List otwarty do Premiera Donalda Tuska /parodia/ [2010-09-04 16:50]

avatar użytkownika dzierzba

Szanowny Panie Premierze,

pozwalam sobie na wysłanie do Pana listu w tej właśnie otwartej formie, bowiem chciałbym, iżby sprawy, o których będzie tutaj mowa, mogły stać się tematem powszechnej w naszej partii dyskusji. Uznałem bowiem, że niezmienna od wygranych wyborów parlamentarnych i prezydenckich, strategia PO prowadzi nas prostą drogą do klęski wyborczej w nadchodzącej elekcji samorządowej i przyszłorocznej elekcji parlamentarnej. Proszę potraktować ten list jako dramatyczną próbę podjęcia debaty nad możliwością uniknięcia obu tych przegranych, które byłby wielką przegraną naszych przyjaciół, którzy zainwestowali w nas dużo czasu i pieniędzy.

Oczywiście – Polacy nadal  nie chcą powtórki rządów Jarosława Kaczyńskiego. Są przekonani, że jego gabinet był słaby, a on po prostu był mało medialny, a więc powszechnie nielubiany. Kaczyńskiemu wydawało się, że może taki być i że można utrzymać władzę bez zaprzyjaźnionych telewizji. Jednak jak wiemy przegrali dość szybko, ponieważ faktyczna, nie wiedzieć dlaczego nazywana dopiero czwartą władza sprawiła, że nie liczyły się fakty, a tylko sztucznie rozdmuchiwanie poczucie zagrożenia dyktaturą i konfliktem społecznym. Wszystko to załatwiły nam zaprzyjaźnione stacje i dzięki sile ich wirtualnej rzeczywistości wygraliśmy. Tak było i tyle fakty. Jednak na skutek naszej nieudolności, zamiatania afer pod dywan, przywracania do łask ludzi skompromitowanych, pozornych reform, olbrzymiej dziury budżetowej, rosnącego bezrobocia, podwyżek cen energii i żywności, ten piękny matrix coraz trudniej utrzymać – ludzie zaczynają spoglądać coraz częściej przez okno i odnosić go do rzeczywistości. Dlatego też, pomimo naszego świetnego samopoczucia wynikającego z wiary we własną propagandę, PiS ma szansę wygrać przyszłoroczne wybory i rządzić samodzielnie lub, co jeszcze gorsze, z częścią prawego skrzydła Platformy. Kiedy słyszę, że władze PO cieszą się, że mamy wysokie poparcie… w sondażach zlecanych przez TVN i Gazetę Wyborczą, mam wrażenie, że wszyscy powariowaliśmy, bo nie zauważamy, że największa partia opozycyjna zaczyna powoli odzyskiwać straconą pozycję.

I jest to, w dużej mierze, Pana wina. To nic, że Pan zajmuje w rankingach zaufania do polityków jedne z najwyższych lokat. Obaj wiemy, że przeszedł Pan wiele szkoleń z układania słodko rączek i robienia zatroskanych min i groźnych grymasów w odpowiednim momencie, ale też obaj musimy pamiętać, że to może wystarczyć na rok, dwa, może cztery, ale na pewno nie na dwie kadencje. Trochę pachnie to heglizmem z jego rozumnością rzeczywistości, ale jedno pozostaje prawdą – partia, której lider króluje w rankingach polityków o najwyższym zaufaniu społecznym, ma oczywiście wielkie szanse na kolejną wygraną, ale przecież nie jest to wcale takie oczywiste! Nie da się zwyciężyć, gdy ludzie zaczynają wychodzić na ulice.

Ogromny kapitał ludzkiego zaufania, który zgromadził Pan w ciągu ostatnich lat, jest obecnie trwoniony. Ci, którzy na nas zagłosowali po raz pierwszy, zastanawiają się, czy dobrze zrobili. Nie poznają Pana i nie poznają partii, która jeszcze nie tak dawno potrafiła obiecać cud gospodarczy w taki sposób, że w oczekiwaniu na niego przebierali niecierpliwie nogami zarówno lewicowcy, jak i kapitaliści. A dzisiaj, w obliczu faktycznego kryzysu, łaja Pan jak jakiś ruski wataszka prezesów Otwartych Funduszy Emerytalnych  i strojąc zamiennie groźne i słodkie minki wmawia ludziom, że chociaż wszystko drożeje, to tak naprawdę jest taniej i lepiej.

Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele zależy od mediów i że zdecydowana ich większość sprzyja PO. Ale po pierwsze, nie samym TVN-em żyje człowiek. A po drugie, jest jeszcze kilka gazet niezależnych oraz Internet. Co do pierwszej uwagi – mając swoje media, osiągnęło się przynajmniej 50% sukcesu. To nie wymaga nawet specjalnego geniuszu. Można odpowiednimi działaniami i środkami zmusić media do pokazywania naszego przekazu, bez względu na sympatie czy antypatie owych mediów, a co dopiero, gdy ma się je po swojej stronie.  W naszej partii wie to każdy, niezależnie od swojej pozycji i statusu. Jednak pan przesadził wierząc, że wszystko można załatwić ujadający Stefan lub słodko-męski Sławek czy eksponująca zgrabne nogi i maślane oczy Joanna. Dla Pana tego typu osoby są, jak się Pan wyraził, pewne i sprawdzone w bojach. Oczywiście – naprawdę dobre relacje z mediami i pewien talent w kontaktowaniu się nimi są dla polityka wielką zaletą.  Pan lubi  media i media lubią Pana, ale czy nie powinno być tak, że politycy z naszej partii, którzy mają umiejętność komunikowania się z mediami, powinni jednak przekazać coś więcej niż tylko antypisowską propagandę i mocno przesadzone legendy o naszej własnej świetności?

Żyjemy w czasach telekracji i czy nam się to podoba czy nie i świetnie, że potrafimy wyciągać z tego wnioski. Musimy jednak zacząć coś robić naprawdę, nie tylko symulować działania pod publiczkę. Musimy zacząć realizować nasz program wyborczy, projekty reform i ustaw, bo inaczej wrócimy do roli opozycji. Co prawda opozycji posiadającej zaprzyjaźnione media i bogate grono fanów na Facebooku, ale jednak tylko opozycji.

Panie Premierze,

Pana spryt, upór, niezłomność, przenikliwość polityczna, charyzma i otwartość na specjalistów od PR powodują, że dzisiaj jesteśmy najdłużej utrzymującą się przy władzy partią w Polce. Ale nawet Pana osobowość, charakter, temperament i sposób prowadzenia partii nie sprawią, że na zawsze pozostaniemy w tej roli. Niezwykle Pana cenię i szanuję, ale nie potrafię przejść obojętnie wobec faktu, że jest Pan zarówno naszym największym kapitałem, jak i największym obciążeniem. Bez Pana nie przetrwamy, z nawet z Panem i całym zapleczem polityczno-medialnym ponownie nie wygramy. Doprecyzujmy – z Panem w takiej rzeczywistości, jak obecnie. Bo, przypomnijmy, w czasie ostatniej kampanii wyborczej ludziom żyło się jeszcze stosunkowo dobrze i dostatnio, a Pan potrafił przekonująco obiecać, że będzie jeszcze lepiej. Ale teraz jest gorzej, a miliony Polaków widzą, że w portfelach zostaje im coraz mniej pieniędzy.

Mam wrażenie, że Pan święcie wierzy, że wystarczy utrzymanie tamtego języka, tamtego stylu i sposobu komunikowania się z wyborcami, bo gwarantuje nam to  zwycięstwo w najbliższej elekcji parlamentarnej. Że skazani jesteśmy na sukces, a Pan już mógłby się przygotowywać do następnej kadencji. Że nieunikniony jest koniec PiS i ponowny tryumf PO. Jednak dzieje się inaczej – ludziom przestaje wystarczać propaganda. I chociaż głównymi twarzami PO pozostaje Pan, Palikot i Niesiołowski, a naszym głównym przekazem medialnym zamiennie zwalanie wszystkiego na Kaczyńskich lub polityka miłości, to przestaje wystarczać. Chciałbym być dobrze zrozumiałym – walenie w PiS jak w bęben i podkreślanie własnej genialności uważam za jedną z najbardziej sprawdzonych strategii politycznych, ale nie może to być tylko  przekaz medialny (a tak, niestety, teraz jest). Cenię sobie posła Palikota, ale elektorat, dla którego jest on atrakcyjny, już mamy. Jego osoba nie przynosi nam dzisiaj żadnych zysków. Co więcej, organizowanie przez niego cykliczne konferencje na których opluwa żywego lub martwego – dowolnego z braci Kaczyńskich, wzmacnia wrażenie, iż ta kwestia jest jedyną, na której nam naprawdę zależy, a tym samym obniża wartość sukcesów w innych dziedzinach. A takie mamy, prawda Panie Premierze? Tak, na pewno, oczywiście. Świetnie zagrywamy temat krzyża uwypuklając go i odwrotnie – temat katastrofy przykrywając niewygodne fakty. Ale, czy gdyby nie zaprzyjaźnione media, gdyby ta cała hucpa była uzupełniana o teraz ledwo przebijające się do mediów komunikaty o podwyższaniu podatków, o uzależnianiu nas od rosyjskiego gazu, o mizerii kolejny reformatorskich ustawek – jak wtedy wyglądalibyśmy? Czy nadal  cieszylibyśmy się, że „nam nie spada”, ale radowalibyśmy się przewagą sondażową nad PiS i perspektywą utrzymania władzy na kolejną kadencję?

Panie Premierze,

jako się rzekło, żyjemy w czasach mediatyzacji polityki, dlatego tak ważne są nie tyle programy, manifesty, dokumenty ideowe, co image, wizerunek, opinia, przekonanie. PiS może nad tym ubolewać, ale my zawsze bierzemy to pod uwagę. Dzisiaj to nasi polityczni przeciwnicy mają opinię zacofanych, słabo wykształconych, prymitywnych, nieprzystosowanych. Że bardzo często jest to przekonanie błędne? Cóż z tego… Cóż zresztą z tego, że my nie zawsze sprawiedliwie mamy łatkę ludzi kulturalnych, na poziomie, wykształconych, nowoczesnych i zaradnych? Pewnie – najważniejszym w czasach polityki mediatyzowanej jest wizerunek liderów politycznych poszczególnych formacji. Dlatego świetnie, że Pan wie, jak ważne jest, co Pan mówi, jak się Pan zachowuje, co Pan robi. Nie przeszliśmy jeszcze jako partia procesu depersonalizacji, więc tym bardziej ważna jest Pana rola. We współczesnej polityce ludzie często głosują na partię, bo wybierają jej lidera. Nie inaczej jest w naszym przypadku – zdecydowana większość wyborców PO to ludzie, którzy głosują na Pana i dla Pana.

Ale nie możemy pozostać ugrupowaniem zwycięskim jeśli poprzestaniemy tylko na tym, jeśli ograniczymy się jedynie do ekspozycji Pana i ludzi do Pana się upodabniających. Jak obecnie PO lub, jeśli Pan woli, jak PiS w czasie, gdy wygrało swoje pierwsze i ostatnie wybory. Przed wyborami byliśmy formacją otwartą i szeroką, zawierającą w sobie różne nurty i różnych ludzie. Byliśmy partią akceptującą wielorakość i wielonurtowość. Dziś jesteśmy własną parodią – od Danuty Hubner po Mariana Krzaklewskiego (z wysuniętymi przyczółkami w postaci Włodzimierza Cimoszewicza i Romana Giertycha).

Jesteśmy partią coraz bardziej się zawężającą, coraz bardziej ekskluzywną. Co z tego, że kolejne medialne autorytety nie przestają pleść peanów na naszą cześć i udowadniać jak bardzo jesteśmy super? Faktem pozostaje, że jesteśmy od pięciu lat ugrupowaniem coraz bardziej się zawężającym. Dlaczego nie jesteśmy w stanie akceptować odmienności i inności u naszych polityków? Dlaczego potrafimy przyciągnąć tylko bezideowych małolatów i postkomunistyczny beton? Nie wszyscy są tak doskonali, jak Pan. I piszę to bez zbędnej dawki ironii. Ja naprawdę uważam, że jest Pan doskonalszy ode mnie, że Pana życie jest bardziej oddane Unii Europejskiej i Pana zachowania są bardziej medialne i sprawniejsze pijarowo, niż moje. Ale czy to oznacza, że Unia z moich marzeń jest gorsza, niż Pańska? I czy to oznacza, że nie mogę być pomocnym Platformie  w utrzymaniu władzy i w jej sensownym, sprawnym i efektywnym dla naszych ludzi  sprawowaniu?

Panie Premierze, również stosunki w partii, do której od dawna należę i  znam chyba nieźle, wymagają Pana interwencji i zmiany dotychczasowych formuł i zwyczajów. Nie może być tak, że po najwyższe stanowiska można sięgnąć z dnia na dzień i z dnia na dzień także je stracić, tylko dlatego, że taka jest wola Pana lub Grzecha. Partia musi być zarządzana jak nowoczesna korporacja, z jasnymi kryteriami awansu i degradacji, z systemem kar i nagród, z transparentnymi mechanizmami zarządzania i kontroli. Nie może się opierać tylko i wyłącznie na Pana decyzjach i na Pana woli. To demotywuje ludzi naprawdę ambitnych i chcących coś sensownego robić, a promuje polityków potulnych, biernych i mających czas na wysiadywanie przed Pana gabinetem i zawracanie Panu głowy plotkami i donosami na innych. Partia zarządzana jak folwark przez surowego ekonoma, a nie jak nowoczesna korporacja, nie ma szans w walce o władzę. A nawet jakby ową władzę przez przypadek utrzymała, to napotka ogromne problemy z jej sprawowaniem, bowiem będzie musiała na gwałt szukać u innych Grzechów, Rychów i Mirów. PO musi zacząć być naprawdę, a nie tylko propagandowo-medialnie nowoczesną, demokratyczną, otwartą, zdepersonalizowaną, pluralistyczną, otwartą na dyskusję, mającą jasne kryteria awansu partią polityczną. Czy tak będzie, zależy wyłącznie od Pana.

Szanowny Panie Premierze,

niech wolno mi będzie na końcu tego listu na kilka słów natury osobistej. Jakiś czas temu byłe zupełnie nieznanym posłem, teraz jestem powszechnie rozpoznawalnym członkiem Platformy Obywatelskiej. Wszystko to zawdzięczam Panu – temu, że zechciał Pan zainwestować w moje szkolenie medialne, pozwalał mi krytykować PiS w telewizji. To ogromny dar i raz jeszcze mogę Panu powiedzieć – dziękuję.

Ale zapraszał mnie Pan do przyłączenia się do Pana obozu politycznego, jak mniemam, dlatego, że widział Pan we mnie osobę, która potrafi nie tylko dobrze wypaść w mediach i ma gotową odzywkę na każdą okazję, ale również ma ochotę i odwagę myśleć samodzielnie. Proszę więc dzisiaj nie mieć do mnie pretensji, że właśnie w ten sposób próbuję pomagać PO i Panu. Nie najmowałem się do tej pracy jako tępa pałka lub szczekający pies, ale jako samodzielnie myślący człowiek, z podobnymi jak Pan ideałami. Dlatego proszę nie mieć do mnie pretensji, że myślę i że tymi przemyśleniami dzielę się publicznie. I proszę mnie za to nie nazywać osobą, która postępuje niedobrze, by nie rzec niegodnie. Bo godności mi nie brak – co zresztą jest chyba po części przyczyną tego, ze nasze osobiste relacje nie są takie, jakich obaj byśmy sobie życzyli.

To już ostatnia moja publiczna krytyka taktyki naszej partii przed wyborami samorządowymi i parlamentarnymi. Jeśli uzna Pan zawarte w tym liście uwagi za sensowne i zasadne, to będę się cieszył, jeśli wraz z innymi osobami będę mógł podzielić się z Panem także refleksjami nad tym, jak tym negatywnym zjawiskom przeciwdziałać i jakie przedsiębrać środki, by wygrać następne wybory (z oczywistych względów uwag tych nie mogłem zawrzeć w publicznym i otwartym liście, bowiem tego typu kwestie winny być przedmiotem debat zamkniętych). Jeśli jednak uzna Pan ten list za przejaw niesubordynacji lub bezrozumności z mojej strony, z niepokojem i w smutku będę oczekiwał na wyniki PO w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Ale będę za Pana trzymał kciuki. Mimo wszystko.

Z poważaniem,

John Doe – Prominentny i Medialny Platformers

Wzór: List otwarty do prezesa Jarosława KaczyńskiegoMarek Migalski [bardzo obszerne fragmenty]

Inspiracja: Jacek 1 w komentarzu pod wpisem Marka Migalskiego p.t. „Oświadczenie„ [„Po piąte, nie jestem w stanie zrozumieć […]” /Marek Migalski/ To ja Panu wytlumacze. Prosze zapisac sie do PO i pisac podobne „listy otwarte” do Tuska, Komorowskiego i Palikota.” /Jacek 1 2010-09-03 07:25/]

Komentarz: Nie da się ukryć, że w kilku miejscach mocno przesadziłem i „list” ten mocno stracił na prawdopodobieństwie oraz wiarygodności. Nie mogłem się jednak powstrzymać, to silniejsze ode mnie. Tym niemniej, mam przynajmniej taką nadzieję, przekaz jest chyba nadal jasny: Chodziło mi o chwilę refleksji, czy aby na pewno reakcje Jarosława Kaczyńskiego na list Marka Migalskiego były przesadzone, bo w podobnych okolicznościach Donald Tusk byłby dla hipotetycznego autora – tak jak to sugerują jego totumfaccy –  serdeczny, wyrozumiały i przyjacielski.


Filed under: dywagacje, fun, Internet, media, parodia, pastisz, political-fiction, polityka, Polska, społeczeństwo, wybory

napisz pierwszy komentarz