Majstrowanie przy eurowalucie
Zebe, wt., 09/11/2010 - 16:37
No więc skrytykowała kanclerz Merkel „politykę kreowania podaży dolara” przez amerykański FED. Dziwić się w zasadzie nie ma czemu, bo Niemcy, było nie było, są trzecią potęgą gospodarczą świata po USA i Chinach.
Cóż jednak budzi niepokój Niemiec ?
Amerykanie maja swojego dolara, Chińczycy zaś juana, przy których sobie „majstrują”. Co zaś mają Niemcy ?
Niemcy tak naprawdę nie mają… nic !
Euro nie jest walutą niemiecką i nasi zachodni sąsiedzi mają poważny problem. Oczywiście celowo piszę o gospodarce niemieckiej, bo to ona jest żywotnie zainteresowana w pierwszej kolejności obroną swojej pozycji, a tu okazuje się, że euro może zbytnio ciążyć.
Obecne zapisy Traktatu Lizbońskiego zakładają swoistą „solidarność” walutową krajów UE. Unia ( strefa euro) ratuje więc z własnej kasy gospodarki Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii. Jedynym wyjściem z tej sytuacji, która grozi tym, że wymienione kraje pociągną na dno bogatszą resztę Eurolandu, jest propozycja kontroli budżetów poszczególnych państw strefy Euro, a najlepiej to pójść na całość i kontrolować całą Unię Europejską w tym temacie. Takie rozwiązanie jest jednak ewidentnym pozbawieniem państw członkowskich najważniejszego elementu państwowości. Jest po prostu ograniczeniem suwerenności.
Ingerencja UE ( czytaj Niemiec) w budżety państw członkowskich pozwoli teoretycznie kreować politykę walutową na wzór tej rodem z USA i Chin.
Jak nietrudno się domyśleć, obecna sytuacja euro w aspekcie „ratowania” eurolandowych bankrutów oraz amerykańskiej i chińskiej interwencji w swoje waluty, stawia pod dużym znakiem zapytania sens istnienia euro.
W 2013 r. upływa termin programu stabilizacyjnego dla Grecji , Irlandii i innych państw.
Merkel powiedziała: Jeżeli mielibyśmy stanąć po 2013 r. w obliczu sytuacji greckiej, co mam nadzieję nie nastąpi, to potrzebujemy prawnych zabezpieczeń na wypadek, gdyby euro zostało zagrożone.
Dodałbym, że euro zagrożone już jest od pewnego czasu i paradoksalnie na jego pogrzebie za konduktem pójdą dolar i juan. I to w pierwszym rzędzie.
Bo ktoś kiedyś powiedział, że pieniądz gorszy wypiera ten lepszy.
Wydaje się, że Merkel ma rację w ocenie sytuacji. Pytanie jednak brzmi – czy trzeba ratować wspólną walutę kosztem suwerenności i niezależności państw członkowskich ?
To, że rząd Polski nie ma nic przeciw, to zapewne niedługo usłyszymy ( obym się mylił), ale ciekawe, co cała reszta na to ?
Pierwsze podejście już Merkel wykonała. Zgody nie było, ale zapowiedziała, że do tematu wróci. Zapewne około roku 2013.
- Zebe - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz