katastrofy smoleńskiej i obserwuję szereg działań polskiego rządu i strony rosyjskiej w kierunku zminimalizowania tragedii, zacierania śladów, lekceważenia ogromu rozpaczy i nieszczęść, jakie przeżywają rodziny ofiar.
Jestem bacznym obserwatorem sceny politycznej, szczególnie obecnie i dochodzę do wniosku, że u decydentów odpowiedzialnych za lot do Smoleńska widoczny jest coraz większy strach i nerwowość. Sądzę, że ci, którzy przygotowywali ten, jak się okazało nieszczęsny i tragiczny lot, boją się Narodu. Boją się przede wszystkim tych - którzy mimo trudności, jakie są stwarzane - starają się jak najszybciej pomóc wyjaśnić okoliczności i przebieg katastrofy. Ci, którzy nie dopełnili obowiązków - niezależnie z jakiej przyczyny: niechęci, pobudek politycznych, zazdrości itp. - winni wiedzieć, że nadal będą żyć w tym kraju, a pewnych spraw się nie wybacza! Przez działania niektórych mediów społeczeństwo jest dezinformowane. Część obywateli twierdzi, że należy spokojnie czekać, ufać, bo do śledztwa są powołani specjaliści - np. prokuratorzy, którzy usilnie prowadzą śledztwo tyle, że "na kolanach" w poddaniu do strony rosyjskiej. Są też i tacy, co dążą do wyjaśnienia przyczyn tragedii, chcą znać prawdę, obojętnie jaka by nie była.
Nie rozumiem, jak prawie 40-milionowym Narodem mogą rządzić ludzie, którzy nie potrafili zorganizować oficjalnej wizyty Prezydenta RP, najważniejszego zwierzchnika Państwa Polskiego i pozostałych 95 osób. Jak jakiś głupi żart wizyta została podzielona na dwie części - z tym, że 7 kwietnia została zorganizowana z całym ceremoniałem, a 10 kwietnia prezydencką delegację witała mgła i nieudaczni (jeżeli tylko) rosyjscy kontrolerzy z nieprzygotowaną infrastrukturą lotniska. Teraz już wiemy, że na tym lotnisku samolot prezydencki nie mógł bezpiecznie wylądować. W miarę upływu czasu widać coraz więcej czynników, które świadomie lub nie spowodowały śmierć tylu niewinnych ludzi.
Gdy piszę te słowa, ogarnia mnie rozpacz, chwilami bezradność, ale przede wszystkim gniew. Ogromny gniew i chęć zadośćuczynienia, mimo że życia mojego ukochanego Syna Przemysława nikt już nie wróci. Czuję jednak, że wyrażam Jego poglądy, człowieka prawego, skutecznego i niezwykle merytorycznego, oddanego Polsce i ludziom.
Mam ochotę zaprosić Premiera, Prezydenta, pana Sikorskiego, marszałka Niesiołowskiego i inne osoby biorące udział w propagandowym ośmieszaniu i dyskredytowaniu śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego, a również mego Syna, do Kielc i województwa świętokrzyskiego. Mogliby tam zobaczyć i usłyszeć, co może jeden człowiek zrobić dla społeczeństwa. Może czegoś by się nauczyli. Pragnę bardzo mocno podkreślić, że Prezydent Lech Kaczyński znał wartości, które są najważniejsze w życiu, był człowiekiem honoru i zasad, które stosował w praktyce, zawsze najważniejsza dla niego była Polska!
Gdy w imieniu Stowarzyszenia Rodzin Katyń 2010 wygłaszałam apel na Jasnej Górze, postulowaliśmy realizację kilku podstawowych żądań. Po tym apelem złożyło swój podpis ponad 300 tysięcy osób z Europy, USA, Kanady Ameryki Południowej. Postulowaliśmy powołanie międzynarodowej komisji ds. zbadania okoliczności smoleńskiej katastrofy, szybkie przekazanie wraku samolotu (z różnych źródeł dowiedziałam się, że znacznej części samolotu nie ma, a wszyscy mogliśmy zobaczyć, jak elementy wraku były niszczone) oraz przesłuchania pod przysięgą osób odpowiedzialnych za ten ogrom zaniedbań.
Prowadzone śledztwo to dla mnie mistyfikacja - brak ważnych dokumentów, zeznań, zacieranie śladów, itp. Ja wiem, że "nieposłuszeństwo" rodzin, a także ludzi pragnących poznać prawdę, wyprowadza z równowagi decydentów. Stąd ta niebywała atmosfera i obrażanie rodzin.
Na zakończenie pytam, dlaczego Rosja - wysyłając swego Prezydenta do Polski 6 kwietnia br. - delegowała ok. 200 agentów ochrony ze sprzętem, a dodatkowo było kilka tysięcy różnych funkcjonariuszy służb polskich, które zabezpieczały jego wizytę. Gdzie były i co robiły te służby 10 kwietnia, kiedy leciał nasz Prezydent? Niech Pan okaże odwagę Panie Premierze i publicznie odpowie na to pytanie nie tylko rodzinom, ale całemu Narodowi!
Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska
http://tiny.pl/hcg33
5. Odświeżam temat
bo list Pani Gosiewskiej wart przeczytania.
6. PO WYSTĘPACH w TVN24 u czarnej wdowy Pochanke
min. Millera, który robił tam za jedyną ofiarę katastrofy, zebrało mi się na mdłości.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. "Premier nie dopełnił obowiązków, będzie doniesienie"
Antoni Macierewicz (PiS), szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską, poinformował, że zostanie złożone zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu niedopełnienia obowiązków przez premiera Donalda Tuska.
Zdaniem Macierewicza, premier nie dopełnił obowiązków podczas przygotowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu 2010 r. jak i podczas badania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Na konferencji prasowej w Krakowie polityk PiS przywołał artykuł 231 Kodeksu karnego, mówiący m.in., że "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub niedopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Rzecznik rządu Paweł Graś odnosząc się do zapowiedzi polityka PiS, powiedział, że zawiadamianie prokuratury to "ulubione zajęcie" Macierewicza. Zapewnił jednocześnie, że premier w sprawie smoleńskiej jest do dyspozycji prokuratury.
- W czasach likwidowania Wojskowych Służb Informacyjnych Macierewicz złożył tych zawiadomień chyba kilkaset i w większości trafiły do kosza. Premier i rząd są w kwestii smoleńskiej do dyspozycji prokuratury. A wielki śledczy Macierewicz niech powie, dlaczego zabrakło mu odwagi, żeby przejechać z Katynia na miejsce katastrofy - powiedział Graś. Jak dodał, Macierewicz mógł być na miejscu katastrofy kilkadziesiąt minut po tym, jak do niej doszło. - Zabrakło odwagi? - zapytał rzecznik rządu.
Podobne doniesienia - jak to dotyczące szefa rządu - mają zostać złożone również przeciwko szefowi Kancelarii Premiera Tomaszowi Arabskiemu, ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu, a także szefowi MON Bogdanowi Klichowi.
- Wszyscy ci wysocy urzędnicy państwa polskiego swoim działaniem wypełnili dyspozycje art. 231 Kodeksu Karnego, czyli niedopełnienia obowiązków zarówno przygotowywania tej wizyty, jak i później, podczas jej badania. Doniesienia do prokuratury zostaną złożone podczas pierwszych dziesięciu dni stycznia 2011 r. - powiedział Macierewicz.
Dodał, że będą one złożone w imieniu zespołu parlamentarnego, którym kieruje.
Ponadto Macierewicz domagał się dymisji ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera. Przypomniał, że w listopadzie złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez szefa MSWiA - któremu Macierewicz zarzuca poświadczenie nieprawdy poprzez podpisanie protokołu przekazania Polsce kopii zapisów z rejestratorów pokładowych samolotu Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem.
- Opieszałość prokuratury w tej sprawie - która do dnia dzisiejszego nie odpowiedziała - jest zastanawiająca, ale wpisuje się w cały kontekst działań urzędów państwowych w sprawie tragedii smoleńskiej - ocenił Macierewicz.
Parlamentarny zespół badający katastrofę smoleńską powstał pod koniec lipca 2010 r. Na jego czele od początku stoi Macierewicz. Po pierwszym jej posiedzeniu (20 lipca) zapowiadał on, że zespół zajmie się trzema obszarami: tym, co poprzedziło katastrofę, co było "drogą do Smoleńska"; jej przebiegiem; procedurami i działaniami, które nastąpiły po katastrofie.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/premier-nie-dopelnil-obowiazkow-bedzie-do...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl