Polskie osadnictwo wojskowe (2)
godziemba, śr., 19/05/2010 - 07:50
Ostatecznie łączna liczba osadników wojskowych doszła do 8 tysięcy, a po przekwalifikowaniu osadników cywilnych, którzy nabyli z...
Ostatecznie łączna liczba osadników wojskowych doszła do 8 tysięcy, a po przekwalifikowaniu osadników cywilnych, którzy nabyli ziemię z parcelacji, osiągnęła ponad 9 tysięcy osób.
Spośród nich największą grupę stanowili podoficerowie (42%) i szeregowcy (40%), oficerów było zaledwie 17%, w tym 94 generałów. Ponad jedną trzecia osadników było odznaczonych Krzyżami Walecznych lub Virtuti Militari. Największa liczba osadników, bo aż ponad dwie trzecie, pochodziło z ziem b. zaboru rosyjskiego, ponadto z Małopolski prawie jedna czwarta, tylko 5% z ziem b. zaboru pruskiego.
Najwięcej osadników, bo ponad 41% znajdowało się na Wołyniu, 21 % w woj. nowogródzkim, 13 % w woj. wileńskim, 12% w woj. poleskim i 11% w woj. białostockim. Ludność osadnicza w tych pięciu województwach w 1931 roku szacowana była na 34 tysiące osób, reprezentowała na tym terenie zaledwie 0,5% ogółu ludności, w tym 1,3 % ludności polskiej. Ogólny obszar nadanych działek przekroczył 151 tysięcy ha, a średnia powierzchnia działki wynosiła 18 ha, z tym że największa była na Polesiu (25 ha), a najmniejsza na Wołyniu (15 ha), co związane było z klasą gruntów ornych. W sumie liczba „ognisk” osadniczych wynosiła prawie 700 – były więc to małe osiedla, stanowiące wysepki, otoczone ukraińskimi lub białoruskimi wioskami. Osady wojskowe różniły się od okolicznych wsi zabudową i charakterem upraw polowych. Zagrody osadnicze były rozrzucone w terenie, nie tworzyły więc wiejskiej szeregowej zabudowy. Każda działka miała swoje pole uprawne w jednym kawałku, toteż nie spotykano szachownicy pól, tak charakterystycznej dla polskiej wsi.
Nazwy osad pochodziły od miejscowości w których powstały, ale z biegiem czasu niektóre z nich przybrały inne nazwy, nawiązujące do wojskowego pochodzenia osadników czy też formacji wojskowych, z których wywodzili się osadnicy – np. Krechowiecka, Jałowiecka, Hallerowo, Ułanówka, Belinówka, Armatniów, Piłsudczyzna.
Osadnicy starali się, aby z ich osad utworzyć odrębne administracyjne jednostki – gromady – z własnym sołtysem, który mógłby dbać o ich interesy na terenie gminy. Pierwsze osadnicze gromady powstały już w 1924 roku na Wołyniu, a w latach następnych coraz więcej osad wojskowych uzyskało taki status. Stopniowo osadnicy zajmowali także stanowiska w administracji i samorządzie lokalnym. Dużą wagę do roli samorządu przywiązywał wieloletni wojewoda wołyński Henryk Józewski, twierdząc, że jest on „najlepszym warsztatem wspólnej polskiej i ukraińskiej pracy”, który nie jest „terenem akcji politycznej”. Zdaniem wojewody, do pracy samorządowej powinni być wprowadzani ludzie, którzy mają zrozumienie dla miejscowej ludności, a takich widział właśnie wśród osadników. W jednym ze swoich raportów pisał: „obserwowałem szereg wypadków, kiedy stanowiska wójtów zajmowali osadnicy wojskowi, cieszyli się oni zaufaniem i sympatią wśród miejscowej ludności ukraińskiej”. Józewski dostrzegał w osadnikach duży potencjał twórczy, korzystny dla Wołynia w przeciwieństwie do ziemiaństwa, które powoli wycofywało się z życia społecznego. Program wojewody, uznający asymilację państwową jako kierunek polityki na Wołyniu zbieżny był z koncepcjami Związku Osadników. Również Tadeusz Hołówko oceniał, iż osadnicy tworzą na Kresach element demokratyczny, który „w stosunku do miejscowej ludności odgrywa rolę wiejskich nauczycieli nowoczesnej organizacji życia społecznego i racjonalnej gospodarki rolnej”. Podkreślał to również w swoich sejmowych wystąpieniach, poseł Kamiński – przedstawiciel osadników wojskowych, mówiąc: „dziś (…) osadnictwo dalej się nie posuwa i sądzę, ze mamy prawo do tego, aby tam mieszkać i wspólnie z Wami (Ukraińcami i Białorusinami – przyp. Godziemba) gospodarować i nie będziemy tymi, którzy będą prowadzić jakąś wojnę z Wami. Przeciwnie, podajemy Wam chętnie rękę na to, aby podnieść tamtejsze rolnictwo na wyższy poziom”.
Niestety politycy ukraińscy i białoruscy określali osadnictwo wojskowe jako narzędzie polonizacji ziem ukraińskich i białoruskich i deklarowali, jak poseł Makiwka, że naród ukraiński „nigdy nie zaprzestanie walki z osadnictwem i nigdy nie uzna za prawych posiadaczy parceli tych osadników, których rządy polskie z krzywdą włościaństwa ukraińskiego na ziemiach ukraińskich osiedliły i mają osiedlić”.
Mimo tego antyosadniczego stanowiska przywódców ukraińskich i białoruskich, bezpośrednie stosunki osadników z miejscową ludnością układały się z czasem coraz lepiej, choć nie zanikła wzajemna nieufność. Do polepszenia stosunków przyczyniały się zarówno organizacje rolnicze i spółdzielnie powstałe z inicjatywy osadników, a także nowoczesne metody gospodarowania, naśladowane przez okolicznych chłopów. „Gospodarczo okrzepli, – wspominał Aleksander Hanke-Nowak, następca Józewskiego na Wołyniu – byli wzorem dla swoich sąsiadów. Współżycie sąsiedzkie mieli dobre. Mieli swoje spółdzielnie, do których należeli i chłopi ruscy. Organizacja gospodarcza była przeprowadzana w drodze samodzielnego wysiłku osadników”.
W początkowym okresie położenie osadników było bardzo ciężkie. Przydzielone im grunty najczęściej pozbawione były jakichkolwiek budynków, toteż proces adaptacji był bardzo trudny. W tej sytuacji pomoc państwa była niezbędna, niestety kłopoty skarbu państwa uniemożliwiały terminowe wypłacanie obiecanych kredytów. Dodatkowo osadnicy, korzystający z tej pomocy, nie mieli prawa do innych kredytów udzielanych przez państwowe instytucje finansowe, toteż pozostawał im tylko dużo droższy kredyt prywatny. Prasa publikowała dramatyczne reportaże, ukazujące nędzę życia osadników wojskowych. Doprowadziło to w 1923 roku do uchwalenia ustawy, przyznającej osadnikom kolejny 50 mld kredyt. Jednak w obliczu szalejącej hiperinflacji, była to kropla w morzu potrzeb. Dopiero w 1924 roku po wprowadzeniu złotego, ww. kredyty zostały zwaloryzowane, a długi osadnicze zredukowane o 40%.
Już w 1922 roku osadnicy powołali własną samorządną organizację – Centralny Związek Osadników Wojskowych, do którego do 1925 roku zapisało się ponad 90% osadników. Po włączeniu do niego osadników cywilnych, w 1929 roku organizacja ta zmieniała nazwę na Centralny Związek Osadników. CZO popierał rządy Józefa Piłsudskiego, a sam Marszałek uważał, iż „osadnicy są kierownikami życia miejscowego, mają w sobie niewygasłego ducha wojskowego i stanowią pożyteczny państwowo element; pod względem strategicznym obecność nad granicą osadników, którzy dotąd nie zatracili poczucia łączności z armią, posiada ważne znaczenie”.
Spośród różnych grup obozu piłsudczykowskiego największe wpływy miał w CZO Związek Naprawy Rzeczypospolitej. Po śmierci Marszałka Piłsudskiego, Stronnictwo Narodowe podjęło próbę uzyskania wpływów w środowisku osadników na Wołyniu, gdzie swoją działkę miał gen. Marian Żegota-Januszajtis. W 1935 roku został on wybrany prezesem Związku Osadników Wojskowych w powiecie krzemienieckim, gdzie osiedliło się stosunkowo sporo hallerczyków i legionistów z II Brygady. Jednak Zarząd Główny nie uznał tego wyboru, twierdząc, iż zaangażowanie generała w działalność SN koliduje z założeniami organizacji, która jako całość, stoi na gruncie współpracy z rządem i ideologią Marszałka Józefa Piłsudskiego. Zadecydowano o rozwiązaniu krzemienieckiego oddziału organizacji a Januszajtis zrezygnował z ponownego kandydowania.
Od 1923 do 1931 roku ukazywał się dwutygodnik organizacji „Osadnik” (potem „Miesięcznik Osadniczy”). Kryzys gospodarczy spowodował gwałtowny spadek liczby prenumeratorów, co zmusiło redakcję do zamknięcia pisma. Dopiero w kwietniu 1938 roku zaczęto wydawać nowy dwutygodnik „Rolnik i Zagroda”, ale liczba prenumeratorów nadal nie gwarantowała jego opłacalności, stad też w lipcu 1939 roku pismo zostało zawieszone.
Dowodem społecznego dorobku osadników było zorganizowanie przez nich w ciągu pierwszych pięciu lat 123 kas spółdzielczych, 10 spółdzielni mleczarskich i 410 kółek rolniczych. Następnie w osadach wspólnie budowano domy ludowe, szkoły i kościoły.
Gospodarstwa osadnicze przodowały na Kresach w stosowaniu nawozów sztucznych, w rezultacie czego osiągały znacznie wyższe plony niż tamtejsze drobne gospodarstwa. Osadnicy wojskowi wprowadzali nowe dla kresowej gospodarki uprawy, jak rzepak, len, tytoń, buraki cukrowe. ”Czy pan da wiarę, – informował reportera jeden z osadników z Równego - że dopiero nasi nauczyli ich siać saradelę, podobnie jak osadnicy w okolicach Krewa nauczyli chłopów kosić zboże kosą, a nie sierpem. Nie można na Wołyniu rozpocząć nic nowego, nic twórczego, aby w ten czy inny sposób nie potknąć się o osadników”. Mimo tego dochody tych gospodarstw były minimalne, koszt spłaty rat kredytów duże, a zysk jednego z nich w roku 1932 roku szacowano przeciętnie na zaledwie 100 zł. W rezultacie w 1936 roku nastąpiło dodatkowe 30% oddłużenie osadnictwa wojskowego.
Wybrana bibliografia:
H. Józewski – Zamiast pamiętnika
J. Stobniak-Smogorzewska – Kresowe osadnictwo wojskowe 1920-1945
L. Popek – Osadnictwo wojskowe na Wołyniu
A. Chojnowski – Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921-1939
P. Eberhardt – Polska ludność kresowa
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz