Niech Rosja odpowie za deportacje

avatar użytkownika Pelargonia

 

Z senatorem Piotrem Ł. Andrzejewskim, przewodniczącym komitetu Norymberga II, powołanego w celu osądzenia zbrodni komunistycznych, rozmawia Mariusz Bober

70. rocznica pierwszej wielkiej wojennej wywózki Polaków na Syberię skłania do refleksji nad tą tragedią i zadania po raz kolejny pytań, dlaczego, mimo iż upłynęło tak dużo czasu, zbrodnia ta nie została należycie osądzona. Czy dziś można wreszcie postawić pytanie o zadośćuczynienie poszkodowanym i ich rodzinom?
- Nie tylko można. Trzeba je stawiać, a nawet formułować stanowiska, i to zdecydowane. Należy domagać się ujawnienia całej prawdy o represjach na Narodzie Polskim, które były stosowane nawet jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Doświadczyliśmy zaplanowanej, rozłożonej na etapy agresji wobec państwa i Narodu Polskiego ze strony ZSRS, a także czystek etnicznych dokonywanych nie tylko ze względów politycznych, ale też narodowościowych, w sposób długotrwały i systematyczny. Być Polakiem - nie komunistą - w sowieckiej Rosji, w latach 1937-1938, było prawie tym samym, co być Żydem w III Rzeszy. Katolicyzm był na terenie ZSRS jedynym wyznaniem, które postanowiono zniszczyć całkowicie. Z prawie 500 kościołów działających w 1923 r. na terenie Związku Sowieckiego w przeddzień II wojny światowej pozostały tylko dwa - w Moskwie i Leningradzie, na potrzeby korpusu dyplomatycznego. W 1935 r. Stalin uznał eliminację narodowości polskiej na podległym sobie terenie za niewystarczającą i rozpoczął wielką falę antypolskich represji w postaci wyniszczających deportacji Polaków na daleką Północ, bez zapewnienia wystarczających warunków do przeżycia. Co do pozostałych - przeprowadzono w latach 1935-1938 tzw. polską operację NKWD. Rozstrzelano w tym okresie 111 tys. Polaków, obywateli ZSRS. Polska inteligencja w Rosji przestała istnieć.
Dalsza eksterminacja naszych rodaków przez Sowietów nastąpiła po agresji ZSRS na Polskę zorganizowanej wespół z Hitlerem. Prześladowania Polaków i wywózki zaczęły się po wkroczeniu Sowietów na tereny, które zajęła Rosja w uzgodnieniu z Niemcami. Sowieci zaczęli wtedy przeprowadzać czystki etniczne dokonywane z powodów "klasowych", ideologicznych, ale również z powodów narodowościowych. Są to kolejne zbrodnicze działania, które należy kwalifikować jako zbrodnię przeciwko ludzkości.

Stąd też pojawiają się pytania o osądzenie zsyłek i wywózek Polaków na Wschód, nie pierwszych w naszej historii...
- Dlatego wraz z częścią działaczy Klubów Służby Niepodległości, organizacji założonej przez Wojciecha Ziembińskiego, zwróciliśmy się w 1993 r. do Jana Piątkowskiego - ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w ustępującym wtedy rządzie Hanny Suchockiej. Na jego ręce złożyliśmy wniosek o rozszerzenie wszczętego przez niego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej o całość zbrodni popełnionych przez komunistyczną Rosję wobec Narodu Polskiego, w tym zsyłek i deportacji Polaków na Wschód. Wniosek ten został przyjęty, choć wzbudził wielki sprzeciw w ówczesnym rządzie. Zrozumieliśmy wtedy, jak dalece poprawność polityczna zdominowała postępowanie polityków i dlaczego brała górę nad chęcią wyjaśnienia i napiętnowania wszystkich zbrodni komunistycznych. Następcy z ekipy tworzonej przez koalicję SLD - PSL po kryjomu umorzyli to śledztwo.

Mimo to sprawa nie została "pogrzebana"...
- Gdy postawiono później na nowo problem śledztwa katyńskiego, jako przewodniczący komitetu Norymberga II (powstałego z inicjatywy ojca Józefa M. Bocheńskiego OP), starałem się wywierać presję na zmieniające się rządy, domagając się wznowienia tego śledztwa. Próbowaliśmy stworzyć takie komitety we wszystkich państwach, które wyzwoliły się spod sowieckiej okupacji. Długie starania o wznowienie przerwanego w okresie rządów lewicy śledztwa katyńskiego w końcu przyniosły efekty. Gdy odesłano z kwitkiem prezesa IPN, który starał się w Rosji o kolejne materiały dokumentujące zakres osobowy ofiar eksterminacji sowieckiej w obozach dla internowanych w Rosji, Leon Kieres odważył się wznowić śledztwo. Toczy się ono do tej pory. Jednak postawione zarzuty nie dotyczą wszystkich zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim w zakresie, który zaproponowaliśmy we wspomnianym wniosku z 1993 roku.

W jakiej mierze obejmują deportacje Polaków na Syberię czy inne tereny w ZSRS?
- Katalog tych zbrodni jest otwarty i przybywają do niego ciągle nowe fakty i dowody. Duża ich część jest notyfikowana - za pośrednictwem IPN - przez tych, którzy przeżyli.

Czy dostrzega Pan postęp śledztwa w tych sprawach? Jakie dokumenty udało się do tej pory zebrać?
- Dokumentacja w tej sprawie jest wystarczająca dla postawionych na wstępie zarzutów. Problem jest natomiast z jasnym określeniem stanowiska Rosji, nie tylko w sprawie wywózek i wymordowania internowanych żołnierzy Wojska Polskiego, na które - jak twierdzi do dziś strona rosyjska - Armia Czerwona nie napadła. A przecież w rzeczywistości dokonała ataku do spółki z Niemcami. Ważne jest jednak utworzenie katalogu zbrodni komunistycznych. Tym właśnie zajmuje się Norymberga II. Zebrane przez komitet wnioski nie znalazły dotąd poparcia żadnego układu politycznego w Polsce, choć zwracaliśmy się o to do wielu polityków, a także do IPN. Rola Instytutu jest w tym zakresie nie do przecenienia. Przy każdej okazji, gdy prezes tej instytucji zdaje sprawozdanie w Sejmie i Senacie z działalności IPN, zadaję pytanie o stan śledztwa katyńskiego. Od dawna pytałem, czy możemy już na podstawie zgromadzonych materiałów sformułować akt oskarżenia wobec podmiotów odpowiedzialnych w Rosji. Uważam, że są ku temu wystarczające przesłanki dowodowe.

Jakie dokumenty byłyby pomocne w osądzeniu osób odpowiedzialnych za deportacje Polaków?
- Można byłoby wykorzystać m.in. materiały IPN, a także zebrane przez rząd londyński i udokumentowane świadectwa osobowe Polaków z emigracji. Ponadto dostępne są materiały dotyczące śledztwa katyńskiego przekazane w latach 50. ubiegłego wieku przez komisję śledczą Kongresu USA pracującą pod przewodnictwem Raya J. Maddena. Przesłała ona zebrane dokumenty w tej sprawie do Polski jeszcze w okresie rządów Bolesława Bieruta. Komuniści oczywiście przyjęli to z oburzeniem. Na szczęście materiały te są dziś dostępne. Posiada je m.in. prof. Jacek Trznadel. Niestety, IPN z wielkim trudem odszukuje te dokumenty w archiwach państwowych USA. W Polsce także po 1989 r. nie dość, że ociągano się z rozpoczęciem śledztwa katyńskiego, bojąc się, jaki to będzie miało wpływ na relacje z Rosją, to jeszcze nie pomyślano nawet o tym, by zacząć publikować zebrane już dokumenty z Polski i zza granicy. Uważam, że nadszedł czas, by rozpocząć wydawanie ich, także w językach obcych. Ponadto chcę zauważyć, że piętnujemy powszechnie kłamstwo oświęcimskie, a tolerujemy przestępczą działalność polegającą na ukrywaniu lub zakłamywaniu prawdy o odpowiedzialności Związku Sowieckiego za mord na polskich żołnierzach i ludobójcze czystki etniczne. Z takimi sytuacjami mamy do czynienia, niestety, nie tylko w Rosji, ale też na płaszczyźnie międzynarodowej. Dochodziło do tego z udziałem organów państwa polskiego...

Co ma Pan na myśli?
- Jako kłamstwo katyńskie traktuję negowanie sprawstwa zbrodni, ukrywanie, zacieranie śladów zbrodni. Jest to forma poplecznictwa zbrodniarzy. Proszę pamiętać, że jeszcze na początku lat 80., gdy sądzono Polaków na mocy dekretów o stanie wojennym, niektórzy otrzymywali wyroki za to, że mówili prawdę o odpowiedzialności Rosjan za zbrodnię katyńską. Żaden polski rząd nie odciął się dotychczas od stanowiska Bieruta, który zanegował treść informacji i dokumentów przekazanych przez Kongres USA. Dlatego dziś władze III RP powinny zająć stanowisko, w którym wyraziłyby wdzięczność za te badania komisji Kongresu USA i przesłane przez nią dokumenty, oraz odcięły się od stanowiska Bieruta, który dyrektywnie realizując politykę Sowietów, brnął w kłamstwie katyńskim. Wszyscy ci, którzy podobnie jak on zacierali prawdę o tej zbrodni, a niektórzy jeszcze żyją, również powinni stanąć przed trybunałem historii i odpowiadać - jeśli nie karnie - to przynajmniej moralnie za działalność przeciw Narodowi Polskiemu, jako poplecznicy zbrodniarzy.

Jakie znaczenie dla naszych relacji z Rosją ma według Pana zmierzenie się z prawdą o odpowiedzialności ZSRS za deportacje Polaków?
- 15 września 1999 r. w ramach Klubów Służby Niepodległości zajęliśmy stanowisko, podpisane przez kilkadziesiąt osób, włącznie z byłym premierem Janem Olszewskim i wieloma osobistościami, także zza granicy, w sprawie likwidacji skutków agresji sowieckiej z 17 września 1939 roku. Wskazaliśmy w nim, że - aby to osiągnąć i aby zapewnić trwałe, dobre stosunki z Rosją, konieczne jest: oparte na pełnym uznaniu prawdy o tamtych wydarzeniach i wszystkich związanych z nimi zbrodniach, potwierdzenie winy i przestępczego charakteru działań przeciwko Narodowi Polskiemu przez przedstawicieli państwa rosyjskiego. Po drugie, ważne jest wyrażenie żalu przez prawnych następców winnych tych zbrodni. Po trzecie, konieczne jest - czego Rosjanie najbardziej się obawiają - zobowiązanie się przedstawicieli tego kraju do zadośćuczynienia wyrządzonym krzywdom. Z uwagi na trudną sytuację gospodarczą tego kraju zadośćuczynienie to w sensie materialnym nie było wówczas możliwe. Omawiany wniosek w tej sprawie uzupełniał memoriał skierowany przez Kluby Służby Niepodległości w 1997 r. do władz III RP. Jak widać, od blisko 20 lat prowadzone są wysiłki, by władze naszego państwa postawiły sprawę rozliczenia zbrodni komunistycznych wobec Narodu Polskiego na porządku dziennym na płaszczyźnie międzynarodowej, i to nie tylko ze stroną rosyjską.

W latach 90. były podejmowane wysiłki na płaszczyźnie międzynarodowej w sprawie osądzenia zbrodni komunistycznych, niestety, bezskutecznie. Dlaczego?
- Kiedy byłem przewodniczącym komisji ustawodawczej Senatu, zwracałem się do wielu osób publicznych z zapytaniem, czy poparłyby utworzenie komitetu, który osądziłby zbrodnie komunistyczne dokonane na Narodzie Polskim, i czy zadeklarowałyby udział w społecznym komitecie założycielskim międzynarodowego trybunału do osądzenia zbrodni komunistycznych. Przypomnę, że wolę taką zadeklarował George Bush Senior, były prezydent USA, Stephane Courtois (współautor "Czarnej księgi komunizmu"), Vaclav Klaus (obecny prezydent Czech) oraz Vytautas Landsbergis (litewski polityk, niezależnie od jego innych uwarunkowań politycznych). Akces do tego społecznego komitetu zgłosił też rosyjski dysydent Władimir Bukowski, co jest bardzo znamienne. Należą się jemu, podobnie jak ludziom tworzącym stowarzyszenie Memoriał i innym uczciwym Rosjanom, wyrazy najwyższego szacunku. Ludzie ci narażają się, piętnując zbrodnie komunizmu. Dlatego aktem nielojalności wobec nich jest kunktatorstwo polityczne, jakie od lat wykazują w tym zakresie elity polityczne w Polsce.

Dobrą okazją do poruszenia tych problemów ze stroną rosyjską byłyby być może kwietniowe uroczystości upamiętniające 70. rocznicę zbrodni katyńskiej, na które premier Rosji zaprosił Donalda Tuska. Czy polski premier odważy się przedstawić je Władimirowi Putinowi?
- Mam taką nadzieję, ale istnieje obawa, że może to być dla premiera Donalda Tuska okazja do nowej "grubej kreski", tym razem w relacjach z Rosją... Oby sprostał oczekiwaniom nie Rosji, ale pokrzywdzonych nierozliczonymi zbrodniami Polaków.

Dziękuję za rozmowę.

(wg "Nasz Dziennik")


 

1 komentarz

avatar użytkownika Pelargonia

1. Marsz Sybiraków

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz