Dzieje kłamstwa po 10 kwietnia (Księgowy)
51 tysięcy osób podpisało wniosek do premiera o powołanie międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej - podała dzisiaj "Rzeczpospolita" na stronie internetowej.
http://www.rp.pl/artykul/2,485043_Chca_miedzynarodowej_komisji.html
Byłem 9 maja przed Pałacem Prezydenckim, gdy rozpoczęła się ta akcja. Po niespełna godzinie podpisy złożyło wówczas ponad 2600 osób. Gdy jeden z organizatorów spotkania spytał następnie zgromadzonych, kto jeszcze nie podpisał wniosku, a chce to uczynić, większość osób podniosła ręce w górę. Wiem, bo byłem i widziałem.
Jakież było moje zdziwienie, gdy następnego dnia przeczytałem w niewielkiej notce w "GW", że 9 maja przed Pałacem Prezydenckim ok. 300 osób zgromadził wiec, na którym zbierano podpisy pod wnioskiem do premiera o powołanie międzynarodowej komisji. Byłem tam i sam widziałem, że ludzi było nie mniej niż 5 tysięcy. Podłość czy cynizm? Nikczemność czy bezradność? Co motywowało autora i redaktora, którzy posunęli sie do tak obrzydliwego kłamstwa? Przecież to są wzorce z głębokiego PRL, gdy wielotysięczne strajki i manifestacje "S" przeciw komunie reżimowa prasa podsumowywała lapidarnymi notkami o ruchawkach wszczynanych przez grupy wyrostków czy huliganów, którzy zakłócali ład i porządek na ulicach. (Na szczęście, czujni funkcjonariusze MO i SB byli na miejscu. )
Zmierzam do tego, że po 10 kwietnia nie tylko nie skończyło się fałszowanie rzeczywistości w mediach, jak naiwnie orzekli niektórzy, ale wręcz rozpętało się zakłamywanie ze zdwojoną siłą.
Wymownym tego dowodem są manipulacje w sprawie przyczyn tragedii smoleńskiej. Wrzutki do mediów, spekulacje, uchylanie rąbka tajemnicy, jak w przypadku dodatkowych osób w kokpicie Tu-154M . To jest bez dwóch zdań robione przez polityków, którym żałoba narodowa w sercach tysięcy ludzi nie jest na rekę. Wiele w tej sprawie mówi osławiony już wywiad R. Mazurka (Rz, 22-23 maja) z warszawską gwiazdą PO, posłanką Małgorzatą Kidawą-Błońską. Oszukiwanie ludzi w kwestii skali zaangażowania społecznego na rzecz wyjaśnienia okoliczności tragedii to już tylko przysłowiowy pikuś. Tu kłania się manipulancka notka "GW".
Kolejny dowód to "rozjechane" wyniki sondaży przedwyborczych. Bo nie przyjmuję do wiadomości, że 10-procentowe różnice w wynikach podawanych przez różne ośrodki dla tych samych kandydatów wynikają z przyjęcia odmiennej metody badawczej. Takie różnice nie mogą powstawać w wyniku odmiennej metody badawczej, ale wyłącznie dzięki ordynarnej manipulacji. Chyba, że nauce przypiszemy rolę fałszowania rzeczywistości, a nie jej opisywania w stanie rzeczywistym (słowo "prawda" jest dlia wielu wspólczesnych staroświeckie i unieważnione).
Zasadniczy wymiar kłamstwa po 10 kwietnia dotyczy jednak kwestii fundamentalnej: otóż ekipa rządząca kłamie, że zależy jej na wyjaśnieniu okoliczności śmierci prezydenta i 95 pozostałych osób. Wymownym symbolem jest fakt, że żaden ze 160 muppetów z komitetu poparcia BK nie jest znany z jakiejkolwiek czynności podjętej dla ustalenia przyczyn klęski państwa polskiego pod Smoleńskiem. Za to A. Wajda wraz z marszałkiem Sejmu i kandydatem na prezydenta, pełniącym obowązki tegoż, poleciał do Moskwy "rozkręcać" przyjaźń z Rosją. Z Rosją, która jawnie - wobec Zachodu - w trybunale w Strasburgu, kpi sobie z ludobójstwa, redukując do zera swoją odpowiedzialność prawną i sugerując pozostawienie tego tematu wyłącznie do dywagacji historyków, np. w Grupie ds. Trudnych.
To wszystko jednoznacznie wskazuje, że osoba prezydenta L. Kaczyńskiego była ostatnią przeszkodą dla realizacji planu skutkującego uznaniem przez Warszawę hegemonicznej pozycji Moskwy w naszym regionie; Rządzących paliła potrzeba jakiegoś "hołdu polskiego" - aktu lenniczego wobec Rosji. Działaniem przygotowawczym było np. uśmiercenie polityki wschodniej przez MSZ w latach 2008 i 2009 poprzez symulowanie działań w fasadowym programie Partnerstwa Wschodniego Unii Europejskiej. Tandem D. Tusk-R. Sikorski jednoznacznie dawał i daje Rosjanom do zrozumienia, że władza nadwiślańska przyjmuje logikę Kremla, według której w wyłącznej strefie wpływów Rosji nie ma miejsca na nieuzgodnione z nią działania Polski. Dlatego też należało wypowiedzieć słowa: "Jaka wizyta, taki zamach" (B. Komorowski po przygranicznym incydencie w Gruzji w grudniu 2008 r.). Dlatego przy okazji uroczystości na Westerplatte "wielkie nic" od W. Putina, nawet w kwestii żeglugi po Zalewie Wiślanym, sprzedano w Polsce jako jaskółkę zwiastującą rychły już przełom. Kolejnym elementem tej układanki jest umowa gazowa na dziesięciolecia uzależniająca nas od Gazpromu.
Faktycznym przełomem, ale w stronę katastrofy - dosłownie i w przenośni, była decyzja D. Tuska, aby dać się rozegrać W. Putinowi przy okazji ceremonii katyńskich. Stąd też 7 kwietnia D. Tusk znalazł się przy W. Putinie w Katyniu, bo przyjął warunki Kremla. Premier pozwolił, aby szef obcego rządu wyznaczył skład polskiej delegacji, mejsce, termin i program spotkania. W zimnej logice politycznej PO wszystko było w porządku: prezydent przecież został wyrolowany i musiał prosić rząd o samolot na 10 kwietnia. A musiał, bo uroczystości katyńskie to wspomnienie sowieckiego ludobójstwa na polskiej elicie, 55 proc. kadry oficerskiej Drugiej Rzeczypospolitej. To nie jasełka przyjaźni polsko-rosyjskiej, ale uczczenie symbolicznego kresu armii J. Piłsudskiego, wyśnionej przez sztafetę polskich pokoleń pod zaborami. Armii, która w 1920 r. oparła się Stalinowi i bolszewikom, a skończyła w dołach śmierci i spoczywa tam do dzisiaj na niby cmentarzach, mimo 20 lat niepodległości Trzeciej Rzeczyspopolitej.
To co jest oczywiste dla przeciętnego Polaka, naszej władzy uświadamia dopiero piątka rosyjskich dysydentów w liście otwartym: interesy Rosji i Polski były i pozostają sprzeczne. Rosji chodzi o podporządkowanie bliskiej zagranicy, zwasalizowanie sąsiadów. Polsce - przynajmniej w teorii - powinno zależeć na czymś całkiem odmiennym - utrwaleniu własnej suwerenności oraz niezależności państw postsowieckich, które w latach 90. urwały się ze smyczy Kremla.
Chyba, że jest jakiś inny, nowy, dotąd skrywany paradygmat polskiej racji stanu?
http://kronikapanstwaupadlego.salon24.pl/186592,dzieje-klamstwa-po-10-kwietnia
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Podłość czy cynizm? Nikczemność czy bezradność?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
Zwracam się do Pani o wsparcie mojego apelu kierowanego do Pana europosła dr M.Migalskiego, który wraz z delegacją PE wyjeżdża do Permu w Rosji na spotkanie z deputowanymi Dumy Państwowej Rosji z zamiarem poruszania kwestii praw człowieka, sytuacji więźniów politycznych w Rosji i tym podobne.
Na blogu Pana europosła zwróciłem się do niego, żeby wykorzystał okazję i niepowtarzalny moment na postawienie tematu żądań polskich obywateli w sprawie powołania niezależnej międzynarodowej komisji do zbadania okoliczności i przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Umiędzynarodowienie tego żądania(a takie wysokie forum PE- Duma jest do tego okazją) jest polską racją stanu. Pan Migalski odmawia, stawiając po drugiej stronie polskiej racji stanu jakieś argumenty wizerunkowe("nie będę mówił na wszystkich możliwych forach o naszej tragedii, bo wyjdziemy na frustratów")
3. stan35
popieram tan apel, ale nie mam wpływu na posła Migalskiego.
Wyglada na to, że z politologa nie bardzo umie przemienić się w polityka.
Moze Pan podesłac mu link do listu dysydentów rosyjskich, którzy nie boją się , żyjąc w Rosji,
pisać o utracie niepodległości przez Polskę.
Z drugiej strony, nie wiemy, jakie wytyczne ma z nadania partyjnego, chociaż kiedy czytałam Jego blog - ostatnio przestałam, wypowiadał się swobodnie, nie bacząc, że mówi to jako polityk partyjny.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. "Nie chcą wyjaśnić przyczyn katastrofy"
http://www.polskieradio.pl/wiadomosci/kraj/artykul164633.html?utm_source...
Jesteśmy zdziwieni i poważnie zaniepokojeni przebiegiem
śledztwa, które miało wyjaśnić okoliczności i przyczyny katastrofy
Tu-154 pod Smoleńskiem – napisali rosyjscy dysydenci w liście otwartym,
który publikuje wtorkowa „Rzeczpospolita”.
Ich
zdaniem, przebieg śledztwa może świadczyć o tym, że „władze rosyjskie
nie są zainteresowane wyjaśnieniem wszystkich przyczyn katastrofy”.
Dodają, że strona polska niczego nie domaga się od Rosji ws. śledztwa,
cierpliwie oczekuje, aż z Moskwy nadejdą dawno obiecane materiały i
powtarza zapewnienia o "pełnej otwartości" strony rosyjskiej.
„Trudno
się pozbyć wrażenia, że dla rządu polskiego zbliżenie z obecnymi
władzami rosyjskimi jest ważniejsze, niż ustalenie prawdy w jednej z
największych tragedii narodowych” – piszą sygnatariusze. Zdaniem
autorów listu, „polscy przyjaciele wykazują się pewną naiwnością,
zapominając, że interesy obecnego kierownictwa na Kremlu i narodów
sąsiadujących z Rosją państw nie są zbieżne”.
„Jesteśmy
zaniepokojeni tym, że w podobnej sytuacji niezależność Polski i
dzisiaj, i jutro może się okazać poważnie zagrożona. Mamy nadzieję, że
obywatele Polski ceniący swoją wolność potrafią ją obronić. Także przy
urnach wyborczych” – piszą dysydenci.
Zdaniem autorów listu,
strona rosyjska pokazała, że słowa o współczuciu ofiarom tragedii pod
Smoleńskiem nie idą w parze z czynami. Przypominają, że choć orędzie
Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan obejrzało już kilkaset tysięcy osób,
władze rosyjskie „nie uznały za stosowne ani opublikować tekstu tego
orędzia, ani na nie odpowiedzieć”.
Ich zdaniem świadczy to o
tym, że słowa rosyjskich władz „były jedynie pustą formalnością i brały
się nie ze szczerego serca (jak niektórzy z nas chcieli wierzyć), lecz
ze względów czysto koniunkturalnych”. „Niestety, nie ma się tutaj czemu
dziwić” – kwitują autorzy odezwy.
Pod listem podpisali się
Aleksander Bondariew (dziennikarz i tłumacz), Władimir Bukowski
(dysydent, znany krytyk polityki Kremla), Wiktor Fajnberg (dysydent),
Natalia Gorbaniewska (działaczka demokratyczna, poetka i dziennikarka)
oraz Andriej Iłłarionow (ekonomista, były doradca Putina).
sż,rp.pl
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl