Lech Kaczyński. W piątą rocznicę zaprzysiężenia (TERESA BOCHWIC )
- No wie pani, czy nie był, na przykład - porywczy?
*
23 grudnia 2005. Trudny czas po podwójnych wyborach. IV Rzeczpospolita wygrała, POPiS się nie udał. Ale dziś zaprzysiężenie nowego prezydenta Polski, Lecha Kaczyńskiego. Bliźniak na prezydenta! Niebywałe.
Jutro Wigilia. Popatrzę w telewizji, znad karpia i maku w kuchni.
Zbliża się dziesiąta rano. Już widać salę sejmową, zbierają się posłowie.
Dzwoni telefon. W takiej chwili!?
- Dzień dobry, tu Mikołaj Kunica z „Wiadomości”, program I. Pani zna nowego prezydenta, prawda? Współpracowała pani z nim w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Pisała z nim książkę - wywiad. Potrzebuję do wieczornych Wiadomości 40 sekund, jaki on wtedy był?
Za chwilę na salę wejdzie prezydent. Patrzę jednym okiem.
- Pracowałam w Kancelarii Wałęsy z Jarosławem, a nie z Lechem w BBN, i to z tamtym robiłam wywiad. Wbrew powszechnemu mniemaniu to dwie zupełnie różne osoby. Lecha – tyle, że poznałam.
Na ekranie nowy prezydent zbliża się do trybuny sejmowej...
- No, ale Lech Kaczyński też tam był.
Prezydent właśnie zaprzysięga, Kunica naciska.
- Jak traktował ludzi, co pani widziała?
Przepadło. Już zaprzysiągł.
- Ale o co panu chodzi? Zwyczajnie, jak szef.
- Ale czy nie robił czegoś... czegoś.... Czy nie był...
Zaczynam się domyślać, co w ten uroczysty wieczór Kunica ma zamiar zaserwować w wieczornym dzienniku telewizji publicznej paru milionom widzów.
- Czy nie robił czego?
- No wie pani, czy nie był, na przykład – porywczy! Może wrzeszczał?
- Nie. A taka wiadomość pana zdaniem byłaby dziś obywatelom najpotrzebniejsza?
*
Latem 1991 roku kończyłam właśnie wywiad-rzekę z Jarosławem Kaczyńskim, senatorem OKP, w malowniczo położonej tzw. „rządówce” w Lucieniu. Jezioro, las, zaskrońce, małe domki z wygodami. „Państwo dawniej przyjeżdżało razem z kucharką i nie musiało chodzić na jadalnię” – wyjaśniała kelnerka. Spędzały tu teraz wakacje rodziny polityków solidarnościowych z kontraktowych wyborów z czerwca 1989. Małgosia Jedynak z dzieckiem, żona późniejszego wojewody mazowieckiego Antoniego Pietkiewicza, Ludwik Dorn z nową żoną, Lech Kaczyński z żoną Marią, nazywaną Marylą, i około 10-letnią córeczką. Ministrowie i posłowie OKP kręcili się między Warszawą a Lucieniem, wypoczywali po 3-4 godziny.
Nie za bardzo czuliśmy się wśród obsługi złożonej z milicjantów i esbeków na rencie, choć kierowniczka powiedziała kiedyś o nas życzliwie: „Państwo to są całkiem inne państwo niż tamte państwo”.
Umówiliśmy się, że mój gotowy już wywiad-rzekę z Jarosławem przeczyta jego brat Lech, także senator OKP, ponadto szef BBN przy Kancelarii Wałęsy. Jego żona, Maryla, niepokoiła się, czy aby książka nie ośmiesza Jarosława. Doświadczenia z dziennikarzami z ostatnich dwóch lat miała jak najgorsze. Bo to, co potem przeżywaliśmy w latach 2008-2010 w zakresie traktowania Kaczyńskich przez media, to tylko powtórka z przełomu lat 80. i 90.
Lato było gorące, upały. Co chwila nowa afera polityczna. Dopiero co zginął w wypadku Michał Falzmann z NIK, odkrywca afery FOZZ, w której Polska straciła może nawet 4 mld dolarów. Umorzono aferę „Żelazo”, czyli esbeccy sprawcy napadów, kradzieży i morderstw w latach 70. na zachodzie Europy nie mieli być już ukarani.
Afery docierały do nas razem z przyjazdem ministrów i posłów. Odpływały, gdy wyjeżdżali, a my na plaży plotkowałyśmy sobie o niedawnych czasach podziemia i kolportażu bibuły, i rozmyślałyśmy, co przyniosą wybory najbliższej jesieni.
Lech Kaczyński, gdy przyjeżdżał, siadywał ze mną pod wieczór i czytał, czytał, czytał.
Co chwila podchodziła pani Maryla.
- Kochanie, jak myślisz, czy kolację zrobić o szóstej czy czekać do wpół do siódmej na Jarka?
Lech odrywał się od maszynopisu, opuszczał go na kolana i patrzył z czułością na żonę.
- Hm. Poczekajmy.
Dalej czytał. Po chwili:
- A jak myślisz, wędlinę podać na zimno, czy podsmażyć?
Opuszczał maszynopis, gładził rękę żony.
- Hm. Chyba wystarczy na zimno.
Podbiegała córeczka.
- Tato, zobacz, jak się opaliłam.
Opuszczał maszynopis na kolana, oglądał opaleniznę, nową lalkę, wyciętą z kory zabawkę, nowy fartuszek. Odpowiadał na tysiąc pytań.
- A dlaczego węże tutaj w jeziorze mają zielone okulary?
Omawiał ze mną tekst. Wskazywał braki, niezrozumiałe skróty myślowe, od czasu do czasu prostował pamięć brata. Cierpliwie, z szacunkiem dla mojej pracy.
Przyjeżdżał Jarosław, siadaliśmy do kolacji. Pani Maryla kręciła się między stołem a kuchenką we wnęce, dbała o gościa, o apetyt męża i szwagra. Rozmowa toczyła się głównie o polityce. Same zdumienia. Wałęsa w Brukseli nie zadeklarował chęci przystąpienia Polski do NATO, a jego „kapciowy” usunął mu z przemówienia zdanie o trudnościach z wyprowadzeniem wojsk sowieckich z Polski. Generał z peerelowskim rodowodem rozpoczął porządki w „służbach”. Postkomuniści nie tylko przejęli znaczną część gospodarki, ale przegrupowali się przed wyborami – powstało SLD. Lech uważał, że powinni dostać zakaz pełnienia funkcji państwowych na 10 lat. Obaj wspominali o swoich rysujących się coraz wyraźniej konfliktach z Wałęsą.
Były też tematy rozmów bardziej osobiste. Kuroń powiedział w prasie olsztyńskiej, że „podał rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo podał ją również szefowi gestapo, z którym siedział kiedyś w więzieniu.” Nie dalej niż 6 tygodni wcześniej, gdy Lech wyjeżdżał do USA z innym ministrem z BBN, korespondent „Gazety Wyborczej” ujawnił, w jakim będą mieszkali hotelu i że będą mieli tylko dwie osoby ochrony; jakby zaproszenie do zamachu.
Ot, lekkie, kolacyjne tematy.
Lech robił wrażenie bezgranicznie cierpliwego, oddanego rodzinie człowieka. Widać było, jak bardzo jest szczęśliwy.
Wyjechałam do Warszawy z postanowieniem, że jeszcze tu wrócę.
19 sierpnia w Moskwie ogłoszono stan wyjątkowy. Wiceprezydent Gennadij Janajew dokonał puczu przeciwko prezydentowi Jelcynowi. Pucz został krwawo stłumiony, ostrzelano parlament. Wygrał Jelcyn. Kolejne państwa b. ZSRR w ciągu paru dni ogłosiły niepodległość. Przed końcem sierpnia Rada Najwyższa ZSRR zakazała dalszej działalności partii komunistycznej. A w Polsce PZPR tylko się przepoczwarzyła.
Przy kolejnym spotkaniu Lech opowiedział, że Wałęsa zaraz po informacji o puczu Janajewa zadzwonił do Jaruzelskiego, pytając go o radę. Lech nie posiadał się z oburzenia.
Nie wróciliśmy już do Lucienia. Miałam matkę w szpitalu, polityków porwała bieżąca rzeczywistość. Książka wywiad z Jarosławem ukazała się tuż przed wyborami; za chwilę Wałęsa wyrzuci obu braci z Kancelarii i BBN.
I tylko nieraz wspominałam te ciche wieczory nad jeziorem, gdzie ten bezgranicznie cierpliwy i oddany mąż odpowiadał na każde, najbłahsze pytanie żony lub córki, z cierpliwością i uwagą równą tej, jaką poświęcał wielkiej polityce.
*
- Panie Kunica, niech chociaż dzisiaj da mu pan spokój. Przecież to jego wielki dzień, nasz wielki dzień.
Tekst opublikowany w ksiażce "Lech Kaczyński. Portret", wspomnienia zebrał i opracował Michał Karnowski. Wyd. "m", Kraków, maj 2010
http://lubczasopismo.salon24.pl/aelita/post/262133,lech-kaczynski-w-piata-rocznice-zaprzysiezenia
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. W piątą rocznicę zaprzysiężenia mojego Prezydenta
przepiękne wspomnienie,najpiękniejsze jakie czytałam.........
gość z drogi
2. Rocznica ...
"Na każdym kroku walczyć będziemy o to , aby Polska
Polską była, aby w Polsce po Polsku się myślało"/ kardynał Stefan Wyszyński- Prymas Polski/
3. "Ostatni LIST"do Prezydenta RP,Profesora Lecha Kaczyńskiego
Warszawa dnia 10 kwietnia 2010
Pan Prezydent
Rzeczpospolitej Polskiej
Profesor Lech Kaczyński
Wielce SzanownyPanie Prezydencie !
Pragniemy wyrazić Panu naszą wielką wdzięczność za umożliwienie nam
wzięcia udziału w uroczystosciach w Katyniu z udziałem Pana i Pańskiej Małżonki.
Z całego serca dziękujemy Panu za zorganizowanie tak podniosłej i niezwykłej uroczystości
TO miejsce,które symbolizuje gehennę Narodu Polskiego,skazanego przez totalitaryzm
sowiecki na okrutną eksterminację,doczekało się chwili,w której głowa Głowa Państwa,
w osobie Pana,z woli Bożej,po siedemdziesięciu latach oddaje hołd
Męczennikom oraz daje świadectwo prawdzie.
Z wyrazami głębokiego szacunku
W imieniu ludzi zatroskanych o Dom Ojczysty
Anna Walentynowicz
Janina Natusiewicz-Mirerowa- Sybiraczka
"Ostatni list Anny Walentynowicz i jej dzielnej opiekunki Janiny Natusiewicz-Mirer
do Lecha Kaczyńskiego,który w dniu 10 kwietnia 2010,pozostałna biurku w pokoju hotelowym w Warszawie."
str 437 "Anna Solidarność" Sławomir Cenckiewicz
gość z drogi
4. Marylu
Dziękuję, że zamieścilaś przepiękne wspomnienie Tereni. Ciepłe i naturalne, takie jaki był Prof. Lech Kaczyński - Najlepszy Prezydent RP. Na mszy z okazji 5 rocznicy zaprzysiężenia nie było za dużo osób. Szkoda.
Pozdrawiam serdecznie
------------------------
Nie strach, nie trwoga tylko Miłość do Boga tarczą mą i drogowskazem.