Dzięki usilnym staraniom środowisk kresowych ludobójstwo to powoli przedostaje się do świadomości społecznej. Sejmiki już 5-ciu województw odpowiednimi uchwałami uczciły ofiary i potępiły sprawców, podobnie zrobił rok temu Sejm RP. Nawet Parlament Europejski potępił kolaborację herszta OUN z nazistowską Rzeszą.

Jednak wciąż w naszym kraju są ośrodki obrony zbrodniczej organizacji. Linia tej brony przebiega następująco: Co z tego, że OUN-UPA dokonywały zbrodni? Nie ma armii, która nie popełniałaby ich. Za to OUN-UPA bohatersko walczyła o niepodległość Ukrainy i za to należy jej się pamięć i chwała.

Oto prominentne przykłady takiego myślenia:

„Polska pamięć tragedii wołyńskiej jest fragmentem narodowych zmagań o całość i suwerenność Rzeczypospolitej w jej historycznych granicach. Ukraińska pamięć – to fragment narodowych bojów i cierpień dla samostijnej Ukrainy.(...) Spoglądając wstecz, trzeba dziś zdobyć się na wysiłek rozumienia kontekstu historycznego obu nacji. (...) Nie wolno tedy zaczynać dialogu od żądania, by Ukraińcy uznali UPA za organizację zbrodniczą. Takie żądanie to koniec dialogu.” (Adam Michnik, GW nr 262, 10/11/1995-12/11/1995)

„...jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość. (...) walki UPA z kobietami i dziećmi wybaczyć nie można, ale za niepodległościową walkę z polskim podziemiem czy wojskiem, tak samo jak zresztą z Niemcami czy z Sowietami, należy im się szacunek.” (Jacek Kuroń, GW nr 126, 31/05/2003-01/06/2003)

„Ukraińscy nacjonaliści byli i są przedstawiani przez kresowiaków i ich sympatyków jako jeszcze gorsi niż naziści. W planach uroczystości [upamiętniających w 2008 r. rzeź wołyńską – przyp. M.] w nie zamierzano uwzględnić specyfiki działalności Ukraińskiej Armii Powstańczej, dla której akcja antypolska z roku 1943 - rzeczywiście haniebna i godna potępienia - była tylko marginesem jej walki.” (Marcin Wojciechowski, GW z 20/11/2008)

Przyjrzyjmy się zatem dokładniej tej „specyfice”, tym działaniom „niepodległościowym” oraz temu „marginesowi”.

Według różnych obliczeń i szacunków, liczba polskich ofiar OUN-UPA waha się od 80 tys. do 200 tys. zabitych. Za pewnik przyjmijmy ostatnie wyniki wciąż trwających badań pani Ewy Siemaszko, skrupulatnie weryfikującej przekazy o zbrodniach OUN-UPA: 133 800 zabitych, w znacznej większości Polaków.

Jednak nie tylko ludność polska stawała się ofiarą OUN-UPA. Według obliczeń KGB USSR w latach 1944-1953 OUN-UPA zabiła 30 676 osób, w tym:

- żołnierze: 8340. Warto zwrócić uwagę, że w tej liczbie zawiera się 2590 członków Istriebitielnych Batalionów, których raczej powinno uważać się za uprawnioną samoobronę a nie za funkcjonariuszy ZSRR
- przedstawiciele władz sowieckich: 2732
- pracownicy organów partii komunistycznej: 251
- pracownicy organów Komsomołu: 207
- kołchoźnicy: 15 669
- robotnicy: 676
- przedstawiciele inteligencji, w tym księża: 1931
- dzieci, starcy, gospodynie domowe: 860
(źródło: Grzegorz Motyka, Ukraińska partyzantka, str. 650)

Jak łatwo policzyć, z rąk banderowców padło około 11,5 tysiąca żołnierzy i funkcjonariuszy państwa sowieckiego (włącznie z IB), pozostałych 19,1 tysiąca to ludność cywilna mordowana pod byle pretekstem.

Dane KGB USSR nie obejmują jednak zbrodni z okresu okupacji niemieckiej. Skądinąd wiadomo, że także pod rządami niemieckimi OUN-UPA dokonała wielkiej czystki wśród Ukraińców, szczególnie tuż przed przejściem frontu (likwidacja „niepewnego elementu”). Wiktor Poliszczuk podawał różne liczby zabitych Ukraińców, rzędu kilkudziesięciu tysięcy. W tym samym tonie wypowiada prof. Timothy Snyder: „Choć nikt jeszcze nie zbadał tej kwestii, prawdopodobnie w 1943 r. UPA wymordowała równie wielu Ukraińców, co Polaków (dla Snydera oznacza to 40-60 tys. zabitych) (źródło: Timothy Snyder, Rekonstrukcja narodów, str. 185).

Straty niemieckie z rąk OUN-UPA
Ich wielkość stoi pod znakiem zapytania. Banderowska historiografia podaje liczby wyssane z palca. Jest pewne, że część „bitew” UPA z Niemcami została całkowicie zmyślona. Banderowcy z reguły unikali walki z Niemcami, a później zawiązali z nimi taktyczny sojusz, za co w nagrodę został zwolniony z obozu Stepan Bandera. Grzegorz Motyka jest pewien, że Niemcy w walce z UPA nie stracili nawet „kilka tysięcy” ludzi (źródło: Motyka, Ukraińska partyzantka, str. 237). Zupełnie bezpiecznie można ocenić straty Niemców, zadane im przez OUN-UPA, na około 1,5 tysiąca zabitych.

Straty AK i partyzantki sowieckiej z rąk OUN-UPA
Nie spotkałem się nigdzie z próbą oszacowania, jakie straty w walce zadała UPA partyzantkom polskiej i sowieckiej. Największe straty ponieśli Polacy w bitwie o Ulhówek – 71 zabitych żołnierzy AK, lecz z reguły bilans walk i potyczek wynosił kilku-kilkunastu zabitych. Myślę, że nie będę daleki od prawdy, zakładając wyłącznie na potrzeby tego zestawienia, że OUN-UPA zadała obu partyzantkom straty w wysokości po ok. 1000 poległych w walce.

Straty organów Polski Lubelskiej:
Według Wojskowego Instytutu Historycznego Akademii Obrony Narodowej w latach 1944-1947 OUN-UPA zadała formacjom WP, KBW i WOP straty w wysokości 997 zabitych żołnierzy. Ponadto w latach 1944-46 organy bezpieczeństwa, administracja państwowa i partyjna straciły 603 osoby (źródło: Polska-Ukraina. Trudne pytania, t. 8, str. 121). Dawałoby to sumę 1600 żołnierzy i funkcjonariuszy państwa polskiego zabitych przez OUN-UPA. Liczba ta jest zbliżona do liczby około 1800 zabitychprzedstawicieli państwa polskiego w l. 1944-47, którą udało mi się policzyć na podstawie publikacji działaczy kresowych.

Aby dokonać ostatecznego podsumowania „osiągnięć” OUN-UPA należy dokonać jeszcze jednej rzeczy – wyeliminować powtórzenia, tj. występowanie tych samych ofiar w kilku pozycjach. Z pewnością rachunki pani Ewy Siemaszko zawierają także ofiary cywilne narodowości ukraińskiej zapamiętane przez polskich świadków (zakładam, że są już ujęte w obliczeniach KGB i Snydera, szacuję je na ok. 3000), zabitych przedstawicieli Polski Ludowej (jako się rzekło, było to ok. 1800), oraz być może także zabitych akowców (1000). Problematycznym jest, czy w obliczeniach NKWD uwzględniono zabitych Polaków. Na terenach znajdujących się pod rządami sowieckimi OUN-UPA wg moich obliczeń zabiła około 8-9 tys. Polaków, jednak dane KGB nie wymieniają kategorii „Polacy”. Jedyną kategorią mogącą ich pomieścić są... kołchoźnicy... Przypuszczam, że zestawienie sowieckie pomija ofiary narodowości polskiej, być może uwzględniając tylko Polaków-członków IB (zakładam liczbę 1000). Łączna liczba powtórzeń może wynosić więc 6800 ofiar.

PODSUMOWANIE

Jak wynika z powyższych rachunków, członkowie OUN-UPA zabili 16 830 żołnierzy, partyzantów i przedstawicieli władz przeciwnika. Pomijam okoliczności śmierci tych osób (wiele z nich niewątpliwie nie zginęło w walce, lecz zostało zamordowanych, na przykład po wzięciu do niewoli, co także stanowi zbrodnię). Te 16,8 tys. to dość skromnie jak na formację, która w okresie największego rozwoju miała pod bronią 30 tys. ludzi i przez którą przewinęło się być może jakieś 100 tys. ludzi; o której niesławny prezydent Juszczenko twierdził, że liczyła rzekomo 2 mln ludzi.

W tym samym czasie OUN-UPA, według pewnych danych, dokonała zbrodni na około 146 tysiącach osób, oraz prawdopodobnie na dalszych 40-60 tys. Łącznie daje to 186-206 tysięcy pomordowanych.Nie należy zapominać, że wielu członków OUN-UPA uczestniczyło wcześniej, jeszcze pod niemiecką komendą, w Holokauście, który na zachodniej Ukrainie pochłonął kilkaset tysięcy ofiar.

Jak widać, margines Wojciechowskiegorozpościera się na większość ciemnej karty tego „narodowowyzwoleńczego” ruchu. Statystyczny upowiec zabił 0,168 żołnierza przeciwnika oraz zgładził 2 cywili, często kobiety, dzieci i starców, nierzadko z ogromnym okrucieństwem. Poziom „wartości bojowych” upowców potwierdzają przekazy polskich dowódców samoobrony. Jak powiedział portalowi kresy.pl Mieczyław Peretiakowicz, dowódca samoobrony w Zaturcach, „Ukraińcy (...) nas nie atakowali. Specjalizowali się bowiem w bestialskim mordowaniu bezbronnych Polaków, zwłaszcza kobiet i dzieci. Uzbrojone oddziały samoobrony omijali z daleka. Dlatego też nigdy nie zaatakowali Zaturzec. A atakowali wsie wokół, ale nie nas. (...) Uderzyli na pobliską kolonię Lipniki, ale gdy nasz oddział przybył im na pomoc, to natychmiast uciekli. Jak już wcześniej nadmieniłem, nie grzeszyli oni nadmiarem odwagi w starciach z uzbrojonym przeciwnikiem”.

Myślę, że to wystarcza, by stwierdzić, że „działacze OUN i UPA byli nie tyle żołnierzami walczącymi o niepodległość przy użyciu okrutnych metod, ile fanatycznymi faszystami realizującymi swój zbrodniczy program” (jak nieśmiało przypuszcza prokurator IPN w jednej z hipotez). Jestem przekonany, że podobnym bilansem mogą się „pochwalić” tylko formacje SS albo NKWD. Przecież i one od czasu do czasu zabijały kogoś w walce! Także i one walczyły o swoje totalitarne, oczywiście niepodległe, państwo!

Czy wyobrażacie sobie, by ktokolwiek w Polsce mógł bagatelizować zbrodnie SS albo NKWD? Ja nie, ale jak widać, w przypadku OUN-UPA jest to możliwe. Czas postawić tamę negacjonistom. Czas, by odpowiedni trybunał osądził ludobójstwo OUN-UPA; stosowne ekspertyzy mówią, że może to zrobić tylko trybunał polski. Gdy dojdzie do tego osądzenia, gdy już nie będzie wątpliwości, że artykuł 55 ustawy o IPN ma zastosowanie, gdy temu czy innemu negacjoniście zaświeci w oczy los dr Ratajczaka, dopiero wtedy skończy się w Polsce gloryfikowanie zbrodniczej organizacji odpowiedzialnej za śmierć setek tysięcy ludzi.