Zastanawiałam się, czy na ten temat pisać. Szczerze mówiąc zastanawiałam się nawet, czy pisać o czymkolwiek, bo akurat nie mam czasu na ciekawostki, robota czeka, ale ... może spisanie refleksji pozwoli mi się od nich uwolnić? Moze prawdę mówią ci, którzy w internecie upatrują wentyla emocji:)

Ale do rzeczy.

Prezydentowa Anna Komorowska wraz z rodzinami Ofiar Tragedii smoleńskiej miała pierwotnie lecieć CASĄ, potem ustalono, co można sprawdzić na stronie http://www.pielgrzymkasmolenska.pl/, że poleci jedna CASA i jeden Tu 154. Samoloty rządowe, wojskowe więc przelot pierwotnie miał może status wojskowego,  a potem zdanie zmieniono i dlatego zrezygnowano tak z Tu, jak z CASY decydując się ostatecznie na Boeinga i Embraera wyczarterowane od LOTu.

Może chodziło równiez o to, że na dziś żaden z pilotów 36 specpułku nie ma aktualnych uprawnień do prowadzenia Tupolewa? Decyzję podjęto, wylot nastąpił, po przybyciu do Witebska oba samoloty, jak należy rozumieć, zostaly na lotnisku czekając na powrót grupy.

Kiedy powróciła, okazalo się, że Boeing 1 jest trochę poważnie uszkodzony - nie chciał "zapalić" jeden z silników. Pani Prezydentowa, jak ujął to pan Deresz pozostała w Witebsku z resztą grupy puszczając sprawnym Embraerem tych spośród delegacji, ktorym zalezało na czasie jak kapitan, co schodzi ze statku ostatni. Los popsutego Boeinga 1 jest nieznany. Niebawem do grupy przyleciał kolejny Boeing - 2, jednak grupa nie zdecydowała się na przelot, bo leciał z niewielką usterką. Trudno powiedzieć, czy fakt istnienia usterki, czy późna pora zdecydowały o odesłaniu Boeinga 2 do domu na Okęcie.

Dopiszę tu, że wcale nie dziwi mnie, iż LOT zdecydował się wysłać jako zastępczy lekko uszkodzony samolot - pewnie wczesniejsze były najlepsze z całego "parku maszynowego", część samolotów była "w ruchu" i nie można było nagle ściągnąć któregoś znad Buenos Aires, a LOT jako firma prywatna musi latać na tym, co ma i na tak drobne uszkodzenie nie zważał pilot, jak nie zważali jego koledzy nie raz. Zastępczy Boeing 737 400 nadleciał z krótkim postojem w Warszawie z Heraklionu i pilot mógł nie chcieć tracić czasu na naprawę niewielkiej usterki zauważonej wcześniej podczas lotu. Tylko dlaczego wśród tych pierwszych dwu - najlepszych z całego składu - trafił się taki, który całkowicie odmówił posłuszeństwa?

Nikt nie zdziwiłby się, gdyby taka przygoda spotkała Tupolewa, i to nie tylko z powodu tragedii, bo podawano do wiadomości publicznej, że oba Tu stale miewały usterki niezaleznie, czy były przed czy po przeglądzie w Samarze.

Ale Boeing 1? Trochę mi wstyd skojarzenia, ale gdyby ktoś go celowo nieznacznie uszkodził, to mógłby to zrobić chyba z dwu przyczyn: aby to było przestrogą przed przesadnym celebrowaniem Tragedii oraz aby zwrócić uwagę na awaryjność maszyn - powód Tragedii inny niż uparcie lansowany, i to nie tylko przez rosyjską telewizję, tak zwany czynnik ludzki. Szczególnie wobec raportu MAKu stwierdzającego jednoznacznie, że wszystko, ale na pewno nie wina maszyny.

Wojsko na taki gest nie mogłoby sobie pozwolić.

Oczywiście uszkodzić samolot mogli Bialorusini zirytowani na wiadomy Związek albo zwyczajnie Boeing popsuł sie przypadkowo. Ale awaria silnika powodująca brak ciągu nie wydaje się drobiazgiem, który zdarza się często przy starcie, kiedy lądowanie było kilka godzin wczesniej i wszystko wtedy było w porządku. Zwłaszcza, że nie uzasadnia jej np. niska temperatura, która zamroziła samolot podczas podróży Prezydenta na Daleki Wschód.

LOT mógł tez wysłać wcale nie najlepsze z posiadanych maszyn, bo było mu szkoda rejsów, skoro Kancelaria Prezydenta ma teraz płacić za przeloty, a ma z nia byc może niezbyt dobre doświadczenia.

Ciekawe jest, dlaczego grupa nie zdecydowała się wrócić wobec kłopotów samolotem linii białoruskich, pociągiem, a nawet samochodami, ktore, jak nalezy rozumieć, dowiozły ją ze Smoleńska do Witebska. Odległość do polskiej granicy nie jest w końcu tak duża. Pobyt części grupy na lotnisku w Witebsku trwał dłużej, niż czas spędzony w Smoleńsku i w Katyniu, choć wreszcie przybyły dwa Embraery (2 i 3), a prezydentowa wsiadając do pierwszego z nich zrezygnowała z roli kapiatana, ktory schodzi ze statku ostatni. Choć to były tylko słowa pana Deresza i jesli w zdaniu ktos dopatrzyłby się lekkiej złośliwości, to w stosunku do niego.

Wobec powyższych pytań zastanawia status tej wyprawy, w której uczestniczyło w sumie pięć samolotów na koszt, jak należy przypuszczać, Kancelarii Prezydenta.

http://opinie.nienachalne.salon24.pl/237818,tlok-na-lotnisku-w-witebsku