Żyjmy prawdziwą pełnią przeżywanych kolejnych dni...
Witam Czas mija bardzo szybko. Życie mija bardzo szybko... Im jesteśmy starsi tym szybciej. W czasach dzieciństwa i wczesnej młod...
Witam
Czas mija bardzo szybko. Życie mija bardzo szybko... Im jesteśmy starsi tym szybciej.
W czasach dzieciństwa i wczesnej młodości długim wydaje się z reguły jeden tydzień, miesiąc czy dwa to wieczność a już pełny rok to nieznana nieskończoność. W miarę jednak kolejnych "dziesiątek lat na karku" upływu czasu jednak tak naprawdę nie zauważamy. Często dostrzegamy go patrząc na dorastające nasze dzieci, które jeszcze niedawno bawiły się w piaskownicy, jeszcze niedawno je z czułością - by czasem nie przełamać - kąpaliśmy i ze wzruszeniem słuchaliśmy ich pierwszych słów... a teraz już studiują, mają własne rodziny, pracują, żyją w biegu... często niestety biegnąc obok życia, tracąc kolejne lata na zdobywanie rzeczy a nie na przeżywaniu życia każdego dnia...
Teraz znów mamy kolejne lato, kolejne wakacje. Dla wielu z nas to czas urlopów, wypoczynku. I nieraz jest tak, że nawet w takim okresie biegniemy przed siebie bez chwili zastanowienia i refleksji... refleksji nad tym Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, co jest ważne w życiu a co tak naprawdę tylko takim się wydaje lub zostało Nam wmówione i wykreowane. Może jednak nieraz warto się zatrzymać, spojrzeć w lustro, wyjść z siebie i spojrzeć na tę Swoją twarz niejako innymi, obcymi oczami... i zadać sobie pytania: Czy jestem takim jakim chciałem być w młodości? Czy piękne idee i ideały nie uciekły gdzieś w miarę poruszania się w tym, często brutalnym świecie? Czy nie zatraciliśmy własnego Ja? Czy tak naprawdę My to naprawdę My... Ja to naprawdę Ja, czy już raczej Ktoś Nam Obcy?...
Może warto wtedy pomyśleć co się z nami stało? Nami jako ludźmi, naszymi wartościami, ideami, marzeniami, naszym człowieczeństwem. Te chwile krótkiego oderwania się od codzienności, często stresującej i wysysającej z nas całe "jestestwo" pracy zawodowej (ku chwale i sukcesowi nie nas samych, ale często np. wielkich korporacji), codziennej troski o spłatę kolejnych rat kredytu i ciągłej walki o kolejne dobra materialne... nie powinny też być np. okresem właśnie owej refleksji i przypomnieniu sobie jak to niedawno było kiedy np. mówiliśmy sobie: Jeszcze tylko kilka miesięcy pracy po 20 godzin...Jeszcze tylko ten samochód i koniec... Ale koniec nie nastąpił.. bo trzeba przecież było go zmienić na lepszy...
Oczywiście można tak żyć i na łożu śmierci - leżąc na złotym łóżku i przykryty jedwabiami - rozejrzeć się wokół i z radością stwierdzić, że ten basen, ta posiadłość, ta fortuna na koncie... to spełnienie mojego życia. Można popatrzeć na te "kochające" Ciebie osoby otaczające Twoje łoże i z "troską" w głosie pytające: Jak się czujesz?... Masz wtedy setki telefonów od "przyjaciół"... (często jednak tak naprawdę to Ci wszyscy otaczają troską nie Ciebie a zawartość Twego testamentu...).
Często w takich chwilach jakże mogącym sprawić ból jest wymowa takiego np. dwuwersu:
"...Idąc krętą ścieżką swojego życia... wdepnąłem w kałużę...
Obejrzałem się... a za mną była pustka..."
(kj)
Nasze życie należy do nas i od nas zależy! – Zróbmy wszystko, aby wdepnięcie w tą kałużę nie następowało u kresu naszego życia, ale o wiele wcześniej... wcześniej na tyle, żebyśmy jeszcze zdążyli "...zostawić za sobą mądrości naszego życia ślad..." (kj) i dane nam było zaznać prawdziwego szczęścia...
Mi osobiście pomógł los (a może coś innego)... wdepnąłem w tą kałużę po same kolana nie "nad trumną" i stwierdziłem, że tak naprawdę "...szczęście to codzienne odczuwanie własnego istnienia..." , czyli takie życie, abym kładąc się do snu mógł stwierdzić: tak… dzisiaj żyłem, byłem, istniałem, coś zrobiłem dla siebie, dałem też komuś uśmiech, dobre słowo, gest, część siebie… no i po prostu myślałem (nie nad smakiem ostatnio zjedzonej grillowanej kiełbasy... oj nie...).
Niestety, gdy człowiek - jednostka, jest: "pozbawiona możliwości myślenia lub nie potrafi myśleć", gdy nie zastanawia się nad własnym sobą, losem świata i narodów... staje się bezwolnym, pustym komunikatorem racji innych. Przestaje być w ogóle Kimś, przestaje być dosłownie wart określenia: Homo Sapiens!. Zapamiętajmy, że gdy nie myślimy jesteśmy NIKIM... tylko rzeczą, przedmiotem - podobnie gdy żyjemy obok życia pędząc "do nieokreślonego przodu".
Ktoś kiedyś powiedział i napisał (nie pamiętam kto): "Dokądkolwiek byśmy nie szli, zawsze idziemy ku śmierci... a sztuką życia jest dostrzeżenie i pełne wykorzystanie tego krótkiego przebłysku rozświetlającego pośród bezkresnej ciemności niebo... podczas burzy, tuż przed grzmotem!"
A zastanawiając się cóż to znaczy "pełne wykorzystanie przebłysku" pamiętajmy o słowach: Jana Pawła II – "Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi", słowach E. Burke: "Wolność bez mądrości i cnoty? To jest zło największe z możliwych" oraz słowach Bł. J. Popiełuszki: ""Zło dobrem zwyciężaj".
Pozdrawiam
P.S.
1. Jeżeli ktoś określi ten tekst jako pełen zbędnego patosu to trudno, ale w lustrze przeglądamy się każdego dnia...
2. Nie piszę o wyniku wczorajszej debaty Kaczyński - K (...) ze względu na to, co pisałem w poprzednim poście...
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/;
kjahog@gmail.com
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz