1. Jarosław Kaczyński jest omylny, jak każdy człowiek.  Popełnia błędy w polityce, zwłaszcza kadrowej. Niektóre udaje się naprawić współpracownikom, inne tworzą dość trwałe bruzdy na tkance polskiej historii.  Poważnym błędem J. K. było postawienie na czele  sztabu kampanii prezydenckiej Joanny Kluzik-Rostowskiej. Błąd na miarę utraty prezydentury wydaje właśnie swoje owoce. Rozłam w PiS to ledwie pierwszy rys szkicu przygotowanego kilka miesięcy temu w zaciszu gabinetów przez kreatorów III RP. Medialne pompowanie rozłamowców, jako alternatywy dla pikującego (nieuchronnie) w przepaść rządu Tuska, staje się wentylem bezpieczeństwa dla władców marionetek.  Jarosław Kaczyński jest omylny, lecz wszystkie znaki na ziemi i niebie pokazują na niego jako na realny biegun, wokół którego powinni gromadzić się polscy patrioci i zwolennicy ustroju demokratycznego.  Cała reszta polskiej sceny politycznej to magiel, bardziej lub mniej kontrolowany przez obóz „targowicy”. Alternatywa bezalternatywna.  Pączkowanie chorych fraktali państwa, prawa, gospodarki, polityki wewnętrznej i zagranicznej. Jednym słowem kontynuacja wariantów gry na osłabienie Polski, jeśli tylko to gwarantuje utrzymanie własnych przywilejów trwania przy władzy.

 

2. Bardzo dobrze, że rozłamowcy odchodzą już dziś a nie za kilka miesięcy. Takie zagranie tuż przed kampanią parlamentarną przyniosłoby bowiem znacznie większe straty partii. Skoro rozłam jest faktem, a moment tuż przed kampanią samorządową nie został wybrany przez władców marionetek przypadkowo, PiS powinien natychmiast po wyborach oczyścić własne szeregi z polityków chcących się układać z układem. Oczyszczanie struktur to naturalna konsekwencja zdrady. Chirurgiczna precyzja tej operacji jest warunkiem, że PiS przetrwa. Jarosław Kaczyński nie powinien jednak na tym poprzestać. Powinien zagrać na wzmocnienie partii. Nie ma ludzi niezastąpionych. W Polsce jest sporo utalentowanych polityków, działaczy samorządowych i społecznych, którym warto zaufać. Trzeba po nich sięgnąć – aktywnie, kreatywnie, według przemyślanego planu. Bierność połączona z promocją wiernych, ale miernych  jest passe. Najgorszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie partii w skorupce jajka.  Inkubacja wymaga jednak mocnego i bezpośredniego  zaangażowania samego Prezesa i zaufanych sztabowców w odbudowę struktur partii w terenie. Licznych projektów, kontaktów face to face, rozmów, otwarcia…Akademia Samorządowa to świetny pomysł. Potrzeba jeszcze kilku takich projektów, które zaczną organizować życie w PiS wokół konkretnych problemów i poszukiwania rozwiązań.  Jednym słowem, gra na think tanki,  pracę organiczną od podstaw, przewietrzenie, odświeżenie,  i wzmocnienie struktur.

3. Z perspektywy interesu PiS nie warto zajmować się rozłamowcami ani jednego dnia dłużej. Popłynęli. Otrzymają wszelkie wsparcie medialne od mainstreamu. W dłuższej perspektywie mają szansę osłabić PO i przemeblować hierarchie sił  wokół Tuska i Komorowskiego. PiS musi popracować nad alternatywami kontaktowania się ze społeczeństwem przy założeniu, że mainstream przez 48 godzin na dobę będzie atakował każdy ruch i posunięcie Prezesa. Tego dogmatu władców i sługusów III RP nic nie zmieni – nawet abdykacja Jarosława Kaczyńskiego. Los rozłamowców jest dziś niejasny. Wróżenie z fusów mówi, że albo staną się przystawką PO, albo – w wariancie budowania mocnej partii i przy spadku notowań Tuska – osłabią PO. Mleko się rozlało i tylko dziecko z tego powodu płacze.

4. Dzień w mediach bez plucia na Jarosława Kaczyńskiego to dzień stracony. Ten dogmat ma swoje racjonalne uzasadnienie i nie jest tylko przejawem złej woli oligarchów medialnych i ich oficerów. Gdyby nie ta zasłona dymna, nieudolny nierząd Tuska nie miałby szans na trwanie, Bronisław Komorowski nie zostałby Prezydentem Polski, a Rychy i Zdzichy nie miałyby tak doskonałych warunków do kręcenia lodów. Cele udawało się jak dotąd osiągać, bo PiS – tu Marek Migalski ma rację – był nieudolną opozycją. Nie tylko po tragedii smoleńskiej, od trzech lat. Krytyka poczynań rządu była niewyraźna, rachityczna, chybiona i zdalnie tłumiona przez motłoch udający elity. Co trzeba uczynić? Niewiele. Nauczyć się grać na kilku fortepianach. Utworzyć orkiestrę z wieloma zespołami. Obok sekcji patriotycznych trąbek i bębnów muszą pojawić się inne sekcje instrumentalne – smyczki, kontrabasy, flety i kilku nowych wokalistów. Batuta i dyrygent może być tylko jeden. Właściwie politycy PiS powinni sobie odpuścić występy w telewizjach, a jeśli już się na nie zdecydują,  to po gruntownym przygotowaniu do odegrania własnej roli. Co zamiast mediów mainstreamu? Fraktalna sieć samoorganizującego się społeczeństwa, w tym media pozostające poza kontrolą rządu i internet.

5. Rozłamowcy wierzą lub udają, że wierzą  w szlachetne intencje własne, które skłoniły ich do rozstania z PiS. Obserwacja pierwszych ruchów na scenie medialnej nie pozostawia złudzeń. Działają tak, żeby maksymalnie osłabić PiS. Działają, jeśli wierzyć sondażom, skutecznie i bezwzględnie. Nic tu nie dzieje się bez przygotowania i spontanicznie. Rozłam zaplanowany niczym specjalnym nie różni się od zdrady, lecz nie przesądza jeszcze, czy w kolejnych miesiącach rozłamowcy zaczną naśladować raczej św. Piotra niż Judasza. Na oko to sympatyczni ludzie.  Czego szukają dla siebie? Kasy i dostępu do koryta, czy miejsca w polityce, żeby realizować własne programy dla dobra Polski i Polaków? Czas pokaże. Wiara w drugi człon alternatywy wydaje się jednak graniczyć z naiwnością.  Coś innego ma pierwszorzędne znaczenie dla polskiej polityki. To coś, to pytanie, czy PiS (i osobiście J. Kaczyński) wyciągnie wnioski z tej lekcji. Logicznym i uczciwym wnioskiem jest przyznanie się do porażki (tak, zdrada jest również porażką zdradzonego) i poszukanie metod naprawy partii wewnątrz systemu. Cel -  partia musi odzyskać wyborców zmanipulowanych i opranych z samodzielnego myślenia, funkcjonalność w komunikowaniu się ze społeczeństwem oraz zdolność koalicyjną – wydaje się racjonalny. Po to tworzymy partię, by rządzić, a nie skazywać siebie i własnych wyborców na tkwienie w zagrodach dla bydła. Patriotyzm, który zaczyna się od romantycznych manifestacji przeciw kłamstwu i nieudolności w polityce grup trzymających władzę musi szukać ścieżek do programów pozytywnych, pozytywistycznych, dających coś więcej niż nadzieję na zrównoważony rozwój kraju, wzrost gospodarczy, sprawiedliwość i dobrobyt rodzin. Nadzieja to za mało. PiS odzyska poparcie pod warunkiem, że wyborca dziś skołowany propagandą obozu władzy uwierzy, że alternatywę buduje się wokół Jarosława Kaczyńskiego. Wiara to absolutne minimum sukcesu opozycji. 

6. PO przeszło metamorfozę. Z poczwarki niosącej zapowiedź programów liberalnych gospodarczo wykluła się hybryda partii władzy dla władzy, bezideowej, nienasyconej w pożeraniu kolejnych instytucji państwa, w zawłaszczaniu . Stąd już krok do totalitaryzmu. Polska – mam cichą nadzieję – to nie Rosja, Tusk nie Putin. PO dostanie odpór od Polaków. Pytanie, kiedy, jak, i od kogo? Rozłamowcy powinni zdawać sobie sprawę, że kurs na przejęcie niezadowolonych działaczy PO (głównie samorządowych) to szansa dla nich. Zagrają na samodzielność, to wpiszą się w nurt odzyskiwania państwa dla demokracji i wolności. Jeśli jednak zabraknie im determinacji i woli budowania bytu samodzielnego politycznie, skończą jako przekąska na stole PO lub pieski, dla których znajdą się okruchy pożywienia z pańskiego stołu. PO to partia, której przywódcy udowodnili, że zepsuły im się hamulce moralne. Nie da się tego powiedzieć o wszystkich członkach i politykach PO. Paweł Poncyliusz może więc mieć rację, gdy szuka porozumienia na dole piramidy platformerskiej. Oby przyciągnął do siebie niezadowolonych ze stylu i efektów  rządu Tuska działaczy PO. Życzmy mu powodzenia, pomimo licznych wątpliwości, czy taki jest jego cel i czy ma do tego odpowiednią siłę. PiS, gdyby taki scenariusz się jakimś cudem realizował,  nie powinien przeszkadzać. Po zmianie formuły mógłby pokusić się o podobne gesty na różnych podwórkach lokalnych. Ostrożnie, bez nagłosu, poprzez kontakty osobiste własnych polityków w terenie. To scenariusz mało prawdopodobny, ale nigdy nie mów nigdy. Przełomy w polityce są jak wodospady. Nurt przed uskokiem nagle przyśpiesza.  

7. Jabłko pada zazwyczaj blisko jabłoni.  Rozłamowcy, dziś ewidentnie szkodzący PiS i zapraszani na salony z tego powodu, najpewniej osiągną minimum 15 posłów w Sejmie i zbudują własny klub. Wówczas powinni rozpocząć budowę własnego programu wyborczego. Taki program, w związku z wyjątkową nieudolnością polityki gospodarczej i zagranicznej koalicji rządowej, oprą na krytyce i punktowaniu „osiągnięć” Tuska albo na układzie z układem i wejściu w sojusz np. z PSL. Drugi wybór daje wprawdzie miejsca w polityce dla wszystkich rozłamowców, ale ma krótkie nogi. Pierwszy wybór osłabia natomiast w pierwszych miesiącach osłabione rozłamem  PiS, lecz następnie – paradoksalnie – wzmacnia partię Kaczyńskiego.  PO zyskuje tylko w wariancie, gdy PiS i rozłamowcy staną się dla siebie największymi wrogami. Na taki rozwój wypadków zostaną zresztą zaangażowane wszystkie dostępne środki.

8. Polityka to nie piaskownica. Kto jak kto, Prezes PiS wie o tym najlepiej. Codziennie chłostany i biczowany medialnie  ma mało złudzeń. Tymczasem Donald Tusk, po świetnej passie pochwał i zachwytów establishmentu, zaczyna przeczuwać, że wiatr zmienia kierunek. Lista powodów jest długa, lecz dwa: Smoleńsk i gospodarka mają moc otwierania oczu obywateli na prawdę. Czy wyjdzie z piaskownicy, w której posadziła go nienawiść do Kaczyńskich i pochlebcy, którym służy? W tym momencie gra jeszcze na dorżnięcie watach i liczy (czy słusznie?), że Joanna Kluzik-Rostowska wpisze się w scenariusz utrwalania modelu władzy, gdzie jest jeden hegemon i kolaborujące z nim satelity . (Trzecia rocznica nieudolnych rządów, a media zamiast rozliczać nierząd za nierządzenie, zajmują się na okrągło rozłamowcami.) Raczej się przeliczy. Ale tylko wówczas, gdy rozłamowcy uczciwie zagrają na budowanie opozycji do koalicji rządowej, zaś PiS pójdzie po rozum do głowy i uczyni to samo, tylko mądrzej niż dotychczas.  Mądrzej, czyli jak? – oto jest pytanie.

9. Dziwne są meandry polskiej polityki. Dziś ponad 50% społeczeństwa nie ma własnych przedstawicieli we władzach. To nie tylko niegłosujący outsiderzy demokracji, również osoby, które zostały zdradzone przez polityków. Komu służy dziś mainstream, suwerenowi, czy oligarchom i lobbystom? To kluczowe pytanie dla rozłamowców.  Droga, którą pójdą, zależy od odpowiedzi na nie. Jeśli odpowiedzą sobie na nie tak jak Komorowski, Tusk, Napieralski, Pawlak dołączą do obozu konserwującego III RP w jej zdeformowanych formach. Jeśli zechcą poprzeć gruntowne reformy państwa, nie da się wykluczyć w przyszłości koalicji z PiS. Z tego też powodu frakcja „reformatorów” powinna sobie dać na wstrzymanie i nie kopać się z własną przeszłością. Ptak, który kala własne gniazdo, nie budzi zaufania wyborców. Pozbawia się też domu.

10. Dziennikarze to nie tylko mendy. Dlaczego pompują dziś rozłamowców? Skąd to uwielbienie dla działań niekoniecznie fair play? Bo tak już mają? Bo ktoś im każe tak myśleć? Bo rozkazy są jednoznaczne? Bo nie ma rozkazów, lecz dobór naturalny do karier w zawodzie prowadzony był przez oficerów prowadzących bezbłędnie? Nie znajdziemy prostych odpowiedzi na te pytania. Fakt jest faktem – jazgot i ujadanie na Jarosława Kaczyńskiego to jedyny cel polskojęzycznych mediów.  Kto ma siłę niech przyjmuje na siebie atak wirusów i antypolskich klonów płynący non stop ze szklanych ekranów. Jest inna możliwość – bojkot. Bojkot i szukanie alternatyw. PiS musi przemyśleć, co uczynić, żeby istniejące wciąż alternatywy komunikowania się z elektoratem wzmocnić, usprawnić, udoskonalić. Rozłamowcy, robiący dziś w mediach za klownów, też powinni sobie odpowiedzieć na pytanie: jak długo władcy marionetek pozwolą im walić we wroga oligarchów? Gdy płyta się zedrze od gaduł próżnych i jałowych, zostanie wyrzucona. A co potem?

 

A potem będzie Polska. A potem będziemy wierzyć już tylko tym, którzy mówili prawdę. Bo Polska jest najważniejsza. Polska budowana na prawdzie - dla wszystkich Polaków, dla naszej wspólnej przyszłości, dla walki o godne miejsce we wspólnocie wolnych narodów. Rozłam nie jest niczym strasznym, jeśli nie zdradzamy idei. Ta wierność, wierność wartościom otwiera zawsze drzwi do rozejmu, a następnie do współpracy. Ta wierność to obrona polskiej racji stanu. Nie warto układać się ze zdrajcami idei.  Za tym murem zaczyna się los Judasza.