Frekwencja dowodzi że nie ma wiary w uleczalność raka!
Nathanel, ndz., 21/11/2010 - 17:42
No bo jak to inaczej zinterpretowac?
W najstarszych demokracjach właśnie wyybory samorządowe cieszą sie wiekszą sympatią. To tu decydują się nasze dzienne sprawy, nasze warunki egzystencji. To jakim powietrzem oddychamy , jak jedziemy do pracy, czy zimą nie złamiemy nogi na nieodśnieżonym chodniku.
Ale ludzie nie wierzą w możliwość złamania koteryjnych, co ja mówię, MAFIJNYCH układów. Przyklad SOPOTU zniechęca wystarczająco.
I proszę mi nie wmawiać, że wszyscy szykuja sie na drugą runde, która i tak służy tylko do marnotrawienia czasu i pieniędzy.
- Nathanel - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
1 komentarz
1. Z tym, to ja się nie zgodzę.
W mojej gminie frekwencja ok 20%. Co ludzie mówią - słychać. Po co iść na głosowanie (tak własnie mówią - nie wybory) jak nic się nie zmieni. Bo jest tak: są w gminie dwie wsie wielkie i 7 maleńkich. Radnych z dużych jest 7 plus wójt (nb. zawsze ten sam od zawsze) i z małych też 7. Zawsze wszystko robi się tylko w tych 2 dużych wsiach. W małych od rdzy walą się już 35. letnie lampy uliczne. W dużych jest woda i kanalizacja - na niektóre małe jeżdżą beczkowozy a nieczystości płyną wprost do rzeczki. Skoro od 20 lat samorządzenia 7 wsiur nic z tego nie ma, to po co iść na te głosowania? Po co głosować na jakiegoś radnego, jak on nic nie jest w stanie załatwić, bo jest zmowa wójta i dużych?
Zresztą, po co głosować i na kogo, jeśli jest jedno miejsce w radzie a kandydatów 16! Dieta, panie, dieta! W tej gminie ponad 1000 zł na ryja, a jak radny obrotny to i 2000 wyciągnie!
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...