Od kilku dni większość notek znanych publicystów zaczyna się od takiej lub podobnej w tonie formułki jak ta z tytułu. Oświeceni intelektualiści biadolą nad rzekomo negatywną zmianą wizerunku prezesa Prawa i Sprawiedliwości oraz powrotem do ostrej, konfrontacyjnej retoryki. Na stronie internetowej „Rzeczpospolitej” przez kilka dni wisiał tekst jej redaktora naczelnego pod dramatycznym tytułem „Droga ku przepaści”, w którym autor przestrzegał przed skutkami owej fatalnej zmiany.

Czytam to wszystko i zadaję sobie pytanie: Czy naprawdę panie i panowie autorzy jesteście aż tak naiwni? Czy faktycznie macie nas, obywateli za aż takich głupców, bezwolną masę? Jak bowiem można obronę demokracji nazywać staczaniem się w przepaść? Doprawdy nie rozumiem. W tej chwili Jarosław Kaczyński robi dokładnie to (w przeciwieństwie do Was), co do niego należy – patrzy na ręce rządzącym. Pazerna na władzę Platforma Obywatelska podporządkowuje sobie kolejne sfery życia. Z przychylnych jej mediów 24h na dobę bucha nieznana wcześniej nachalna propaganda, internet zaczyna być cenzurowany, blogerzy blokowani, CBA otrzymuje uprawnienia inwigilacji kilkakrotnie silniejsze niż za strasznych Kaczorów, NIK uzależniono od sejmu… Można by było to wyliczać godzinami, a Wy rozpaczacie nad tym, że Kaczyński używa twardego języka? Radzę: Opanujcie się, jeszcze jest czas.
Dlaczego żaden dziennikarz nie zastanawia się nad faktem, iż w sondażach notowania PiS zawsze oscylują wokół 25%, a na kilka tygodni przed wyborami, już któryś raz z rzędu szybują o kilkadziesiąt procent w górę (a z PO jest odwrotnie)? To nigdzie na świecie nie jest normalne. Teraz stało się podobnie. Notowania partii Kaczyńskiego zaraz po wyborach spadły do 30%, a PO urosły do dawnego poziomu ponad 50%. Gwarantuję, że przy następnych wyborach będzie podobnie. Nie dziwi was ten fenomen? Mnie dziwi, powiem więcej – wydaje się mieć znamiona świadomego fałszowania rzeczywistości. Powiecie, że to efekt kampanii… To śmieszne, nie znam nikogo, kto by zmienił decyzję wyborczą pod jej wpływem. Kaczyński zdobył 48%, mimo iż był praktycznie sam przeciw wszystkim, właśnie to moim zdaniem pokazało rzeczywistą siłę PiS, a nie PO, którą poparli wszyscy od Jaruzelskiego, po Irenę Anders (a na tak szerokie poparcie w wyborach do sejmu partia ta nie ma raczej szans).
Ciągle kopiecie też Macierewicza. Ża niby jego wystawienie na pierwszą linię to hucpa, „działanie mało roztropne”, że to osoba nieodpowiednia. A ja się pytam o podstawy takiego osądu. Podaje się ciągle przykład jego słynnej listy lustracyjnej, jako rzekomo „nieprofesjonalnej” i destabilizującej państwo. Tymczasem wszyscy z tej listy (których teczki poznaliśmy) okazali się agentami. Łącznie z najbardziej krzyczącym wtedy i oskarżającym Michałem Bonim. Przeprosił chociaż Macierewicza? Nie. Sam Macierewicz wygrywa kolejne procesy i jak pokazuje praktyka – choć formułuje sądy jednoznacznie i ostro - najczęściej (a właściwie zawsze) ma rację.
Moim zdaniem czas wreszcie skończyć z histerycznym rozliczaniem opozycji, a wziąć się za realne punktowanie i analizę dokonań władzy.