Pijacki eksces na pogrzebie p. Walentynowicz?

avatar użytkownika chinaski

Wielu komentatorów sceny politycznej wskazuje na problem B. Komorowskiego. Nieoczekiwany splot wydarzeń, traumatyczna katastrofa i śmierć L. Kaczyńskiego spowodowały, że marszałek Sejmu, kandydat PO na prezydenta stał się jednocześnie p.o Prezydenta RP. Dziś łączy elementy władzy ustawodawczej z wykonawczą. Dziwna, wyjątkowa hybryda.
 Jak wybrnąć z takiej sytuacji? Jak zachować się godnie, pogodzić wszystkie funkcje, nie stracić tego olbrzymiego społecznego poparcia??? Decyzje trzeba podejmować: terminy naglą, jest chociażby nowa, kontrowersyjna ustawa o IPN...
Co gorsza pojawiają się osoby cytujące publicznie kompromitujące wypowiedzi Marszałka nt ś.p. L. Kaczyńskiego.


W takiej sytuacji niezbędna jest pomoc. Tą niesie niezawodna D. Wielowieyska:

"Obrona wizerunku tragicznie zmarłego Lecha Kaczyńskiego przybrała zadziwiające formy. Na fali wzmożenia moralnego jego przeciwnikom przypisuje się słowa, których nie wypowiedzieli.
„Marszałek Komorowski powiedział też kiedyś: »jaki prezydent, taki zamach «, po tym jak strzelano w czasie prezydenckiej wizyty w Gruzji” - przypominają w rozmowie z Witoldem Waszczykowskim Anita Werner i Paweł Siennicki w „Polska The Times”.Cytat ładnie wygląda. I pasuje do tezy, że PO notorycznie obrażała głowę państwa. Tyle tylko, że jest... nieprawdziwy. W rzeczywistości Komorowski 24 listopada 2008 r. w "Sygnałach dnia" powiedział o gruzińskiej wizycie prezydenta: "Jaka wizyta, taki zamach".Zdaniem Komorowskiego "z 30 metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera".


Faktycznie, piorunująca różnica, zmieniająca intencje autora.
Gdyby Wielowieyska zakończyła na wskazaniu rozbieżności, jakoś bym to przełknął.
Niestety, publicystka GW zaczęła sprawę absurdalnie drążyć, chcąc wykazać, że "hrabia" w zasadzie nic skandalicznego wtedy nie zrobił:

"Komorowski później tłumaczył, że była to forma wyrażenia dezaprobaty dla sposobu organizacji wizyty i nie miała obraźliwego charakteru. Moim zdaniem marszałek podejrzewał prezydenta Gruzji Michaela Saakaszwilego o sfingowanie zamachu, wykorzystanie naszego prezydenta do swoich rozgrywek z Rosją, ale postanowił się szybko ze swoich podejrzeń wycofać."

Na potwierdzenie tych tez Pani Dominika cytuje Gromisława Czempińskiego:

"Odniosłem wrażenie, że właściwie nikt się nie przejął tą serią strzałów, poza takim zaniepokojeniem w oczach pana prezydenta Kaczyńskiego. Pan prezydent Saakaszwili był zrelaksowany, uśmiechnięty, ręka w kieszeni. (...) A wyjście z samochodów obu prezydentów było dla mnie niewyobrażalnym wykroczeniem".

A jeśli nadal ktoś ma wątpliwości dostaje prosto z mostu:

"Ale jeśli Komorowski kogoś obraził, to jak w takim razie oceniać ripostę Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że Komorowski należy do "lobby obcego mocarstwa", czytaj: Rosji?"

Takie są metody pani Wielowieyskiej.
Skąd taka determinacja? Sondaże przecież są wciąż łaskawe dla marszałka, obśmiewanie zachowań rodaków podczas żałoby trwa w najlepsze, TVN stoi po właściwej stronie....

Dziś dostajemy kolejne kompromitujące informacje:

Współpracownicy marszałka Sejmu mieli kłopoty z utrzymaniem równowagi przed grobem Anny Walentynowicz – pisze Portal Pomorza. – To nieprawda – opowiadają zgodnie Jerzy Smoliński i Waldemar Strzałkowski. Pierwszy jest rzecznikiem, a drugi doradcą marszałka Bronisława Komorowskiego.
(źródło).

Kolejna wpadka? Filipińska choroba powraca? Obciąża konto Marszałka? Sprawa wymaga ewidentnego wyjaśnienia.
Choć jedno jest pewne, gdyby coś podobnego spotkało współpracowników L. Kaczyńskiego, Palikot by szalał...a media z chęcią by mu na to pozwoliły. NIE, to nie jest zwykłe "gdybanie".

napisz pierwszy komentarz