38 firm z GPW zagrożonych bankructwem (Puls Biznesu)

avatar użytkownika Anonim

http://www.pulsbiznesu.com.pl/Default2.aspx?ArticleID=54e54cc3-9004-4971-bf40-709b0ff6c4ca&open=sec

Katarzyna Latek

Rośnie liczba giełdowych spółek, które mają zbyt małe zyski, by zrekompensować swoje zadłużenie. A to może oznaczać perturbacje, łącznie z bankructwem.

Czy giełdowe  firmy mogą mieć kłopoty z płynnością? Firma Kolaja&Partners przygotowała ranking spółek, kierując się tzw. wskaźnikiem Altmana (jego metodologię, zalety i wady znajdziesz tutaj). Wyodrębniono przedsiębiorstwa, które są w sytuacji „strefie podwyższonego ryzyka” i w „strefie wysokiego zagrożenia”. W tej drugiej znalazło się już 38 firm. Wśród nich tak uznane marki, jak  Petrolinvest,  Vistula i  Groclin.

Autorzy raportu porównali wskaźniki 245 spółek w ujęciu skonsolidowanym i 297 spółek w ujęciu jednostkowym.  Wynik – wzrósł odsetek firm zagrożonych. W całym 2007 roku wśród spółek w strefie podwyższonego ryzyka znalazło się 26 proc. firm z warszawskiej giełdy (w ujęciu skonsolidowanym), a w strefie zagrożenia  – 5,9 proc. spółek. W pierwszej połowie tego roku  pierwszej strefie jest aż 29,8 proc. spółek z GPW, a w zagrożonej – 10,2 proc.

To najgorszy wynik, od kiedy firma Kolaja&Partners rozpoczęła tworzenie swojego raportu.

- Z przygotowanej przez nas listy wynika, że część spółek giełdowych jest w sytuacji gorszej, niż były rok temu. Powodem tego może być to, iż spółki te pożyczyły sporo pieniędzy, a ich zyski są zbyt niskie, aby dorównać do poziomu pożyczonego kapitału - mówi Thomas Kolaja, partner zarządzający w firmie Kolaja&Partners.

Dodaje jednak, że słaby wskaźnik Altmana, który statystycznie przewiduje zagrożenie upadłością, wcale nie oznacza, że firmy te muszą mieć poważne kłopoty finansowe. Raczej można powiedzieć, że znajdują się w obszarze podwyższonego ryzyka, jeśli chodzi o zadłużenie.

Oto lista 38 spółek ze "strefy wysokiego zagrożenia". Niektóre nazwy dublują się, ponieważ uwzględniają raporty jednostkowe i skonsolidowane:

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz