Prezes Kaczyński albo za duża gada albo za dużo milczy

avatar użytkownika Koteusz
Jeśli coś powie, to stada dziennikarzy, tzw. ekspertów czy innych lemingów rozpoczynają analizę tego, co prezes miał na myśli mówiąc to, co mówił, albo wyłapując intonację jego głosu np. przy każdym nazwisku i dowodząc, że oznacza to mowę nienawiści und szczucie.
Podobnie jest w przypadku, gdy prezes coś napisze – tu analizowane jest każde użyte słowo und kropki i przecinki.
Natomiast jeśli prezes milczy, to dla każdego „analizatora” jasne od razu staje się, że prezes milczy złowróżbnie und wrogo.
Nie można jednocześnie czegoś mówić i milczeć zarazem, to zdaje się fizycznie rzecz niemożliwa, choć można by te sprawy jakoś pogodzić, gdyby prezes stał się np. brzuchomówcą. Ale to chyba też nie najlepsze rozwiązanie.
Znalazłem jednak sposób wykorzystujący zjawisko powszechnej analizy zarówno w przypadku głośnego wypowiadania słów, jak i milczenia prezesa. Sposób, który zapewni mu stała obecność w mediach bez zbytniego wysiłku, a nawet podczas wypoczynku.
Proponuję wyznaczyć stałe okresy np. dwutygodniowe mówienia und milczenia. W trakcie okresu mówienia prezes także nie musi specjalnie się wysilać, żeby coś powiedzieć. Wystarczy, że weźmie do ręki jakąś książkę (np. „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza albo „Sztukę kochania” Michaliny Wisłockiej, albo też jakąś książkę z bajkami dla dzieci) i zacznie ją publicznie czytać. Efekt „analizy” po odczytaniu fragmentów książek murowany.
Na okresy milczenia proponuję prezesowi, jak również pozostałym członkom kierownictwa partii, wyjazd za granicę np. na Jamajkę i oddawanie się błogiej bezczynności. Wszelkie „analizatory” w kraju tym bardziej będą komentować nieobecność prezesa i jego najbliższych współpracowników.
I w zasadzie w tonie wypowiedzi „analizatorów” nic się nie zmieni. Czy prezes będzie na miejscu, czy też będzie on wygrzewać tyłek na Jamajce. To będzie się toczyło tak jak dotychczas.
Działania takie należy podtrzymać do najbliższych wyborów parlamentarnych – zapewni to nieustające nagłośnienie i tym samym darmową kampanię bez najmniejszego wysiłku.
Widzę jednak pewne niebezpieczeństwo takiej stałej obecności prezesa i PiS w mediach i na ustach wszystkich „analizatorów”. Otóż ta stała nagłaśniana na wszelkie sposoby obecność może pogłębić wrażenie, że prezes i PiS rządzą nieprzerwanie Polską od roku 2005.
 

napisz pierwszy komentarz