Państwo po powodzi (FRONDA)
Spadek zainteresowania mediów sprawą krzyża, sporami o pomnik, czy posłem ze świńskim ryjem działa jak wielka woda cofająca się z zalanych terenów. Odsłania spustoszenie i fatalny stan państwa.
Okres wakacyjny w mediach zdaje się kończyć. Coraz częściej widać w ich doniesieniach koniec sezonu ogórkowego. Powinno to martwić rząd, doniesienia te pokazują bowiem, że państwo polskie jest w bardzo złej sytuacji. Platforma Obywatelska od początku swojego istnienia próbowała się pokazać jako partia ekonomicznych ekspertów. Dziś jednak widać wyraźnie, że jej „fachowość” nie przekłada się zupełnie na stan państwa. Choć jako jeden z największych sukcesów rządu politycy PO wymieniali stan gospodarki, to nie można nie zauważyć, że rząd nie ma pomysłu na poprawę sytuacji ekonomicznej, która staje się coraz gorsza. Zamiast reformować postanowił sięgnąć do kieszeni podatników i zwiększyć VAT. W roku 2012 dojdzie prawdopodobnie do kolejnej podwyżki. A zgodnie z planami legislacyjnymi rządu, w 2013 roku VAT może wynieść aż 25-procent, bijąc europejski rekord. Rząd zdecydował również o podniesieniu akcyzy na benzynę oraz innych opłat związanych z handlem paliwem, co wpłynie na podwyższenie ceny benzyny o kilkanaście groszy na litrze. Decyzja o podwyżce opłat za benzynę będzie skutkowała podwyżką cen w wielu obszarach gospodarki państwa, ponieważ wzrosną wszelkie opłaty za transport. To z kolei może odbić się m.in. na stanie zatrudnienia. Bezrobocie w Polsce i tak jest obecnie wysokie. W miesiącach wakacyjnych, w których zawsze te dane są najlepsze z powodu prac sezonowych, osiągnęło ono 11,4 procent.
Podwyższanie podatków ma uchronić Polskę przed wzrostem długu publicznego do niebezpiecznej granicy 55 proc. PKB. Wzrost cen benzyny i podnoszenie składki VAT oznaczają, że to tylko na obywateli przeniesiony zostanie ciężar ratowania finansów państwa. Rząd być może sięgnie również po pieniądze pracujących. Minister Jolanta Fedak wraca bowiem co chwila do pomysłu, by pieniądze wpłacane przez Polaków na OFE były przejmowane przez ZUS. Choć na razie nie zdecydowano się na taki krok, pokazuje to zamysł strategiczny rządu – obywatele płaćcie, by ratować państwo - państwo, które nie chce wprowadzać niepopularnych planów oszczędności.
Płacić za nic
W zamian za wyciąganie coraz większych pieniędzy przez aparat państwowy obywatele nie dostają od państwa niczego nowego. Rządowi brakuje wizji jakiegokolwiek sektora państwa. Nie polepsza się sytuacja służby zdrowia. Rząd oprócz prywatyzacji opieki medycznej nie ma innych pomysłów. Jedynym planem PO było zrzucenie z siebie odpowiedzialności i przekazanie opieki medycznej prywatnym inwestorom i samorządom. Tak samo stało się z polskimi stoczniami, których nie udało się sprzedać. Zupełna klapa związana z wirtualnym inwestorem katarskim wytrąciła rządowi wszelką zdolność opracowania jakiejkolwiek koncepcji. Podobnie stanie się lada chwila z Polskimi Kolejami Państwowymi. Spółki PKP są tak zadłużone m.in. względem siebie, że powinny ogłosić upadłość. Tymczasem rząd zamiast zastanowić się nad systemowym rozwiązaniem sprawy chce przepchnąć ustawę, która umożliwia upadłej spółce świadczenie usług. Jak nic nie zrobić, by wyglądało, że jest zrobione – to sposób myślenia polskiego rządu. Dzięki temu spółki PKP będą mogły ogłosić upadłość i nadal wozić pasażerów. Wspaniałe rozwiązanie dla władzy...
Państwo jest nieskuteczne i w innych obszarach. Jak dowodzi Najwyższa Izba Kontroli, w Polsce wciąż nie buduje się dróg. Polska nie zdąży z budową sieci komunikacyjnej potrzebnej na Mistrzostwa Europy w 2012 roku, mimo iż były to projekty zupełnie priorytetowe. Dziś wiadomo, że prawie połowa z szumem zapowiadanych inwestycji nie zostanie skończona. Podobnie jak inny głośny program „prowadzony” przez Platformę Obywatelską, czyli profesjonalizacja armii. Polskie wojsko nie ma obecnie żadnego potencjału obronnego. Polska nie ma pomysłu na wojsko. Buduje się armię zawodową, ale nie wiadomo, do czego ona ma służyć. Dodatkowo pochopnie rząd rzuca deklaracje związane z wycofaniem się z misji w Afganistanie, czy rezygnuje z działań w ramach misji ONZ, które są refundowane przez Organizację. Polska jest więc dziś mniej bezpieczna niż przed zawieszeniem poboru, co miało być jednym z ważnych dokonań rządu Donalda Tuska.
Również do bezpieczeństwa energetycznego władza w Polsce nie przykłada należytej wagi. Polska strategia surowcowa zakłada jak najsilniejsze związanie się z Rosją. Polski rząd wynegocjował umowę wiążącą Polskę z Gazpromem do 2037 roku. Umowa ta przeraziła nawet Unię Europejską, złożoną w większości z rusofilów. Im więcej gazu kupimy, im dłużej będziemy go otrzymywać, tym jesteśmy bezpieczniejsi – tak zdaje się myśleć rząd PO-PSL. W związku z tym traktuje po macoszemu projekty dywersyfikujące dostawy błękitnego paliwa oraz inne projekty energetyczne. Polska nie dogadała się z Litwą ws. budowy wspólnej elektrowni atomowej, wolała budować swoją własną elektrownię, której powstanie jest odkładane w czasie. Postanowiła oddać również kupioną kilka lat temu rafinerię w Możejkach. Litewski zakład trafi prawdopodobnie w ręce biznesmena powiązanego z Rosją. Problemem Możejek był brak możliwości budowy odpowiedniej infrastruktury umożliwiającej kontakt z zakładem. Obecne połączenia są niewystarczające, a Litwa nie zgodziła się na udział polskiego państwa w budowie nowych, co jest dowodem na nieskuteczność polskiej polityki zagranicznej. Jest ich zresztą wiele. Dyplomacja to jeden z najgorzej działających elementów polskiej polityki.
Międzynarodowy walkower
Świadczy o tym nie tylko tak skandaliczna sprawa jak zrzeczenie się części suwerenności na rzecz Rosji, czym była zgoda, by to Rosjanie prowadzili śledztwo ws. śmierci polskiego prezydenta, ale również zupełny brak zdolności elit politycznych kraju na osiągnięcie jakiegokolwiek sukcesu w kontaktach międzynarodowych. Warszawie nie udało się zdobyć ani jednego miejsca wśród ambasadorów Unii Europejskiej, a wśród prawie dwóch tysięcy pracowników unijnej dyplomacji będzie pracowało zaledwie 36 Polaków. Choć stara Unia chciała za wszelką cenę mieć monopol w Służbie Działań Zewnętrznych, to Polska zupełnie sobie ten temat odpuściła. Mikołaj Dowgielewicz, odpowiedzialny w MSZ za kontakty z UE, przyznaje z rozbrajającą szczerością, że Polska musi poszukać dobrych kandydatów na ambasadorów UE i ich wyszkolić. Wygląda więc na to, że zdobycie stanowiska szefa Parlamentu Europejskiego przez Jerzego Buzka jest tak oszałamiającym sukcesem, że nie trzeba walczyć o inne stanowiska dla Polaków. Politycy rządzący Polska zdają się mieć nadzieję, że dzięki spokojowi i popieraniu silnych krajów Wspólnoty sami zostaną docenieni i ktoś poprosi ich do pierwszego szeregu europejskiego salonu.
Brak zdolności negocjacyjnych polskiego rządu może lada chwila skutkować osłabieniem pomocy, jaką Polska otrzymuje od Unii Europejskiej. Wątpliwe, by kraj, któremu udało się zdobyć zaledwie 36 miejsc w nowo powstającej ogromnej unijnej strukturze, był w stanie wywalczyć wystarczające pieniądze w budżecie Wspólnoty na lata 2014-2020. Szczególnie, że musi przekonać do swoich racji kraje „starej” Unii, które już zapowiadają swój sprzeciw przeciwko finansowaniu biednych członków Wspólnoty. A w przekonywaniu do swoich racji kogokolwiek polski rząd jest dużo gorszy niż w popieraniu krajów nadających ton zjednoczonej Europie. Wtedy może zyskać sympatię i zostać pochwalony przez europejskich polityków. To, zdaniem twórców polskiej polityki zagranicznej, jest dużo większą wartością, niż walka o polskie interesy i prowadzenie suwerennych, opartych na własnej koncepcji działań.
Polskę trapią problemy wewnętrzne, spada jej prestiż na międzynarodowej scenie politycznej. Rząd jednak nie chce nic z tym robić. Zamiast tego woli trwać i przekonywać obywateli, że jest skuteczny. Ogromnym zagrożeniem dla niego stają się więc nudzące się media. Gdy PR-owcy Platformy nie dadzą im niczego, zaczynają węszyć, a wtedy opinia publiczna może zobaczyć szlam, bagno i chaos, który znajduje się za kurtyną rządowej propagandy. Platforma zdaje się to rozumieć i zapowiada – podobnie jak przed rokiem – jesienną rewolucję legislacyjną. To pozwoli mediom zająć się tym, czego koalicja od nich oczekuje. Będą mogły informować o pracach i postępach gabinetu Donalda Tuska. Zapewne TVN i inna zaprzyjaźniona z PO stacja komercyjna oraz odPOlitycznione media publiczne ekipy rządowej nie zawiodą.
Stanisław Żaryn
http://fronda.pl/news/czytaj/panstwo_po_powodzi
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. czy ten rząd umie zarządzać panstwem ?chyba nie
1000 dni
samochwalenia sie,promowania i kreowania
na "mężów stanu"
1000 dni niszczenia polskiej gospodarki,polskich
przedsiębiorstw,polskich rodzin.......i
1000 dn
zaciesniania przyjazni 'polsko-rosyjskiej"
i niemiecko-polskiej
czyli tzw "rura" gaz na 30 lat i zniszczenie Polskich Stoczni,
dodajmy do tego wyprzedawanie Energetyki panstwowym firmom francuskim i
obraz rzadu 1000 dni prawie w pełni
a POWODZ ?
A DRAMAT SMOLENSKI ?
A DŁUG niebotyczny
A po co sobie tym zawracac głowe,wszak TW Boni,dobry jest na wszystko
nawet
na OFE
gość z drogi