Donald Tusk i Platforma – żądza władzy i popularności
Koteusz, pt., 20/08/2010 - 12:52
Ta myśl gospodarza Salonu24 przyświecała mi podczas pisania tego tekstu. Ja też wybrałem tylko fragmenty. Te które mi pasowały. Tak więc zarzuty o moją stronniczość będą jak najbardziej na miejscu. I nie będą mi one przeszkadzały.
O Donaldzie Tusku on sam:
– Główną motywacją mojej aktywności publicznej była potrzeba władzy i żądza popularności. Ta druga była nawet silniejsza od pierwszej, bo chyba jestem bardziej próżny, niż spragniony władzy. Nawet na pewno...
– Bardzo sobie cenię luz. Zawsze kiedy chcę, znajduję czas na piłkę, na małego drinka w dobrym towarzystwie. (...) Tak w ogóle to lubię sobie poleniuchować, nie mam manii prześladowczej, że ciągle muszę coś robić. Na przykład lubię leżeć w łóżku i patrzeć bezmyślnie w sufit.
– Kongres jest jedyną postsolidarnościową partią, która nie będzie oferowała wyborcom pamięci o historii ostatnich lat, czyli martyrologii, orła w koronie, krzyży na ścianie, Częstochowy. Chcieliśmy pokazać ludziom, że istnieją nowoczesne formacje polityczne, które potrafią odwrócić się plecami do archaicznych stereotypów typu: solidarność – komunizm, narodowcy – socjaliści, lewica – prawica.
Mało kto zwrócił na to uwagę, bo i po co zaprzątać sobie głowę nostalgicznym spotkaniem kilku przyjaciół? Miało być nostalgicznie, było ostro politycznie. A wszystko za sprawą dokumentu „Liberalne rozwiązanie”, który przedstawia Donald Tusk, i jego słów o „klasie próżniaczej”. Zaczerpnął to pojęcie ze słownika amerykańskiego socjologa Thorsteina Veblena, który sto lat temu pisał o społecznych szkodnikach przywłaszczających sobie rezultaty pracy innych. Tusk odnalazł „klasę próżniaczą” we własnym kręgu: wśród polityków, w Sejmie i Senacie, w samorządach.
– Klasa próżniacza to ponad 100 tys. ludzi w Polsce, którzy żyją z władzy, wykonując ją z reguły źle – tłumaczył.
O Donaldzie Tusku i PO inni:
Takie wypowiedzi tworzyły wizerunek Tuska jako polityka, który nic nie musi. To mogło budzić sympatię, ale i przypięło mu żywą do dziś etykietkę lenia.
– Mały gracz, którego polityka interesowała jako gra. Nie chciał podjąć poważnych obowiązków. Traktował wszystko jak piłkę nożną – bezlitośnie ocenia dawny współpracownik z Unii Wolności.
– Platforma była formacją postsolidarnościową, która wyszła z epoki naiwności i zaczęła posługiwać się marketingiem. Donald świetnie czuje te techniki, a okazał dużo większe polityczne wyczucie, niż Geremek. Wyczuł, że potrzebna jest nowa formuła i zrealizował ją.
– Przemieszczenie Platformy na prawo było świadome – dowodzi Lewandowski. – O tej naszej prawicowości świadczyły jednak nie głosowania w Sejmie, lecz kreacja medialna i rosnący dystans wobec SLD.
Jeśli komuś nie podoba się dobór cytatów, to może zgłosić protest. Zostanie on oczywiście zanotowany.
Jako ilustrację do tekstu korzystam z rysunku Tomasza Wilczkiewicza zamieszczonym na stronie 84 w ostatniej „Angorze.
- Koteusz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz