BELKA W OKU (Aleksander Ścios)
Redakcja BM24, czw., 04/11/2010 - 20:03
Wiele wskazuje, że oddalają się szanse na poznanie prawdziwych okoliczności zbrodni łódzkiej, tym bardziej na rzetelne ustalenie źródeł inspiracji sprawcy, jego dawnych powiązań z peerelowską bezpieką i środowisk, z którymi kontaktował się przed dokonaniem morderstwa.
Gdy zawiodły próby rozmycia motywów działania Ryszarda C. poprzez modyfikację pierwotnego obrazu i przesunięcie akcentu z mordu politycznego, którego celem był Jarosław Kaczyński i PiS, na przypadkowe, niezwiązane z polityką zdarzenie motywowane „cechami osobistymi sprawcy”, przystąpiono natychmiast do uczynienia z zabójcy człowieka niezrównoważonego psychicznie, wręcz szaleńca – kierującego się chorymi wyobrażeniami i emocjami.
Taką interpretację wyraźnie podkreślał minister Miller, gdy dwa dni po zamachu stwierdził: „dopatrujemy się w tym pewnych cech osobistych sprawcy jako dominujących, a mniej podtekstu czysto politycznego”. Była to niezwykła wypowiedź ministra spraw wewnętrznych, jeśli pamiętać, że Ryszard C. miał odmówić składania zeznań i w tym czasie nie był jeszcze poddany badaniom psychiatrycznym. Fakt, że minister odpowiedzialny m.in. za działania policji sugeruje kierunek w jakim ma zmierzać śledztwo i przesądza o motywach sprawcy, nikogo już w III RP nie dziwi. A warto przypomnieć, jak przed czterema laty wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski zachłystywał się z oburzenia, w związku z tzw. sprawą taśm Renaty Berger, gdy nagrany przez nią minister Lipiński, omawiając sprawę weksli Leppera, powoływał się na rozmowę ze Zbigniewem Ziobrą, mówiąc: „Minister twierdzi, że sprawa jest wygrana”.
„Jest ! A więc minister sprawiedliwości przesądza o wyroku niezawisłego sądu! Przecież to czysta PRL!” – grzmiał Komorowski, grożąc Ziobrze Trybunałem Stanu za rzekome naciski w sprawie rozstrzygnięć niezależnych organów.
Rzecznikami tezy o szaleństwie sprawcy są dziś funkcyjne media i tzw. dziennikarze, rozpoczynający tradycyjnie relację na temat Ryszarda C. od słów „szaleniec z Łodzi...”. Wczorajsza informacja, iż zabójca trafi na wielotygodniową obserwację do szpitala psychiatrycznego, a śledztwo zostanie w tym czasie „spowolnione” świadczy, że prokuratura traktuje poważnie wytyczne ministra Millera. Informację tę uzupełniono uwagą, że niewykluczone, iż sprawcy mordu nie będzie można ukarać. Stanie się tak wówczas, gdy biegli stwierdzą u niego chorobę psychiczną.
Myślę, że można zaoszczędzić podatnikom kosztów śledztwa i obserwacji psychiatrycznej Ryszarda C. i już dziś wydać opinię o jego niepoczytalności w momencie dokonania zabójstwa. Podstawą takiego rozstrzygnięcia powinny być uwagi niekwestionowanego przez grupę rządzącą autorytetu w dziedzinach wszelakich – prezydenta Bronisława K. Na wiele dni przed wczorajszą decyzją prokuratury, w wywiadzie udzielonym stacji TVN Bronisław K. z właściwą sobie precyzją słowa stwierdził:
„Przecież równie dobrze mogła być to zbrodnia popełniona na każdym innym polskim polityku. Mamy do czynienia z szaleńcem, który ma swoje motywacje polityczne.”
Gdyby ta sugestia została przeoczona, kilka zdań dalej powtórzył:
Chodzi o to, żeby w momencie dramatu, jakim jest zbrodnia motywowana politycznie, [popełniona] przez szaleńca, nikogo nieobciążająca, żadną siłę polityczną, ale zbrodnia motywowana politycznie, żeby zaznaczyć jedność i jednocześnie stworzyć pewną przestrogę na przyszłość.”
Warto zauważyć, że w tych krótkich słowach głowa państwa udzieliła jednoznacznych wskazówek dotyczących interpretacji mordu łódzkiego:
1. było to zdarzenie incydentalne ( mogło dotyczyć każdego innego polityka),
2. sprawca jest szaleńcem,
3. za zdarzenie nikt nie ponosi odpowiedzialności politycznej,
4. ma ono być przestrogą na przyszłość.
Nawet pobieżne zapoznanie się z późniejszymi doniesieniami mediów oraz wypowiedziami polityków wskazuje, że analiza dokonana przez Bronisława K. w dniu 21 października (data wywiadu) została w całości przyjęta i staje się dziś wersją oficjalną.
Wiemy, że sam Bronisław K. od chwili ujawnienia zbrodni łódzkiej wykonuje „gesty dobrej woli” wobec Jarosława Kaczyńskiego i apeluje o „ograniczenie języka nienawiści”. Nie jestem zdziwiony, gdy w wywiadzie dla TVN ów „gołąbek pokoju” sięga nawet po obrazy ewangeliczne i poucza: „przestańmy szukać źdźbła w oku bliźniego, zajmijmy się belką we własnym”.
By wspomóc Bronisława K. w tych poszukiwaniach przypomnę, że mówi to człowiek, który swoją pozycję polityczną oraz drogę do prezydentury zbudował na nieludzkiej nienawiści wobec środowiska PiS i osobistej wrogości do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego - człowiek, którego liczne wypowiedzi i decyzje z ostatnich lat świadczą o braku zasad moralnych i pogardzie wobec ludzi o odmiennych poglądach. Bez cienia żalu i elementarnej refleksji, ów autor deklaracji „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego” i słów „„póki jest ten prezydent, nie da się dobrze rządzić” zwodzi dziś Polaków werbalnymi postulatami „wyeliminowania z polskiej polityki brutalności i bezkarności w deptaniu godności osobistej konkurentów politycznych”.
Gdyby choć na chwilę potraktować poważnie sugestie Bronisława K., należałoby zapytać: gdzie dziś powinien znajdować się polityk, który swoich oponentów nazywał „„sektą wierzącą w politycznego szatana”, twierdząc, iż „jesteśmy w rękach drobnych cwaniaczków, drobnych pijaczków”, mówiący o braciach Kaczyńskich, iż „oni sami się wykończą, choć przyznaję, że to trwa już dość długo” ?
W cytowanym wywiadzie dla TVN Bronisław K. pytany o wypowiedź z listopada 2008 roku : „Jaka wizyta, taki zamach, bo z trzydziestu metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera”, wyraża oburzenie złą interpretacją tych słów i podkreśla, że „to oczywiście było adresowane do prezydenta Gruzji, który nie zadbał o bezpieczeństwo” . Myślę, że Bronisław K. rozmija się z prawdą i tchórzliwie ucieka przed odpowiedzialnością za swoje ówczesne, podłe słowa. Ten rodzaj retoryki został już użyty przez niego, gdy w wywiadzie dla „Życia Warszawy” z dn.6 października 2006 roku, dywagując o tzw. taśmach Renaty Beger ocenił rząd Jarosława Kaczyńskiego w słowach „ Jaki rząd, taka Mata Hari”. Czy wówczas też miał na myśli rząd innego państwa?
Interpretacja mordu łódzkiego, wyjawiona przez prezydenta. w wywiadzie dla TVN jest jednoznaczna i precyzyjna, choć powinna wywoływać pytania odnośnie punktu czwartego. Nie wskazał nam bowiem pan prezydent – jaką i dla kogo przestrogą ma być zabójstwo działacza PiS-u? To pytanie warte zastanowienia, jeśli pamiętać, że przykład politycznej kariery Bronisława K. potwierdza, iż w III RP wygrywają tylko ci, którzy budują swoją pozycję na pogardzie i nienawiści wobec przeciwników politycznych, a mając gęby pełne medialnych frazesów wierzą w amnezję i głupotę Polaków.
Pytanie o przestrogę jest tym bardziej zasadne, gdy coraz więcej przesłanek wskazuje, iż krwawy zamach na PiS zostanie rozegrany wbrew wymowie faktów i podobnie jak tragedia smoleńska stanie się obiektem haniebnych gier. Wówczas możemy być pewni, że takie zdarzenia pojawią się ponownie w naszej rzeczywistości i zostaną wykorzystane jako element niezbędny w realizacji politycznych celów.
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
3 komentarze
1. jak zwykle Aleksander Scios
Konkretnie i bardzo celnie.
Ludzi stworzono by sie kochali. Przedmioty by je uzywac. Swiat dzis jest w chaosie, bo ludzie kochaja przedmioty a drugiego czlowieka uzywaja jak przedmiot.
2. Zgadzam się co do oceny Komorowskiego
żyrującego chuliganowi z Biłgoraja, z tym, ze samego faktu skierowania na badania psychiatryczne nie poddawał bym jakiejkolwiek interpretacji. W sprawach o zabójstwa to bardziej norma niż wyjątek i zawsze trwają co najmniej kilka tygodni.
3. @Nielubiegazety
No co Ty!
"W sprawach o zabójstwa to bardziej norma niż wyjątek i zawsze trwają co najmniej kilka tygodni".
Pierwsze słyszę.
Selka