Poprawiamy Szekspira
Różne mędrki ustaliły podobno, że istnieje całkiem niewiele podstawowych motywów literackich. Jedni mówią coś o osiemnastu, inni podnoszą tę liczbę do ponad trzydziestu, ale faktycznie i tak nie byłoby tego aż tak wiele. Można by się zastanawiać co komu z takich odkryć - skoro sztuka to sprawa niuansów, a nie podstawowych schematów, ale mniejsza o to.
Kilka takich podstawowych motywów ja sam dostrzegam gołym okiem: zejście do piekieł, "okrągły stół Króla Artura", "prace Heraklesa", "Romeo i Julia", "powrót Odyseusza do Itaki", wojna aniołów z diabłami... Itd. Nie wiem, czy to się zgadza z tym, co głoszą wspomniane mędrki, ale podejrzewam, że z grubsza tak.
Dla każdego z tych motywów dałoby się z znaleźć jakiś symbolizujący go tytuł konkretnego dzieła - takiego najbardziej reprezentatywnego reprezentanta... I warto to zrobić, bo to ogromnie ułatwia rozmowę, choć na pewno opinie na temat tych reprezentantów dzieł byłyby podzielone. Stosunkowo wielu z nich byłoby dzisiaj dla nas zapewne dziełami Szekspira...
Sam bym się z tym zgodził bez większego oporu, choć entuzjazmu ogółu ludzkości dla Szekspira nie podzielam. Pisał fajne komedie, więc beztalenciem nie był, ale jego tragedie są moim zdaniem okrutnie przereklamowane, a do tego przegadane, bez formy, bez cienia autentycznego dramatyzmu... (Starczy? Bo mogę dalej.)
Co nie zmienia faktu, że Szekspir jest tak bardzo z naszej Cywilizacji (K/C dla wtajemniczonych), że trudno się po prostu dziwić, że go ona kocha i się w nim raz po raz odkrywa. Weźmy takiego Hamleta - o czym to jest? Jeśli nie o neurozie, histerii i astenii - każących dużo myśleć, dużo gadać i całkowicie przekreślających jakiekolwiek działanie, w każdym razie zdecydowane i sensowne, to ja naprawdę nie wiem!
No a forma tej przesławnej sztuki jest dokładnie taka, w jakiej ten wielki temat - wielki i wiecznie w naszej cywilizacji aktualny - można idealnie wyrazić. Forma ta (jeśli to w ogóle można tak nazwać) jest równie chaotyczna, przegadana, bezsensowna i neurotyczna, jak sam główny bohater. Mnie to zupełnie nie cieszy, ale faktycznie ktoś szukający w literaturze wzniosłego cierpienia (własnego) może się tym, i powinien, zachwycić! Forma idealnie odpowiada treści, a treść (i forma automatycznie też) idealnie odpowiada duchowej rzeczywistości naszego świata.
Że to tak mało "dramatyczne" i absolutnie NIE tragiczne w jakimkolwiek sensownym znaczeniu, jak to tylko możliwe, to inna sprawa. Jednak, że nasza cywilizacja, przynajmniej w tych ostatnich stuleciach, jest z natury mało dramatyczna i absolutnie pozbawiona autentycznego tragizmu, więc wszystko jest w najlepszym porządku. Oczywiście nie twierdzę, że tragizmu brakuje, bo wszystko jest słodkie i wesołe, a dramatyzmu, bo nic się nie dzieje i ludzie nie dostają od losu, czy od innych ludzi, w kość!
Tu chodzi o to, że tragizm to coś, co czyni ludzkie cierpienie, immanentną jałowość wszystkich w końcu naszych wysiłków, i parę innych tego rodzaju rzeczy, czymś, co nas właśnie uwzniośla, a tego niemal kompletnie nie ma w naszej cywilizacji - nawet tego dążenia. Zdziwi się ktoś, słysząc te słowa, ale to trzeba by porównać z na przykład z cywilizacją grecko-rzymską, żeby było wyraźnie widać, o co chodzi. Nasza cywilizacja ucieka od poczucia jałowości, od cierpienia...
Od tragizmu właśnie - snując bajdy o Przyszłym Szczęściu Ludzkości i podobne brednie. Fakt, Grecy mieli Prometeusza, który się dla Ludzkości poświęcił, ale po pierwsze: to był jeden z tysięcy mitów, który większego znaczenia nabrał w późnym i schyłkowym okresie tamtej cywilizacji, a po drugie: to była raczej opowieść o ukaranej pysze, choćby ta pycha była jak najbardziej altruistyczna. Czyli tragizm najczystszy, a nie uciekanie od bezsensu nieuniknionej śmierci w infantylną wiarę o wiecznym naszym życiu w przyszłej Ludzkości - w dodatku ach, jakże szczęśliwej (a my z nią, choć już "niby" nie żyjemy)!
Jeśli Hamlet jest neurotyczny - jako taki głębokim symbolem i paralelą naszej cywilizacji - to Król Lear to już jakaś schizofrenia. Czyli nie tylko nasza cywilizacja, ale w dodatku późna. Szekspir byłby zatem prorokiem. Fajnie, ale nie uwierzę, że to może się komuś naprawdę podobać! No, chyba komuś, kto z upodobaniem czyta wspomnienia z obozów koncentracyjnych... Czyli co najmniej schizoid, jeśli nie gorzej. A więc dzieło to również genialne - jako odzwierciedlenie, ale nie dla zdrowych ludzi! Jednak jako reprezentant i "eponim" pewnej konkretnej kategorii motywów - zgoda! Motywów schizofrenicznych konkretnie!
Makbet także musi być reprezentantem jednego z ważnych motywów literackich i ja tutaj stanowczo żadnych obiekcji nie zgłaszam. Nie dlatego, bym tę sztukę uważał za arcydzieło. Ona jest raczej dość, że tak powiem, niedonoszona, ale przez to właśnie stanowi znakomitego "eponima". Niedonoszona jest i przez to stanowi niejako szkielet, dlatego się nadaje. Inne, na tym samym zasadniczym motywie oparte dzieła, często, w mojej opinii o wiele lepsze, są po prostu czymś więcej, niż gołym szkieletem, gołym schematem... I dlatego właśnie mniej się nadają!
Makbet to w ogóle dość dziwna, jak dla mnie, sztuka Szekspira. Gdyby była lepsza, mniej wydestylowana z dramatyzmu i grozy, mogłaby być niemal dziełem Marlowe'a. Czyli gościa, któremu, w mojej skromnej opinii, Szekspir mógłby buty czyścić. (Widziałem jedna sztukę Marlowe'a w teatrze, drugą czytałem. Nie kreuję się na znawcę, ale jednak wrażenie było całkiem inne, niż z tych dziesiątków obejrzanych szekspirowskich spektakli plus nieco przeczytanych dzieł Szekspira, co je mam na sumieniu.)
Dlaczego Makbet jest inny? Na przykład nie przypominam sobie, by tam były jakieś rubaszne dowcipasy, w rodzaju gadek starej niańki w Romeo i Julii. A to już, jak na Szekspira, niemało. W Makbecie wiadomo też o co chodzi. Słów jest oczywiście za dużo, ale raczej dlatego, że cała ta sztuka nie jest udana, więc i te słowa w sumie można by sobie darować. Jest tam jednak w sumie coś, co można by, z dużą dozą dobrej woli, określić jako forma, do tego sens...
Próba osiągnięcia dramatyzmu to też jak na Szekspira sporo. (Widać robienie na rączkę władzy, a taka przecież jest poniekąd geneza tej sztuki, nad czym teraz nie chcę się rozwodzić, bo to subtelne kwestie z historii Szkocji i dynastyczne ambicje Elżbiety I, daje, w przypadku tak skomplikowanych osobowości, jak Szekspira, w sumie niezłe wyniki. Zawszeć to, jak się można domyślać, jakiś drogowskaz w chaosie rządzącym duszą autora.)
Makbet nie jest, gdyby ktoś jeszcze nie zrozumiał, mimo wszystkiego co o nim dobrego powiedziałem, w moich oczach żadnym arcydziełem. To prosta historyjka o gościu, który pod złym wpływem popełnia zbrodnię, która ma go doprowadzić na szczyty, ale nie jest w sumie kimś, kto by się na szczytach dobrze czuł, a poza tym ma jakieś zwidy... No, chyba, żebyśmy te wszystkie krwawe dłonie i co tam jeszcze było, mieli traktować jako autentyczne upiory ze starych zamków...
Które, jak by się można domyślać, i tak by się w końcu musiały pojawić, taka bowiem ich natura. Tyle, że wtedy to już całkiem nie ma sensu - no bo co by było, gdyby taki upiór akurat się NIE pojawił? Makbet i jego żona żyli by długo i szczęśliwie? Gdzie tu dramat? Gdzie tu tragedia? Gdzie tu sztuka?
Facet, Makbet znaczy, to dość typowy przypadek z Zasady Petera - że zacytuję za wikipedią:
Zasada Petera (ang. Peter Principle). W organizacji hierarchicznej każdy awansuje aż do osiągnięcia własnego progu niekompetencji. Zasadę sformułował Laurence J. Peter. Czasem używa się również zamiennie pojęcia progu kompetencji.
Fajne, niegłupie, interesujące - ale sorry! Gdzie tu jakieś tragiczne głębie? Gdzie tu przenikliwe spojrzenie na ludzkie losy? Gdzie tu dramatyzm? No, chyba że to była sztuka dydaktyczna i Szekspir pragnął się załapać na szkolenia z dziedziny zarządzania! Ten gość, Makbet znaczy, był po prostu nie dość odporny psychicznie, więc nie powinien się za takie sprawy brać. Pyskatą i nadmiernie ambitną żonę należało po prostu spacyfikować - kiedyś tak się robiło i komu to przeszkadzało?
To samo dotyczy mordowania króli, kafelków do łazienki czy wakacji na Majorce. W czym tu jakiś wielki etyczny czy dramatyczny problem? Tylko potem nie wyjeżdżajcie mi z "Bo zupa była za słona!" Albo się wyciąga wnioski, albo się ich nie wyciąga, zupa nic tu nie ma do rzeczy. Zresztą nawet nie wiemy jak gotowała Lady Makbet, a tylko trochę o kulinarnych talentach trzech czarownic z wrzosowiska.
Najgenialniejszym, w powszechnej opinii, osiągnięciem w całej tej sztuce jest, że las... Ettrick? Tak mi się wydaje... Podchodzi pod mury zamku brzydkiego króla. A to przecież dość prymitywny w sumie koncept z całkiem innego poziomu dziecinności danego społeczeństwa - to coś jak "genialny" koncept tebańskiego sfinksa na temat zwierzęcia, co to wieczorem chodzi o lasce, a wcześniej na różnej ilości nóg. Ludzi na dość wczesnym stopniu intelektualnego rozwoju takie koncepty niesamowicie rajcują, ale w wieku XVI to już raczej żenada. Na tej samej zasadzie ktoś mógłby sobie ten las namalować na kawałku deski, schować ją pod opończę i wejść do zamku - byłoby dokładnie to samo, a o ile prościej i szybciej!
W ogóle to ja, gdyby mi dane było wystawiać Makbeta, zrobiłbym w nim jedną istotną reżyserską zmianę... Normalnie nie lubię tego typu ingerencji w klasykę, ale tutaj bym ją zrobił, bo dopiero wtedy Makbet nabiera sensu i dramatyzmu. Otóż zrobiłbym to tak, że Makbet stoi ze sztyletem w dłoni nad łożem uśpionego króla... I wtedy oczyma wyobraźni widzi przed sobą całą tę dalszą historię. Czyli ducha Banka, krwawe ręce, że żona mu się załamie, że las Ettrick... Oglądamy to do końca, potem nagle wracamy do rzeczywistości...
Czyli Makbet stoi znowu nad królem ze sztyletem w dłoni... Dla publiki to zaskoczenie, bo już dawno zapomniała, że to oczyma wyobraźni było... Swoją drogą to oczyma wyobraźni ja bym zrobił w ciemniejszej, w bardziej uproszczonej, bardziej jednoznacznie dramatyczno-stylizowanej wersji... W każdym razie na koniec widzimy Makbeta z tym sztyletem, jak się zabiera... I wtedy jest koniec. I nie wiemy, czy w końcu króla utrupił, czy jednak nie.
Interesy Szekspira u angielskiej korony w końcu nas nie muszą już specjalnie zaprzątać, tak samo, jak autentyczna historia Szkocji, w której autentyczny MacBeth naprawdę króla utrupił, ale też miał po temu całkiem niezłe powody, bo to był w jego oczach, i całkiem bez udawania, uzurpator, co jego samego tronu pozbawił.
Nawybrzydzałem się na tego szekspirowskiego Makbeta, no to wypada na koniec powiedzieć, jakie są moim zdaniem lepsze wersje tego motywu. Absolutnie żaden ze mnie miłośnik, czy znawca, sztuki filmowej - ale na przykład "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy". Tam żona z kochankiem utrupiają męża, a potem coraz trudniej im ukrywać łączący ich romans, radość ze zniknięcia denata (którego oczywiście wypada im okrutnie żałować), różne korzyści jakie z tej śmierci mają...
A oczywiście ten i ów podejrzewa, a nawet jest pewien, że to oni, tylko jak zdobyć dość mocne dowody? Aż w końcu wpadają, bo listonosz staje się świadkiem - jakżeż niestosownego i jakżeż pechowego dla dwojga głównych bohaterów - wybuchu radości, dzwoniąc tytułowy drugi raz do drzwi...Czy to nie lepsze od duchów straszących po starych zamkach, lub, alternatywnie, słabości charakteru głównego zainteresowanego?
A co by było, gdyby gość miał nerwy ze stali? Co by było, gdyby naprawdę się na króla - a także na politycznego mordercę - charakterologicznie NADAWAŁ? Czy wtedy właśnie wszystko nie zaczynałoby się robić NAPRAWDĘ interesujące? Bez duchów i wywołanych starganymi nerwami omamów?!
Innym podobnym, a może jeszcze - z dramatycznego punktu widzenia - lepszym motywem jest taki, że mordercy, którzy także działają zespołowo, z czasem tracą do siebie zaufanie... Ileż tutaj mamy możliwości: dramatycznych, psychologicznych, kryminologicznych, jakie tylko kto chce! Nie kojarzę w tej chwili w jakich filmach, sztukach, powieściach, czy opowiadaniach było tak właśnie (żaden ze mnie bowiem znawca, a ostatni raz w kinie byłem z córką 20 lat temu), ale sam nieco takich widziałem.
Oczywiście były to jakieś bezpretensjonalne psychologizujące kryminały, nie zaś "kino ambitne", czy też (broń Panie Boże!) Wielka Sztuka w stylu Szekspira. Jednak to jest naprawdę o niebo lepsze, sensowniejsze, dramatyczniejsze i psychologicznie prawdopodobniejsze od jakichś krwawych dłoni ze sztyletem, ludzi przebranych za krzaczki i innych tego typu teatralnych (!) sztuczek.
Tak że w sumie z kultem Wielkiej Sztuki też należy uważać i nieco własnej oceny w to zaangażować. To jedno. Dwa, to postulat: Ucz się Szekspir, masz jeszcze sporą drogę przed sobą chłopie! No a trzy (jako że omne trinum perfectum), to że mordercy w takich jak w Makbecie przypadkach powinni zachować czujność i napięte pośladki, bo sposobów na to, by las Ettrick podszedł pod mury zamku jest dziwnie sporo, listonosz naprawdę dzwoni co najmniej ze dwa razy (bo liczy na napiwek), wspólnik to jednak nie jest całkiem alter ego, i serce mu się może odmienić...
No a jeśli taki Makbet w ogóle ma słabe nerwy i przesadnie bujną wyobraźnię, to już naprawdę problem! Niby po co się w ogóle za to brał, fakt. Nie mógł tej swojej jędzy...? Fakt, nie mógł. Bo i co by na to rzekła prof. Środa? Nie ma wyjścia - lepiej już króla zamordować, niż babie... A do tego jeszcze Środzie zrobić wbrew? Nie, sama myśl powoduje lodowate poty!
Swoją drogą ciekaw jestem, jak by Szekspir napisał swego Makbeta, gdyby oni tam wtedy mieli już Prozac... Czy jakieś inne psychotropy... Byłyby nadal te krwawe dłonie? Czy może po prostu ktoś by coś przedawkował? Albo coś?
- triarius - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
24 komentarzy
1. >> Triarius (o krytyce Szekspira)
Dowodem na wielkość i arcydzielność Szekspira są również takie krytyki jak Pana. Nie podzielam Pana poglądów chociaż przeczytałem tekst z przyjemnością i z zainteresowaniem.
Tak się przypadkiem złożyło, że w ostatnim tygodniu poznałem jednoznacznie negatywną opinię Tołstoja o Szekspirze. Podaję znaleziony na ten temat link jako ciekawostkę. I link do odpowiedzi Orwella, który nie mógł pogodzić się z deprecjonowaniem Stratfordczyka.
http://en.wikipedia.org/wiki/Leo_Tolstoy#Tolstoy_on_Shakespeare
http://en.wikipedia.org/wiki/Lear,_Tolstoy_and_the_Fool
Pozdrawiam -
hrabia Pim de Pim
2. @triarius
Pana krytyka jest mocno ironiczna, zwłaszcza ostatni fragment o prozacu :) Tak naprawdę, to Szekspir jest zawsze aktualny, w szczególności "Makbet". Niedawno napisałam nawet notkę na ten temat. Nazywa się "Krzyż i duch Banka".
3. @triarius
"Jednak to jest naprawdę o niebo lepsze, sensowniejsze, dramatyczniejsze i psychologicznie prawdopodobniejsze od jakichś krwawych dłoni ze sztyletem"
Ciekawy tekst. Mam jednak uwagę do szanownego Autora taką oto, że przy analizie wszelkich tekstów należy brać jednak pod uwagę kontekst ich powstania, ich gatunek i rodzaj, a przede wszystkim ich ODBIORCĘ. Dlatego, nie wydaje mi się, że:
"Ludzi na dość wczesnym stopniu intelektualnego rozwoju takie koncepty niesamowicie rajcują, ale w wieku XVI to już raczej żenada."
Proszę sobie wyobrazić drogi Autorze przeciętną publiczność, dla której wystawiano Makbeta, czy to w londyńskim teatrze, czy gdzieś na rynku w zapadłej prowincjonalnej dziurze. Z lenistwa odwołam się tutaj do Wikipedii (a fe!!!! – wstydź się Ksiundz!): "Publiczność, a zwłaszcza przedstawiciele niższych klas społecznych, bywała hałaśliwa i żywo reagowała na akcję przedstawienia. [...] Przedstawienia musiały wzruszać, bawić, budzić grozę, obfitować w niezwykłe i sensacyjne wydarzenia. Powinny one być tajemnicze, zawikłane, krwawe. Postacie bohaterów, grane przez ulubionych aktorów, także musiały być interesujące: miały ostrzegać, służyć przykładem, podbudowywać", cyt. http://pl.wikipedia.org/wiki/Teatr_el%C5%BCbieta%C5%84ski
Zresztą ta publiczność tak bardzo się nie zmieniła. Można zastosować banalny eksperyment - wydać byle jaki tekst w dwóch edycjach. Okładka jednej z nich niech będzie zawierała "krwawą dłoń ze sztyletem", a druga tylko autora i tytuł. Banalne pytanie - która edycja spotka się z większym zainteresowaniem czytelników?
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/kalendar.htm#6 IX 1944
4. i z tego powodu MY mamy się tym...
... także podniecać?
Fakt, oni wtedy kochali rozrywki w rodzaju szczucia psami oślepionych i przywiązanych do palika niedźwiedzi... Choć nie udało mi się dojść, w jakim sensie "oślepionych", czy trwale, ale trwale pogryzionych, a psy jeszcze gorzej...
No dobra, to jest fakt, ale jak to wpływa na NASZĄ ocenę?
To nie jest taka sprawa jak z interpretacją Biblii, która faktycznie mogła być kierowana do konkretnej publiczności, więc pisana właściwym dla niej i zrozumiałym przez nią językiem, używając zrozumiałych dla niej pojęć... Tutaj mówimy o naszej estetycznej i intelektualnej ocenie, a nie o ew. prawdzie przez duże "P".
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
5. @triarius
"No dobra, to jest fakt, ale jak to wpływa na NASZĄ ocenę?"
Na moją ocenę to nie wpływa.
Makbet jest ponadczasowy, uniwersalny - dramat ten odbywa się każdego dnia na całym świecie: w wioskowej chacie, w blokowisku, w pałacu.
Polecam obejrzenie, gdy będzie taka możliwość, sztuki Ivo Brešana "Hamleta we wsi Głucha Dolna". Pokazuje ono, że ludziska codziennie mówią i czynią "Makbetem", zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy;)
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/kalendar.htm#6 IX 1944
6. historia o facecie, co nagiął nieco...
... swą moralność, by zdobyć najwyższą władzę (choć i tak był pod władzą żony), a potem się przekonał, że się do tego nie nadaje, bo ma słabe nerwy?
Super ponadczasowy dramat, my foot!
Toż nawet Tuś do tego schematu nie pasuje!
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
7. @triarius
" by zdobyć najwyższą władzę "
Dla jednego „najwyższa władza” to zajęcie miejsca parkingowego pod blokiem, dla innego prezydentura. Ta historia dzieje od zawsze (z różnymi odmianami: z żoną lub bez żony, z wyrzutami sumienia lub bez, z "lasem" lub bez) - niezależnie od miejsca, języka i czasu.
No to chyba jest ponadczasowe?:)
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/kalendar.htm#6 IX 1944
8. To sonet ponadczasowy...
...i w jakim by nie był tłumaczeniu, można go cytować każdej "władzy":
W śmierć jak w sen odejść pragnę, znużony tym wszystkim:
Tym, jak rzadko zasługę nagradza zapłata,
Jak miernota się stroi i raduje zyskiem,
Jak czystą ufność krzywdzi wiarołomstwo świata,
Jak hańba blask honoru rychło brudem maże,
Jak żądza na złą drogę dziewiczość sprowadza,
Jak zacność bezskutecznie odpiera potwarze,
Jak moc pospólną trwoni nieudolna władza,
Jak sztuce zatykają usta jej wrogowie,
Jak naukę w pacht biorą ignorantów stada,
Jak prostą prawdomówność głupotą się zowie,
Jak dobro złu na sługę najwyżej się nada.
Znużony – odejść pragnę; lecz chęć w sobie dławię:
Jeśli umrę, sam na sam ze światem cię zostawię…
W. Szekspir, "Sonet 66" w przekładzie S. Barańczaka
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...
9. @Morsik
"można go cytować każdej "władzy"
Nie tylko władzy - każdemu można go zacytować.
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/kalendar.htm#6 IX 1944
10. Las BIRNAM, po polsku mówią czasem las BIRNAMSKI
Ciekawe, kilka dni temu przyszło mi do głowy to samo skojarzenie z Makbetem, odniesione bezpośrednio do aktualnie rządzącego reżimu III RP. Akurat tak się złożyło, że napisałem to gdzieś w komentarzu, którego teraz znaleźć nie mogę, ale mówiąc szczerze, szkoda mi czasu na poszukiwania. Bardzo dobrze wiem o co mi chodziło. Otóż jestem pewien, że ten popaprany reżim, jest na tyle anachroniczny i dekadencki, że na 100% SKAZANY JEST NA ZAGŁADĘ. Co ciekawe, Unia Europejska, razem z całym współczesnym idiotycznym światem postępu, również dusi się własnym nieświeżym oddechem. Idee relatywizmu, modernizmu i postmodernizmu przeżyły się już w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Tak się pechowo dla Polski składa, że w wielgachnej, globalnej operacji dezinformacji, zaplanowanej w latach 1967 - 1968 - 1969 roku przez zespół Jurija Andropowa z udziałem Michaiła Gorbaczowa, bardzo ważna rola przypadła polskim "dysdydentom". (Anatolij Golicyn - "Nowe kłamstwa w miejsce starych")
Były to czasy "słynnej studenckiej wiosny w Europie, wydarzeń marcowych 1968 roku w Polsce. Było to kilka ładnych miesięcy po bardzo ważnej dla ZSRR wojnie sześciodniowej pomiędzy Izraelem, a arabskimi satelitami sowietów w tamtym regionie.
Zwracam uwagę, Jurij Andropow był Przewodniczącym Sowieckiego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego od 1967 do 1982 roku. Przypominam, wtedy, po przegranej przez ZSRR wojnie z Izraelem, Jurij Andropow przekonał sowieckich przywódców do nowej strategii globalnej dezinformacji, a jedenastu najważniejszych oponentów, najwyższych dowodców Armii Czerwonej zginęło w katastrofie lotniczej. Rosjanie mają wielką wprawę w rozwiązywaniu politycznych sporów, przy pomocy katastrof lotniczych. Przypominam także, że wydarzenia marcowe 1968 roku były nieoczekiwanym początkiem wielkiej kariery politycznej wielu bardzo znanych polskich dysydentów, żywo współpracujących z europejskimi i światowymi elitami politycznymi, bogato infiltrowanymi przez polskich marksistowskich intelektualistów, którzy akurat wtedy byli zmuszeni do wyjazdu z Polski. Postępowe ugrupowania Europy i Ameryki powiązane były od tamtych czasów głębokimi więzami osobistych kontaktów, zaufania i przyjaźni. Na tym polega nasz polski pech, że z takich prozaicznych powodów europejske i światowe "postępowe" elity to jedno środowisko zżytych ze sobą towarzyszy i przyjaciół. Po prostu kumple. A Unia Europejska?
Nie mogę się opędzić od myśli, że operacja zaplanowana w 1967 roku przez komitet Jurija Andropowa, była wdrażana pod hasłami "Eurokomunizmu", później jako idea Michaiła Gorbaczowa budowy "Nowego Europejskiego Domu, doprowadziła do przekształcenia idei EWG w poroniony twór, opanowany przez tych politycznych kumpli z lat studenckiej wiosny.
Polski pech polega na tym, że polska antysolidarnościowa kontrrewolucja faktycznie jest zjawiskiem międzynarodowym, mocno powiąznym różnymi interesami politycznymi i ekonomicznymi, z definicji nie mającymi nic wspólnego z jakimkolwiek polski interesem, ani żadnymi naszymi aspiracjami. Mimo tego, wiem, że Oni już są skazani na nicość i to bardzo szybko. Oni już to czują, albo nawet już wiedzą.
Mówimy oczywiście o liderach, nie mam tu na myśli nieudolnych polskich popłuczyn po emerytowanych polskich dysydentach. Popłuczyn na wysokich państwowych urzędach.
I w tym miejscu zacytuję fragment mojego niedawnego wpisu:
Widać wyraźnie jak antysolidarnościowa kontrrewolucja usiłuje przywracać wszelkie najbardziej skompromitowane symbole komunistycznej PRL, widać jak im tęskno do 22 lipca, pierwszego maja. Jeszce moment i Feliks Dzierżyński wróci na Plac Bankowy.
Widać już, jak coraz bezczelniej i coraz otwarciej plują na nasze symbole, znieważają naszą tradycję i widać jak rośnie ich arogancja. Tak widzę ich wiwaty na tonącej w ścieku platformie. Nie widzą swojej klęski. Musimy jednak dostrzec źródła tej klęski, zrozumieć jej mechanizm, by delikatnie wesprzeć tę zmianę i nie spłynąć tym ściekiem
Chodzi o to, by przywrócić Polsce szansę na sukces w XXI wieku
Wracając do Twojego i mojego skojarzenia z Makbetem ze sztyletem w garści. Co by zrobił, gdyby wiedział, jaka czeka go przyszłość, co by robił, gdyby wiedział, że birnamski las już ruszył?
Platforma Obywatelska i jej koszmarne elity niestety dla siebie, nie mają pojęcia, że występują w tym dramacie, w tej samej roli, a las birnamski już naprawdę ruszył.
Jestem zainteresowany tylko jednym:
Abyśmy my, polscy obywatele nie przegapili naszej polskiej szansy i nie poszli na dno, razem z tymi ćwokami.
Pinxit.
michael
11. @michael - świadomość Makbeta
"nie mają pojęcia, że występują w tym dramacie, w tej samej roli, a las birnamski już naprawdę ruszył"
Hmmm..., a może sobie zdają sprawę - stąd taki skowyt, który ma las zatrzymać.
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/kalendar.htm#6 IX 1944
12. Raczej myślą, że zwyciężyli i kręcą się, aby ucapić więcej
Na tonącym Titanicu wciąż jeszcze gra orkiestra, strzelają korki od szampana. Tak było zawsze, gdy arogancka, pełna pogardy i samouwielbienia gromada, rzucała się na wielkie żarcie. To jest pycha i zapobiegliwe łatanie płotu wokół zdobytego terytorium.
Ssaki w tej sytuacji zwykły znaczyć moczem granice swojej przestrzeni, są agresywne i warczą na wszystkich, pojawiających się w polu widzenia intruzów, są gotowe zagryźć każdego, który próbuje pojawić się wewnątrz obsikanego obszaru.
michael
13. Pajacujesz Tygrysie
Gdyby się nadawał na mordercę? Wtedy byłby kiepski western. Poza tym, że poznęcałeś się nad Kierkegaardem nic więcej nie widzę. Ludzkość jest w w swej masie bardziej neurotyczna niż zimna i wyrachowana. Dlatego Szekspir chodzi, pomijam zupełnie walory czysto artystyczne
Hamlet. Do dziś nie zapomnę jak śmiałem się oglądając Hamleta (teatr BBC) z Derekiem Jacobim w roli tytułowej. Wersja z mistrzowskim dubbingiem ze starej krakowskiej szkoły. Szlag trafił ten i inne dubbingi. Nie byłem współczujący nic a nic.
14. SSAKI MNIEJSZE, na widok NIEDŹWIEDZIA reagują inaczej
Merdają ogonkami, sikają w majty i próbują lizać niedźwiedzie dupsko.
michael
15. @p. michaelu - ilustracja do Titanica i Urban
"strzelają korki od szampana."
Pamiętam Urbana z wielką butlą szampana - sugestywny Waści obraz, a i SLD u szczytu potęgi spadło ja ten korek od szampana, choć jako korek niestety nie utonęło.
"Ballada o marynarzach z Titanica" Andrzeja Górszczyka
"Załóż garnitur, wyczyść buty
Kolejny się zaczyna bankiet.
Może po plecach Cię poklepią,
Może sternika buchniesz w mankiet.
Jeden na tysiąc tyś wybrany
Idziesz na bal ze wspólnej kiesy,
Śpi zmordowana pracą załoga
Wy oblewacie wciąż sukcesy.
Ref.
Bo gdy Titanic tonął,
to też orkiestra grała
Bo gdy Titanic tonął,
To też był pełny szpan
Dowódca miał do końca koszulę śnieżnobiałą
A para szła za parą w tan
II
I znowu święta, znowu wstęgi.
Piękne fasady podparte kijem.
Lśnią kandelabry, dzwonią kielichy
Są pewne straty, ale My żyjem.
My idziem naprzód, my wciąż w natarciu
Kłopotów żadnych nie ma już
Wlewa się woda, lecz krzyki majtków
Skutecznie głuszy orkiestry tusz
Ref....
III
Szklanka zesuwa się ze stołu.
Statek przechyla się na bok.
Na kapitańskim mostku panika.
Ster się powoli na wymyka z rąk.
Dzwonnik co dzwonić miał na trwogę.
Ma toastami ręce zajęte.
Pasażerowie uparcie tańczą.
Nie wiedzą co się dzieje z okrętem.
ref.
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/kalendar.htm#6 IX 1944
16. Przy okazji Szekspira
Polecam książeczkę Alana Blooma Szekspir i polityka wydaną przez Arcana. Czytałem dość dawno. Polecam nie ze względu na jakieś powalające nowe spojrzenie, ale jeśli już ktoś zgłębia tę sferę warto. Autor wybrał do rozważań inne dzieła Juliusza Cezara, Otella, Ryszarda II i Kupca Weneckiego, ale spokojnie można matrycę przenieść na Hamleta czy Makbeta.
Zeskanowałem naprawdę dość przypadkowo wybrany fragment z wprowadzenia.
Tym, co różni dobrego poetę od złego, jest znajomość rzeczy takimi, jakie one rzeczywiście są, i umiejętność odróżniania rzeczy powierzchownych od głębokich. Mówiąc dokładniej, poezja naśladuje człowieka, a to oznacza — według klasycznej tradycji, którą staram się tutaj przedstawić — że naśladuje cnoty i występki. W dużej mierze człowieka określają czyny; zna się go po prostu nie dlatego, że istnieje, ale z charakteru jego działań: z hojności czy skąpstwa, odwagi czy tchórzostwa, szczerości czy kłamliwości, umiarkowania czy nieumiarkowania. Skoro te właśnie cechy są przyczyną szczęścia i nieszczęścia, to są również przedmiotem wiecznego ludzkiego zainteresowania. Stąd bierze się szczególne zainteresowanie nimi poezji. Namiętności, uczucia i cała sfera psychologiczna jest drugorzędna. A to dlatego, że odczucia są ściśle związane z pewnymi rodzajami działań: są bezkształtne, kiedy rozważa się je same w sobie: zazdrość i ambicja związane są z miłością i polityką, a nabierają szczególnych cech, kiedy człowiek kieruje się ku przedmiotowi, który zamierza zdobyć. Dlatego też pierwszorzędnym tematem zainteresowań poety są różne rodzaje ludzkich działań. Wątek, opowieść o ciągu akcji, prowadzącym do bogactwa albo nieszczęścia, jest duszą sztuki.
17. OK, faktycznie las Ettrick jest o wiele bardziej...
... na południe. Jakoś mi się on pałętał po głowie, bo stamtąd pochodzili najlepsi szkoccy łucznicy, a Makbeta czytał w liceum i nie spieszę się do ponownej lektury.
Sorry!
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
18. ja w ogóle wspomniałem tu...
... Kiergegårda? Dziwne, ale nie pamiętam.
Z tym, że ludzkość miałaby być o wiele bardziej neurotyczna, niż wyrachowana, kompletnie się nie zgadzam. I stąd - z oczywistości takiego poglądu dla wielu ludzi znaczy - zapewne wynika duża część tego gonienia w piętkę, którą z przykrością dzień w dzień obserwuję.
Może jednak ktoś - zamiast dwudziesty raz czytać Makbeta i czterdziesty Trylogię - raczyłby zapoznać się z dorobkiem Roberta Ardreya, którego ludziom wciskam bezskutecznie od tylu lat?
Może wtedy da się wreszcie rozmawiać jak dorośli, a nie jak znerwicowane nastolatki.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
19. a skąd założenie, iż Bloom w ogóle ma pojęcie...
... o życiu, cnocie, występkach i namiętnościach? ;-)
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
20. nie byłby kiepski western, tylko dopiero zaczęłaby się...
... jakaś historia. Dla zdrowych i normalnych dorosłych ludzi.
Zajmowanie się czyjąś neurozą mnie akurat nie podnieca, sorry!
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
21. no i widzicie ludzie?
Napisałem sobie ten kawałek i wkleiłem go tutaj, żeby nie było ciągle tylko o polityce (przeważnie dość żałośnie zresztą), bo to już jakaś chora obsesja... Jeśli my naprawdę nic innego nie robimy, niż zajmowanie się polityką, a wychodzi nam to tak, jak widać, no to sorry, ale ja już nie wiem... Chyba należałoby świat przeprosić i siedzieć sobie dalej cichutko, bo naprawdę człek, jak się zdaje, nie ma nic sensownego do zaproponowania, czy wywalczenia.
Napisałem sobie to o Szekspirze, bo faktycznie takie są moje na jego temat poglądy, a cholernie nie znoszę tej burżuazyjnej "kultury" - tego całego chodzenia do filharmonii i zachwycanie się wykonawcami, kiedy człek nawet "Wlazł kotek" nie jest przeważnie w stanie czysto zaśpiewać!
I Szekspir to też taki gość, który musi zachwycać, choćby nie zachwycał. (Wiem, że to z Gombrowicza, którego nie znoszę, ale cóż. Gość parę drobiazgów powiedział sensownie.)
Jednak okazało się, że z błahego i pozornie niepolitycznego tekstu wyszło... Niczym szydło z worka... Wszystko na temat stanu "polskiego ducha" i można by rzec, że teraz dość łatwo zrozumieć, dlaczego Polska jest w takim szambie, dlaczego zmarnowaliśmy 20 lat, dlaczego nie potrafiliśmy naprawdę się wyzwolić...
No bo okazuje się, że gdyby był problem władzy - po prostu, mówię o Makbecie - to by to był "kiepski western". Ciekawa historia jest dopiero wtedy, kiedy tam chodzi o czyjeś szczeniackie, neurotyczne kompleksy i niemożności! Brawo, naprawdę zaczynam rozumieć Polskę i polską "prawicę"!
Ludzkość, okazuje się, jest "znerwicowana", "a nie zimna i wyrachowana". Mogłaby być jeszcze, chciałbym zauważyć, namiętna i impulsywna, gwałtowna i nieprzebierająca w środkach, ambitna i żądna władzy... Ale nie! - dla polskiej intelektualnej prawicy (bo w końcu tym jesteśmy - Wy i ja) ludzkość jest znerwicowana i tyle!
Naprawdę się nie dziwię, że wszystkie te Palikoty, Tuski i Komorowskie tak tę polską patriotyczną "prawicę", i tę Polskę po prostu, ogrywają! Z takim pojęciem o świecie, jak by mogło być inaczej?
Na jakiej podstawie uważacie, że "ludzkość jest raczej znerwicowana"? Obawiam się, że na podstawie wglądu we własne dusze, tak? Czyli, psychologicznie mówiąc, projekcji.
Wszystko inne to "kiepski western". No to dajcie się dalej jebać w tę wypiętą dla wszystkich tych Tusków i Palikotów do swobodnego użytku dupę... Tylko może przestańcie z tego powodu, że oni z tego korzystają, tak żałośnie skamleć! Cieszcie się, bo to jest dokładnie to, na co pracujecie tak pilnie i z takim zapałem!
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
22. bez...
... obrazy oczywiście - po prostu staramy się dotrzeć do prawdy.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
23. @triarius
Ale wulkan!
"po prostu staramy się dotrzeć do prawdy"
jak każdy..., może naiwnie, może błądząc - ale najważniejsze, że po swojemu!:)
http://www.powstanie-warszawskie-1944.pl/kalendar.htm#6 IX 1944
24. znałem sporo ludzi, co naprawdę lubili...
... jak ich się rżnęło w dupę.
Fakt, że to były wyłącznie kobiety, ale po prostu takie są akurat moje gusta.
Wy też przecież możecie kochać, jak Was Palikoty rżną, co mi do tego.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów