POWSTANIE '44. Apel: Odróbmy wreszcie lekcję z historii
Dziś mija 66. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. To dobry przyczynek do głębszej refleksji nad stanem ducha Polków, pytań o współczesny patriotyzm i o wpływ wydarzeń historycznych na kształtowanie teraźniejszości. Sprawy te są bardzo aktualne; Polska- kraj stłamszony komunistyczną dyktaturą, po 20 latach niełatwych przemian- wciąż walczy o własną tożsamość- moralny porządek dający szanse rozwoju w duchu demokratycznych wartości.
W Powstaniu Warszawskim czynny udział wzięli przede wszystkim ludzie młodzi, wykształceni, wychowani w tradycji patriotycznej (narodowowyzwoleńczej)- tzw. pokolenie Kolumbów. Urodzeni już w wolnej Polsce mięli stanowić przyszłą elitę narodu. Świadomi swojej roli (misji), rwali się do walki o Wolną Polskę. Walki nierównej, romantycznej, ale-w jakimś sensie- nieuchronnej. Godzina W dla "Kolumbów" była wielkim świętem- długo wyczekiwaną eksplozją narodowej wspólnoty, szansą na zaczerpnięcie oddechu wolności. To nie przypadek, że w trakcie powstania, młodzi tak chętnie wyznawali sobie miłość, organizowali spontaniczne uroczystości ślubne, manifestowali swoje uczucia. Wreszcie można było:
"Miłość była wówczas apoteozą wolności. Pobierali się z miłości, bo chcieli spełnionego życia, chcieli przed śmiercią wziąć odpowiedzialność za drugiego człowieka. Bo o tym, że zginą, byli przekonani. Mówi to Alek, który ożenił się 1 sierpnia, i Róża Nowotna, która wzięła ślub w pierwszym tygodniu Powstania na prośbę dowódcy oddziału. I Bill, i Lilli Biega, których ceremonię zaślubin sfilmowano na potrzeby propagandy AK. Dotarłem do nich, mieszkają pod Nowym Jorkiem. Jak ich słuchałem, miałem dreszcze, bo dziś takie uczucie się nie zdarza. Kiedy Niemcy wywieźli Alkowi żonę na roboty, to on, znając numer transportu, chodził od dróżnika do dróżnika, by dowiedzieć się, dokąd pociąg jechał. I znalazł żonę 31 grudnia 1944r. w niemieckim gospodarstwie. Róża powiedziała mi, że gdyby nie Powstanie, być może nie wyszłaby za mąż." (źródło)
Losy powstańców, zniszczenie stolicy, dramatyczny finał walk- wpłynęły na ducha warszawiaków i Polaków w ogóle. Stały się symbolem umiłowania wolności, wolnej ojczyzny. Dały szansę na przetrwanie tym ideom w dniach (a raczej latach) największej próby- okresu stalinizmu, okresu PRL.
Polska przełomu XX i XXI w. także stoi przed dylematami o kluczowym charakterze: jak należy zorganizować nową Rzeczpospolitą, jak należy rozliczyć okres totalitaryzmu, jak wyzwolić w stłamszonym narodzie dumę, poczucie przywiązania do ojczyzny? W jaki sposób pogodzić to wszystko z postępem, nową rzeczywistością, wyzwaniami XXI w.? Są to pytania ogólne, dla których tylko częściowo udało się zaproponować sensowne odpowiedzi.
Szczególnego rodzaju odpowiedzialność ciąży na nowych pokoleniach, na osobach nie pamiętających mrocznych czasów lat 80. Z tą odpowiedzialnością jest związana ogromna nadzieja, wiara w to, że młodzi-tak jak kiedyś Kolumbowie- staną na wysokości zadania- pchną Polskę w odpowiednim kierunku, będą czerpać z pięknych kart historii, nie będą się jej wstydzić.
Przedwczoraj jechałem pociągiem do Trójmiasta. W moim wagonie podróżowali harcerze (wiek ok. 12-16 lat), a więc młodzież-wydawałoby się- reprezentująca jakieś podstawowe zasady, szacunek do bliźniego, kulturę osobistą. Wydawałoby się. Ci młodzi zachowywała się fatalnie, terroryzując de facto swoimi uczynkami postronne osoby, współtowarzyszy podróży. W trakcie jazdy pociągu wydzierali się na cały wagon, używali niecenzuralnych słów, wyglądali przez okna, brawurowo ryzykując własne życie i zdrowie. Pociąg jechał niezwykle wolno- teraz na trasie od Tczewa do Gdańska trwają prace budowlane- powstają nowe trakcje kolejowe. Harcerze wyglądali przez okno i krzyczeli w stronę robotników- "Siema ROBOLU!" Jak leci, ROBOLU"...różne prostackie konfiguracje z lekceważącym słowem "ROBOL". Przy wjeździe go Gdańska śpiewali przyśpiewki kibicowskie typu: "Na boisku biega pies, toż to piłkarz Lechii jest!"
Ich opiekun nie reagował. Dopiero pod koniec prosił, by się trochę uspokoili. Nie reagowały również inne osoby podróżujące pociągiem. Konduktor harcerzy "opieprzył", co jednak nie przyniosło żadnego w zasadzie pozytywnego rezultatu. Ja także milczałem, pogrążony w totalnym smutku (mam olbrzymie problemy osobiste). Nic nie zrobiłem. Byłem niezainteresowany, obojętny, czułem, jakby mnie tam nie było...Dziś jest mi z tym paskudnie.
Smutny obrazek, zwłaszcza, że byli to- wszystko na to wskazywało- harcerze. Harcerze, którzy przecież tak świetnie zachowywali się pod Pałacem Prezydenckim w dniu największej, kwietniowej żałoby.
Wierzę, że to tylko epizod, że w każdym środowisku znajdzie się grupka ludzi zwyczajnie głupich, czasem nieświadomych niestosowności swojego zachowania. Zapewne większość harcerzy to porządni, perspektywiczni, młodzi ludzie, mogący stanowić w przyszłości elitę naszego narodu.
Niemniej coraz częściej jestem świadkiem wydarzeń z udziałem młodych, które napawać optymizmem nie mogą. Zbyt dużo jest w ich środowisku chamstwa, braku szacunku do innych, pogardy dla największych wartości: dla rodziny, dla bliźniego, dla państwa, jego instytucji, dla Kościoła.
Czasy popkultury nie sprzyjają kształtowaniu postaw obywatelskich. Pojęcia naród i patriotyzm uległy ordynarnemu "wypaczeniu", "przedefiniowaniu". Są zbyt często identyfikowane z jakąś niepopularną partią polityczną, z Kościołem, z "radykalnym" publicystą, dziennikarzem, poetą. Takie olbrzymie uproszczenia są wyjątkowo szkodliwe społecznie: młodzi zaczynają się wstydzić używania pewnych słów, uważają je za "wiochę", "obciach".
Bez odnalezienia narodowej tożsamości, bez czerpania z historycznych doświadczeń narodu, młodzi ludzie nie będą w stanie sprostać oczekiwaniom, pokładanym w nich nadziejom ich dziadków i rodziców, reszty społeczeństwa.
Fenomenem powstania sprzed 66 laty, należy zarazić młodych ludzi, dotrzeć do nich z pozytywnym, akceptowalnym przez nich przekazem, zwrócić uwagę na najważniejsze wartości, wciąż przecież aktualne, uniwersalne. Wydaje się, że tego rodzaju proces ma miejsce w Warszawie. Muzeum Powstania Warszawskiego, jego oferta, akcję patronackie, są propozycją atrakcyjna, nowoczesną i głęboko wartościową. Podobnych inicjatyw powinno być w Polsce znacznie więcej; Ministerstwo Kultury we współpracy z Ministerstwem Oświaty musi wypracować program ich rozwoju, na tego rodzaju przedsięwzięcia nie może brakować środków finansowych. Program rządowy musi być efektem kompromisu wszystkich znaczących sił politycznych w Polsce, dzięki czemu będzie zapewniona dlań kontynuacja na lata.
Do "zagospodarowania" jest jeszcze wiele innych pięknych wydarzeń historycznych, mogących wydatnie wpłynąć na budowę tożsamości narodowej nowoczesnej Polski- członka UE. Mam na myśli chociażby "Sierpień 80" oraz aspekt "wielokulturowej RP w latach 1918-1939".
Obawy budzi sytuacja polityczna panująca dziś w naszym kraju. Poziom zaufania polityków różnych formacji do siebie jest chyba najniższy w historii. Niemoc w zakresie możliwości osiągania porozumienia w najistotniejszych sprawach, powoduje poczucie zdegustowania, świadczy o jakości polskiej demokracji, o kondycji państwa. Gorszy zwłaszcza nieustanna wojna na linii PIS-PO. Dziwić muszą deklaracje premiera o potrzebie parlamentarnej wojny z opozycją. To jest droga do zatracenia...
Przeforsowanie przez ś.p. L. Kaczyńskiego idei budowy Powstania Warszawskiego, nadanie jej realnego kształtu, właściwej rangi i wreszcie akceptacja dla tej inicjatywy ze strony środowisk dalekich politycznie ówczesnemu prezydentowi Warszawy, świadczą, że przy odpowiednim poziomie determinacji MOŻNA... Dlatego apeluję do blogerów, wyborców, publicystów, dziennikarzy: nie odpuszczajmy, naciskajmy polityków, decydentów- tak, by kontynuowali dzieło L. Kaczyńskiego, by je rozwijali, uzupełniali. Dla naszego dobra wspólnego, dla pamięci po żyjących i zmarłych bohaterach naszej ojczyzny.
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz