za pomoc w uzyskaniu zgody Pani Anny na wywiad.
A Pani Annie za poświecenie nam swojego cennego czasu.
Będziemy walczyć o godność, Pani Aniu.
Znów solidarni.
Obejrzałem dwie części.
Szczerze podziwiam mądrość i świeżość umysłu pani Anny Walentynowicz. Jestem wzruszony tym, co mówi i jak mówi. Bardzo dziękuję pani Annie. Dziękuję także Maryli i Wojtowi za umożliwienie nam "spotkania" z bohaterską kobietą.
Pozdrawiam
Dziękuję Wam bardzo (wszystkim) za ten wywiad, na pewno przejdzie do annałów. Mocne. To dokument historyczny. Czekam na części 3-4-5.
Mirka Domińczyka "wykorzystujcie" bez "miłosierdzia" ;) To niesamowity facet, zna ich wszystkich, ma do nich kontakt, zna wszystkie ikony, które nie umoczyły. Możecie mieć wywiady z kim zechcecie. Proponuję teraz np Kornela Morawieckiego i Andrzeja Gwiazdę, tak żeby czerpać z górnej półki stopniowo schodząc do mniej znanych działaczy.
PS. Mirek to NASZ CZŁOWIEK, możemy na Niego w 100% ZAWSZE liczyć.
Jerzy Urbanowicz (niezweryfikowany), wt., 28/10/2008 - 00:16
Dziękujemy Pani i wszystkim współpracownikom za bardzo ciekawy wywiad z panią A. Walentynowicz. Pamiętam panią Anię z lat 80. Podziwiam jej wytrwałość w pracy dla Polski. Serdecznie pozdrawiam,
Siedemnaście pytań Anny Walentynowicz do Wałęsy (1995)
Na naszych oczach przeszłość ulega przekłamaniu, manipulacji. By ocalić prawdę ktoś musi zapytać o fakty. Dopóki żyją jeszcze ich świadkowie. Lata wspólnej działalności nakładają na mnie obowiązek zadania kandydatowi na urząd prezydenta RP- Lechowi Wałęsie kilku pytań. Oświadczam, że biorę pełną odpowiedzialność za treść tych pytań i zawarte w nich sugestie.
Życzę sobie przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem.
1. Czy pamiętasz , jak w styczniu 1971 r. przyznałeś, że na żądanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu?
2. Dlaczego okłamałeś wszystkich mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 4.08. 1980r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej w Gdyni?
3. Jak godziłeś swoją katolicką moralność z głośnymi przygodami, o które żona robiła ci publicznie awantury w 1980r ?
4. 9 grudnia 1980r przyznano " Solidarności " pierwszą nagrodę - 30 tys.USD. Co zrobiłeś z tymi pieniędzmi ?
5. Co zrobiłeś z 60 tys.USD nagrody szwedzkiej prasy, które miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś?
6. Czy mieszkanie na ul. Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo?
7. W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanię wyborczą?
8 Czy uważasz za właściwe, że głowa Państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu?
9 Czy byłeś w 1981 r. informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem SB ?
10. Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie reagowałeś na jego poczynania?
11. Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed Sądem dla nieletnich i Sądem Rejonowym, wymuszając płatną współpracę?
12. Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5-tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń?
13. Czy pamiętasz swoją wypowiedź na Kongresie USA " lokujcie swe kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić". Czy nadal tak sądzisz?
14. Z jakiej obietnicy wyborczej wywiązałeś się ?
15. Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie A. Gwiazdy z I Zjazdu Solidarności- jak wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest zdrajcą?
16. Kiedy spełnisz publiczne obietnice rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródła, bo "twoje" książki przyniosły straty? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB ?
17. Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu ?
Gdańsk ,
dn. 25.09. 1995r. Anna Walentynowicz
http://www.dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=521&Itemid=53
http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp11227.html
========================================
W wyborach prezydenckich w roku 1995 grupa Walentynowicz opowiedziała się przeciwko kandydaturze Wałęsy. Lepszą alternatywą był ich zdaniem nawet postkomunista Kwaśniewski.
"Zarówno jeden jak i drugi reprezentowali opcję agenturalną i promoskiewską, ale Kwaśniewski przynajmniej się z tym nie krył, a Wałęsa udaje przyjaciela Polski" - mówi dzisiaj Anna Walentynowicz.
Bój się Boga, Lechu
Na początku roku 1993 Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Kazimierz Świtoń i Kornel Morawiecki zażądali, by prokuratura ścigała ich za, to, że publicznie oskarżyli Lecha Wałęsę o współpracę z SB. Liczyli na to, że w trakcie procesu sądowego o znieważenia głowy państwa zostaną odtajnione dokumenty mające świadczyć o agenturalnych powiązaniach prezydenta.
Prokurator odmówił jednak wszczęcia wobec nich postępowania.
W maju 1994 roku w czasie promocji swojej książki w Poznaniu Anna Walentynowicz oskarżyła Wałęsę o złodziejstwo i przynależność do SB. W czasie kampanii prezydenckiej 1995 roku w lewicowej prasie ukazał się list otwarty do Wałęsy: "Ty się naprawdę nie boisz Boga, Lechu?". Składał się z 17 oskarżycielskich pytań, w których Walentynowicz zarzucała prezydentowi współpracę z SB, obyczajowe ekscesy, złodziejstwo i kłamstwa.
Twierdziła, że jego - i SB - współpracownik Wachowski szantażuje go zdjęciami ze wspólnych orgii. Policja, na wniosek sądu, skonfiskowała cały nakład wadowickiego miesięcznika "Nad Skawą", w którym miał ukazać się list
================================
http://www.efka.org.pl/index.php?action=z_art&ID=41
Zatem druk tych pytań jest ciekawą sprawą, czyżby był tu udział fanów Kwaśniewskiego, znaczy służb, którzy jakoś namówili do tego Panią Anię? Szkoda że te pytania wydrukowano w 1995, należało to zrobić znacznie wcześniej, np 5 czerwca 1992. Pewnie Kwaśniewski i tak by wygrał wybory, te pytania były dość mało znane wtedy, zresztą czy była jakaś różnica między nimi? ŻADNA. Kwestia niuansów. Wałęsa nie zatrudniałby komunistów, ale wiadome udeckie kadry, agentów itd Zaś Kwaśniewski bez krępacji sięgał po zasoby PZPR też.
Ciekawa jest też stalinowska rekwizycja nakładu "NAD SKAWĄ". To dopiero dowód na "wolność prasy" w III RP.
film o legendzie Solidarności, Annie Walentynowicz. Film „Anna Proletariuszka” w reżyserii Marka Ciecierskiego i Sławomira Grunberga to etiuda dokumentalna, będąca pracą dyplomową autorów. Wyprodukowany przez PWSFTviT w 1981 roku film przez lata nie był nigdzie pokazywany.
Dokument opowiada o Annie Walentynowicz – jej dojrzewaniu do roli ważnej postaci ruchu solidarnościowego, o strajku widzianym oczyma cichej bohaterki Sierpnia. Autorzy w ciekawy sposób wykorzystali materiały archiwalne.
ANNA PROLETARIUSZKA
Tytuł roboczy: MATKA COURAGE
Etiuda szkolna
Produkcja: Polska
Rok produkcji: 1981
Gatunek: Etiuda dokumentalna
Dane techniczne: Czarno-bialy. 35 mm. Orwo. 953 m. 35 min. Trudno palna. Negatyw obrazu. Negatyw tonu. Kopia pokazowa. Kopia wzorcowa. UWAGA Film zrealizowano w PWSFTviT przy wspolpracy MKZ NSZZ "Solidarnosc" w Gdansku.
Ekipa
Reżyseria: Marek Ciecierski, Sławomir Grunberg
Zdjęcia: Andrzej Wyrozębski
Współpraca realizatorska: Mariella Nitosławska, Filip Zylber, Andrzej Adamczak, Jerzy Białek, Czesław Chwiszczuk, Andrzej Gałecki, Mieczysław Hryniewicz, Jan Nowacki, Janusz Tryzno, Tomasz Sojka, Jadwiga Zauder
Muzyka: Wojciech Czajkowski
Dźwięk: Marian Szukalski
Montaż: Małgorzata Zając
Opieka pedagogiczna: Andrzej Brzozowski
Kierownictwo produkcji: Mieczysław Mękarski
Produkcja: PWSFTviT
Współpraca produkcyjna: MKS NSZZ "Solidarność" (Gdańsk)
STYROPIAN i PŁOT
A w stoczni władzą już delektował się Lech Wałęsa. Kiedy po wznowieniu strajku zebraliśmy się w sali BHP, postanowiliśmy zakończyć improwizację. Komitet strajkowy, straże, regulamin dla strajkujących, wreszcie uzgodnienie postulatów - wszystko musi być wzorowo zorganizowane i poprowadzone. Tu chodzi również o robotniczy honor. Zadań sporo. Ktoś to musi koordynować. Konieczne jest powołanie przewodniczącego.
Zgłosił się Lech. Prosił, by powierzyć mu tę funkcję, będzie się bardzo starał, a jeśli zawiedzie -możemy go wyrzucić. Zgodziliśmy się.
Bardzo szybko poczuł się wodzem. Już wkrótce sam, bez liczenia się z resztą komitetu, zaczął dobierać sobie współpracowników i pozbywać się tych, którzy mu się nie podobali. Wyrzucał wszystkich ludzi posiadających odmienne zdanie lub zbyt czujnie patrzących mu na ręce.
Niepotrzebny już był Piotr Maliszewski, bo był zbyt aktywny w pierwszych dniach strajku, za dużo widział, mógł popsuć wizerunek wodza w oczach innych.
Kozłami ofiarnymi kaprysów Wałęsy stali się: Maryla Płońska i Leszek Kaczyński. Maryla przeżyła to bardzo. Wycofała się całkowicie z działalności opozycyjnej. Kaczyński okazał się bardziej odporny. Wtedy odszedł, ale potem uznał, że opłaci mu się powrócić do kręgu wielbicieli Wałęsy.
Dostawało się też Alince Pieńkowskiej, ale ona lekceważyła jego humory. Mnie jeszcze nie ośmielił się pozbyć, chociaż pokorna to ja nie byłam. Nie zamierzałam pomagać mu w nieuczciwym działaniu. Pracę w komitecie strajkowym uważałam za służbę dla ludzi, a nie okazję do ustawienia się na piedestale i przygotowania sobie startu do wygodnego życia.
Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie chętnie posługują się drobnymi kłamstewkami, nawet jeżeli nie muszą. Pewnie czasem jest to nieszkodliwa słabość charakteru, częściej - chęć ukrycia większych oszustw.
U Wałęsy zaobserwowałam jedno i drugie.
Do nieszkodliwych zaliczam opowieści o styropianie. W sali BHP -a tam sypiali członkowie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego - nie było styropianu. Spaliśmy na krzesłach, fotelach, potem - na dostarczanych przez ludzi z zewnątrz -materacach. Joanna Gwiazdowa przespała noc czy dwie na podłodze, z wycieraczką pod głową zamiast poduszki.
Wałęsa miał do dyspozycji dwa fotele, potem jego „osobisty kamerdyner", Zenon Kwoka z MPK, codziennie przygotowywał mu posłanie na nadmuchiwanym materacu i przykrywał dwoma kocami. Gdzie ten historyczny styropian?
Od świtu zaczynały się rozmowy z delegacjami strajkujących z całego kraju, o każdej porze - meldunki łączników, a do późnej nocy - dyskusje. To oni, warta i łącznicy - ludzie, którzy byli na zewnątrz budynku -musieli zadowolić się styropianem.
Ja na styropianie nie spałam. Wałęsa - też nie. Ale widocznie uznał, że to brzmi ładniej - efektowniej i po robociarsku - niż fotele czy materace. On lubi nagiąć język do wrażenia.
Bardziej zagadkowa jest opowieść o skoku przez płot. Owszem, na spotkaniach WZZ, kiedy omawialiśmy scenariusz przyszłego strajku, skok przez płot był brany pod uwagę, ale jako sposób opuszczenia stoczni przez Wałęsę, gdyby strajk się nie udał. Nie było mowy o wskakiwaniu do stoczni przez płot, bo i po co? Jeśli załoga zdecyduje się na strajk, to wpuści Lecha zwyczajnie, przez bramę.
Ale strajk się zaczął, Wałęsy nie było, a płot czekał. Mający skakać pojawił się później i, jak twierdzą świadkowie, wykorzystał wejście do wydziału konstrukcyjnego. Dlaczego? Żeby robotnicy nie zorientowali się, że ich „przywódca" nie miał nic wspólnego z wybuchem strajku i żeby nie widzieli, kto go wprowadził. Przy bramach wejściowych stały straże stoczniowców i nikt nie odnotował powrotu Lecha do stoczni.
Zresztą sam Wałęsa wersję o skoku przez płot wymyślił dużo później. Najpierw miała to być dziura w płocie. (Tak zanotowała K. Jagiełło w książce „Kotwica i krzyż").
Sprawdzaliśmy. Jedyny, nadający się do przeskoczenia płot odgradza stocznię od innych zakładów, więc jak miałby się tam znaleźć niedoszły skoczek? Za dużo byłoby tego skakania. W całym ogrodzeniu nie można było znaleźć nawet śladu dziury, przez którą mógłby się prześliznąć człowiek. Więc ani skok, ani pełzanie.
Jedynie styropian i płot prześliznęły się już do historii.
Kogoś, kto zechce zająć się jej odkłamywaniem, czeka sporo pracy i wiele ciekawych odkryć. Będzie musiał szukać prawdy w spisywanych na gorąco relacjach uczestników wydarzeń sierpniowych i w późniejszych, ubarwionych już, wspomnieniach; w opowieściach „naocznych świadków" j tych, co wprawdzie znają je tylko z telewizji, ale zawsze wiedzą najlepiej; w nagraniach magnetofonowych, w filmach dokumentalnych i fabularnych; w archiwach „Solidarności", SB, rządu, partii i osób prywatnych; w wywiadach prasowych z tamtego okresu i w wypowiedziach, ogłaszanych kilka czy kilkanaście lat później.
Jeśli takiemu wnikliwemu badaczowi uda się jeszcze dotrzeć do tajnych dokumentów Moskwy i Waszyngtonu, jeśli potrafi logicznie myśleć i postanowi być całkowicie bezstronny - to, być może, wówczas nie będę już musiała zadawać kłopotliwych pytań.
Wtedy, w czasie tych gorących sierpniowych dni, nie miałam wątpliwości. Byliśmy razem - cała stoczniowa rodzina - i wiedzieliśmy, że popierają nas zakłady pracy w całym kraju. My, w ich imieniu, mieliśmy wymusić na przedstawicielach rządu PRL zaakceptowanie każdego z dwudziestu jeden postulatów MKS. Podzieliliśmy się pracą. Mnie przypadło w udziale przygotowanie się do negocjacji w sprawie dotyczącej urlopów macierzyńskich. Każdy członek MKS współpracował z jednym z doradców. „Moim" doradcą był Andrzej Wielowieyski, ten sam, który po ośmiu latach, w wywiadzie udzielonym RWĘ powiedział, że w sierpniu 1980 r. Andrzeja Gwiazdy w ogóle w stoczni nie było. Andrzeja, który wraz ze strajkującymi z Zakładów ELMOR opracował listę postulatów strajkowych, później uzupełnioną i przyjętą przez MKS! Andrzeja, który był „sercem i motorem" rokowań z ekipą rządową!
Może i mnie tam nie było? Nie było Piotra Maliszewskiego, Maryli Płońskiej i wielu innych osób, które nie dały się zaprząc do karety „wodza"?
Niełatwe zadanie czeka historyków. Może znajdą odpowiedź na moje pytania, przynajmniej na niektóre z nich.
Dlaczego nawet KOR - utworzony przecież dla obrony robotników - do ostatniej chwili był przeciwny postulatowi pierwszemu, czyli powołaniu wolnych związków zawodowych? Jacek Kuroń wysłał nawet swojego emisariusza, Adama Michnika, z poleceniem:
- Jedź do stoczni, wybij im z głowy te związki. Przecież to jest niemożliwe w tym systemie. Ciebie tam lubią, masz szansę ich przekonać.
Michnik miał pecha, A może szczęście? Aresztowany na dworcu, nie dotarł do nas i niczego nie wybił nam z głowy. Można powiedzieć, żerna swój udział w powstaniu „Solidarności.
W jakim celu i na czyje polecenie pojawili się w stoczni reprezentanci „opozycyjnej warszawki" - Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki?
Nikt ich przecież nie zapraszał, ale skoro już znaleźli się wśród nas, przyjęliśmy argumenty Geremka, że rozmowy z przedstawicielami rządu mogą być trudne i przyda się ktoś doświadczony, obyty w kontaktach z władzą, czyli poseł PRL, Tadeusz Mazowiecki. Ta dwójka „ekspertów" dobierała sobie współpracowników.
Dlaczego doradcy usiłowali nakłonić nas do rezygnacji z postulatów mówiących o uwolnieniu więźniów politycznych i o powołaniu wolnych związków zawodowych? (Przecież PRL ratyfikowała Konwencję nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy). Komu chcieli się przysłużyć? Na czyje pochwały i wdzięczność liczyli? O czym rozmawiali z ekipą rządową po wyjściu ze stoczni, kiedy udawali się na spoczynek do tego samego hotelu? Czy im również doradzali?
Czy ktoś teraz wie, że Andrzej Gwiazda, najpracowitszy, najbardziej nieustępliwy negocjator w rozmowach z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim - nie złożył podpisu pod tekstem końcowego porozumienia? Włożył mnóstwo pracy w jego przygotowanie, walczył o każde słowo, ale przecież nie decydował sam. Inni członkowie MKS podpisali - on nie.
Nie chciał swoim nazwiskiem firmować porozumienia niezgodnego z pierwotną wersją, nie akceptował szeregu ustępstw ze strony Wałęsy. Czy przewidywał, że większość postulatów pozostanie fikcją?
Chyba miał rację. Komuniści w PRL przynajmniej udawali, że chcą się wywiązać z zawartej umowy. Rządzący „wolną" Polską ich następcy i przyjaciele pewnie zapomnieli, co podpisywali.
„Wolność słowa, druku i publikacji?" - Proszę bardzo, byleby nie krytykować aktualnych właścicieli Rzeczpospolitej.
„Rekompensata w razie wzrostu cen?" - Budżet nie ma pieniędzy.
„Prawo do strajku?" - Strajkujcie sobie nawet miesiącami, nas to nie obchodzi, mamy ważniejsze sprawy na głowie.
„Obniżyć wiek emerytalny, a przy ustalaniu wysokości emerytur i rent uwzględniać wzrost kosztów utrzymania?" - O nie! I tak za dużo jest tych darmozjadów!
„Dobór kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej?" - Żadna z rządzących partii na to się nie zgodzi.
„Poprawić warunki pracy służby zdrowia? Skrócić czas oczekiwania na mieszkanie?"
Łatwo o tym zapomnieć, gdy się jest lokatorem Belwederu. Lech Wałęsa szybko zapomniał o tym, że - kiedy był bezrobotnym ojcem rodziny - dostawał od kolegów „zasiłek" w wysokości pięciu tysięcy złotych, co było kwotą znacznie wyższą niż przeciętny zarobek w kraju.
Zapomniał, skąd brały się - w czasie strajku - sterty pieniędzy, ułożone na ladzie szatni w sali BHP.
Przynosili je ludzie, majętni i ubodzy, z nadzieją, że jeśli nam pomogą, jeśli zwyciężymy - wszystkim będzie się żyło lepiej.
W 1980 roku i ja w to wierzyłam.
LUDZIE Z NAZWISKAMI
Nie muszę się zastanawiać, od kogo zacząć prezentację. Joanna Duda-Gwiazda i jej mąż, Andrzej Gwiazda - założyciele Wolnych Związków Zawodowych. Ludzie wielkiego serca i kryształowej uczciwości. Ich spokój i wiedza dawały poczucie bezpieczeństwa. Zaufałam im od „pierwszego wejrzenia". Ze zdziwieniem uświadomiłam sobie, że - pomimo imponującego mi wyższego wykształcenia - są zupełnie „normalni". Tacy bezpośredni, serdeczni, wyrozumiali. Nie oznacza to, że od razu poczułam się swobodnie, ponieważ w stoczni dystans między inżynierem a robotnikiem był ogromny, Gwiazdowie byli dla mnie (i są nadal) godnymi najwyższego szacunku autorytetami. Upłynęło sporo czasu, zanim zdołałam uwierzyć, że między nami możliwa jest również szczera przyjaźń. Od piętnastu lat, od początku naszej znajomości, zawsze ważna była dla mnie ich opinia w każdej sprawie, nawet osobistej. O nich - jako jedynych - mogę powiedzieć, że nigdy nie zawiedli.
A inni?
Wówczas bardzo wysoko ceniłam również Bogdana Borusewicza, którego sposób bycia - spokój i pewność siebie - działały na mnie kojąco, podobnie jak obecność Joanny i Andrzeja. Wiedziałam, że jako członek KOR nie podpisał deklaracji WZZ, ale współpracował z nami i był w ścisłej czołówce. (Dla działaczy KOR miałam wielki szacunek, chociaż KOR był przeciwny powołaniu WZZ, argumentując tym, że mogą nie mieć możliwości obronienia nas).
Alina Pierikowska (obecnie żona Bogdana), drobna, krucha blondynka, była mi kiedyś bardzo bliska. Pracowała jako pielęgniarka w stoczniowym szpitalu. Przygnieciona kłopotami osobistymi chyba szukała-podobnie, jak ja-miejsca, gdzie można się przydać, zrobić coś dla innych. Przy niej nie czułam się onieśmielona, łatwo znajdowałyśmy wspólny jeżyk. Obie rozpoczynałyśmy przecież edukację polityczną.
Bywał w moim mieszkaniu Krzysztof Wyszkowski - sympatyczny, młody, a już siwy redaktor pisemka „Robotnik". Wyszkowski wkrótce przeniósł się do Krakowa.
Bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie Leszek Kaczyński, młody prawnik. Kończył wtedy pracę doktorską. „Wpadka" mogłaby uniemożliwić mu jej obronę, staraliśmy się więc go oszczędzać i chronić. Nie ujawniał nigdzie swoich powiązań z naszą grupą, ale był zawsze do
dyspozycji wtedy, gdy go potrzebowaliśmy. Uczył i pomagał.
A po latach, z niedowierzaniem i przykrością, słuchałam słów
prezesa NIK, Lecha Kaczyńskiego:
- ... na niektóre afery trzeba przymknąć oko dla dobra reformy.
Trudno nie wspomnieć o Edwinie Myszku, malarzu okrętowym, którego nazwisko - obok Joanny i Andrzeja Gwiazdów, Krzysztofa Wyszkowskiego i Antoniego Sokołowskicgo - figuruje na liście założycieli WZZ (29.04.1978 - to dokładna data utworzenia Wolnych Związków Zawodowych). Myszk aktywnie współpracował z KOR, cieszył się dużym zaufaniem związkowców, powierzono mu nawet funkcję skarbnika. Oszukał nas wszystkich. W połowie roku 1979 dowiedzieliśmy się, że jest agentem służby bezpieczeństwa. Pomógł nam przypadek. Myszk dopuścił się jakiegoś oszustwa matrymonialnego, a pokrzywdzona dotarła do nas i opowiedziała o swoich kłopotach, o braku reakcji ze strony organów ścigania i sprawiedliwości. Musieliśmy być ostrożni. Przeanalizowaliśmy cały ciąg „dziwnych" zdarzeń: wpadki z nie wyjaśnionych przyczyn, znikające plakaty, o których wiedziałam tylko ja i Myszk...
Myszk zrozumiał w pewnym momencie, że my już jemu nie ufamy. Postanowił się wycofać, lecz zanim odszedł, zdążył jeszcze zdefraudo-wać część naszych pieniędzy i wydać fałszywy numer „Robotnika
Wybrzeża".
Leszek Kaczyński, któremu przekazałam wiadomość o zdemaskowaniu Myszka, wykrzyknął:
- To niemożliwe. Ja mu bardziej ufałem niż Borusewiczowi!
Może nie warto byłoby poświęcać tyle miejsca zdrajcy, gdyby nie fakt, że już w grudniu 1979 Edwin Myszk, w mundurze oficera MO pilnował aresztowanych działaczy Związku, a i teraz - po upadku PRL - wiedzie mu się nie najgorzej. Poszerzył listę kapitalistów. Jako szef Wydawnictwa GRAF, Wydawnictwa powstałego na podstawie znacznego kapitału, w czasie, gdy większość uczciwych Polaków wchodziła do niepodległej Ojczyzny z pustymi kieszeniami.
Odrodzenie wolności pozwoliło swobodnie drukować te książki, które przez40 lat można było poznawać pod osłoną konspiracji. Edwin Myszk, jako jeden z pierwszych wydawców RP, wydawał w swoim nowym Wydawnictwie GRAF książki o Piłsudskim, Legionach, a także Biblię oraz wiele innych tytułów rozpowszechnianych przedtem wyłącznie w drugim obiegu. Wówczas, gdy większość uczciwych Polaków zachłystywała się wolnością, dawni paziowie komunizmu, których typowym przedstawicielem jest Edwin Myszk, pomnażali swoje kapitały, prezentując wielką aktywność w zakresie dziwnie brzmiącego nadrabiania zaległości kultury narodowej, tej kultury, którą przecież tak dokładnie i systematycznie sami niszczyli i niweczyli przez wszystkie lata sockomunizmu.
Czy można się dziwić, że ci, których do tej pory nie udało się zdemaskować, też nieźle się urządzili w wolnej Rzeczpospolitej?
Lecha Wałęsę poznałam na pierwszym spotkaniu w moim domu. Może powinnam zetknąć się z nim wcześniej - do 1976 roku pracował w Stoczni Gdańskiej, a w 1970, jak mówił, był przywódcą strajku - ale jakoś nie mogłam go sobie przypomnieć. Później usłyszałam nazwiska dalszych dwóch przywódców. Raz był to Ryszard Kudła, innym razem - Kazimierz Szołoch. I każdy z tych trzech miał być przywódcą jedynym.
Na pierwszym spotkaniu Wałęsa twierdził, że szedł pół kroku przed tłumem atakującym Komitet Wojewódzki PZPR. Na następnych - ta odległość urosła do dwóch metrów, jak w wędkarskich opowieściach o „taaakiej rybie"! Wspominał również o jakimś posiedzeniu komitetu
strajkowego, na którym został wybrany przewodniczącym i już zamierzał wstać i „przewodniczyć", gdy dyrektor Zaczyk przytrzymał go za rękaw. Można było wierzyć lub nic, ale trzeba przyznać, że opowiadać umiał barwnie. Zafascynowana słuchałam, jak doskonale sobie radził z kolportażem ulotek i ucieczką przed ubekami, jaki był odważny i pomysłowy. Nawet kiedy okazało się, że w podanym przez niego miejscu o ulotkach nikt nie słyszał, nie speszył się. Znalazł jakieś wytłumaczenie. W ogóle trudno go było speszyć. Kiedyś - chcąc chyba uwiarygodnić swoją pierwszoplanową rolę w wydarzeniach grudniowych-wygadał się, że w styczniu 1971 r. był wzywany na przesłuchanie,
aby -jako „prowodyr" strajku - rozpoznać na filmie znane sobie twarze uczestników zajść ulicznych. Na słowa Joanny Gwiazdowej:
- Aha, to już wiemy, skąd było tyle aresztowań w 1971 roku, to ty wyświadczyłeś nam tę niedźwiedzią przysługę - odpowiedział:
- Głupia jesteś! To też są ludzie, z którymi trzeba pracować. Chciał nam chyba wmówić, że wśród przesłuchujących go milicjantów prowadził agitację polityczną.
Wałęsa zawsze wiedział lepiej. Już na pierwszym spotkaniu, w moim domu, dał to wszystkim do zrozumienia:
- Co wy tutaj tak do d... działacie. Tu trzeba zorganizować,
tu trzeba sprawnie, tu trzeba... tego... no...
- Tak, zgoda, panie Wałęsa. Właśnie czekaliśmy na kogoś, kto nam
wszystko sprawnie zorganizuje. Proszę, niech pan zabiera się do dzieła
- odpowiedział spokojnie Andrzej Gwiazda.
Taka to była widocznie „specjalność" stoczniowych robotników, że ich pierwsze wejście na tajne zebranie wymagało od organizatorów dużej wyrozumiałości. Ja przecież też się nie popisałam. Tylko że ja bardzo się wstydziłam swoich braków.
Zastanawiałam się później, jak to było możliwe, że Wałęsie tak wiele uchodziło „na sucho", podczas gdy na przykład Antoni Sokołowski, jeden z założycieli WZZ, został bardzo surowo oceniony i natychmiast wykluczony ze Związku za błąd, do którego się przyznał i którego chyba sam sobie nie wybaczył do śmierci.
Sokołowski nie bywał u mnie w domu. W maju 1978 r., w miesiąc po powstaniu WZZ, podziękowano mu za współpracę. Jego dramat znam z opowiadań. Był to niemłody, schorowany robotnik stoczni, który od kilku lat już nie pracował i bezskutecznie procesował się o odszkodowanie za utratę zdrowia. Kiedy jego nazwisko pojawiło się - obok nazwisk Gwiazdów, Borusewicza, Wyszkowskiego – pod tekstem deklaracji założycielskiej WZZ, wezwano go na milicję. Tam położono przed nim ponad 200 000 zł (a wtedy miesięczna płaca wynosiła około 2 000 zł) i oświadczenie potępiające działalność Związku.
Podpisał, Wziął pieniądze.
Bardzo szybko zaczęły go dręczyć wyrzuty sumienia. Nawet pieniądze - ogromna przecież kwota - wcale go nie cieszyły. Przyszedł z nimi do Borusewicza, chciał je przekazać na działalność opozycyjną, błagał o stworzenie mu szansy powrotu, ale Bogdan był twardy. Dla słabych, chwiejnych nie ma u nas miejsca.
Antoni Sokołowski nie doczekał Sierpnia. Zmarł, opuszczony przez kolegów i przyjaciół - tragiczna ofiara wieloletniej, ciężkiej pracy, chwili słabości i wyrzutów sumienia. Nie umiał się bronić. Nie umiał zrobić z siebie bohatera, który naraża swoje dobre imię, aby zdobyć pieniądze dla organizacji. Ktoś inny pewnie by to potrafił
http://www.ivrzeczpospolita.pl/walent.html
Dla mnie niczym hiena, której ktoś zamierza zabrac kawałek padliny - warcząc i szczekając, opluwając śliną wszystkich naokoło.
Wklejam to jego warczenie i szczekanie:
Ile złego Ci ludzie Polsce i mnie uczynili
http://www.mojageneracja.pl/1980/0_0_11_3
13.09.2008 o 06:40
To były teksty paszkwile , kłamstwa rozprowadzane przez SB , aparat komunistyczny , Walentynowicz i jej kolesi w Polsce i po całym świecie
Czy mogłemosiągnąć dla Polski więcej? wygrać z Kwaśniewskim wybory Prezydenckie kiedy SB wraz z Walentynowiczy i jej kolesiamifabrykowała i rozprowadzałapo całym Kraju i nie tylko między innymi tego typu z fabrykowane kłamstwa , pomówienia , paszkwile , ilu ludzi w to uwierzyło i ilu zdegustowanych nie zagłosowało na mnie i mój program .
Oceńcie samico Ci ludzie wyprawiali i wyprawiają do dziś i ile więcej można by było osiągnąć gdyby nie ich kretyńska robota ,
Kto za nimi stoi ?, komu służą ?czy to tylko ich dewiacja pod nazwanąparanoja?mania prześladowcza ,podejrzliwości , zawiść, zazdrość , ja nie wiem co to jest .
List otwarty Anny Walentynowicz do Lecha Wałęsy [rozprowadzany masowo w okolicach wyborów]
List otwarty do Lecha Wałęsy, kandydata na Prezydenta RP
Na naszych oczach przeszłość ulega zakłamaniu i manipulacji. Aby ocalić prawdę, ktoś musi zapytać o fakty. Dopóki jeszcze żyją ich świadkowie.
Lata wspólnej działalności nakładają na mnie obowiązek zadania kandydatowi na urząd Prezydenta RP - Lechowi Wałęsie kilku pytań.
Oświadczam, że biorę odpowiedzialność za treść pytań i zawarte w nich sugestie. Życzę sobie przeprowadzenia dowodu prawdy przed sądem.
1.Czy pamiętasz, jak w styczniu 1971 r. przyznałeś, że na zadanie SB dokonywałeś identyfikacji uczestników zajść grudniowych z fotografii i filmu ? Czy teraz możesz podać powody tych działań ? [Kłamstwo świadek nagrana kaseta ]
2.Dlaczego okłamałeś wszystkich mówiąc o przeskoczeniu płotu, podczas gdy na strajk 14.08.1980 r. zostałeś dowieziony motorówką z Dowództwa Marynarki Wojennej z Gdyni ? [Kłamstwo dokumenty i świadkowie]
3.Jak godziłeś swoją katolicką moralność z głośnymi przygodami ,o które żona robiła Ci publiczne awantury w 1980 r.? [Kłamstwo świadek żona]
4. 9 grudnia 1980 r. przyznano "Solidarności" pierwszą nagrodę; 30 tys. USD. Co z tymi pieniędzmi ? [Kłamstwo odebrał Lis w sprzęcie]
5.Co zrobiłeś z 60 tys. USD nagrody szwedzkiej prasy, którą miałeś przekazać na Panoramę Racławicką, lecz nigdy nie przekazałeś ? [Kłamstwo warunkiem był przyjazd nie odebrano]
6.Czy mieszkanie przy ul. Polanki 52 kupiłeś, czy otrzymałeś w darze i od kogo? [Kłamstwo kupione załatwiał ks Jankowski]
7.W jakiej kwocie Bagsik i inni biznesmeni finansowali Twoją pierwszą kampanię wyborczą ? [kłamstwo odpowiedzialny MERKEL]
8.Czy uważasz za właściwe, że głowa państwa lokuje pieniądze w bankach zagranicznych, wbrew polskiemu prawu ? [kłamstwo ani grosza nie mam za granicą]
9.Czy w 1981 r. byłeś informowany przez Prezydium MKZ, że M. Wachowski jest kapitanem ? [Tak ale kłamstwo]
10.Czy Wachowski posiada Twoje zdjęcia ze wspólnych orgii i dlatego nie zareagowałeś na jego poczynania?[Kłamstwo Nie było takich zdjęć][i]
11.Czy SB szantażowała Cię ujawnieniem wszczętych postępowań karnych o kradzieże przed sądem dla nieletnich i sądem rejonowym, wymuszając pełną współpracę ? [Kłamstwo nigdy nie byłem karany ]
12.Za jakie zasługi w obozie w Arłamowie przyznano Ci prawo polowania z Kiszczakiem i 5 – tygodniowy pobyt z całą rodziną, gdy innym odmawiano zwykłych widzeń ? [Kłamstwo całkowite]
13.Czy pamiętasz swoja wypowiedź na Kongresie w USA "lokujcie swoje kapitały w Polsce, bo na nędzy i głupocie można najlepiej zarobić", czy nadal tak sądzisz ?[Kłamstwo]
14.Z jakiej obietnicy wyborczej się wywiązałeś ? [wszystko co się tylko dało]
15.Czy teraz potrafisz odpowiedzieć na pytanie Andrzeja Gwiazdy z 1 zjazdu "Solidarności", jak wygląda dogadanie się Polaka z Polakiem, gdy jeden jest zdrajcą ? [Zdrajcami to są Wam podobni paranoicy]
16.Kiedy spełnisz publiczną obietnicę rozliczenia się z majątku i wskażesz jego prawdziwe źródła, bo Twoje książki przyniosły straty ? Podobnie z obietnicą wyjaśnienia stosunków z SB? [Jestem zlustrowany i+mam status pokrzywdzonego ,wszystko a nawet więcej oddałem do Częstochowy]
17.Czy nie dość już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy Ty naprawdę nie boisz się Boga, Lechu ?
Anna Walentynowicz [Te epitety dokładnie pasują do tej Pani i jeszcze więcej należało by dodać]
Kogo reakcję to przypomina? Nie złodzieja złapanego na goracym uczynku, który wrzeszczy "Łapaj złodzieja"?
pozdr
One jednak pomogły Kwaśniewskiemu mniej czy więcej. Gdyby od roku 1992 obrabiać na poważnie bolka, to może inny kandydat spoza agentów, komunistów, Żydów, miałby szansę.
Należało pchać w 1995 samego Andrzeja Gwiazdę jako kandydata, albo konsekwetnie Lecha Kaczyńskiego już twardo. Kampania wymaga kasy. Warto zapytać Panią Anię o szczegóły akcji "pytania do bolka" tuż przed wyborami 1995. Kto Ją do tego namówił? Czy zdawała sobie sprawę że to zwiększa szanse zawodowego bolszewika Kwaśniewskiego? Dwie kadencje rządził...
Wałęsa odszedłby po II kadencji i mielibyśmy z nim spokój. Być może Lech Kaczyński, albo Andrzej Gwiazda byłby prezydentem w 2000 roku.
Kończąc. Popieram te pytania, ale zła była data ich postawienia, należało to zrobić np 4 czerwca 1992 po NOCNEJ ZMIANIE zaraz.
Znalałem jeszcze ciekawostkę.
===================================
Podzieliliśmy się pracą. Mnie przypadło w udziale przygotowanie się do negocjacji w sprawie dotyczącej urlopów macierzyńskich. Każdy członek MKS współpracował z jednym z doradców.
„Moim" doradcą był Andrzej Wielowieyski,
ten sam, który po ośmiu latach, w wywiadzie udzielonym RWĘ powiedział, że w sierpniu 1980 r. Andrzeja Gwiazdy w ogóle w stoczni nie było. Andrzeja, który wraz ze strajkującymi z Zakładów ELMOR opracował listę postulatów strajkowych, później uzupełnioną i przyjętą przez MKS! Andrzeja, który był „sercem i motorem" rokowań z ekipą rządową!
===================================
http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp3881.html
Ci doradcy zebrani przez Mazowieckiego, Geremka to w 90% niesłychana swołocz ANTYPOLSKA, masoni, lewacy, zjednoczyli się w LID czyli nowym PZPR, dopiero w III RP pokazali KIM SĄ.
http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=Andrzej_Wielowieyski
http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Wielowieyski
córka
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dominika_Wielowieyska
16 komentarzy
1. Ks. Zaleski
2. oki bardzo proszę za chwilkę
3. wielkie podziekowania dla Mirka Domińczyka
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Dziękuję
5. Anna Walentynowicz do nas przemawia - coś wspaniałego!
6. Pani Maryla
7. Jerzy Urbanowicz
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. "PRZEKAŻCIE BABCI,ZE ZACHOWAŁAM SIE JAK TRZEBA"!
Errata
9. Bóg Zapłać -
- Marylu, Pani Annie i Wszystkim.
Eugen
Czyń lub Giń.
STEIN
10. POLONIA OKLASKUJE CENCKIEWICZA
Errata
11. Siedemnaście pytań Anny Walentynowicz do Wałęsy (1995)
======================================== W wyborach prezydenckich w roku 1995 grupa Walentynowicz opowiedziała się przeciwko kandydaturze Wałęsy. Lepszą alternatywą był ich zdaniem nawet postkomunista Kwaśniewski. "Zarówno jeden jak i drugi reprezentowali opcję agenturalną i promoskiewską, ale Kwaśniewski przynajmniej się z tym nie krył, a Wałęsa udaje przyjaciela Polski" - mówi dzisiaj Anna Walentynowicz. Bój się Boga, Lechu Na początku roku 1993 Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Kazimierz Świtoń i Kornel Morawiecki zażądali, by prokuratura ścigała ich za, to, że publicznie oskarżyli Lecha Wałęsę o współpracę z SB. Liczyli na to, że w trakcie procesu sądowego o znieważenia głowy państwa zostaną odtajnione dokumenty mające świadczyć o agenturalnych powiązaniach prezydenta. Prokurator odmówił jednak wszczęcia wobec nich postępowania. W maju 1994 roku w czasie promocji swojej książki w Poznaniu Anna Walentynowicz oskarżyła Wałęsę o złodziejstwo i przynależność do SB. W czasie kampanii prezydenckiej 1995 roku w lewicowej prasie ukazał się list otwarty do Wałęsy: "Ty się naprawdę nie boisz Boga, Lechu?". Składał się z 17 oskarżycielskich pytań, w których Walentynowicz zarzucała prezydentowi współpracę z SB, obyczajowe ekscesy, złodziejstwo i kłamstwa. Twierdziła, że jego - i SB - współpracownik Wachowski szantażuje go zdjęciami ze wspólnych orgii. Policja, na wniosek sądu, skonfiskowała cały nakład wadowickiego miesięcznika "Nad Skawą", w którym miał ukazać się list ================================ http://www.efka.org.pl/index.php?action=z_art&ID=41
Zatem druk tych pytań jest ciekawą sprawą, czyżby był tu udział fanów Kwaśniewskiego, znaczy służb, którzy jakoś namówili do tego Panią Anię? Szkoda że te pytania wydrukowano w 1995, należało to zrobić znacznie wcześniej, np 5 czerwca 1992. Pewnie Kwaśniewski i tak by wygrał wybory, te pytania były dość mało znane wtedy, zresztą czy była jakaś różnica między nimi? ŻADNA. Kwestia niuansów. Wałęsa nie zatrudniałby komunistów, ale wiadome udeckie kadry, agentów itd Zaś Kwaśniewski bez krępacji sięgał po zasoby PZPR też. Ciekawa jest też stalinowska rekwizycja nakładu "NAD SKAWĄ". To dopiero dowód na "wolność prasy" w III RP.
12. Dziękuję za wywiad!
hrabia Pim de Pim
13. Istnieją filmy dokumentalne o Annie Walentynowicz
film o legendzie Solidarności, Annie Walentynowicz. Film „Anna Proletariuszka” w reżyserii Marka Ciecierskiego i Sławomira Grunberga to etiuda dokumentalna, będąca pracą dyplomową autorów. Wyprodukowany przez PWSFTviT w 1981 roku film przez lata nie był nigdzie pokazywany.
Dokument opowiada o Annie Walentynowicz – jej dojrzewaniu do roli ważnej postaci ruchu solidarnościowego, o strajku widzianym oczyma cichej bohaterki Sierpnia. Autorzy w ciekawy sposób wykorzystali materiały archiwalne.
http://www.lodzcity.pl/wydarzenie/legenda-sierpnia-w-stacji-nowa-gdynia
ANNA PROLETARIUSZKA
Tytuł roboczy: MATKA COURAGE
Etiuda szkolna
Produkcja: Polska
Rok produkcji: 1981
Gatunek: Etiuda dokumentalna
Dane techniczne: Czarno-bialy. 35 mm. Orwo. 953 m. 35 min. Trudno palna. Negatyw obrazu. Negatyw tonu. Kopia pokazowa. Kopia wzorcowa. UWAGA Film zrealizowano w PWSFTviT przy wspolpracy MKZ NSZZ "Solidarnosc" w Gdansku.
Ekipa
Reżyseria: Marek Ciecierski, Sławomir Grunberg
Zdjęcia: Andrzej Wyrozębski
Współpraca realizatorska: Mariella Nitosławska, Filip Zylber, Andrzej Adamczak, Jerzy Białek, Czesław Chwiszczuk, Andrzej Gałecki, Mieczysław Hryniewicz, Jan Nowacki, Janusz Tryzno, Tomasz Sojka, Jadwiga Zauder
Muzyka: Wojciech Czajkowski
Dźwięk: Marian Szukalski
Montaż: Małgorzata Zając
Opieka pedagogiczna: Andrzej Brzozowski
Kierownictwo produkcji: Mieczysław Mękarski
Produkcja: PWSFTviT
Współpraca produkcyjna: MKS NSZZ "Solidarność" (Gdańsk)
http://filmpolski.pl/fp/index.php/321938
14. STYROPIAN i PŁOT
15. > Emisariuszu: A zwróciłeś uwagę, jak zareagował LW na 17 pytań?
16. Jednak te pytanie powinny ukazać się wcześniej, to był błąd!
Ci doradcy zebrani przez Mazowieckiego, Geremka to w 90% niesłychana swołocz ANTYPOLSKA, masoni, lewacy, zjednoczyli się w LID czyli nowym PZPR, dopiero w III RP pokazali KIM SĄ. http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=Andrzej_Wielowieyski http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Wielowieyski córka http://pl.wikipedia.org/wiki/Dominika_Wielowieyska