Według "The New York Times" Polska jest najbardziej zadłużonym krajem Europy, jeśli uwzględnić zobowiązania międzypokoleniowe. Ten olbrzymi problem miał być łagodzony przez Fundusz Rezerwy Demograficznej, który - choć wygląda na kroplę w morzu potrzeb - był krokiem w dobrym kierunku. Już w zeszłym roku rząd próbował wykonać skok na tę kasę, dziś sytuacja jest podbramkowa i gabinet Tuska już nie owija w bawełnę. Rząd zdecydował, że przeznaczy 7,5 miliarda złotych zgromadzonych w Funduszu Rezerwy Demograficznej na bieżące wypłaty emerytur [...] Aby wypłaty emerytur przebiegały bez zakłóceń, środki powinny trafić do FUS już we wrześniu.

Centrum Informacyjne Rządu cieszy się, że to rozwiązanie, dające więcej "przychodów" niż podwyżka VAT, obniży dług Skarbu Państwa i dług FUS. Magiczna różdżka? Oczywiście nie, bo o te 7,5 mld PLN zmniejszy się (i tak żałosne) pokrycie na zabezpieczenie zobowiązań międzypokoleniowych. Dla rządu liczy się "tu i teraz", a minister Boni pytany o najpilniejsze dla naszego kraju reformy odsuwa je w przyszłość, bo przecież tego rodzaju reformy przynoszą na ogół oszczędności w długim czasie. Oszczędności dla budżetu - owszem, ale kto utrzyma na starość ludzi, którzy dziś płacą wysokie składki ZUS, a po nieuchronnym bankructwie tej instytucji zostaną z głodowymi emeryturami? Pytanie jest retoryczne, dlatego coraz więcej osób wybiera tzw. samozatrudnienie albo zwyczajnie umawia się z pracodawcami na pensję "pod stołem", byle tylko zminimalizować składki emerytalne, uznawane za pieniądze stracone. Swoją drogą ten absolutny brak zaufania do własnego państwa wykazują bardzo często zdeklarowani zwolennicy PO i rządu, który tak nieudolnie owym państwem dowodzi. Jeszcze inną swoją drogą ciekawe, czy ktoś policzył długofalowe finansowe skutki braku zaufania.

Najwyraźniej nadal wyborcom partii rządzącej wystarczają gładkie słowa władzy, za którymi nie idą czyny. Magia hasła "Wieloletni Plan Finansowy" może uwodzić lemingi, ale fachowców z agencji ratingowych już nie. Trzeba ich pochwalić, że straszą bardzo delikatnie, aby nie spłoszyć rynków finansowych. Nie obniżają od razu perspekrywy ratingu polskiegu długu, ani tym bardziej samego ratingu. Na razie mowią, że brak reformy finansów publicznych do 2012 r. groziłby obniżką ratingu (S&P) oraz jeśli nie zostaną podjęte konkretne działania, to nasze wskaźniki mogą zacząć odstawać od grupy porównawczej krajów, które mają rating w szeroko rozumianej kategorii A, [...] wówczas wzrośnie negatywna presja na ratingi (Fitch). Ta ostatnia agencja dodaje: Przedstawienie przez rząd Wieloletniego Planu Finansowego Państwa tak naprawdę to niewiele wyjaśniło. [...] Niewiadomą pozostaje na przykład kwestia założeń, na których rząd opiera bardzo optymistyczną prognozę wzrostu PKB o 4,8% już za dwa lata.

W przeciwieństwie do łudzących się specjalistów z agencji, zwolennicy PO w większości ze spokojem akceptują to, że w roku wyborczym ich partia nie przeprowadzi żadnych większych reform. Akceptują tym samym (choć pewnie często nieświadomie) możliwe obniżenie ratingów, a więc istotny wzrost kosztów obsługi zadłużenia. O ile? Kilka lat temu na spłatę odsetek od długów zagranicznych trzeba było urządzać finał Orkiestry Owsiaka w każdym dniu roboczym w roku. Od tego czasu zadłużenie wzrosło. Skalę reakcji rynków na obniżkę ratingu trudno przewidzieć, ale będą to raczej milardy niż setki milionów. Wydawane co roku na bezdurno, tylko po to, by rząd Tuska mógł dłużej zwlekać z reformami ("na razie kupujemy czas", rządzimy "tu i teraz"). I pewnie tak jak Grecy obrazimy się na wrednych spekulantów, którzy nie wiedzieć czemu przestaną nam ufać...

 

http://oprzecinek.salon24.pl/221806,rzad-przyznaje-jest-dramatycznie