Jarosława Kaczyńskiego walka z hiPOkryzją
To, że hipokryzja towarzyszy nam na każdym kroku, to żadna nowość. Każdy z nas inaczej ją nazywa, inaczej postrzega. Czasem być hipokrytą to przywara, czasem to wymóg przyzwoitości. Ileż to ludzi uśmiecha się sztucznie do kogoś, kogo nie cierpi ze wszystkich sił. Ta przyzwoitość, te konwenanse, to wszystko nie do przeskoczenia.
Być może jednak nie dla wszystkich. Jest jeden taki człowiek, który wszelkie konwenanse, sztuczne gesty, nadmuchane zachowania, ma za nic. Woli być sobą, robić tak jak uważa, postępować adekwatnie do stanu swoich myśli. Nie lubi Komorowskiego? To go unika. Nie cierpi Tuska? To go unika. Z jakimś gremium się nie zgadza? To się z nim nie spotyka. Uważa że jakieś zebranie będzie bezproduktywne? To się na nim nie pojawia. Proste. Może aż za proste, dlatego tak trudne w interpretacji.
Od polityka trzeba wymagać wielu rzeczy. Można nawet wymagać, by się wznosił ponad wyżyny własnych antypatii, o ile potem nie zagryzie go za to jego własne sumienie. Można kogoś nie lubić, lecz podać mu rękę. Ręka od tego jeszcze nikomu nie odpadła. Ale czy można kogoś zmuszać do tego, by robił coś wbrew sobie? Nie, tego już można. Więc o co cały ten zgiełk? Kaczyński nie pojawił się tam, nie pojawił się siam, nie podał reki temu, nie podał też owemu.
Bo może nie miał ochoty? Po co ma udawać, okłamywać siebie i innych? Tym bardziej, że nie tylko nie przeszkadza to jego elektoratowi, ale wręcz ten elektorat takie zachowania pochwala? Być może takie zachowanie, tak mocno teraz potępiane przez wielu, powinno być właśnie docenione? Ktoś w końcu nie stwarza pozorów, nie udaje, nie brnie w hipokryzję. Tak przecież jej teraz dużo.
Choćby wczoraj odbył się festiwal hipokryzji. W Warszawie, z okazji Święta Niepodległości, spotkały się dwa marsze. Jeden z ludźmi nazywanymi przez drugich „faszystami”, ci drudzy swoim zachowaniem pokazali, że ci „faszyści” przy nich, to anemicy z prawie zerowym poziomem agresji. Ci drudzy, z sympatiami dla komunizmu i socjalizmu, nazywali „faszystów” piewcami ideologii totalitarnej, zapominając chyba, że na tym polu komuniści nie ustępowali faszystom kroku a w wielu przypadkach bili ich na głowę.
Takie więc mamy czasy, że jest pomieszanie z poplątaniem. Nie do końca już wiadomo kto z kim, dlaczego, z jakich powodów i w jakim celu, a wszystkiemu winna jest hipokryzja, ten poprawnościowy zwyczaj stwarzania pozorów, wbrew sobie i za wszelką cenę. Może więc warto tym mocniej, w takich czasach napęczniałych hipokryzją, docenić polityka, który robi coś zgodnie z własnymi odczuciami, a nie pod publikę, mając za nic to, co media powiedzą? Warto się nad tym zastanowić, zanim obrzucimy Kaczyńskiego błotem.
A na zakończenie jeszcze jeden przejaw hiPOkryzji. Rzucił mi się w oczy najnowszy sondaż, w którym PiS nieznacznie traci a Platforma może się poszczycić poparciem prawie połowy ankietowanych. Sondaż zdobią nagłówki „PO mogłaby rządzić sama”. To tytuły pełne hipokryzji, bo już od 3 lat wiemy, że PO nie potrafi rządzić i ilość zdobytych głosów nie na tu żadnego znaczenia. Gdyby Platforma potrafiła rządzić, robiłaby to od 3 lat. Zatem tytuły powinny brzmieć bardziej adekwatnie do rzeczywistości, np. „Prawie połowa Polaków popiera nicnierobienie PO”. Można bez hipokryzji? No można.
- PiotrCybulski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz