Czy PiS obudzi śpiącego giganta

avatar użytkownika Lancelot

Myślę, że warto to przeczytać: W najnowszej historii naszego kraju były momenty, które pokazały, że w polskim społeczeństwie...Myślę, że warto to przeczytać: W najnowszej historii naszego kraju były momenty, które pokazały, że w polskim społeczeństwie drzemią ogromne siły, że jest ono swego rodzaju uśpionym gigantem, potrafiącym zejść w jednej chwili niczym lawina i zapoznać całą istniejącą wcześniej rzeczywistość. PiS ma szansę po raz kolejny porwać społeczeństwo. Prawo lawiny Aby zeszła lawina potrzebne są dwa czynniki: potencjał (w sensie meteorologicznym zleżałe warstwy śniegu) oraz impuls, sygnał, który go uruchomi. Lawiny są najgwałtowniejszymi z ruchów masowych i bardzo trudnymi do przewidzenia. Zjawisko to nie ogranicza się jedynie do płaszczyzny przyrodniczej i zachodzi czasem w wymiarze rzeczywistości społecznej, obalając wcześniej ustalone status quo i nadając nowy ład społeczny. Niby nic się nie dzieje, jest cicho, spokojnie, określeni gracze są pewni siebie, aż tu nagle wszystko gwałtownie zaczyna się zmieniać. Taki charakter miała większość rewolucji. W sierpniu 1980 roku nikt nie planował obalenia istniejącego ustroju komunistycznego. Nikt nawet nie planował ogólnopolskiego strajku. Jednak to właśnie wtedy uruchomiono „lawinę”, która zmieniła nie tylko kształt Polski, ale w wymiarze globalnym również i całego świata. W polskim społeczeństwie istniał ogromny potencjał, uśpiony żywioł, który sprawił, iż taki proces mógł się dokonać. Impulsem był wybór Karola Wojtyły na papieża i jego symboliczne słowa wypowiedziane na Placu Zamkowym w Warszawie: „Niech stąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Sierpień zdarzył się w powojennej historii Polski tylko raz. Dwa raz zdarzył się zaś kwiecień, w 2005 roku po śmierci Jana Pawła II i w 2010, po katastrofie smoleńskiej. W każdym z tych przypadków mieliśmy do czynienia z obudzeniem się nieujawnionych na co dzień, sił postaw i emocji, spontanicznym społecznym zrywem, który przedostawał się na ulice. Gdy schodzi „lawina” to wiadomo tylko gdzie i kiedy się zaczyna, ale nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy się skończy… Syndrom Matrixa Elita żyje czasami w nierealnej rzeczywistości. Jest jakby zahipnotyzowana. Nie dostrzega realnych problemów i alienuje się od społeczeństwa. Prawdziwe życie społeczne toczy się niejako poza jej wymiarem. To są chyba najbardziej znamienne cechy mainstreamowej świadomości i wirtualnego sposobu doświadczania świata zewnętrznego. Współczesne media i instytuty badań opinii publicznej są tak jak w Matrixie, niczym „maszyny” wytwarzające nieprawdziwe obrazy i manipulujące świadomością elit. Jednak co jakiś czas społeczeństwo „wybudza” elitę. Przypomina jej o swoim istnieniu. Dzieje się to, albo na zasadzie rewolucji, albo w ramach reguł demokratycznej zmiany. W każdych wyborach rządzi jakiś schemat, wytwarza się określony zespół odniesień, który determinuje zachowania wyborców. Niejednokrotnie jednak przybiera to bardzo globalny algorytm: wyborcy głosują przeciwko elicie, wbrew temu co chce elita, chcą zrobić jakby elicie na złość. W roku 1990 kandydatem mainstreamu był premier Tadeusz Mazowiecki, przepadł w pierwszej turze; pięć lat później elita faworyzowała Wałęsę, wygrał Kwaśniewski; w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich świat matrixowych, mainstreamowych „maszyn” uczynił już właściwie prezydentem Donalda Tuska, tymczasem zwyciężył Lech Kaczyński. Alienacja zawsze prowadzi do dezorientacji. Polska pokwietniowa Polskie społeczeństwo jest gigantem. Drzemią w nim ogromne, niewyczerpalne siły. Z dziedzictwa dziesięciomilionowego ruchu „Solidarności” pomimo zmian pokoleniowych wiele pozostało, a być może teraz jest ono jeszcze większe. Tragedia w Smoleńsku pokazała niezbicie, iż oprócz mainstreamowej rzeczywistości elity, istnieje jeszcze w Polsce inny świat – prawdziwa, autentyczna przestrzeń społecznego zaangażowania w sprawy publiczne, czy mówiąc precyzyjniej gotowość do tego zaangażowania. Jak powiedział trafnie jeden z socjologów: „odkryto jakieś podziemne źródło”. PiS posiada duże szanse, aby odwołać się do tego potencjału. Nie jest przypadkiem, iż ugrupowanie to zebrało ponad półtora miliona podpisów poparcia pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego. Gigantem jest na pewno dwumilionowy NSZZ „Solidarność”. Siła tego ruchu została w ostatnim czasie nieco zapomniana. A tymczasem jest to aparat więlokroć sprawniejszy organizacyjnie od największych w Polsce partii politycznych. „Solidarność” to wyborcza potęga. A głosy członków związku padną w większości na Jarosława Kaczyńskiego. Dwa miliony na starcie, nie licząc rodzin. Ale gigantem jest jeszcze solidarność w innym znaczeniu, tym bardziej ogólnym. To ta Polska właśnie przez ostatnie lata zapomniana, ignorowana, często nawet wyśmiewana. Polska łącząca w sobie po części cechy „Polski posierpniowej” i „Polski pokwietniowej”. Na polskiej prowincji, na wsiach i w małych miasteczkach mieszkają miliony ludzi, którzy są jak „nieaktywny wulkan” – na co dzień nie angażują się w sprawy publiczne, ale od czasu do czasu potrafią „wybuchnąć”. Jak będą chcieli, to pójdą do wyborczych urn i obóz mainstreamowy w kartach do głosowania „zatopią”. I żadne opracowania socjologiczne doktorów Norberta Maliszewskiego, czy Wojciecha Jabłońskiego nie są w stanie tego przewidzieć. Ludzi tych łączy uśpiona, trochę może nawet zawstydzona, bynajmniej otwarcie nie werbalizowana miłość do Polski i szczery patriotyzm. To gigant! Są ich miliony. Romano Manka-Wlodarczyk

http://romano-manka-wlodarczyk.salon24.pl/179322,pis-moze-obudzic-giganta
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz