Nie mógł znieść tego ustroju
kryska, sob., 07/08/2010 - 16:47
Pomnik upamiętniający wydarzenia z czerwca 1976 r w Radomiu przy skrzyżowaniu ulic 25 Czerwca i Żeromskiego stoi przez większą część roku zapomniany. Tylko raz w roku, w rocznicę wydarzeń radomskich, gromadzą się przy nim mieszkańcy.
Młody człowiek Dariusz Tomaszewsk oblał się benzyną i spłonął przed pomnikiem Czerwca ‘76. Dziś mija 26. rocznica jego śmierci, o której mało kto pamięta. O nim samym też niewiele wiadomo.
- To był upalny dzień 26 lipca. Dokładnie osiem lat, jeden miesiąc i jeden dzień po robotniczym proteście, który zakończył się brutalną pacyfikacją miasta przez oddziały ZOMO. Na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i 1 Maja (dziś 25 Czerwca), gdzie za czasów pierwszej "Solidarności" stanął kamień upamiętniający wydarzenia Czerwca '76, pojawił się młody mężczyzna, z wyglądu 20-25 lat. Przystanął przed pomnikiem, wyjął butelkę po wódce i zaczął oblewać się jakimś płynem. Najpierw brzuch, potem nogi, na końcu plecy. Jeden z przechodniów stanął zdziwiony i obserwował przedstawienie. Po chwili zdziwienie zastąpiło przerażenie: chłopak wyjął zapałkę i przystawił do koszuli. Buchnął ogień. Płonąca postać ruszyła w kierunku jezdni, a po chwili runęła na jezdnię. Przechodnie rzucili się na ratunek, ktoś narzucił na płonącego mężczyznę sztruksową kurtkę.
- Won! Zostawcie mnie! Odwalcie się! - krzyczał płonący.
Darek zmarł 7 sierpnia 1984 roku w szpitalu w Siemianowicach Śląskich. Lekarze myśleli o przeszczepie skóry, ale nie zdążyli. Ciało chłopaka było zbyt spalone. Umierał w strasznych męczarniach. Gdy go chowali, nad cmentarzem latał milicyjny helikopter, tak nisko, że zagłuszał słowa księdza. W krzakach siedzieli esbecy po cywilnemu i robili zdjęcia.
Miesiąc po pogrzebie oficer SB w aktach sprawy "Ogniomistrz" wpisał notatkę: "Nie stwierdziliśmy faktów podejmowania prób wykorzystania tego wydarzenia do wywołania w społeczeństwie negatywnego wydźwięku o charakterze politycznym ani łączenia tego faktu z działalnością grup opozycyjnych. Na powyższe miał wpływ fakt ukazania się z naszej inspiracji w lokalnej prasie artykułów o zdarzeniu z jednoczesnym scharakteryzowaniem - w ujemnym świetle - sylwetki D. Tomaszewskiego".
W 1992 roku, osiem lat po wydarzeniu, przed pomnikiem z jego ojcem rozmawiał Arkadiusz Kutkowski, wówczas dziennikarz radomskiej redakcji "Gazety", dziś pracownik IPN.
- Syn nie mógł znieść tego ustroju. Dlatego to zrobił. W szpitalu powiedział mi, że jak ma żyć w tej komunie, to woli w ogóle nie żyć. On zawsze był za "Solidarnością" - wspominał ojciec. Pamiętał, jak syn po wprowadzeniu stanu wojennego zaczął wieczorami znikać z domu. Rodzina przez to nie miała spokoju. Co chwila przychodzili milicjanci i pytali o "Solidarność". Kiedyś kazali otworzyć szafy i pokazywać wszystkie ubrania. Kiedy indziej szukali bibuły, a po śmierci Darka alkoholu, którym ponoć nielegalnie handlował.
- Darek z kolegami roznosił ulotki. Mieli taką ekipę: trzech stało na czatach, a jeden przyklejał. Kiedyś zwinęła ich milicja. Darka przykuli kajdankami do kraty i kazali dwie godziny stać na palcach. Nienawidziła go milicja i on milicji nienawidził - mówił ojciec Dariusza Tomaszewskiego. Pamiętał też, to także było w stanie wojennym, gdy na ulicach pełno było milicji, Darek zaczął zrywać czerwone flagi.
Ojciec krzyczy do niego: - Uspokój się, a tamten odpowiada: - Spokojnie. To moja sprawa i mój ból. I podeptał te flagi. A potem poszedł pod pomnik. Wychodząc z domu, powiedział, że musi załatwić ważną sprawę.
http://presell.hot.net.pl/czytaj/34957
http://radom.gazeta.pl/radom/1,35219,8222641,Powiedzial__ze_musi_zalatwic_wazna_spra
- kryska - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz